Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sceptic

Użytkownicy
  • Postów

    1 354
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Sceptic

  1. Ja sobie doskonale zdaję sprawę, ze to miał być wiersz, a nie praca naukowa - i dobrze. Nie zmienia to faktu, że jednek przygotowanie teoretyczne do wiersza to dobra sprawa. A ja nie jestem w trakcie, jestem jakiś rok po... to znaczy po przerobieniu książek o Platonie, samego Platona natomiast czytuję sobie sporadycznie, acz z chęcią. Nie jestem zresztą studentem (niczego), a tylko pasjonatem filozofii, szczególnie starożytnej i szczególnie platońskiej. Uczenie się filozofii do egzaminu to musi być straszne... I też nie popisywać się chciałem, lecz prowadzić dysputę, bo mogłaby ona doprowadzić do ciekawych wniosków.
  2. A właśnie - czemu Ballada? Cechą gatunkową ballady jest przecież obecność trzecioosobowego narratora? Gdzie się on podział, pod pociąg wpadł? Ale mam pomysł na uratowanie wiersza. Zmień tytuł na "Piosenka o chuci", prawie jak "Ballada o ciuchci", a nikt się nie będzie czepiał.
  3. Jestem po "Państwie", "Uczcie" i "Obronie...", zaś przed "Timaiosem". Haha, a właśnie, że jest błąd. Platon żył i tworzył dosyć długo (żył lat 80, tworzył lat 40) i przez lata zmieniał swoje poglądy. Jego Akademia utworzyła coś na kształt sekty; pisywał ezoteryczne pisma o charakterze mistycznym. Później zerwał z mistycyzmem i z orfizmem w ogóle. Zapewne zmianie uległ też jego pogląd na duszę. A skoro był "guru" związku religijnego po śmierci był czczony jako równy bogom" to na pewno nie brakło o nim głosów, ze właśnie jako jedyny widział nie cienie, lecz idee (tak samo jak Pitagoras słyszał muzykę sfer). Sam niczego takiego o sobie nie napisał, ale też nie napisał niczego przeciwnego. A w ogóle metafora jaskini o ile pamiętam nie jest wypowiedziana ustami Platona (ale mogę się mylić). Natomiast refleksja proste; skoro, tak jak twierdzisz, według Platona szczęścia za życia osiągnąć się nie da, to nic tylko położyć się i umrzeć. Bo po co żyć, jak nie można być szczęsliwym? Czytelnik właśnie tak może to zdanie zrozumieć. A to by czytelnika bardzo ukrzywdziło. Możesz powiedzieć, z którego dzieła pochodzi ów cytat albo - jeszcze lepiej - kto te słowa wypowiada? Byłoby łatwiej się do tego ustosunkować. Bo Platon zmieniał swe poglądy bardzo dynamicznie (generalnie za "typowe" dla niego uznaje się te z okresu "środkowego", nie mniej jednak godne uwagi jest to, że większość z nich zarzucił potem w okresie "późnym"). Jeśli miałbym odpowiedzieć, co dla Platona jest szczęściem, to odpowiedziałbym: życie w cnocie i dla cnoty, bo życie takie zbliża człowieka do idei dobra - i owo zbliżenie za życia, a wtopienie się po śmierci w idee dobra - jest szczęściem. hihihi, ten tego. -Powiedz mi, jak mnie kochasz? -Powiem -No więc? - Powiedz, gdzie szukać szczęścia? - Powiem - Więc? Jeśli to dla ciebie nie jest wystarczający powód do zmiany, to ja już nie wiem.
  4. pod kątem twojej twórczości fragment ten przypasowałby idealnie. S. Lem, "Powrót z gwiazd" (swoją drogą niezła książka, acz bez rewelacji). Opisany fragment jest w rozdziale przedostatnim lub trzecim od końca. Przeczytaj koniecznie, dla fanki robotów jak znalazł. Główny bohater bierze przypadkowo udział w czymś w rodzaju okresowego przeglądu maszyn w fabryce; zagląda do luku, skąd dobiegają go dziwne głosy... okazuje sie, że są to głosy wyrzuconych robotów. I więcej nie powiem.
  5. "That's the spirit I like!"
  6. LEKCJA BYCIA Dzisiaj nauczymy się być. To nie takie trudne, tylko trzeba się skupić. No i powtarzać, powtarzać ciągle w myśli, żeby nie zapomnieć ani na chwilę [quote] ja jestem ich bin I am ty jesteś du bist you are on jest er ist he is i ona jest und sie ist and she is i ono jest und es ist and it is A jutro nauczymy się być we wspólnocie. Trochę trudniej, ale za to mniej. [quote] my jesteśmy wir sind we are wy jesteście ihr seid you are oni są sie sind they are Niby proste. A Hamlet wciąż wątpi we wszystkich językach świata.
  7. Hm... na pewno lepiej od last not least, dużo lepiej. Nawet, rzekłbym: dobrze. Zapytam: kojarzysz moze taką scenę z "Powrotu z gwiazd" Lema, gdzie Bregg zagląda do "cmentarzyska" robotów? Inspirujące...
  8. Ależ pokaż mi Pan poetę, który nie ma emocjonalnego stosunku do swoich utworów, a na Pana oczach i uszach nazwę go poetą ZŁYM! Nie, żebym miał coś przeciwko Muzułmanom, ale Mekka i Medyna to jednak jak na moje kolana za daleko. P.S. Proszę się nie nabierać nadmiernie na moje afekty.
  9. Ależ nie utożsamiajmy Platona od razu z jakimś tam nihilizmem, bo tak to brzmieć może. O Platonie można powiedzieć mnóstwo sprzecznych rzeczy, bo przecież znamy go z jego dialogów, a jak wiadomo - sam w dialogach nie występował, stąd nie wiadomo, co myślał on, a co jego rozmówcy. Na ogół poglądy Platona wyraża Sokrates, ale gdzie postawic granicę między poglądami jednego, a poglądami drugiego - żaden badacz nie wie. Faktem jest, że Platon pod wpływem orfików uważał, że życie ziemskie jest dla duszy karą i stąd szczęśliwa być ona na ziemi nie może. Z drugiej strony faktem jest też to, że Platon wytworzył rozbudowaną teorię państwa. Państwa, które urządzone miało być tak, by dążyć do cnoty. Za Sokratesem uważał (przynajmniej początkowo), że cnota jest wiedzą, zaś cnota jest dobrem duszy. Z twojego wiersza możnaby wnioskować, że Platon to tylko "położyć się i umrzeć", a tymczasem nie! Trzeba żyć, i to żyć po to, by doskonalić się w poznaniu idei i nade wszystko - idei dobra. A jeśli nazywasz Platona tym, co widzial cienie, zapewne chodzi ci o metaforę jaskini. Jakbym był czepialski, to bym powiedział, ze to nie Platon widział cienie, tylko według niego cała ludzkość widziała cienie, co jest błędem rzeczowym. Ale nie jestem czepialski. Pogląd niemal identyczny (z punktu widzenia twojego wiersza) z Epikurowym wyznawał (stulecie wcześniej) Hegezjasz (Nawołujący do śmierci) ze szkoły cyrenaickiej (której założycielem był nie byle kto, bo jeden z najwybitniejszych uczniów Sokratesa - Arystyp). To właśnie od niego Epikur "buchnął" ten pomysł, że szczęście jest brakiem przykrości... Jeśli natomiast znasz rozmowę liryczną na pamięć, to tym bardziej zdajesz sobie sprawę z podobieństwa i tym bardziej cię to obciąża.
  10. jeśli to eksperyment, to mało ekspeymentalny. Uwierz ;) Sorewicz, jeśliś sie poczuł urażony, nie taki miałem zamiar. A co do mieszkania pod częstochową, to taka aluzja odnosząca się do twojego sposobu rymowania. Wiersz się rymować nie musi, naprawdę. A jak ma się tak rymować, to niech lepiej się nie rymuje. A skoro comę zgadłem, to znaczy, ze coś w tym być musi. Zakochanego nastolatka też zgadłem najwidoczniej, a to w poezji niestety nic oryginalnego. I jakimś takim infantylizmem trąci całosć... Nie będę sie pastwił, bo to twój pierwszy wiersz, jaki czytam, w każdym razie jeśli chciałeś krytyki konstruktywnej, proszę uprzejmie: 1. podobieństwo do Lokomotywy - może się wydać kuszące, a tu jak najbardziej in minus. 2. Rym nieregularny, a jak już się trafi to "jaki jest, każdy widzi": góry-kontury, kręcę-wędzę, słońca-końca, znowu-powodu, osiemnaście-na zawsze. Miast się rozwodzić, jakie te rymy są, powiem, jakie nie są. Nie są udane. 3. Prostota leksykalna aż razi. "wędzić chmury", "stacja miłość"... 4. "z mojego komina dym bucha znowu, tym razem jednak bez większego powodu" - kasztan językowy zasługujący na oddzielny punkt. Aż się prosi o skojarzenia.
  11. kolejny kandydat do nagrody Nadinterpretatora Roku? :P A co do kropek - ich brak w moim odczuciu służy zdynamizowaniu tekstu, jakiemuś jego pdgraniczeniu, oderwaniu od prozy. W samych kropkach jako takich nie ma nic złego, niech sobie będą tam, gdzie powinny. Natomiast ich notoryczny i bezzasadny brak - oto wada (wiem, wiem, że Herbert też tak robił, no ale on miał 80 lat, schizofrenię i był wielkim poetą, a to co innego).
  12. o łojezu, a co to?? byłybyż to wypociny zakochanego nastolatka, zasłuchanego w comie, pochodzącego spod częstochowy? - Oby w Nowym roku było lepiej.
  13. pisanie o świętach i życiu rządzi :D Ale jak się tak zastanowić: jak o raku nie, o miłości nie, o życiu nie, o świętach nie, o wypróżnianiu nie, o ołówkach i kornikach nie... to, kurna, o czym? :P
  14. Oskarze - "jak zwykle" U MNIE jakaś łza? Jak opublikuję kiedyś na tym forum jeszcze jakiś wiersz, lub jeśli już opublikowałem jakiś prócz tego, gdzie użyte zostało słowo "łza", to pójdę na kolanach do Częstochowy. Albo na Ślężę, wedle pana religijnej orientacji. Jednego tylko obiecać nie mogę - że pójdę na kolanach do Mekki. Ani do Medyny. Dziękuję wszystkim za komentarze. Za komętarze także.
  15. Wiersz bardziej z tych dobrych niż z tych niedobrych, ale mi się jakoś szczególnie nie podoba. Ot, zgrabny językowo twór na dosyć tuzinkowy temat. Natomiast za tytuł osobna nagroda - do wyboru :)
  16. pięcioksiąg Tatarkiewicza ;) Szkoda, że ciekawy pomysł kiepsko wykorzystany - bo i odpowiedzi filozofów (zwłaszcza Platona) spłycone aż do granic zgodności merytorycznej... no i ta częstochowa na końcu :( Jestem na nie :( Nawet, gdyby to przerobić na prozę, podbudować merytorycznie i rozwinąć, to i tak coś takiego już było - i to w jakim wydaniu! (właśnie w "O szczęściu" Tatarkiewicza - polecam jak najbardziej, tak jak cały pięcioksiąg zresztą). edit: a, no i początek z "rozmowy lirycznej". Gałczyński nie byłby zachwycony. Tym większy minus.
  17. nie żyw urazy, mamy tutaj taki niesympatyczny konkurs na nadinterpretację i tylko stąd moja cała ironia. BTW: wiersz raczej słaby, niestety... może przerób go na haiku, jako taki mogłby być chyba dobry...
  18. lol;) też dobre :) albo może: Ja jestem pijany życiem I piszę wiersz a ty se czytaj między wierszami Bo ja spadam.
  19. Utwór ze wszech miar godzien uwagi. W kwestii formalnej zwróćmy uwagę na niebagatelny układ sylab w wersie: 6-4-4-6. Układ ten pozwala odbiorcy znakomicie wczuć się w atmosferę zimy, niemalże poczuć na karku złowróżbne śniegowe płatki. Uwagę przykuwa także - i to już w pierwszym wersie - wyjątkowa personifikacja: "zima zasypała". Przywodzi ona na myśl twórczość wielkiego poety-meteorologa Jarosława Kreta, autora słynnego poematu: "sierpniu, sierpniu, ty zajemglisty miesiącu". Pamietajmy przy tym, że autor trzyma nas w napięciu i niepewności - nie wiemy przecież, kogo i czym zasypała zima. Czyli jak u Hitchcocka - najpierw trzęsienie ziemi. Pytanie "kogo i czym zasypała zima" nurtuje odbiorcę aż do końca utworu. Jednak na tym feeria poetyckich wystzałów się nie kończy, a właściwie - dopiero się zaczyna. "Do widzenia" - w drugim wersie - jakież banalne, jakież oklepane, a jakież przy tym magiczne. Zwróćmy uwagę na to, ileż te dwa słowa wyrażają tęsknoty za tą odchodzącą zimą, która zasypała (ale nadal nie wiemy kogo i czym). Czytelnik już przez chwilę obawiać by się mógł, że skoro zima odchodzi i mówimy jej do widzenia, to wraz z nią na zawsze odejdzie tajemnica: "kogo i czym zasypała". Tymczasem odnajdują świadkowie zasypania. Na ich ponure zeznania przychodzi czas w wersie trzecim. "Zaskrzypiał śnieg" - a więc znany w półświatku gangster Śnieg był tam i wsypał bossa Zimę(nie mylić z zasypał, bo to Zima zasypał) - dla niepoznaki w pierwszym wersie autorka stwarza pozory, że Zima jest kobietą, ale teraz jasne już staje się, że Zima to mężczyzna. Śnieg boi się zemsty Zimy, dlatego, miast mówić, skrzypi ze strachu. "Pod twoimi butami" - sypie skruszony gangster Śnieg, odpowiadając zagadką na zagadkę. Ale dla bystrego policjanta, jakim staje sie czytelnik w czwartym wersie, zagadka ta jest oczywista: dowód kryje się pod butami Zimy. I faktycznie - boss Zima w podeszwie swoich butów ma ziemię. Ekspertyza wykazuje nieomylnie, że jest to ziemia z jednego z podwarszawskich lasów, gdzie niewątpliwie skryta jest (zasypana ziemią) ofiara Zimy. Utwór godzien mistrzów kryminału! Proponuję nakręcenie "Zimy 2": Kiedy jest zima Mróz mocno trzyma Święty Mikołaj chodzi No i o to chodzi Bo przez wiele godzin Odwiedza wiele rodzin
  20. dzięki za sugestie, skorzystam z początku, bo jeszcze mocno niedopracowany (praktycznie improwizowany). Dzięki zwłaszcza za pomysły z przerzutniami - chyba nie doceniam ich roli w poezji, a tu pasują znakomicie. Ale 1. dlaczego za kiepski pomysł uznałaś "boskiego położnika"? Ciekawi mnie to, bo gdy poznam twój pogląd, być może przyznam ci rację. 2. czemu uważasz, że w miejscu "piszę wiersze, czytam między wierszami" należy te drugie wiersze zmienić na "wersy"? Moim zdaniem ładnie się tu uzupełniają te dwa polisemy... Pytam z tej samej przyczyny, co powyżej.
  21. Człowiek, a poeta zwłąszcza, jest istotą pazerną i z natury swej chce, aby poświęcano mu uwagę. Tym bardziej boleję, że tak malutko komentarzy pod tekstem, który osobiście uważam za jeden z moich najlepszych... :(
  22. szanowny Oskarze - tam jest żaluzjach - iluzjach. A co do spojrzenia oczokrwistego to chyba aż nazbyt oczywiste (i całkiem przy tym wdzięczne). Wiersz zupełnie nie w mojej estetyce, bo taki w zasadzie trochę o niczym, rymowany w zasadzie nie najpiękniej... Ale czytając go, miałem to mistyczne przekonanie, że autor jest Poetą, a nie grafomanem. Przekonanie, które budzi się we mnie coraz rzadziej, gdy obcuję z wierszami - bądź co bądź - amatorów. I choć wedle mojego programu artystycznego powinienem zaraz przekuć pióro na miecz i rozpocząć atak frontalny, to jednak nie mogę tego zrobić. A to dlatego, że ręce mam zajęte klaskaniem. Brawo, panie Macieju. Rozmiękczył pan moje zatwardziałe serce awangardzisty :)
  23. co teraz myślicie? Bo moim zdaniem dużo lepiej, tylko - to juz chyba nie ten sam wiersz :)
  24. moja pępowina nieba sączy krople etanolu boskiemu położnikowi nie warto jej przecinać w żyłach płynie wyrok śmierci a ja pijany nim jak życiem Zataczam się po gzymsach Dołowi śmieję się w twarz Ciągnę za sobą Księżyc Uwiązany na złotym łańcuszku Wsłuchuję się w śpiew motyla I brzmię w trzcinie Piszę wiersze Czytam między wierszami Po promieniach słonecznych Wspinam się na obłoki Wreszcie trzeźwieję S P A D A M
×
×
  • Dodaj nową pozycję...