Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

adam_bubak

Użytkownicy
  • Postów

    1 416
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adam_bubak

  1. mały wielki internet ;)
  2. @maria_bard tak tutaj, jak i w komentarzu wczesniejszym, nigdy bym nie pomyślał, że ktoś tak odbierze ten tekst. nie powiem, żeby mi się to nie podobało. podziękował, przeprasza za przytłoczenie, to niechcący
  3. @Magdalena_Blu tak trochę wydaje mi się, że akurat umiejscowienie "teraz" wynika z kontekstu, więc nie ma co przesadzać z tą kursywą ;) dzięki za przeczytanie :)
  4. tymczasem teraz zastaje nas w nowym yorku (a znasz fajniejsze widokówki?) około południa które niczym południk wyznacza naszą pozycję i trajektorię rzutu piłką (prosto w tamto) gdy kiedy bezwzględnie warunkuje gdzie i gdzie nigdy nie będziemy (a frank o'hara jak zwykle idzie na lunch) i to już wszystko co wiemy o miastach oraz franku i to już wszystko co wiemy o sobie co udało nam się wypatrzeć w szczątkowych fabułach mimowolnych gestów fałszywych drogowskazów: raj to kiepska kompozycja z nagością i owocem (ani gdzie ani kiedy) cycki i jabłka jabłka i cycki jak dynie cycki jak gruszki ożebrowane światło ogrodu w środku jesteś cała z pestek chodźmy zanim cię rozsieje wiatr nocą pod wielogrzmotem poczuję się przez to samotny wielce zaś ten który tak długo czekał żeby cię zdobyć jak zdobywa się nieistotne rosnące ku Bogu pagórki i dokładnie z tego samego powodu: ma nadzieję że gdy spojrzy prosto z ciebie na świat ten wyda mu się mglisty i piękny
  5. cdn w innym terminie ze względu na "nie jedz tego piasku" ;)
  6. istota pozostała niezmienna, zmiany żadnej rewolucji nie przyniosły poza kilkoma synonimami, kilkoma ciachnięciami i drobnymi przesunięciami w interpunkcji, więc znasz ten tekst ;) obecnie głównie używam takich słów jak: am za tatusia i nie jedz tego piasku ;) dzięki pozdrawiam A.
  7. na pewno zagadane. i chyba nawet chciałem, żeby takie było ;) oczywiście, że faceta stać, co miałoby nie być stać. to kiedyś miało być krótkim cyklem, zatem ogarnianie nie jest w sumie konieczne.;) one mruczą, ona je czochra, więc one mruczą, a ona je czochra..."perpetuum mobile" dzięki A.
  8. z cyklu: reedycje ____________________ tego roku umarł mój niechciany ojciec i zapragnąłem przekreślić nadgarstki postrzępioną linią (a wystarczyło podkreślić kilka słów wyszeptać) można się przyzwyczaić do siebie w dalekich bezsensownych podróżach do wietrznych krajów i w równie bezsensownych lecz znacznie dłuższych powrotach w wędrówkach do umieralni utkanej ze stęchłych tchnień gdzie w przewlekłej bezsenności przewleczony przez nazbyt wyrazistą jawę próbowałem wyobrazić sobie anioła u głowy tego prześwitującego człowieka z którego nie potrafiłem już wycisnąć nawet odrobiny światła i którego zostawiłem miękkim dłoniom obcych kobiet [pierwsza] no i skończyło się rano jest ranem pisze się ostatnie wiersze błyszczącą ranę powroty do domu przez cmentarz zbyt ogromny dla tych wszystkich śmierci (każda osobna najmniejsza) rosnące w przycmentarnych fabryczkach damy w futrach pachną pogrzebem i dzieciństwem które można ponieść w każdej części część pierwsza - głowa ślepe okno donikąd prowadzące nogi ręce nikogo prowadzą przez ciało otwarte aż po fałsz zmierzchu rozwidlony język światła łopocący na zewnątrz pochód kondukt skremowany lipcowym upałem zbyt wielkim na tamto miasteczko (raz zabrała je rzeka) zaczyna się święto nieodbyte podróże w niebyt nie zdarzają się raz jeszcze przeszczepiam sobie chwilową samotność zbyt wielką dla naszego ojca - raz zabrała go ziemia - teraz już tylko moja mogę wreszcie zadomowić się w sinym blasku w niezawisłym śniegu mościć kreślić nowe kręgi i nazywać i zapominać z całych sił po co tu przylazłem [druga] to jest w słowach z podróży mojego ciała zrodzonego z tego które już nie istnieje i na obecność którego nie jestem żadnym dowodem pomimo wielu podobieństw w tobie ciepłej i miękkiej z którą przemierzam północne rubieże imperium rzymskiego (teraz tylko bursztynowe kości i zapchany kibel) i w którą nie uwierzyłem chociaż wkładałem palce głęboko i wielokrotnie poruszałem aż stałaś się pacynką na mojej dłoni na ciele ułomnym głuchym i ślepym na wszelkie światło * to jest w słowach z podróży przez krańce ciemnego imperium (Różewicz Dycki i inne cmentarze) od dawna nie mojego pomimo wielu podobieństw w kadrach martwych za sprawą złego światła złej miłości listopada którym głaszczę cię po twarzy w nadmiernych stylizacjach na groteskową białoczerń miesięcy i opustoszałych grobów moich bliskich gdzie cię nie zawiodę bo zapomnę tym i następnym razem w tej i następnej części bez możliwości poprawy [trzecia] och nic przecież nie wiem o śmierci przesuwam wymarłym językiem po zębach wielkiego wciąż nieumarłego miasta (kościoły najpiękniej rosną na zwłokach) w wierszach z nieporadnych słów szeptów rzeki co przeszła między nami w wierszach jak trumna dla mojego niechcianego ojca głuche bezstrune pudło w które złożę jego oraz moją uległość gdyż nic nie wiem o śmierci i tęsknię już tylko za sobą kiedy przywołuję (trochę na stukot trochę na szelest) moich dalekich zmarłych z zimna i nagości do których wkrótce dorosnę bo przywołuję moich zmarłych z najdalszego zimna światła i spijać je będę nim zupełnie zgaśnie [czwarta] ciągle prawię nieprawdy o śmierci tu na śniegu lśniącym tak czystym i jasnym jakby całym z blasku którego masz już pełne garście ojcze gdy oddychać przestajesz pod okiem złego syna w czułych rękach kobiet wiedzących wszystko o naszym umieraniu o naszych przemarzłych ciałach składanych w głąb cienia grudnia odjętego nocy nieboskłonu pod kamienną płytę księżyca niektóre z nich szepczą nam modlitwy jak zaklęcia bo wciąż przybywa nocy chropowatej czerni na niej jak dureń wyskrobałem napis koniec a przecież będzie jeszcze ciemniej [piąta] i oto zabrnęliśmy do domu organista odgrywa zimowe przeboje kwitną rozplątane dźwięki oraz pojaśniałe twarze kobiet one wiedzą wszystko o nas zwłaszcza babcia Mila zaiste wszyscy przeszliśmy przez jej dobre ręce (my z pięciu córek i syna) zaprawdę jak pierwsza gwiazda jej dłonie a ona jak anioł * i oto mieliśmy grzebać zmarłych a grzebiemy w sobie w uległej ziemi chowamy własne języki niezdolni do głoszenia gorzkich pocałunków (jednak na nic nam się zdałeś Judo?) wkładamy najciemniejsze słowa w cierpliwe ciała kobiet a one już wiedzą o nas wszystko szczególnie babcia Mila zaiste wszyscy przeszli przez jej dobre ręce sąsiedzi zaprawdę jak ostatnia łódź jej dłonie a ona jak Charon
  9. łech łech plus nerwowy kaszelek ;) ani śmieszno ani straszno
  10. już Ci mówiłem, że pierwsza jednak zbyt rozgadana, za to druga, puentująca, świetna. ładnie Ci w takiej stylistyce
  11. zazwyczaj tryb bardzo oznajmujący, a z takim mamy tutaj do czynienia, przy próbach opisania/zdefiniowania prywatnej rzeczywistości niesie w sobie nutę fałszu - motyw "prawdy objawionej", w większym stopniu irytującej, niźli przekonującej, tutaj tak nie jest, tzn. akceptuję tę prawdę, bo nie jest inwazyjna wobec mojej, istnieje sobie niejako równolegle, nie usiłuje przekonywać, być lepszą, mądrzejszą, czy też jedyną. dobre.
  12. co więcej jest nawet nazwa na takie coś: ekfraza dziwne, prawda?
  13. no, koniecznie, koniecznie :) dzięki za komentarz pozdrawiam
  14. hmm, nie bardzo wiem, co na to odpisać... może wybiorę najbezpieczniejszą opcję: wielkie dzięki
  15. no weeeź ;)
  16. duszny obraz, duszny wiersz;) dzięki pzdr
  17. i pies pies też ma zwłaszcza zmokły pies
  18. w tej wersji jest nawet ładniej i znacznie krócej
  19. cokolwiek zamiast amen zasłania nam usta a kropka dusi zdanie bez ważnego końca. Paweł Podlipniak, Tenebrarum nie ma w tym żadnej tajemnicy co było rozwiane wygładzamy w nikczemną całość pocałunkiem o lekkich konturach już nas nie dosięga widok z okna na opuszczony ogród po zmarłych resztki płótna resztki pamięci nieodległy szczyt światła - szczelnie zapięte w ślepousty dialog nieodmiennie coś nas przesłania upycha ciasno w znikomą przestrzeń pomiędzy pejzażem a martwym z natury potem wciąga pod siebie i gwałci najgroźniej - najczulej popatrz sobie proszę aż poczujesz *Rene Magritte
  20. oj tam od razu story...
  21. najprościej mówiąc, dlatego, że myślniki lubię, a przecinków nie. do kropek nic nie mam ;) konsekwencja w stosowaniu, bądź nie stosowaniu interpunkcji, to wyłącznie kwestia przyjęcia odpowiedniego założenia. najczęściej chodzi o estetykę, chociaż nie zawsze (tutaj, na przykład, ciężko o estetykę in plus, skoro edytor jest w stanie wygenerować co najwyżej dywiz, gdy ja marzę chociażby o półpauzie;). nie lubię się podpierać czymś takim, ale zważywszy na to, że czytałem wielokroć teksty z jednym, dwoma przecinkami (pojedyncza kropa jest już właściwie klasyką), to i tak jestem bardzo konsekwentny w swojej niekonsekwencji ;) chyba, że to był błąd w druku ;) myślniki, najzwyczajniej w świecie, są wystarczające, żeby uporządkować tekst. no, czasem przydają się nawiasy ;) może być i martrix, chociaż wraz z tym słowem wyskakuje mi zawsze buźka Reevesa i psuje cały efekt ;) pozdrawiam A.
  22. takiej Barcelonie to chyba zabrakło miesiąca ;)
  23. o, o. takie coś mi się podoba (z tym układaniem w zgodzie, znaczy się) ;) dzięki pozdrawiam :)
  24. no to na przyłączone pytanie już odpowiedziałem ;) przekładanie sobie jak najbardziej dopuszczalne - to sprawa między tekstem a czytelnikiem ;) pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...