Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marek_Stasiuk

Użytkownicy
  • Postów

    849
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Marek_Stasiuk

  1. Przepraszam za wcześniejsze wpisy (puste), chyba wystąpił jakiś błąd na portalu, ponieważ nie chciało mi wrzucić posta. Pozdrawiam :)
  2. Tego nawet w kinie nie grali. W głowie Tarantino nie przewidziano takiego scenariusza. Miało być pierdolencko. Kesz, slash, czarne limuzyny. Chodzi o to, że przy zderzeniu z pociągiem rzeczywistości, w której największą siłą jest jednak siła przyciągania, nie mogłem wreszcie, poruszony bezwładem twórczej inercji mojego życia, nie ulec pokusie mordu. Tak, chodziło o mord na wszystkich polach mojej duszy. Chciałem zabić w sobie wszystkie ideały, które zbierałem po meandrach mojego dziwnego, pokręconego życia. Świat okazał się zbyt trudny i oporny do wprowadzania idei uczciwego i radosnego egzystencjalisty. Postanowiłem z tym skończyć i już. Podjąłem tę męską decyzję w kontekście nowej znajomości. W moim mieście, nieopodal ulicy „Witowskawo” (z rosyjska, tak toczna) miał swój azyl Quasi modo. Ten Potwór, wbity w swój granatowy kombinezon, grzebał upaćkany po łokcie w swojej amerykańskiej pięciolitrówce, rodem z teksańskiej farmy. Mieszkał w hangarze po sowieckim migu i, jak krążyły legendy, nie rozmawiał z nikim, oprócz własnego psa Sfinksa, rasy husky. Mijaliśmy się na mieście, kiedy robił swój objazd dzielnic zmąconych nienawiścią do jego undergroundowych zwyczajów. Przejeżdżał swoim smokiem obok moich okien a za nim podążała jego tajemnica. I kiedy wreszcie podjąłem decyzję, udałem się też w ślad za jego legendą, by stawić jej czoła. Miałem mu też wiele do zaoferowania – swój młody chłonny jak gąbka umysł, jeszcze nieskalany, nie rażony zgrozą i wyśmienicie nadający się do zepsucia. Rankiem, któregoś pięknego deszczowego dnia, przerwałem agonie mojej uczciwości i prawego życia, i udałem się pod żelazną bramę z Myśliwską w kieszeni, by okiełznać Sfinksa, i znaleźć przychylność w jego dwukolorowych ślepiach. Tani chwyt, rodem z supermarketu, był wszystkim, na co było mnie stać, w sytuacji, kiedy świat wewnętrzny wydawał mi się bardziej realny od otaczającego mnie betonu ulic i umysłów napotykanych tzw. ludzi. Chciałem się zmierzyć z mroczną stroną samego siebie. Wypatroszyć z serca jego dark side i dać się ponieść ciemnej stronie mocy, woli mocy – jak mawiał Nietzsche. Zapukałem trzykrotnie i za każdym razem odpowiedziało mi echo, metalicznym i ołowianym głosem. O dziwo nie dało się słyszeć szczekania Sfinksa, ani kroków Potwora w kombinezonie i butach olejarkach, podkutych moim strachem. Zapukałem jeszcze raz i znów echo. Odwróciłem się, bo daję słowo, czułem czyjś wzrok za swoimi plecami. Wokół tylko cisza i płaszcz mroku, podsycany wywołanymi z pamięci obrazami wszystkich horrorów, z których kiedyś zrywałem boki, ale nie tym razem. Teraz to nawet kreskówka Scooby doo niczym nie odbiegała w grozie od Piły3 w 3D, a mój własny strach był moim osobistym psychopatycznym zabójcą. Szczęk otwieranej zasuwy zamienił mnie niemal w kupę smrodu. Z obłędu moich imaginacji wyłowił mnie pysk Sfinksa, który wyżerał kiełbasę z kieszeni moich spodni – trik zaskoczył. Nabrałem odwagi (i nadwagi) i czekałem z podniesionym czołem na postać, która miała się za chwile wychylić zza żelaznej kurtyny. I doczekałem, najpierw kawałka łysiny a tuż za nią sympatycznego uśmiechu Potwora wciśniętego w granatowy kombinezon mechanika. Przez chwilę pomyślałem, że musi w nim spać, pływać, jeść, bo nikt inny w żadnym łachu, jak tylko w tym, go nigdy nie widział. - Cześć Krzywogęby. Wejdź – powiedział Potwór i zatrzasnął za mną drzwi alkatraz. Dopiero w świetle latarni, stojącej wewnątrz jego posesji mogłem przekonać się, jakie mój strach ma wielkie oczy, a raczej mięśnie. W klacie z półtora metra, w łapie sześćdziesiąt, zdecydowanie bez karku, jakby głowa wyrastała prosto z torsu, taki buldog o twarzy dziecka. - Co Cię do mnie sprowadza Krzywogęby? – wpatrywał się we mnie z niewinnością skaczącej pod moim blokiem w gumę pięcioklasistki. - A wiesz. Chcę zostać gangsterem. Psychopatycznym dilerem ludzkich naiwności i złudnych nadziei. – Powiedziałem to stanowczo i z nieukrywaną złością. Zupełnie, jakbym włożył w tą kwestię całą nagromadzony przez lata nienawiść do nieudacznych moich zmagań z chaosem życia, w którym nic nie nie układało się tak, jakby tego wymagały moje mądre, dobre i idealne założenia. Postawiłem wreszcie wszystko na jedną kartę. Dałem upust wszystkim paskudnym pragnieniom, które trzymałem dotąd na smyczy wiary w samospełniającą się przepowiednię zasianego dobra, które miało przynieść stokrotny plon i zwrócić mi się w dwójnasób. Tak wierzyłem. Taką miałem misję, aż dotąd. Aż sam się właśnie zdymisjonowałem. - Wiem, że krążą o Tobie najczarniejsze wieści. Jesteś personifikacja dziecięcych upiorów naszego miasta. Atomowym reaktorem najmroczniejszych pragnień drugiego ja wszystkich jego mieszkańców. Tak Panie Hyde, chcę zostać Twoim uczniem i nie wyjdę stąd, chyba, że w czarnym plastikowym worku. – Byłem podekscytowany i myślałem wówczas o tej scenie z Szekspira. To Be or not to be, tylko, że ja właśnie rozwaliłem czaszkę mojej filozofii wiecznej harmonii, strzelając jej w tył głowy ze słodkiego kłamstwa tymczasowości. - Chodź – powiedział do mnie ściszonym głosem. Wychodząc z pomieszczenia, które przypominało warsztat mechaniczny, chociaż równie dobrze mogło być salą tortur – półcień był reżyserem najmroczniejszych scenariuszy - chwycił stojące na murku, w kryształowym wazonie, czerwone róże. Wsiedliśmy do pięciolitrowego smoka a Sfinks podążył za śladem naszych opon. (cdn)
  3. Czyżbyś był wrażliwy inaczej? :):) Bez obrazy, ja tylko żartuję. Spoko luzik blusik. Pyknij coś tu na temat gnieciucha stulecia, oczywiście Twojego, jaki typ?
  4. ojejciujejciu, to literówka. chodziło mi oczywiście o "dom nad rozlewiskiem". To nie jest gniot, tylko arcydzieło polskiego kina. I ta wspaniała kreacja Pani Joanny Brodzik.. Coś wspaniałego! Czyżbyś był wrażliwy inaczej? :):) Bez obrazy, ja tylko żartuję.
  5. Nie znam, ale chętnie zobaczę. Ja uśmiałem się przy gniocie "Wysyp żywych trupów". Polecam, naprawdę głupi. :)
  6. To według Ciebie największy gniot i tasiemiec? Abonamentowym posiadaczom odbiorników TV mówimy NIE! :)
  7. muahahahahaha :D aczkolwiek przyznałabym jeszcze wyróżnienie genialnej Joannie Brodzik za zestaw 'tysiąca i jednej minki zbitego szczeniaczka'. betoniarka z wyrobu czekoladopodobnego. cieszę się bardzo, że się rozdanie Łoskaruf spodobało. jeszcze mała dygresja: nie nie nie, mydło nie zasługuje na porównywanie go do tak znakomitego serialu jak "M"! ja zawsze powtarzam mamie: "m jak mdłości" i tak się przyjęło w rodzinie :) "M jak masakra mroczkami" :)
  8. Ja prosty chłopak jestem. Powiedz o co Ci chodzi co? :) M.
  9. ekchem... lejdis en dżentelmen! oto dziesiątka najgorszych gniotów w kategorii... "polskie superprodukcje"!! 10. "rozmowy w toku". nagroda: betoniarka-origami 9. "na wspólnej". betoniarka z papieru toaletowego 8. obrady sejmu (na żywo). betoniarka z... cementu! 7. "m jak miłość". betoniarka z papieru... ściernego 6. "na dobre i na złe". betoniarka "niewidzialna", w ramach ratowania polskiego budżetu. 5. "familiada". w nagrodę kilogram warzyw (w kształcie betoniarki) 4. ogłoszenia komitetu wyborczego Bronka. nie będzie betoniarki. ale będzie vat. a teraz Wielka Trójka: 3. "w-11". betoniarka z papierków po cukierkach 2. serial "majka". betoniarka z cukierków 1. absolutny faworyt: "dom nad rozlewiskiem"!. betoniarka wysadzana błłłylantami i roczny zapas torebek na wymiociny (dla biednych "aktorów", którzy muszą "grać" w tej "światowej produkcji") Majstersztyk, droga Wstążeczko :) Uśmiałem się po pachy. W tym kontekście można troszkę zmodyfikować konsystencję betonu i tak: 1. "M jak miłość" , od dziś dla mnie "M jak mydło" 2. "Na dobre i na złe", w kontekście o którym tu mowa, jak w totku na chybił trafił. tu bardziej na chybił :) 3. "Moda na sukces". Tu brakuje mi nawet wyobraźni, by ogarnąć możliwości tego serialu a już zakończenie to dla mnie liczba kardynalna. 4. "Pierwsza miłość". Tu brakowało już tylko ataku terrorystycznego i tsunami. 5. "Barwy szczęścia", mój nowy tytuł "Barwy mydła" - w kontekście "M jak mydło" to przelotnie tyle... Pani Dominice Ostałowskiej betoniareczka z czekolady, za ckliwe ochy i achy w "M jak mydło" i z uwagi na brak szczęścia do menszczyznóf :):)
  10. Aaaaa, o ten gniot? :) A jaka betoniareczka dla tego filmu u Ciebie? wysadzana błłłylantami :] Czekam na kolejne gnioty, serio, jestem pełen ciekawości co jeszcze warto zobaczyć ? :)
  11. Ależ nie ma obowiązku żadnego. Ten erotyk czysto teoretyczny :) Pierwsza część nie moja a druga, mmm... ostatnie dwa wersy mówią o śmierci, to wszystko rośnie i przybywa nad nami, nad naszym stającym się grobem...
  12. Jest coś takiego jak "barak nad rozlewiskiem"? ojejciujejciu, to literówka. chodziło mi oczywiście o "dom nad rozlewiskiem". Aaaaa, o ten gniot? :) A jaka betoniareczka dla tego filmu u Ciebie?
  13. Ale "Stary, gdzie moja bryka" jest śmieszny :):):) Oglądałem na jednej ze stacji, która słynie z bicia piany i robienia nam z mózgów serków homogenizowanych ;)
  14. Jest coś takiego jak "barak nad rozlewiskiem"?
  15. Co tu jest niezrozumiałe Wolę pewność oka jak i rozsądnych ludzi podwórka porno mnie nie interesują Pozdrawiam Oko to raczej widzi a rozumie to rozumie, ale może jestem wczorajszy :)
  16. Otula, kołysze i wnosi nadzieje... Piękny. Tylko ten paluszek samotny, niepotrzebnie, skoro sam to i samotny :) Ale to samotność kobieca, więc i samotna podwójnie. Pozdrawiam
  17. Coś się próbuje z tego wiersza wyrwać i przemówić, ale zbyt splątany język utworu więcej zakrywa niż objaśnia. Pozdrawiam
  18. Mój psor od filozofii w sytuacjach, w których, według jego opinii, student nie nadawał się na dany kierunek, zwykła mawiać: "Idź Pan lepiej beton kręcić". A że miał taką wadę i nie mówił "r" brzmiało to w dwójnasób komicznie. Proszę Was, drodzy forumowicze, o wpisanie swoich typów kręcenia betonu przy pomocy beztalencia i taśmy filmowej. Były już filmy stulecia (te najlepsze), czas na gnioty stulecia. Zapraszam i podaję swoje typy. O Uwe Boll aż trudno pisać. Opinie są skrajne. Od nienawiści i oskarżania o analfabetyzm reżyserski, po peany na cześć niezależnego twórcy. Czyli On i jego filmy :) Polska produkcja z dziedziny prekursorów gatunku:"Klątwa doliny węży". Majstersztyk ;) I nowość w rodzimym wydaniu. Uwaga, to prawdziwy gniot:"Ciacho" Ode mnie srebrna betoniarka :):)
  19. Judyt Judyt a ja chcę to do snu....jakie cukierkowate
  20. "Gdy twoje piersi trzymam w dłoniach Jak pulsujące pomarańcze Słońce popiołem na mych skroniach Leciutko ślizga się po włosach. Ktoś sypnął kroki po asfalcie, A w ustach smak mam papierosa." (Znikąd) Łupiny w samotności pończoch Niedostępna jesteś i wczorajsza Dróg świetlnych nam przybywa i asfaltu Nad nami w słońcu morze kwiatów
  21. Ja proponuję pół piosenki i już. Na nic dziś nie ma czasu i w ogóle zaryp, że szkoda gadać :) Talk Talk - Life's what .... i coś tam dalej Pozdro
  22. Wiesz, właśnie że nie mam.... pracowałem z młodzieżą i dzisiaj dużo widzę i nie jest mi to obojętne. Pozdrawiam Cię i dziękuję za to, że zechciałeś się odkryć i przedstawić swoje poglądy.
  23. A może z polskich filmów, najnowszych... ??
  24. Delikatna, krucha poezja kobieca. Można by powiedzieć ufna i dziecięca. Podoba mi się ta "naiwność" i tęsknota. :) M.
  25. Co do moich mistrzów, to zacznę od Błażeja. Pracując w ośrodku dla narkomanów nieletnich, wróciliśmy po ciężkim dniu, spędzonym na "spowiedzi" (element terapii, cholernie uciążliwy i w ogniu emocji), padałem z nóg a jechaliśmy kilkanaście km rowerami do domu a później po błocie przez noc. A że błoto było po niemiłosiernej ulewie gęste i upierdliwie czepialskie, ciężko się szło a w marszu jak w zwidzie śnił nam się sen długi i błogi. W hostelu padłem na łóżko nie myśląc o niczym a najmniej o tym, że śmierdzę i ranek zacznę od mycia podłogi. Gdy obudziłem się jeszcze mocno zamroczony i niemal po omacku trafiłem do toalety, przez chwilę tylko, przez jeden moment, który do życia mojego już na zawsze będzie mi zawsze potrzebny, obudziłem się, sen mnie opuścił ołowiany, bo wtedy Błażej, już nie spał, ale czyścił mi buty. Nauczyłem się, że kochać można naprawdę, nie tylko o tym czytać na kartach świętych ksiąg.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...