Szłam drogą a właściwie poboczem .Ciemność straszyła w każdym kącie.
Żaden pojazd nie chciał mnie mijać , nawiedzona czy coś- pomyślałam?
Późnym popołudniem lipca wybrałyśmy się z Jolką na plażę ,niestety plaże nie są w mieście ,pojechałyśmy miejskim autobusem nad pobliskie piękne jezioro.
Zabawa była przednia ,kąpiele ,słońce zalotne uśmiechy ...i tańce ,och te tańce całkiem zawróciły mi w głowie!
Czas biegł jak sekundnik w zegarku.
Jola -jedziemy stopem -wołałam!
Ona cała zaczarowana atmosferą nie słuchała wcale.
Przejęta późna porą wymsknęłam się z miłego towarzystwa ,znając nakazy ojca.
Wyszłam na drogę wiodącą do domu.
Szłam wiedząc ,że w okolicy szaleje zboczeniec , zabijający młode kobiety!
Od domu dzieliło mnie dziesięć kilometrów!
Szłam przerażona ,bałam się jak nigdy dotąd ,w piersi stukot serca wygłuszał słyszenie.
Obawiałam się ciemności i wszystkiego co w okół.
Zaczęłam biec ,wiedziałam że jestem w tym dobra.
Po czasie zmęczenie dawało się we znaki.
Zdyszana czytałam nazwy tablic mijanych wiosek , z upragnieniem wypatrując nazwy miejscowości w której mieszkam.
Nagle ...zatrzymał się nie wiadomo skąd przechodzień!
-A pani to dokąd?
Zapytał dziwnym niskim głosem.
Nie odpowiedziałam ,struchlałam ze strachu.
-A może jednak pomogę ?
Uparcie nawoływał obcy nieznajomy!
Nie odpowiadałam.
Po krótkiej chwili drogę zajechał mi policyjny samochód.
-Jak dobrze pomyślałam?
Z samochodu wysiadł policjant .
Może jednak podwieźć ,późno no i okolica nie ciekawa?!
Spojrzałam zdumiona !
Sąsiad policjant , nie tylko uratował mi życie , ale także reprymendy ze strony rygorystycznego ojca.
Pomyślałam-
-Anioł Stróż był blisko!