Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

rumianek

Użytkownicy
  • Postów

    184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rumianek

  1. Dziękuję za komentarz. Krótki, ale treściwy i mnie się podoba ;)
  2. Smutnomi sassaki, to jest forum prozatorskie. Wielokrotnie zamieszczcałam tekst dla mnie ważny, który był ostro krytykowany. Taki jest sens forum. Mówisz, że nikt poza adresatem nie zrozumie tego fragmentu. To po co go wieszasz? Masz zainteresować pisaniem, a nie wewnętrznymi przeżyciami, których my przecież nie znamy. I temat nie do końca jest ważny, jeżeli napiszesz dobrze. Pozdrawiam
  3. Zaczynając od spraw technicznych: -stał się bardziej przystojniejszy - chyba bardziej przystojny -niego, jego - razi -Na nogach rudowłosego były skórzane polakierowane pantofle - lepiej brzmiałoby, że miał na nogach, a nie były na nogach -nią, niej - znowu za dużo -Aa, ale czemu tak wcześnie. - zakończ pytajnikiem -Przecież ty byłaś na wakacjach - "ty" zbędne -uśmiechnął się domyślając się - tragedia, może "uśmiechnął się rozumiejąc, że..." -Chodźmy, podwiozę cię? - od kiedy to jest pytanie? "podwieźć cię?" - jak najbardziej, ale to... -zapytała zdziwionym głosem - mogła po prostu zaptać zdziwiona -Chłopak pomógł wsiąść jej do samochodu i popędził na drugie siedzenie - nie mogę sobie wyobrazić faceta pędzącego na drugie siedzenie Poza tym brak przecinków, myślników i innych takich. Długość komentarza świadczy o tym, że tekst mi się nie podoba. Pozdrawiam
  4. Najpierw Pan stworzył niebo i ziemię. Wtedy rzekł „niech stanie się światłość” i tak powstał telewizor. Pan, widząc, że telewizor jest dobry, stworzył DVD i nazwał go odtwarzaczem. Tak nastał wieczór i poranek – dzień pierwszy. Później Pan rzekł „niech powstaną istoty, które podziwiać będą dzieło moje”. Tak powstał Jerry Springer i telewidzowie. Pan spojrzał na dzieci swoje, które usiadły posłusznie, podziwiając boży wynalazek i poczuł, że były dobre. Tak nastał wieczór i poranek – dzień drugi. A potem Pan rzekł „niech powstanie aparat, który umożliwi dzieciom moim komunikowanie się bez używania słów, tak by nie zagłuszały dzieła mojego, telewizora”. Tak powstał telefon komórkowy i SMSy. Pan spojrzał i wiedział już, że były dobre. Tak nastał wieczór i poranek – dzień trzeci. Dnia czwartego Pan zasępił się widząc dzieci swoje. Rzekł: „niech powstanie zwierze, które wieść je będzie przez ciemność, wspierać w chwilach zwątpienia i czynić lepszymi”. Tak powstała kaczka. Pan spojrzał na zwierze i poczuł, że nie było dobre, więc nadał mu cechy ludzkie, które sprawią, że dzieci boże przyjmą go do swego grona i pokochają. Tak nastał wieczór i poranek – dzień czwarty. Piątego dnia Pan rzekł „nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu odpowiednią dla niego pomoc”. Wyruszył na poszukiwanie gliny, ale znalazł jedynie kałużę błota. Ulepił więc z niego istotę na podobieństwo dzieła poprzedniego. Tak kaczy wódź zyskał żonę. Pan spojrzał na dzieci swoje, które posmutniały i rzekł „nie smućcie się”. Dodał „niech stanie się napój, który łagodzić będzie smutki dzieł poprzednich”. Tak powstało piwo. Minął wieczór i poranek – dzień piąty. Potem Pan rzekł „niech stanie się melodia”. Na słowa te wyrosło drzewo, z którego spadł mały owoc koloru pomarańczowego. Pan podniósł go z ziemi i owoc zaczął śpiewać. Pan wiedział już, że nie był dobry. Stworzył więc korki do uszu i aspirynę. Tak minął wieczór i poranek – dzień szósty. Po całym trudzie, gdy Pan dokończył dzieła tworzenia, odpoczął dnia siódmego. Zachwycony nowym dziełem, spoglądał spokojnie na dzieci swoje z wysokości. Nie widział jeszcze, że niedługo, wybudują one wieżę władzy, która po stu dniach dalej rządzić nie będzie.
  5. Nie rzuciłeś mnie na kolana i, gdyby to było do mnie, również byś nie rzucił. Zgadzam się z poprzednimi komanatarzami. Już pomijając tą siatkówkę i "ciebie". Tekst jest taki sobie, nie czyta się go płynnie i lekko. Pozdrawiam
  6. Dziękuję Wam bardzo za komentarze :) Nie powiem, brakowało mi choć jednego przychylnego, a tu dwa ;)
  7. Bardzo mi się podoba. Przede wszystkim pomysł, ale wykonanie też świetne, czyta się płynnie. lit w ost. akapicie zostało -> został Końcówka świetna i ten fragment pisany przez M. - bomba. "Ileż to razy narzekałem na brak cierpienia! Jakże ja w głębi duszy chciałem cierpieć! Mieć raka, trąd, suchoty i umierać powoli, by móc to wszystko opisać! Ileż razy modliłem się, by bakterie latały wokół mnie wielkie jak chrząszcze, by wybuchła wojna, bym stracił wszystko!" - ten fragment trafił do mnie najbardziej :) Podsumowując - jest ekstra :) Pozdrawiam
  8. Przeczytałam, a to znaczy, że mnie zaciekawiłeś. :) Swoją drogą, fajna wróżka, szkoda, że wymyślona. Co się tyczy samego opowiadania, masz ciekwy styl (pamiętam Randkę z Lucy, która bardzo mi sie podobała. Oczywiście na sama randka, ale opowiadanie ;), momentami bardzo bezpośredni, ale to sprawia, że jesteś charakterystyczny. Wciągnąłeś mnie, zaciekawiłeś, czytałam z przyjemnością. Podoba mi się. Chociaż może ta końcówka zbyt szybko przyszła, mógłbyś to trochę pociągnąć. Pozdrawiam :)
  9. Buszujący w zbożu? ;) dzięki za komentarz
  10. eh, no z tym chudziexem to zupełnie mi umknęło. Dzięki za komenarze, zawsze trzeba napisać coś słabszego w drodze do perfekcji ;)
  11. Na początku zupełnie przeleciałam przez fragment o wujku Stefanie, który sprawił, że Anilka poczuła się kobietą. Coś zaczęło mi nie grać, wróciłam i przyznam, że bardzo mnie zaskoczyłeś. Ciekawe zderzenie tonu, jak z bajki dla dzieci i takiej tematyki, nie ukrywajmy, ciężkiej. A z drugiej strony ta Anielka, która nie czuje się skrzywdzona. Ba! Kocha wujka nad życie. Szok. Fajnie to napisałeś. Końcówka też niezła. Podobało mi się. Pozdrawiam :)
  12. Podoba mi się. Sam temat jest dobry i niewyczerpany. Jedno co mnie razy to "ten po lewej", "ten po prawej, "on". Za dużo tego. Dwa razy czytałam, bo za pierwszym razem "ci wszyscy" rozkojarzyli mnie zupełnie. Niemniej jednak, podoba mi się. Pozdrawiam :)
  13. a dlaczego tak nie może zostać?
  14. -Słucham? – aptekarka uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. -Potrzebuję lekarstwa – rozejrzałam się wokół. -Źle się pani czuje? -Bardzo. -Głowa, mięśnie, stawy, okres? -Nie, na apetyt – ściszyłam głos, obserwując kątem oka staruszka, który udawał, że ogląda ulotki, a tak naprawdę nastawiał uszu, by nie uronić ni słowa. -Rozumiem – aptekarka konspiracyjnie mrugnęła okiem – chce pani schudnąć? -Nie do końca. Chcę zacząć jeść. – staruszek przybliżył się nieznacznie, wlepiając wzrok w ulotkę, którą trzymał do góry nogami. -A co, nie je pani? -Nie. -Proszę zrobić sobie coś dobrego, przyrządzić potrawę, którą pani lubi, to przejdzie – aptekarka nie przestawała się uśmiechać. Nawet przez chwilę zastanawiałam się, czy ona potrafi się nie uśmiechać, bo wyglądała, jakby niewidzialne haczyki rozsuwały jej wargi na boki. -Próbowałam – szepnęłam. – Dzisiaj nawet zrobiłam sobie jajecznicę na szyneczce. Tak bardzo chciałam ją zjeść, ale kiedy już leżała na talerzu, zrobiło mi się niedobrze i spuściłam ją w toalecie. -To może niech pani je lekarstwa? -Właśnie po to przyszłam. -Proponuję te wspaniałe pigułki odchudzające – aptekarka wskazała na wielkie pudełko z napisem „Chudziex”. - Można ich jeść dużo, więc się pani naje. -Super. – od razu poczułam się lepiej. – Ale mam jeszcze jeden problem. -Mianowicie? – uśmiech aptekarki powoli zaczynał mnie drażnić. -Sen. – Staruszek już prawie na mnie właził, zainteresowany rozmową. -Nie śpi pani? -To taka strata czasu – westchnęłam. – Po co go marnować. -Ależ oczywiście. Znajdziemy zaraz coś odpowiedniego. – Aptekarka przebiegła dwa razy wzdłuż półek, zatrzymując się co chwila, aż w końcu krzyknęła – Mam! – Podetknęła mi pod nos flakonik z napisem „kofeina”. – Kofeina w kropelkach – wyjaśniła. -Wezmę. -Czy coś jeszcze? -Jeszcze jedno. – spojrzałam dyskretnie na staruszka, który już bez zażenowania przysłuchiwał się rozmowie. – Czasem doskwierają mi… -Stawy? – zaszczebiotała aptekarka. -Komórki. -Rakowe? – nawet zdziwienie nie sprawiło, że przestała się uśmiechać. -W mózgu. Szaleją, jak nie patrzę. -A często pani patrzy? -W ogóle. -Rozumiem – aptekarka znowu gdzieś pobiegła i wróciła z wielkim workiem małych, czerwonych pigułek – na wagę. Ile sobie pani życzy? -A na raz ile można wziąć? -Zależy, jak szalone są te komórki. -Bardzo. -To nawet dziesięć deko dziennie. -Poproszę pięć kilko. Aptekarka z radością przystąpiła do ważenia pigułek. -Ale wie pani co? – zagadnęłam. – Nie do twarzy mi w czerwonym. -Są jeszcze niebieskie. -To ja poproszę. -Ale te niebieskie są mocniejsze. -To dziesięć kilo. Wracałam do domu z wielkim workiem na plecach. -Esencja istnienia, Mikołaju – zaśmiałam się do starszego pana, który nie odstępował mnie na krok.
  15. Nie podoba mi się. Mocno zagmatwane, niejasne i czyta się ciężko.
  16. Wynocha na poezję! Coś tu się ostatnio zaczyna kręcić wielu poetów - amatorów. Ale skoro już tu jesteś, powiem Ci, że na kolana mnie tym wierszem nie rzuciłeś. Pozdrawiam
  17. Odnoszę wrażenie, że na siłę próbujesz być zabawny. Tekst jak dla mnie mocno przekombinowany, za krótki i ogólnie taki sobie.
  18. Bardzo fajnie napisane, czytałam z przyjemnością :)
  19. Nie poruszyłeś mnie tym tekstem. Jest trochę zbyt naiwny, nie ma w nim nic nowego. Wiosna, owszem, jest piękna, ale takich opowiadań powstało już wiele, nie znalazłam w nim nic zaskakującego. Pozdrawiam
  20. Hmm, nie powiem, że ten tekst mi się nie podoba, bo podoba (niepotrzebna gmatwanina, wybacz :) ). Niemniej jednak czytało mi się go trochę ciężko, jakby brakowało płynności. Swoją drogą "nad nim" w pierwszym zdaniu jest niepotrzebne. Podsumowując, jest dobrze, ale nie rzuca na kolana. Pozdrawiam
  21. Fakt, mi ta końcówka również nie gra, ale zupełnie nie wiem, jak to dalej pociągnąć :/ Niemniej jednak dziękuję za komentarze :)
  22. zupełnie do mnie nie trafia i nie podoba mi się
  23. Któregoś dnia Jakub poprosił Boga: -Panie, świat taki wielki, wszędzie daleko, nie chce już chodzić. Tak dobrze byłoby móc siedzieć i nigdzie się nie spieszyć. Bóg zagrzmiał i zabrał Jakubowi obie nogi. Ten ucieszył się bardzo i siedząc w fotelu zaczął dumać. „Teraz odpocznę” pomyślał. Po tygodniu odpoczynku Jakub znów zawołał Boga i rzekł: -Panie, tak dobrze mi teraz, nigdzie się nie spieszę, nigdzie nie gonię. Odczuwam jednak inny przymus i jest mi z nim źle. Proszę, zabierz jeszcze ręce bym nie czuł potrzeby sięgania. Będę mógł dumać sobie spokojnie. Bóg spełnił życzenie i już po chwili Jakub siedział bez rąk. Westchnął uszczęśliwiony. „Tak mi teraz dobrze, nigdzie iść nie muszę i żadna robota mnie nie goni. Odpocznę trochę”. Po kilku dniach dumania Jakub zasępił się i rzekł: -Panie, smutno mi. Gdybyś zechciał jeszcze wziąć moje oczy bym nie widział miejsc, w które nie dojdę i rzeczy, których nie dosięgnę. Odzyskałbym pełnię szczęścia i odpoczął trochę. Bóg nie czekając długo wyłupił Jakubowi oczy. Ten westchnął i pomyślał „teraz życie jest takie proste, nic mnie nie kusi, nic mnie nie goni, mogę posiedzieć chwile i podumać”. Czas płynął powoli i Jakub zaczął się niecierpliwić. W końcu nie wytrzymał i krzyknął: -Panie! Te uszy takie złośliwe, zabierz je proszę. Wciąż słyszę dźwięki, ale spojrzeć nie mogę, ni dotknąć, ni podejść. Prościej byłoby mi bez nich. Już po chwili Jakub siedział bez uszu i dumał. Mijały dni, miesiące, lata, a kaleki Jakub wciąż siedział w fotelu i odpoczywał. Nie czuł się szczęśliwy, choć pewien był, że robił wszystko by osiągnąć spokój. Szukał wciąż organu, przez który odczuwał dyskomfort, ale nie potrafił go znaleźć. Któregoś dnia uradowany zawołał Boga: -Panie, już wiem! Zabierz mi jeszcze serce. Jakub odczekał chwilę, ale nic się nie stało. Zagadnął niepewnie jeszcze raz: -Panie? To ostatnia prośba. Obiecuje, że ostatnia. Zabierz mi serce. Po minucie Jakub mimo głuchoty usłyszał głos Boga: -zabrałem ci nogi Jakubie, zabrałem ci ręce, zabrałem też oczy i uszy, ale serca zabrać nie mogę. -Dlaczego Panie? – zawył Jakub. -Nieużywany organ umiera, nie masz już serca – rzekł Bóg i zapadła absolutna cisza. Jakub siedział odrętwiały i dumał. „To teraz sobie odpocznę i pomyślę, nic mnie nie goni, nic nie kusi, nic nie rozprasza”. „To dobrze, bardzo dobrze” dodał, przymknął oczy i odszedł choć nóg nie miał. -Morał? – szepnęłam zamykając pamiętnik – Kochać. Chyba.
  24. Dobry tekst, krótki ale treściwy. pdoba mi się :)
  25. nie wiesz co to są worki na buty? widać do półinternetu w podstawówce nie chodziłeś :) dzieci zmieniają buty przebywając w półinternacie, ale nie noszą ich codziennie do szkoły, tylko zostawiają w takich własnie workach (forma papci :) Niemniej jednak dzikuję za komentarze :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...