Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

rumianek

Użytkownicy
  • Postów

    184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rumianek

  1. Właśnie chciałam mocno zaakcentować owo "ja" Any :) Dzięki za komentarz
  2. Zastanawiałam się, czy na początku nie powinna się przedstawić. Coś w stylu "Nazywam się anorexia nerviosa, ale najbliźsi mówią mi Ana", ale nie pasowało mi to do reszty. Nie mam pomysłu :/
  3. Widzisz, zainspirowały mnie listy od Any, które można znaleźć na internecie. To co my widzimy jako chorobę, same zainteresowane przedstawiają jako najlepszą przyjaciółkę. Ona jest prawdziwa, jest osobą, żyje. Normalny człowiek nigdy tego nie zrozumie. Ana opisuje tutaj, jak doprowadziła do śmierci dziewczyny, jak była przy niej w chwiliach słabości. Motywowała, karała, łajała, łapała za rękę w odpowiednich momentach.
  4. Dziękuję Ci Piotrze za komentarz. Te negatywne również są mile widziane, bo przecież nie każdemu musi sie podobać. Co się tyczy szczęśliwego umierania, to nie wiem, czy anorektyczka może sobie w momencie śmierci myśleć o kwiatkach i tym podobnych :) Sprostowanie: ana to potoczna nazwa anorexia nerviosa, stąd też anonimowość umierającej dziewczyny. Nie miałoby znaczenia, czy nazwałabym ją Asia, Kasia, czy Basia. Pociąg nie miał być jakiś wyjątkowy. Gdy to pisałam myślałam właśnie o brudnym pociągu, z brudnymi kiblami :) Brudnymi, jak śmierć dziewczyny. Dużo jest niedopowiedzeń, jak w całej tej sytuacji. To wszystko bazuje właśnie na braku logiki. Owa choroba nie jest logiczna, każdy przeżywa ją inaczej, nie sprowadza się do listy objawów, bo są to anonimowi ludzie, którzy mieli swoje i tylko swoje objawy, umierali po swojemu, nie musząc zastanawiać się, czy było to logiczne. Nie musząc zastanawiać się, czy choroba była logiczna, czy logiczne było, że w to weszli, zaczęli, a potem nie mogli już walczyć. Na temat kontrastu - to bardzo proste. Ana mami obietnicami, chce być najlepszą przyjaciółką, częścią Ciebie. Widzisz tylko siebie i Anę, ale rzeczywistość jest brutalna. Nie ma ogrodu, nie ma spełnionych marzeń, które przecież miały się spełnić, nie ma nic. Umierasz przytulona do kibla, jak kawał szmaty. To co miało być piękne, miało stać się ideałem, w zwykłych ludziach budzi obrzydzenie. Jest przesadne, chore, obrzydliwe. Już sam wygląd. Bo do tego się wszystko sprowadza. Miała być piękna, szczupła i niesamowita. Gdy inni widzieli obleśną kupkę kości, ona dalej widziała tylko grubasa spoglądającego z lustra. To jest właśnie to zderzenie, ten kontrast. Ale ona niestety nie zdążyła zrozumieć. Raz jeszcze dzięki :)
  5. Jestem przy niej od początku. Patrzy na mnie z nadzieją. „Pokochasz mnie?” pyta z niedowierzaniem. „Już cię kocham”. Czuję emanującą od niej wdzięczność. Uśmiecha się i słucha w skupieniu, gdy opowiadam o zasadach. Jedynych słusznych. Moich. Zasadach Any. Jestem świadkiem pierwszych sukcesów i porażek. Łajam i nagradzam, karzę i chwalę. Obserwuję, jak z każdym dniem staje się piękniejsza, jak jaśnieje i rozkwita, odradza się na nowo. W chwilach zwątpienia krzyczę by wytrwała, przyjmuje mnie z pokorą i dokonuje wyboru. Wybiera mnie. Jedyną, którą kocha. Jedyną, która zawsze jest szczera. Jedyną, w którą wierzy. Mnie – Anę. Widzę, gdy skrada się w ciemnościach. Błądzi delikatnie palcami po gładkim blacie. Drży nerwowo i co chwila zatrzymuje się nasłuchując. Niczym zaszczute zwierze, które próbuje uciec. Ale tylko na chwilę. Oderwać się od siebie i swojej choroby, zatrzasnąć masywne drzwi z poczuciem winy i pustki. Widzę to wszystko, ale milczę. Wiem, że jutro przyjdzie do mnie błagać o przebaczenie. Powie o próbie ucieczki, o tym, że czuła się w nocy samotna. Będzie płakać i chwytać za kostki wychudłymi palcami. A ja stać będę niewzruszona, zimna i nieprzejednana. Jak głaz, którego nie obejdzie, nie przesunie, nie przeskoczy. Ja, która znam zasady. Ja, która wiem jak postępować. Ja – jedyna przyjaciółka. Ja – Ana. Jestem przy niej w te dni, gdy siedzi przed lustrem i płacze. Błądzi zmęczonym wzrokiem po nędznym odbiciu, szepcząc: „Ano, ile jeszcze?”. Gładzę ja wtedy delikatnie po włosach i śpiewam cicho kołysankę: „Gdy zaśniesz zapomnisz o bólu i znoju, a rano na nowo zaświeci ci słońce, Ja będę wciąż obok cię wspierać kochana, Dzień cały do końca, do końca…” Patrzę, jak przymyka powieki z uczuciem ulgi na bladej twarzy. Uśmiecha się niepewnie w ostatnim geście i odchodzi do krainy, w której ból nie istnieje. Odchodzi do krainy odpoczynku, by nabrać sił przed kolejną walką. Kolejnym dniem ze mną. Tą, która łaje. Tą, która kocha. Tą, która jest jedną przyjaciółką. Jestem przy niej, gdy leży na łóżku i nie ma sił by wstać. Siadam wtedy obok i ściskam delikatnie jakby martwą dłoń. Opowiadam jej o moim ogrodzie, w którym kiedyś zamieszka. O ogrodzie, w którym czuć się będzie piękna i wspaniała. Ogrodzie Any. Będzie w nim najpiękniejszym z kwiatów, ukochanym i jedynym. Spogląda na mnie z wdzięcznością, zaciskając zbielałe wargi. „Czy to już koniec Ano?”. „To dopiero początek”. Odchodzę by mogła odpocząć i przygotować się do podróży. Gdy wracam, słyszę już świst odjeżdżającego pociągu. Konduktor nakazuje wsiadać, machając do ludzi energicznie. W tłumie stoi ona – naga i bezbronna. Ludzie mijają ją nie mogąc powstrzymać grymasu obrzydzenia, odwracają wzrok, wlepiają go w posadzkę. „Ano, czy to już?”. „Już” odpowiadam i wsiadamy do pociągu. Kładę ją na podłodze i spoglądam w wyblakłe oczy, gdy zamykają się powoli, jakby od niechcenia, przypadkowo, mimowolnie. Świat zwalnia delikatnie, bez szarpnięcia, aż zatrzymuje się całkiem, pochłaniając mój kolejny kwiat. Najpiękniejszy ze wszystkich, najwspanialszy. Wychodzę z pociągu, zostawiając zwłoki w jednym z przedziałów. Idę spokojnie peronem rozglądając się wokół, szukając kolejnego kwiatu do mojego ogrodu. Ogrodu Any.
  6. Nafaszerowane humorem i dobre. Trochę przecinków brakuje, ale jest ok. Pozdrawiam :)
  7. dzięki dzie wuszka :)
  8. Według mnie "Squat" lepszy
  9. Znam to niestety. Wiele razy zabierałam się za coś dłuższego, ale w którymś momencie odechciewało mi się pisać. Zdecydowanie wolę miniatury, właśnie dlatego.
  10. -najpierw "powstawałabym" i "walczyłabym", a potem "zalewam" itp. to już raczej "zalewałabym" (?), chyba powinnaś się zdecydowac. Następnie "udało mi się" powinnaś zamienic na "udaje mi się". -"zalewam sobą", "ogarniam sobą" - za dużo tego "pochłaniania" w rapterm dwóch linijkach ;) -"wspinam się po Tobie" - dobre, ale może powinnaś to rozbudowac. -"Schodzisz w dół" - a nie "na dół"? -"na dobre doś samowolnie zagościłam się w domu" - dwie rzeczy "doś samowolnie" można wywalic, a "zagościc" to nie "się". "Się" można "zagnieździc" na przykład. Albo po prostu "zagościłam w domu" -"Ja wykurzysz ten moment Twojej nieuwagi, by bardzo intensywnie spłynąć na Ciebie swoim blaskiem" - ? -"wysysam wszelką wilgoć z otworzonych i niezasłoniętych przy ziewaniu ustach" - otwartych -"Wszedłeś do łazienki." - od nowego akapitu -"Nie zapalasz żarówki" - jak "wszedłeś" to i "nie zapaliłeś" -"Po porannej toalecie " - od nowego akapitu -"Po porannej toalecie idziesz przez przestronną kuchnię, idziesz do pokoju z szafą" - Po porannej toalecie idziesz przez przestronną kuchnię, do pokoju z szafą - już wiemy, że idzie, nie musisz tego powtarzac :) -"stwarzam mnóstwo cieni" - może raczej "tworzę"? -"Nim wsiadłbyś do srebrnego Nissana moja niewielka cząstka sfruwa na skórzaną teczkę z Twoimi rolami" - sfrunęłaby? -"Nagle zostałam" - żeby byc konsekwentnym - nagle zostaję -"ostro przywołana przez żarówki żyrandola" - brakuje czegoś. Przywołana do rzeczywistości? -"chowam się niespodziewanie w kable z powrotem" - z powrotem? Nie wspominałaś, że byłaś w kablach, a poza tym, chyba lepiej brzmi "z powrotem schowałam się..." -"znów się pokazać. Znów jesteś" - znów, znów -"Ja stałam się bardziej blada, zmęczona dniem" - to zdanie mocno kuleje -"Czemu znów zadajesz mi silny ból." - pytajniek, a nie kropka. "Silny" można wywali Pomysł bardzo mi się podoba, ale tekst napisany jest kiepsko. Spróbuj nad nim popracowac, poszlifowac trochę. (Wybracz brak "ci", ale mi wsiąkło ;) Pozdrawiam
  11. Tekst leci do ulubionych. Czytałam z przyjemnością. Twoje przemyślenia, choc smutne, są jak najbardziej słuszne. Tekst bomba. Chyba czas nadrobic zaległości i poczytac części poprzednie. Pozdrawiam :)
  12. Poprzednie części bardziej mi się podobały. -czerwony czajnik z gwizdkiem, któremu chciałoby się latać po ścianach - latać po ścianach ma czajnik, czy gwizdek? Choć, jakby nie było i tak dziwnie. -nie mogła zdjąć z głowy widoku dekoltu -?? dumnie paw niczym - dumnie niczym paw? Nie robi wrażenia, jak część pierwsza. Pozdrawiam :)
  13. Rzeczywiście z tym "nazywa" nie miałam racji. Co do Twojego pytania o ogólne wrażenie - ciężko mi ocenić, bo ja niestety nie lubię dzienników. Pierwsza część jest najsłabsza ze wszystkich, przez te przemyślenia. Wydaje mi się, że przemyślenia na tematy ogólne, nad którymi wielu się zastanawia, są dobre. Ale te przemyślenia zdają się być tylko Twoje, co właśnie meczy. Są zbytnio zagmatwane. W następnych częściach bazujesz na opisie. I uważam, że na tym właśnie powinieneś się skupić. Pomysł jest ciekawy, ale czy nadaje się do wydania - na to nie potrafię Ci odpowiedziec. Kieruję się jedynie wlasnym gustem i upodobaniami. Wiele książek, które przeczytałam, zupełnie do mnie nie trafiły, a jednak zostały wydane. Stąd problem z odpowiedzią na to pytanie. A tytuł, masz rację, intryguje. Pozdrawiam
  14. -Bo u nas, proszę ja Ciebie, na prowincji, to spowiedź jest na kartki - zakończyłabym kropką, a resztę zaczęła w nowym zdaniu. -wygrałeś, jeśli na kartki się spowiadałeś. - rym niepasujący do reszty, niepotrzebny Tekst taki sobie. Temat jest dobry, ale kiepsko napisany. Pozdrawiam :)
  15. Na początek, jak zwykle, sprawy techniczne: -Co słychać w kraju nad Wisłą w marcu 1989 roku - brakuje pytajnika -„Okrągły stół” jest z pewnością bezprecedensowym - "z pewnością" można wywalić, zwłaszcza, że wcześniej używasz "zapewne". -trzeba było przemęczyć nużącą - "nużącą" niepotrzebne. Jeżeli "przemęczyć", to samo się przez się rozumie -Nie chodzi o to, że jest nudny, czy monotematyczny. -Cały problem w tym, że Bogdan istnieje nazbyt intensywnie, że bezwiednie wciąż wzbudza mu się jakiś sens. Nie daje odpocząć w egzystencji. Każdy jego ruch ma jakieś znaczenie. Na przykład podrapanie się po głowie sugeruje pauzę w myśleniu. Próbowałem, i nijak nie mogłem oderwać się od tego, że on istnieje obok. - super fragment -dlaczego zawsze poważniej własne myśli - niż czyjeś? - chyba zjadłeś jakieś słowo, np "traktujesz", albo coś w tym stylu. I po co myślnik? -Przecież, za tym, że raczej własne, niż czyjeś - nie stoi żadna istotna racja - myślnik znowu zbędny -W zabytkowym stargardzkim spichlerzu, w którym obecnie znajduje się dyskoteka, poznałem kolejnego interesującego człowieka, pracującego tam jako kelner. -Nazywał się Jacek Szulc. -Depeche Mode wbrew pozorom jest może jedną z najszybszych rockowych kapel jakie kiedykolwiek istniały. - po co to "może"? -człowieka, który ostatni raz pozwala sobie na zadanie tych dziesiątków pytań, jakie za życia go nurtowały – przecież on dalej żyje, bo dopiero ma podjąć próbę samobójstwa, stąd stwierdzenie "za życia" jest nie na miejscu :) -no bo to przecież tylko nerw. To rozprasza - "to" się powtarza Jest dobrze. Poza przecinkami, przecinkami, przecinkami :) Nasuwa się tylko jedno pytanie: dlaczego ten dziennik nazwałeś rubasznym? Pozdrawiam :)
  16. Pisząc o klęczeniu z twarzą w wodzie, miałam przed oczami sceny z filmów wojennych, które z resztą uwielbiam. Dość często się ten motyw przewija, dlatego też nie kojarzył mi się z niczym wesołym. Dzięki za komentarz :)
  17. Jestem właśnie w trakcie komentowania. Oj, długi będzie to komentarz :)
  18. Uwagi techniczne: -również kolegi z budowlanki - również do wywalenia -Na skromnym przyjęciu u Włodka, oprócz dwóch naszych kolegów, znalazło się jeszcze kilka osób z Warszawy, należących do ruchu ekologicznego „Wolę Być”. -Dlatego, że do pasji doprowadzało mnie, że tak bardzo są przez swoje poglądy zniewoleni. - Usunęłabym "dlatego, że", bo że się powtarza. Może zostać: Dlaczego? Do pasji doprowadziło mnie... albo "bo do pasji..." lub "ponieważ do pasji..." -Wciąż pouczali co jest lepsze, a co gorsze. - kogo pouczali? -Nie wiem czy takie aroganckie zachowanie jest typowe dla warszawiaków, ale wiem, że ich gadania nie szło po prostu słuchać. - bez "po prostu" -Jeśli się przyjrzeć, to my nic innego nie robimy, tylko recytujemy jakieś księgi -Może wynika to stąd, że tak jak ekologom, również i nam wydaje się... -zastanowienia mogli dać, właściwą naszemu jestestwu, odpowiedź. -Porażką jawi mi się w takiej sytuacji, przecieranie niedospanych oczu z równoczesną wypowiedzią... -Moja praca polega głównie na wykonywaniu slalomu taczką. - fajne zdanie -Obrywam wówczas potworne zjebki. - to "zjebki" mi nie pasuje, nie brzmi -Najgorsze jest jednak to, że aby ze Stargardu dojechać do Szczecina muszę wstawać o piątej rano, kiedy to podobno przewijają się przez głowę najtrwalej zapamiętywane sny, tak więc notorycznie mam je, kurwa, niepodokańczane. - bomba z niepodokańczanymi snami Ogólnie tekst sprawny i dobrze napisany. Jest ok. Wszystkich przecinków nie wypunktowałam, bo sporo brakuje. Pozdrawiam :)
  19. W zasadzie o to chodziło i końcówka również była zamierzona. Napisz mi, co Ci w niej konkretnie nie pasuje? Pozdrawiam :)
  20. Zaczniemy od spraw technicznych: -utonę w swojej kołdrze - może utonę pod? -Szlag mnie trafia. - Na niczym nie potrafię się skupić - myślnik jest zbędny. -– a tu zamęt - zniecierpliwienie, wiatr we wnętrznościach, któremu towarzyszy przykurcz gardła i coś jakby mrowienie w środku głowy – wszystko z ciągłej podniety, - znowy te myślniki, zupełnie niepotrzebnie, starczą przecinki i kropki :) -Za chwilę siadam, znów wstaję – znów podchodzę - jak wyżej. -To mnie… – wypala! -wykrzyczała do mojego ucha: Czytelniczka chce wiedzieć jak wygląda Bogdan? - skoro wykrzyczała, to zakończ zdanie wykrzyknikiem, a nie pytajnikiem. -Wzrostu około metra osiemdziesiąt, sylwetce potężnej, ale nie otyłej - sylwetka potężna, ale nie otyła -ulicaszyskach - ? -Śmieszą mnie, ponieważ sami są dokładnie takimi samymi - tacy sami -bo jakiś ktoś inny - kiedyś, gdzieś, jakichś moich papierów nie podstemplował. Jakoś tak nawet, ani nie próbowałem prosić, ani wyjaśniać, ani w ogóle nic. Jedynie może jakieś trzy lub cztery przekleństwa pod nosem wykonałem, a potem spływ szybki w dół rzeki po jakiejś poręczy- widać, że zamierzone powtórzenia, ale trochę drażnią w oczy :) -Czuję się jak gówno nasrane na niewiarygodną wysokość! - hahaha, dobre -Zaczęło się od tego, że ten, zawsze schludnie noszący się, chłopak -Tak zmieniony, gdzie bogiem a prawdą, jakoś nic do niczego nie pasowało chodził po mieście i do szkoły. - gdzie między Bogiem a prawdą -którego się zna i lubi - może lepiej znał i lubił? -nie zdawały rezultatu - lepiej - nie dawały Wielu przecinków Ci brakuje. Poza tym większość myślinków, kórych użyłeś, jest niepotrzebna. Ogólne wrażenie - dobre. To już trzecia część, którą czytam i czyta mi się coraz lepiej. Co znaczy, że piszesz coraz płynniej i nie stroisz w miejscu. Pozdrawiam i lecę do części czwartej :)
  21. Więc tak, nie tamte słabsze, tylko tamta, bo dopiero przeczytałam 1 i 2. Pierwsza jest zagmatwana, na początku zaczęłam szukać błędów technicznych, ale szybko przestałam, bo musiałam skupić się by cokolwiek zrozumieć. Impreza u Bogdana jest niezrozumiała. Piszesz o wydarzeniach, a w to wplatasz skrawki myśli, porozrzucane, bez ładu i składu. Ze spraw technicznych w pierwszej części: -w porównaniu do tego - raczej w porównaniu z tym, ale w zasadzie może zostać. -a to był dzień rzeczywiście jakich mało - rzeczywiście jest zbędne. -które odbywały się w niedomykającej się łazience - żeby uniknąć powtarzania "się", można napisać na przykład - które miały miejsce w niedomykającej się łazience, albo coś w tym stylu. większe byłoby prawdopodobieństwo, że byłoby tożsame z tym - powtórzenie byłoby. -sprzeczki, gdzie każdy kłóci się z każdym - to gdzie mi nie pasuje, może "w których", albo "podczas których" +cóż można, kiedy misją życiową człowieka okazuje się ni to gruszka ni pietruszka - bomba -ni to w tym śmiechu, ni to już w krzyku - albo "ni to w śmiechu, ni to już w krzyku", albo "ni to w tym śmiechu, ni to w tym krzyku" +kiedy całkiem już zbliżył się do nich, wówczas tykając palcem każdego z osobna, zadawał pytanie: czy tyknięty wie, co to za sen? - podoba mi się I tu już przestałam sprawdzać, bo skupiałam się na zrozumieniu czegokolwiek. Druga część natomiast jest dobra, również technicznie. To dobrze, bo może świadczyć o tym, że się rozwijasz z każdą, a o to właśnie chodzi (zobaczymy co będzie w 3). jest logiczna i ciekawa. Co najważniejsze nie czyta się jej z wysiłkiem, co miało miejsce w pierwszej części. Historia przyjaźni z Bogdanem jest ciekawa i dobrze opisana. Tak sobie myślę, że może gdybyś pierwszą część bardziej podzielił, byłoby czytelniejsze. Bo strasznie dużo w niej baaardzo długich akapitów. Może je pociąć i oddzielić od siebie. Pozdrawiam :)
  22. Dziękuję Leszku za komantarz. "Runąć" jednak zostawię, bo z kolei to jedno z moich ulubionych słów ;) Pozdrawiam :)
  23. No, tą część czytałam z przyjemnością. Jest płynna i... logiczna ;) Technicznie - trochę przecinków brakuje, ale jest ok. Pozdrawiam :)
  24. To by wyjaśniało skąd tu nagle tyle poezji...
  25. Nie no, to już się zaczyna robić męczące. Czy ktoś tu jeszcze uprawia prozę, na tym forum, nie wiedzieć czemu, nazwanym "proza"?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...