Tak ogólnie to nie lubię rymów w wierszu, a tu tak jakoś ładnie wyszły, poza wszelką regułą.
Fajnie się czyta i melodia jest. Jednak wyszło dobrze z tych półcieni po rosie...;)
parapet zaprasza na kawę
cierpliwie wysłuchując
czerwony kubek
z kominka sękaty grajek
upomina błękitną koszulę
z urwanym guzikiem
o zapatrzenie
zaparowane okno w kuchni
wyznaje pelargoniom i ptakom
jaskrawość czekania
O sobie już napisałeś, a teraz napisz o wierszu...
to już nie mogę siebie w nim umieścić?, przeczytałem, jest "mój", to tak wiele o wierszu.
pozdrawiam
Nic nie widzę przez ten jęczmień co od naciagania wzroku zakiełkował mi na oku. Dawać jupitery, do jasnej cholery.
Pracownia portretu
cierpliwość ciążenia
bezsenność opadania
zaprószyłem oczy klonem
na skórze mgły rdzawe piegi
szelest sukien
tam gdzie mosty
cicho przeskakują rzekę
nic tutaj nie jest twoje
a przecież to ty
A ja to interpretuję jakoś tak inaczej i za każdym razem na samym końcu ,na samym początku i w środku wychodzi mi Stwórca, a nie jestem religijna. Plusior jakich dużo. Buziorek :)
Słowotok podany w słupku, ale pewnie da się z tego zrobić wiersz ;)
tancerze
kładą spojrzenia
dłonie splątane
i smukłe
drżenia spod rzęsy
smagnięte piorunem
oddech wstrzymany...
i wspięcie wysoko
i obrót na palcach
i oddech w śródstopiu
i wiją się w walcu
aż woal zafrunął
zapachem omotał
i zgasł
aż końce palców
spłynęły muzyką
promieniem księżycem
perłą wodospadem
deszczem parasolem
i tęczą
pokłoniły
powietrze z łoskotem...
batystem muśnięta
melodia o świcie
poddana batucie
zemdlona opadła
w tancerzy okrycie
w zapachu wtopiona
ich ciał
kiedy w przestrzeni między mną a tobą
tyle nieprzypadkowych grabieży
w lotnym stanie skupienia
gdzie aniołowie szukając
dla skrzydeł podpory odnajdują niebo
metafizyka czy ciało
pod osłoną niewidzialnych dłoni
kandelabr nocy
kochać cię to być
dobrze nastrojoną struną
gotową na odpowiedź
każdego szarpnięcia
ciągle do początku wracać
światłem twego cienia
i cieniem światła
Motywujesz mnie Piotrze do dalszej twórczości ;):) Dzięki serdeczne. Zastanawiam się jeszcze nad pierwszym wersem, na pierwszy "rzut oka" jest nielogiczny. Dobrego dnia. Buźka.
nie z głodu i nie współcześnie, a z brania i z kropki, tej nad, tej na koniec poranka karmionego, w słodkości firan i ust rozchylania, nie milknę, choć głodnym niemówienia
jak szmer...
O sobie już napisałeś, a teraz napisz o wierszu...
z głodu szczęście się bierze
ciąg dalszy od kropki
poranek jak niemowlę
ciepłym mlekiem karmiony
szmer w słojach firanki
kiełkuje Lobelia twoje usta
słowami na kartkach rozchylam
milknę by powiedzieć