Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

GASPAR_VAN_DER_SAR

Użytkownicy
  • Postów

    702
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez GASPAR_VAN_DER_SAR

  1. gratulacje, Espena, gratulacje. szczerze :) Gaspar ;)
  2. Bo nauczono nas rozróżniać, pomyślałaś więc: to czas przeszły, a ja jestem zaledwie dopełnieniem dalszym, okolicznikiem nieznanego celu. Co gorsza, rozwinęliśmy się, zapuściliśmy korzenie i zapuściliśmy się. Dlatego nauczono nas przekształcać, a ty czułaś, że jako imiesłowowy równoważnik (zaufawszy), możesz stać się najwyżej podrzędnym zdaniem w tej piosence, której poeta-samobójca nie wysłowił do wtóru gwieździe. Nauczono nas bowiem: że jest zawsze rozdzielnie albo łącznie i że nawet myślnik nie służy myśleniu, a jedynie podlega regułom. Że granice stawia historia, a nie filozofia, więc odrzucam serca bicie, kocham cię nad życie - a uwierz, że mógłbym tak aż do śmierci odnowionej galaktyki. Bowiem nie nazwano wobec nas rzeczy ani pojęć, za to szaleńca, który poważyłby się na to, postawiono na cokole naszych paranoi. To wszystko dlatego.
  3. dzieki, dzieki, zapraszam do nastepnych ;] pozdrawiam, Gaspar ;)
  4. widzę, widzę Twoje cięcia ;). widzę też, że Twoja twórczość robi się zdecydowanie zbyt abstrakcyjna dla mnie i po prostu za trudna, ale to mój problem :P. a co do amputacji... to ja bym chętnie coś uciął, ale boję się zniszczyć sensu, więc zostawiam. dzięki za komentarz i pozdrawiam Kaspar :)
  5. Jest dobrze, powiedziałbym. Ale ty nie lubisz filozofów, jakoś zawsze pojawiają się nie w tym czasie i miejscu, a na dodatek świadomi tego. Moraliści, realiści, pesymiści - to jedno stado opętanych, bo jaki autorytet przysługuje wyroczni z faktu, że ktoś ją nazwał wyrocznią? Od początku to przyjmowałem, co wyczytałem: że nie dla mnie jest twarz kochanej kobiety, nawet tyle. Choć przychodziła jak noc grudniowa, ciepło, ciemność i szept. Bywały nawet chwile, gdy wierzyłem znów w królestwo bez kresu, w miasto popiołów, w plus minus Atlantydę. W to, że gdzieś czeka żywe ciało, a jednak uparcie stałem w bramie, podczas gdy ci, którzy uwierzyli w powołanie, traktowali mnie jak obalonego w proch. I tylko ty możesz przywrócić mi ufność, uśmiech w oczach i drżenie, które nie jest strachem. I tylko ja nazwę ciemność niepotrzebnym bytem i odetnę go, a ty będziesz już zawsze; nie obiecasz, prawda?
  6. hmm, następna ciekawa interpretacja, następna inna od autorskiego zamierzenia. ale zaczyna się robić ciekawiej ;). miło mi, że Pan Kracy w czyjejś pamięci przetrwał. pozdrawiam, Gaspar :)
  7. cieszę się, że plusisz. tylko trochę mnie tak boli, że interpretacje takie dziwne. no ale ja w ogóle dziwny jestem ;). pozdrawiam, Gaspar :) ja tyż dziwna - witam w klubie dziwnych - longów dla Ciebie na 'tak':):):) bez litości! przychylnie sympatyczna ( tak od serducha) sorrrkii i tylko tu szczera... zw - sze a.m. klub dziwnych rządzi ;-) pozdr./Gaspar :)
  8. odcięcie roztropnie przyswojonej pępowiny, dojrzałość owocu, z wdzięcznym ukłonem dla pre - kurs - ora, kurs właściwy i teraz 'oraj' sam, powodzenia:) bardzo plusię :+) pzdr; zw - sze a.m. cieszę się, że plusisz. tylko trochę mnie tak boli, że interpretacje takie dziwne. no ale ja w ogóle dziwny jestem ;). pozdrawiam, Gaspar :)
  9. Uuu... interpretacja ma się do zamierzenia jak łysy do ściany ;]. Ale cóż, jakoś to przeżyję. Dla mnie, jeśli weźmiesz pod uwagę mój wcześniejszy wiersz o Panu Y, to był on człowiekiem, którego istnienie zatruwało życie Panu Kracemu. Nie był nikim wyżej, żadnym autorytetem, tylko np. (w pierwszej wersji) chłopakiem dziewczyny, która Pana Kracego jako Panicza Kracego jeszcze - interesowała. A Pan Kracy żył z tą perspektywą, że istnieje taki człowiek, że jest rzeczywistością, którą tej dziewczynie jednak będzie trudno odrzucić. Żył w cieniu, a teraz odcina pępowinę. Istnienie Pana Y jest nie tylko niekonieczne, ale również całkiem zbędne. Można go odciąć brzytwą Ockhama, żeby nie mnożyć bytów. tyle ode mnie. ale cieszy mnie, że zaistniała inna interpretacja. szkoda tylko, że tak odległa. pozdrawiam, Gaspar :)
  10. dzięki, miło przeczytać pozytywną opinię :) pozdrawiam, Gaspar :)
  11. Nie, nie. Nie o dojrzewaniu do ateizmu :). Osobiście nie odcinam Boga tą brzytwą. Pierwsze wzmianki o Panu Y poczyniłem chyba w wieku 12-13 lat, w "Pamiętnikowej historii..." w prozie opublikowanej (straszny chłam), potem był ten wiersz... "Pan Kracy. List Pana Kracego do Pana Y" opublikowany tutaj oto, w P. Potem, niedawno, poznałem niestety mojego Pana Y. Myślę, że w gruncie rzeczy każdy z nas ma takiego człowieka... Interpretuj, o ile wiersz tego wart ;). Pozdrawiam i dzieki za zyczenia :) / Gaspar :)
  12. * w przeddzień moich urodzin, popełniłem dla siebie taki wierszyk w prezencie. wybaczcie, że musiałem go tu wstawić ;-) Był czas, kiedy wierzyłem w Pana Y, postać kluczową dla twórczości młodego zdolnego, z którym witałem się przy myciu zębów. Wtedy jeszcze się nie goliłem. Dopiero później zainteresowałem się brzytwami i ich zastosowaniem. Jedna należała do Ockhama i chociaż czuliśmy, że za dużo dookoła filozofii, powiedziałem kartce: nie potrzebuję tego twierdzenia. Dlatego odcinam dziś ciemność i wyprowadzam ciebie i siebie na stronę naszego świata. Poprawiam wyraźne cięcie. Więc spraw, żebym zapomniała. Pamiętam, że po brzytwie zostaje sznyt. Uczę się go na pamięć, oswajam i porzucam.
  13. trochę amputowaŁam, dosyć dużo. oczywiście to tylko moje widzenie. co jak co, ale pierwszą zwrotkę naprawdę warto przeredagować. pozdrawiam Karspena :) dzięki Karspeno za odwiedziny :) przyjmuję uwagi, póki co nic nie zmieniam, wiersz w takiej właśnie wersji ma dla mnie duże osobiste znaczenie. pozdrawiam, Kaspar :)
  14. dzięki za komentarz, widzę pierwszy raz u mnie :) pozdrawiam, Gaspar :)
  15. wow, cóż za interpretacja! :-) podziwiam to, że chciało Ci się moje skromne wierszydło tak obszernie komentować. co do analizy, to odczytujesz zgodnie z zamiarem autora, tj. mnie :P. /a jeśli chodzi o Broniewskiego, to "Ballady i romanse" to mój ulubiony z jego wierszy/ Pozdrawiam, Gaspar :)
  16. witaj :) dotąd jest to portret, jeśli opis domu można nazwać portretem ;). ale praktycznie jest to taka właśnie charakterystyka miejsca, czasu. do tego faktycznie widać zagranie dziwnymi pojęciami, które mają sprawić, że grudzień wyda się cieplejszy. zresztą portret, w którym siedzi coś niebezpiecznego. coś, co dla każdego, kto widział ten obraz, sugeruje jakieś załamanie tego ciepłego, bądź co bądź, (mimo zniszczeń w 1. i 2. strofie) klimatu. to taki niby zwykły, naiwny portrecik, a za tym kryje się jakiś niepokój w jej oczach i mimice twarzy. chyba najtrudniejszy w tym wierszu fragment. za pierwszym razem wydał mi się nieco banalny, uproszczony. ale teraz widzę, że to celowe. że nie ma co się rozwodzić nad pierwszym rozstaniem, że potrząsanie głowami nie następuje po raz ostatni, ani nawet przedostatni. że jesteśmy na to skazani. ta część to w kontekście całości taki mały grom z jasnego nieba, bo nawet ta zmiana klimatu w trzeciej strofie nie sugerowała tak prostego zakończenia. podsumowując, przypomina się Karspena w pełnej krasie, z umiejętnością wytworzenia niepowtarzalnego klimatu w wierszu. tym razem to klimat zupełnie inny, niż ten, do którego przywykłem, a do tego dynamiczny. no ale w końcu naprawdę dawno nie czytałem Twoich wierszy. wybacz, że tak się rozpisałem, ale uznałem że jak już raz na pół roku daję komentarz to musi być wyczerpujący ;). serdecznie, Kaspar :)
  17. Cała ta część mi smakuje. Wcześniej nie dzieje się za wiele ciekawego. Ale wiadomo - trzeba jakoś zacząć. I proszę wklejać do działu Z. Pozdrawiam. Dziękuję za komentarz :). Co do przypisu, tj. motta, to sam nie wiem, czy jest konieczne, ale postanowiłem zostawić ten element w takiej samej wersji, w jakiej powstał na początku. Pozdrawiam, Gaspar :)
  18. * Jest gdzieś życie piękniejsze od wierszy. I jest miłość. I ona zwycięży. Władysław Broniewski - "Poezja" Bo kolejne wejście do rzeki zmienia nasz punkt oparcia, powiadasz. Stoimy naprzeciw siebie, a ja znów zapominam, dlaczego. Bo wychodzimy sobie spojrzeniami na spotkanie, a usta uciszają się nawzajem, mówię. Zrozum tę mowę zawiłą, bo wstydzę się prostej. Jak zawsze, bo ostatecznie jesteśmy śmieszni w naszej dojrzałości i powadze, jak ktoś już stwierdził. Pamiętam, że to któryś z naszych filozofów, a jednak nie wspominam, bo boję się zbędnych wierszy i wyraźnych przepowiedni. Wśród nich tej, która mówi, że warto wrócić do innego punktu i wyruszyć w tę, wybacz porównanie, drogę, mówię. Mówisz. Mówimy. My.
  19. Proszę, nie tak mocno. Z jakich predykatów mnie wysnułaś? Nie patrz tak na mnie. Nie pod tym kątem, skupiona na tym, a nie innym oknie, ludziach po drugiej stronie mojej filozofii. Po prostu ta rzeczywistość nie stworzyła nas sobie, ot co. Przestań przewracać wszystko do góry oczami. Freudowska pomyłka, pardon. Nie zmienisz mojego punktu siedzenia. Cenię sobie pewną autonomię, zresztą to nie ma znaczenia, jeśli zobaczysz się w kontekście globalnym, zrozum. Albo chociaż spójrz na mnie. Po prostu aż się nie śniłem twoim filozofom. Ani żadnym innym. Ani Freudowi, ani Kantowi ani tobie też. Wybacz ten egocentryzm, ale ja, to jest ego, muszę już iść.
  20. Jedna żyletka, jedna żyła, jedno życie, jedna chwila. Zawieszony między tandetnymi realiami każdego ze światów, z twarzami, które się od niego odwracają i niewyciągniętymi w jego stronę rękami, na wznak leżący. Nikt mnie nie kocha, każdy olewa, wezmę tabletki i pójdę do nieba. Już na wpół z długą nocą po krótkim dniu pogodzony, niby doświadczony, gotowy na nieprzewidywalne. Skończyć - cóż za sztuka? Robił to już dziesięć razy. Jedna żyletka, jedna żyła, jedno cięcie - grób, mogiła. Nieumówiony ze światem co do warunków, ze sobą jeszcze niezgodny. Straszny - cieniom na ścianie. Źle uczesany, stwierdza, patrząc na odbicie w żyletce. Kolejna żyletka, inna żyła, to samo życie. Jeszcze chwila.
  21. dzięki, ciesze się, że przypadł do gustu :) serdecznie, Gaspar :)
  22. dzięki za pozytywa :) pozdro, Gaspar :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...