Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

GASPAR_VAN_DER_SAR

Użytkownicy
  • Postów

    702
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez GASPAR_VAN_DER_SAR

  1. Ego sum Thomas. Na wsi jeden ksiądz proboszcz, o wszystko wypytuje. Sołtys ma samochód. Wyjeżdża spowiadać się w mieście, gdzie nie znają go osobiście. Tak trudno mówić o wszystkim. Pierwszopiątkowa ironia przypomina, że Jezus też przeżywał mękę. Niewyznane grzechy skrywa płacz. Czasami trudno jest nawet o łzę. Ksiądz spojrzy groźnie podczas kolędy. Chłopaki ponoć nie płaczą. Konfesjonał bywa domem sadystów, którzy młodego wypytują o ułożenie rąk podczas snu, średniego o liczbę dzieci, czyli czemu tak mało, a starego o myśli i czy aby nie grzeszy złym radiem. Marzenia o sąsiadce ukrywa pod płaszczykiem różańca. Nie wolno nam prosić Najświętszej Panienki o zmianę zasad. Te pochodzą z Kościoła. Gangrena obejmuje wiarę kolejnych pokoleń. Najpierw przestają wierzyć w duchownych. Teraz boję się już klęczeć pod krzyżem. Ksiądz mówi, że Jezus przestał mnie kochać.
  2. Stwierdzam z przykrością, że pierwsza wersja była lepsza :). Pozdrawiam serdecznie, Kaspar.
  3. To na razie tylko szkic, więc czekam na pomysły, jak można by z tego zrobić wiersz. Pzdr.
  4. * Ten sam -- runął -- na bruki z granitu! (...) Ideał -- sięgnął bruku Cyprian Kamil Norwid, "Fortepian Szopena" Dziś na tym samym bruku człowiek. Dla niektórych wartości nie są tylko sloganami głoszonymi przez starego księdza z ambony w niedzielę, o których przez resztę tygodnia się nie pamięta. Niektórzy dają się okaleczyć dla ludzi, którzy wskazują ich jako kozły ofiarne słowem jak judaszowym pocałunkiem. Ale w taki sposób poświęcają się tylko wariaci, co trzymają książki w lodówce i nie chcą zarobić trzydziestu złotych (jakby to były srebrniki) tylko dlatego, że kolega kocha telewizor. A powinni przecież bić go pałami - społeczeństwo nie może pozwolić sobie na propagowanie dewiacji, jakie reprezentują wszyscy kochający inaczej. Szczęście trzeba osiągać na szczytach, choćby miało się zapomnieć, jak piękne są zielone doliny. Należy służyć za wzór - mieć duży dom, szóstkę dzieci, dawać jak najwięcej na tacę. Porządni obywatele płacą podatki i łaskawie wrzucać żebrakowi pięć złotych do czapki, nie wiedząc, co o nim sądzi społeczność. Może złamał jakąś zasadę i już nie przyjmą od niego złomu? Może żył nie tak, jak zwykle się żyje? W żebraczej wolności zapomniał, że tutaj nie ma umów, jest prosty fundament. Ja ciebie pozdrawiam, nie przeszkadzam w pracy, ty postawisz wino. Jak żonę raz uderzysz - już my cię dorwiemy, usadzimy na kozetce w tamtym barze. Kiedy trzeba potrafimy zastąpić każdego specjalistę.
  5. Wysłałem już do administratorów list w tej sprawie, ale zapewne nikt nie raczy go przeczyytać, więc spytam Was: czy chcielibyście, żeby utwory umieszczone w działach: Limeryki, Dramat, a może też Tłumaczenia wierszy znanych czy Palindromy wyświetlały się na liście utworów danego użytkownika, w której na razie jest poezja, proza i haiku? Czekam na opinie.
  6. Aha, już rozumiem :). Dzięx za ponowne odwiedziny.
  7. Dzięki wielkie :), ale z tego, co wiem, tylko jeden z Twoich przecinków dopisany jest właściwie. Pzdr. :)
  8. Już odpowiadam: dlatego wśród skał, a potem o budowaniu na piasku, że jest to aluzja do słów Jezusa o dwóch ludziach, z których jeden buduje na skale, a drugi na piasku. Pzdr.
  9. * Z nieprzyklejonym uśmiechem na twarzy przynosisz setki newsów: o chłopaku, który przecież wcale Cię nie interesuje, przetykanej tańczącymi łzami depresji czy odkryciu, że życie jest pełne takich diamentów. W schematach smutnych fraz nieudolnie zamykam to, co - Bóg jeden wie, dlaczego - nazywasz głębią i poetyką. Niektórzy ludzie po prostu nie potrafią być otwarci na jedyność słów, czyli tak z nich korzystać, żeby przypadkiem nie nadużyć. (Choć nadużywają tylko poeci w częstych chwilach zapomnienia). Proszę, któremu treść nie wypadła z kieszeni, i dziękuję, które płynie nie tylko z ust, stanowią cnoty. Uwypuklając wady, można pokazać zalety szczęśliwie nieświadome własnego istnienia. Choćbyśmy mieszkali wśród skał, musimy pamiętać, że sztukę budowania na piasku też trzeba opanować. Nie możemy być przecież analfabetami.
  10. Mi się podoba i to bardzo :). Moim zdaniem to najlepszy Twój wiersz, jaki czytałem, Karspeno. Wszystko jakby 'czuję' - i tę alergię na ludzi, i to patrzenie z obcego ciała, i tę złość na cały świat, kiedy uśmiechniętą twarz nazywa się 'pyskiem'. Pozdrawiam serdecznie, Kaspar.
  11. Antoni Leszczyc to dla mnie mistrz, oczywiście jeżeli lubisz rymy, bo niektórzy za nimi nie przepadają. Jeżeli chodzi o białe, utrzymane w refleksyjno-negatywnym nastroju wiersze, to polecam Espenę Sway. W ulubionych są u mnie jeszcze (ale tylko za nieliczne utwory) Luthien_Alcarin, kalina kowalska i M. Krzywak. Pzdr. PS. Wpadnij też kiedyś do mnie ;) (byle na jakiś aktualny wiersz, a nie stare popisy grafomana).
  12. "Gott mit uns" na ustach, Maryja, krzyżyk srebrny. Zabić Świadków Jehowy i Naród Wybrany, wynieść rasę aryjską ponad lud wyklęty - wszystkie społeczne wrzody, usłyszcie, Bóg z nami. *** Wy nie z mojej wiary, nie znam waszego boga, Pan mój, co stał się Żydem, dostałby trójkąty znał Biblię, polityczny, no i ludzi kochał, i nie był obłudnikiem z upadłej Golgoty. Już skończył się Holocaust, już powstał Izrael, zaś ci, co w Oświęcimiu swą skończyli drogę, dawnych oprawców przyjmą w rajskim Jeruzalem, na wieczność pozostając życzliwym narodem. Rydzynki, 24-25 czerwca 2006 r.
  13. Gratuluję zwycięstwa. Może zaprezentujesz wiersz, który wygrał? Pozdrawiam ciepło, Kaspar. :)
  14. Poproszę, ale moze w dziale Proza dla początkujących (tekst już tam jest kilka dni).
  15. [quote]Myślę że szczęśliwa ta Maria, tyle pięknych wierszy dla niej? Poeci mają to do siebie, ze muszą mieć muzę. Ty masz - jak widać, pozdrawiam ES To nie muza, to tylko koleżanka :P. Poza tym Martyna (Marti) a nie Maria... Muzę mam inną, ale to nieważne. Po prostu koleżanka mnie poprosiła, żebym napisał wiersz o niej. Więc to zrobiłem :). Pzdr, Gaspar.
  16. * to już któryś wiersz dla Ciebie. nie ma sensu, żebym pytał czy pamiętasz? Twój uśmiech pokazuje się chytrze między wersami przygnębionych strof. piszę małymi literami. to taka bezsensowna awangarda, która próbuje zamknąć samą siebie w otchłani mody. takiego pragnęłaś życia? czyżby inności tak brakowało specjalistów od public relations? dzięki Bogu - który jest o tyle denerwujący, że nie wiadomo, czemu w Niego wierzyć - nie jesteś poetką. nie uczysz się przez pół życia szeptać tym, co nazywają wielkim, z obawą, że zmieni się moda i trendy będzie całkiem na odwrót. nie masz zawodowego obowiązku kamienowania rzeczy średnich i przemilczanych. nie musiałaś szukać lepszych slów, żeby ukochać ciche wartości, które my gubimy. ciche wartości... porwane za młodu.
  17. IMHO pozytywnym eksperymentem. To pierwszy Twój wiersz, o którym mogę powiedzieć, że jest w moim stylu tzn. nie filozofuje ;). Pzdr, Gaspar.
  18. DZIEŃ PIERWSZY, PONIEDZIAŁEK. Spoglądam na Ciebie. Wiem doskonale, za kim podąża Twój wzrok. Nie muszę bynajmniej w tym celu znać jego imienia, nazwiska, numeru PESEL ani nawet twarzy. Ty wiesz o nim niewiele więcej. Ot, kilka podstawowych faktów. Nigdy z nim nie rozmawiałaś. Może znam go osobiście. Nie wykluczam... W końcu przypadki chodzą po ludziach. (Dziwna myśl – przecież nigdy nie wierzyłem w istnienie przypadku...) Nazwijmy go panem Y. Ta niewiadoma zawsze była mi bliższa od X, bo choć mówi podobnie mało (czytaj: nic), to jednak jest jednak nieporównywalnie bardziej oryginalna. A litery są jak ludzie - oryginalność pomaga nawet tym, którzy nic sobą nie reprezentują. Pan Y jest szczęściarzem. Cholernym szczęściarzem. I tak jak wszyscy inni cholerni szczęściarze – do których należymy zapewne my wszyscy – nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielki fart kopnął go w życiu. Nie wie o tym dlatego że nie ma pojęcia o Twoim istnieniu. Nie można mieć co do tego żadnych wątpliwości. Fakt, że widział Cię raz czy drugi, gdy przechodziłaś korytarzem czy chodnikiem, nic tu nie zmienia. W końcu w takich sytuacjach widujemy codziennie setki, a nawet tysiące osób. I choć wydaje mi się to absurdalne, zazdroszczę panu Y. DZIEŃ DRUGI, WTOREK. Pewne rzeczy zaczynają do mnie docierać. Powoli przyjmuję do wiadomości to, że pan Y to ostatnia osoba, jakiej powinienem czegokolwiek zazdrościć. Mieć tak wielkie szczęście i nie wiedzieć o tym to chyba najbardziej przykra rzecz, jaka może zdarzyć się w życiu. Już nie zazdroszczę panu Y. Uwierz mi na niewypowiedziane słowo. Nie zazdroszczę mu, podobnie jak nie czuję zazdrości wobec sytuacji wielkiego dzieła sztuki, które co prawda jest podziwiane, ale samo nie zdaje sobie sprawy z tego, że dla kogoś – niby wbrew Kopernikowi – staje się na chwilę centrum Wszechświata. DZIEŃ TRZECI, ŚRODA. Znowu nachodzą mnie dziwne myśli. Pragnę być choć po części w tej sytuacji pana Y. Chciałbym tak wyglądać, grać w piłkę, nosić tak samo modne ciuchy. Zakładam bowiem, że tak wygląda nasz bohater. Dziewczynom podobają się właśnie tacy, choć zdaję sobie sprawę z tego, że mówiąc tak, obrażam Cię. Niby wiem, jak wiele temu chłopakowi brakuje do pełni szczęścia. Teoretycznie zdaję sobie sprawę z tego, że on nie jest wcale szczęśliwy. On jest po prostu farciarzem i nie ma o tym pojęcia. Ale chcialbym być na jego miejscu. Chciałbym, by oblegały mnie tłumy dziewczyn, i byś była wśród nich Ty. Może kiedyś spojrzę na to inaczej. Może zrozumiem coś więcej, ale na razie jestem tak płytki, by wszystko zamykać w prostych odczuciach. A te odczucia mówią mi, że sytuacja pana Y jest lepsza niż moja. DZIEŃ CZWARTY, CZWARTEK. Budzę się rano i rozumiem, że noc, podczas której nic się nie wydarzyło, może zmienić człowieka. Może miałem jakiś sen, którego nie pamiętam, i to on wywarł taki wpływ na moją psychikę? Stałem się istotą świadomą swoich pragnień. Wiem, czego chcę. I przede wszystkim - wiem, czego nie chcę. Nie chcę mieć takiego imienia, które zamknęłoby mnie w kilku dźwiękach czy znakach. I nie chcę też, żebyś Ty takie miała. Chcę tylko, żebyś przyszła, stanęła obok mnie i spytała: - Jak mam cię nazywać? - Analfabeta - odpowiem. - Dlaczego? - zdziwisz się. - Po to, żebym mógł zawrzeć w sobie całe Istnienie, które będę chciał zawrzeć, i jednocześnie nie był w stanie określić tego żadnymi znakami, które sklasyfikowałyby mnie jako pana X, Y, Z, A, B, C czy jakiegokolwiek innego. Wtedy będę istniał naprawdę - ja jako ja. A koło mnie Ty w charakterze Ciebie. Po prostu nie zamkniemy się nawzajem w literach i imionach. A pan Y? Zostanie w ułamku sekundy przeczytany. I skończy się. Można przewrócić stronicę. DZIEŃ PIĄTY, PIĄTEK. Wiesz, że kiedy człowiek podejmuje pozornie drobne decyzje, na chwilę zapomina, jak diametralnie są one w stanie odmienić jego życie? Wiesz, że chłopak, który pierwszy raz w życiu zdecydował się poprosić dziewczynę swoich marzeń do tańca, w chwili, w której podjął decyzję, całkiem zapomniał, że nie potrafi tańczyć? Więcej - nie przypomniało mu się to podczas całego tańca, co nie spowodowało bynajmniej, że podeptał partnerkę. Są takie chwile, w których przez przypadek wynosimy się ponad nasze ograniczenia. Dzieje się tak wtedy, gdy zapominamy o istnieniu samych siebie - ludzi zbudowanych z wad niczym z cegieł na fundamencie niedoskonałości. Czy wiesz, że ten chłopak popełnił tylko jeden błąd? Zapraszając tę dziewczynę do tańca, nazwał ją po imieniu (bo przecież niewątpliwym brakiem kultury jest powiedzenie do kobiety: "ej, ty!"). Jej długie imię dawało się niestety pięknie skrócić i on z tego skorzystał. O tyle, o ile on mógł w tej sytuacji wychylić się ponad sztuczne bariery, o tyle ona została zamknięta w jednym słowie. A powinna była przyjąć jakieś dobre imię. Najlepiej Kreska - żeby mogła sama zmazać każdy wyraz. Coś bym jeszcze napisał - o tym chłopaku i tej dziewczynie. Ale może nadużyję słów. Może zamknę ich w kliku literach. Czy mówiąc "ty" i "ja" można zabić w człowieku głębię?
  19. * Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las? Czy z napisanej wody pić, która jej pyszczek odbije jak kalka? Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy? Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta spod moich palców uchem strzyże. Cisza - ten wyraz tez szeleści po papierze i rozgarnia spowodowane slowem "las" gałęzie. Nad białą kartką czają się do skoku litery, które mogą ułożyć się źle, zdania osaczające, przed którymi nie będzie ratunku. Jest w kropli atramentu spory zapas myśliwych z przymrużonym okiem, gotowych zbiec po stromym piórze w dół, otoczyc sarnę, złożyć się do strzału. Zapominają, że tu nie jest życie. Inne, czarno na białym, panują tu prawa. Okamgnienie trwać będzie tak długo, jak zechce, pozwoli się podzielić na małe wieczności pełne wstrzymanych w locie kul. Na zawsze, jesli każę, nic się tu nie stanie. Bez mojej woli nawet liść nie spadnie ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopytka. Jest więc taki świat, nad ktorym los sprawuje niezależny? Czas, ktory wiąże łańcuchami znaków? Istnienie na mój rozkaz nieustanne? Radość pisania. Możność utrwalania. Zemsta ręki śmiertelnej. Wisława Szymborska - "Radość pisania" Wyobraź sobie, doświadczony pisarzu, taki kraj, w którym normalny nastolatek znajduje czas na pisanie książki gdzieś pomiędzy szkołą, jedzeniem, uprawianiem sportu a snem. Spędza tyle czasu, ile może, na tworzeniu bohaterów, często zresztą łudząco do niego podobnych. Umieszcza ich w rzeczywistości, której wygląd zależy od usposobienia młodego literata - zdarza się, że jest to realny świat w teraźniejszości, może to być przeszłość czy przyszłość albo fantastyczna kraina a'la tolkienowskie Śródziemie. Wyobraź sobie młodego chłopca, który ślęczy nad dwudziestą już kartką papieru, żeby napisać wiersz dla swojej ukochanej. Potem może nie znajdzie odwagi, żeby jej go podarować, ale przynajmniej szuflada lub zeszyt przyjmą owoce jego trudu z szacunkiem. Ten chłopak nie wie, że istnieje coś takiego jak częstochowszczyzna. Rytm kojarzy mu się co najwyżej z muzyką. Wiersz wolny miesza się w jego głowie ze sztuką wyzwoloną, a tercyna z tercją meczu hokeja na lodzie. "Peel" (patrz dop.1) to dla niego domena oznaczająca polskie serwery w Internecie, a wszystkie metafory, porównania, hiperbole i epitety przywołują na myśl zupełnie nieciekawe i znienawidzone lekcje języka polskiego. To wszystko - ta niechęć do lekcji języka ojczystego, ta niewiedza - nie przeszkadza mu w pisaniu. Musi tworzyć, bo ma potrzebę przekazania tego, co czuje. Jeżeli nie ma możliwości ani śmiałości mówienia o tym, zaczyna pisać. Wyobraź sobie nastoletnią dziewczynę, dla której początkowe prowadzenie pamiętnika przerodziło się w pisanie powieści opartej na jej własnych losach, na historiach z życia jej najbliższych koleżanek i kolegów. Wieczorami przychodzi do niej przyjaciółka i siedząc na podwórku wśród szarych kamienic, grają na gitarze i śpiewają piosenki o wielkim świecie, dalekich podróżach i wynikających z tego małych i dużych radościach. Czasami tylko rzucają miłe - lub gniewne, zależnie od sytuacji - spojrzenia do stojących obok kilku rapujących chłopaków, którzy tworzą poezję ulicy. Żaden z nich nie ma szczególnego głosu, ale mają dar mówienia w ciekawy sposób o swoim życiu, otoczeniu, marzeniach, stylu bycia. Gdzieś na schodach siedzi ten szczupły młodzieniec, raczej oderwany od grupy kolegów. Niewielu wie o nim coś poza tym, że skrobie wiersze w swoim zużytym zeszycie. Przyjaźni się tylko z jednym spośród młodych raperów, tekściarzem, który stara mu się dorównać w pisaniu. Gdy tylko czasem ktoś spróbuje się naśmiewać z młodego poety, zostanie przez resztę grupy przywrócony od porządku. W końcu to taki sam człowiek jak oni - poeta ulic, blokowisk i podwórek. Wyobraź sobie kraj autentycznie pełen takiej młodzieży. Witamy w Polsce! Wyobraź sobie kraj, w którym ludzie z wyobraźnią zostają stępieni przez lekcje języka polskiego, choć dzięki nim powinni właśnie wypływać na szerokie wody. Muszą pisać wypracowania na temat zwierząt domowych albo charakteryzować bohatera powieści napisanej w czasach Drugiej Rzeczypospolitej jako czytadło dla kulturalnych panienek z dobrych domów, którym żadna "niewłaściwa" treść nie powinna zostać przekazana. Wcale nie piszę tutaj o takich ludziach jak posługujący się biegle dziesięcioma językami czternastolatek, który w wolnych chwilach tworzy swój czwarty conlang (patrz dop. 2) - tym razem będzie to twór ergatywno-absolutywny według klasyfikacji pod względem strukturalnego zróżnicowania argumentów predykatów. Ostatnio pisuje też opowiadania fantastycznonaukowe i przygotowuje po angielsku krótką rozprawę na temat współczesnego pojmowania teodycei. Nie chodzi mi o to, by opowiedzieć o siedemnastolatku, który w tym roku zdaje maturę z fizyki na poziomie rozszerzonym i już dostał propozycję od Massachusetts Institute of Technology, ale nie wie, czy ją przyjąć, bo ma zamiar być aktywnie zaangażowanym polską politykę, bo jak mówi: "Tu są ludzie, ich problemy, tu jest życie, tu jest coś do zrobienia". Wcale nie oni stanowią największy cud naszego społeczeństwa. To po prostu genialne przypadki. Wybiją się i na pewno kimś zostaną w życiu. Największym cudem jest ten wspominany już przeze mnie zakochany nastolatek, któremu co prawda poezja kojarzy się z bandą starych sztywniaków rozpaczających, że do nikogo nie trafiają, ale który do i tak woli do wybranki swojego serca napisać: "Kocham Cię, Aniu, moje Ty kochanie/i tak na zawsze już pozostanie" niż nie napisać nic. Jej pozostaje się tylko uśmiechnąć. Wie, że ten tekst jest słaby, a jego pomysł stary, ale czuje, że chłopak włożył w to całe swoje serce. Zauważ, mój drogi pisarzu, że największą szansą naszego narodu są ludzie tacy, jak ten dwunastolatek, który wolał naskrobać na tylnej okładce zeszytu od matematyki początki fabuły, którą i tak porzuci po co najwyżej dwudziestu stronach, niż pisać wypracowanie na temat "Mojej Mamie w Dniu Matki", które zadała mu w szkole pani polonistka. Spójrz na ostatnią nadzieję. Zrozum, że żyjesz w kraju, w którym jest więcej młodych pisarzy niż gdziekolwiek na świecie. W Stanach Zjednoczonych nastolatki, jakich opisuję - zwykli szarzy, piszący w wolnych chwilach - są czymś niespotykanym i niezwykłym. U nas po prostu nikt ich nie zauważa. Największa szansa naszego narodu nie polega na ludziach, którzy potrafią. Największą szansą są ludzie, którzy chcą. Którzy chcą przelać swoje uczucia na papier. To świadczy o tym, że mają uczucia, że nie dali się pogrążyć w szarej, beznamiętnej masie ludzkich istnień. Właśnie w chwili, gdy patrzę na tych ludzi, staję się patriotą. Choć na moment czuję się dumny z mojego kraju. I jednocześnie mam ochotę zapłakać. Ilu takich zdolnych młodych ludzi nigdy nie zostanie pisarzami, nigdy nie opublikuje choćby jednego tekstu? Obudzą się koło trzydziestki, stwierdzając, że są szczęśliwi, mają dom, rodzinę, pracę. Odkryją swoje teksty z czasów, gdy byli nastolatkami, i uśmiechną się nad kartką. Ale nie spowoduje to, że wrócą do pisania. Urzędy pracy będą pełne niedoszłych raperów. ---------------------------------------------------------------------------------- Przypisy: 1) "Peel" to w slangu poetów podmiot liryczny. 2) "Conlang" (ang.) - język sztuczny tzn. stworzony przez jednego człowieka zamiast powstały w wyniku ewolucji.
  20. Przegrywamy 0:1 z Niemcami, wygrywamy wysoko z Kostaryką, a Niemcy wysoko pokonują Ekwador i... przechodzimy :P. Przynajmniej tak mówi mój kumpel, bo jemu się to chciało liczyć. Ale wydaje mi się, że to całkiem logiczne. Jeżeli zremisujemy z Niemcami, a oni pokonają Ekwador to możemy dowolnym wynikiem pokonać Kostarykę i przejdziemy. A taktyka na mecz? Wystawić Jelenia od początku, żeby wspomagał Żurawia. Przesunąć Smolarka na prawym skrzydle bliżej ataku niż Krzynówka na lewym. Wyrzucić Kosowskiego, nie wprowadzać Rasiaka i Mili, chyba że na sam koniec. Pomyśleć o tym, że Baszczyński jest nie w formie i nauczyć grać obrońców. Jeśli będzie do przerwy 0:1 to przesunąć Smolarka do ataku i umieścić jednocześnie na boisku Sobolewskiego i Radomskiego. To tyle :). Pzdr, Gaspar.
  21. Dziękuję Wam: Espeno, Piaście i Jarku :). Miło mi słyszeć tak pochlebne opinie. Pozdrawiam, Gaspar.
  22. Te słowa pisałem ja :). Tamten wiersz rzeczywiście był dość płytki, ale napisałem go ze względów bardziej osobistych i o jakość już zapomniałem zadbać. Ja też najpierw wychodziłem po przeczytaniu krytycznego komentarza obrażony. A potem pomyślałem: "Nie dam im powodu, żeby mówili, że nadużywam słów, które oni wrzucili do działu >>zakazanych Za pozytywny komentarz dziękuję. O, to ciekawe! Nigdy bym nie pomyślał, że mam jakiś szczególny styl :). Dziękuję za pozytywny komentarz, poprawioną literówkę i sugestie co do rymów, choć nie sądzę, bym coś zdziałał w tym ostatnim przypadku. Cieszę się, że moje wiersze są w stanie kogoś usatysfakcjonować. Jeszcze raz dziękuję wszystkim komentującym. Pozdrawiam, Gaspar.
  23. Dziękuję za pozytywny komentarz. Szczególnie, że pochodzi on od człowieka, który początkowow bardzo krytykował tematykę mojej twórczości (a nie tylko wykonanie). Dziś często zgadza się z moją poezją. I za to dziękuję. Pzdr, Gaspar.
  24. Niestety na nie. Kiedyś też tak pisałem, nawet dokładnie tak - używałem podmiotu zbiorowego "my", pisałem o Miłości (najlepiej tej pisanej dużą literą) i w ogóle uważałem rady bardziej doświadczonych za nic niewarte. Potem zrozumiałem, że przekazano już w historii tak wiele treści w poezji, że dziś musimy to robić w sposób bardziej oryginalny. Pzdr, Gaspar.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...