H.Lecter
Użytkownicy-
Postów
5 303 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez H.Lecter
-
Jak na to wpadłeś, Holmesie... ? ;) Kosz.
-
Budzi uśmiech i nie męczy, to już coś... ;)
-
Bez kontraktu, Magia pisanego słowa.
H.Lecter odpowiedział(a) na Jacek_Dyć utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
nie zaszkodzi dowiedzieć się, czy zjadanie ciał innym ujdzie na sucho Nie zaszkodzi... ;) Kosz. -
fantazma o wdechu i wydechu do najdalszych..
H.Lecter odpowiedział(a) na Ran_Gis utwór w Wiersze gotowe
Po powiewających koszulach wszechświata, czas na pękające pęcherzyki i bure dziury wibrujących galaktyk... ;) Gimnastyczno mózgowy wdech wydech - kosz... -
przecinasz chodniki zmęczone smutnymi krokami wczorajszych śladów którymi dzień dobry wyciąga nad ranem zaspane dłonie poranka I tu pojawia się wytwornie smutna myśl, że to grafomański bełkot... Kosz.
-
gwiazdy padają mi na głowę gwiazdy mi krzyczą że są łeb mam pękniety od szmerów i głosów Niebo gwiażdziste nade mną i prawo moralne we mnie... ;) Kosz.
-
Autorka sama wymyśliła te wszystkie mundrości, czy spisała z makatek... ? ;) Kosz.
-
Czysty jak łza peel wyalienował się z rapupitubitowanego tłumu i zablogował... ;) Kosz.
-
Kalambur, to finezyjna zabawa słowem. Pan bazuje na żółtej strudze, która nie chce okazać się ciepłym deszczem... ;) Kosz.
-
panie Lecter, światło nie zna granic Dodałbym jeszcze: piłka jest okrągła, a bramki są dwie... ;)
-
tęsknię za tobą już długo by poczuć wielkie spełnienie Fascynujące... ;) Kosz.
-
Jakby... Jakby... Jakby... Jakby... Jakby... I... I... I... I... I... Jakby czegoś za dużo... ;) Słabo.
-
Temat mocno przechodzony ale dość zgrabnie ujęty. Tak.
-
Majstersztyk ! :) I tylko żal, że to nie moje... ;)
-
nie wykorzysta zalet umysłu ten który wie prawie wszystko wiedza nie uczyni mnie mądrą doda pewności siebie Teza karkołomna, wymagająca uzasadnienia... ;) Myśl dość widoczna w puencie ale droga do niej naiwnie i niezgrabnie wyboista - jeszcze nie tym razem.
-
Czas i życie oboje płyną w zgodnym kierunku oboje będą siebie połykać na przemian czas poda dłoń rosnącą zgrubiałą od dziejów jak dąb lub masywniejszy szelest zgubionych ptaków jezior nigdy się nie nauczy przenikać do krwi nawet jasność nie pojmie poświęcenia życia bliskiego zrozumienia śmierci on najbliższy ofiarności skóry to życie umiera za nas z każdym kątem chwili abyśmy mogli cicho tkwić w nim szlak szykując dla modlących kroków za rękę biorąc zegar z pasożytem dni W tej formie, wiersz do przyjęcia.
-
Tekst bez żadnej szansy na obronę. Poetyckie pierwociny.
-
Pan Gienek bywał w słowach prosty, szczery i melancholijnie mądry... W tym przypadku, ma twarz chamowatego prostaka... Nie.
-
niewinność płonęła jej głosem nieśmiałość związała mi ręce tamto niespełnienie cenniejsze od stu spełnień późniejszych Telerankowe - nieśmiałe, niewinne, z grzecznym przedziałkiem na główce... ;)
-
Kiczowate dewocjonalia. Kosz.
-
zmieszamy swoje poty gdzieś pod sceną w radosnej ekstazie napierdalania w bębny ... gdzieś daleko słychać szelest rozbijanych butelek Tani jest nie tylko klub, muzyka i wino ale również poezyjka, szeleszcząca jak butelki... ;) Kosz.
-
powiewająca koszula Wszechświata Dlaczego nie barchanowe majtki kosmosu... ? ;) Kosz.
-
Popierdółki...