Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

maranatha neothenia

Użytkownicy
  • Postów

    170
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez maranatha neothenia

  1. no tak tradycyjnie, kiedy ja odwiedzam czyjegoś babola na warsztacie, czy gdziekolwiek i nie zostawiam opinii to albo to babol i nie warto, albo nie mój styl i wolę nie ruszać. myślę że to działa w obie strony. gorące parzące pozdr dla wszystkich odwiedzaczy. gościła: oficjalna invalidka em.
  2. Agatku, były fajno że jesteście, cóż pozostaje mi dodać: śledźcie następne rozdziały.. jest ich trochę, a jeden bez drugiego niekompletny. em
  3. Pancolek, Barbaro, Adamie, Lecter dzięki za wizytę. Panc: pytanie otwarcia jest zadawane podczas czołgów i wbijania igieł w brzuch.. może dlatego jest takie blee Lecter: pierwszy raz nie usłucham propozycji przestawienia. utwór już żyje i wyszedł tu by ujrzeć światło, nie pozwoli mi się zmienić, bo już wtedy nie będzie sobą. Barbaro: ostatni wers zostawia niedosyt, i dobrze, będą następne naiwno-mocne teksty. pl też czuje niedosyt, sytuacja przeciąga się niezmiernie, tym razem rozdział nie skończy się inaczej. jeśli masz propos, by wyrazić to samo innymi słowami, ispiruj, chętnie poczytam. zapraszam ponownie.
  4. miedź to 'spejs' teraz w warsztacie, kilka rzeczy dopisanych.. zapraszam tam do inspirującej współpracy.
  5. czekaj na ciąg dalszy, czyli pozdr. em
  6. co się stało? moje mięśnie działają nogi już nie wyją w nocy a dusza nieumęczona żeby wstać oddycham pełniej i chodzę 'chuda chodzi' – zewłok chodzi po szpitalnych grotach do dziś czuję ich echo na mnie wczoraj zobaczyłam odbicie: przestraszona, pół spokojna oficjalna inwalidka to fakt - już nie krzyk..
  7. Nie Ciebie oskarżam a czy siebie? nie wiem tak bardzo staram się nie krzyczeć. egzaltacja z erudycją wstydzą się mocno mojego bełkotu. z czołganiem i igłami w brzuchu kończę ten rozdział
  8. nieśmiało: polecenie bold, zbędne. propozycja czarnej perły warta przemyślenia, czyli możliwe że czeka cię praca nad zakończeniem utworu. dwie pierwsze strofy niesamowicie pochłaniają radzę nie zmieniać lecz, I przypomina, dokąd w życiu idę czego to dotyczy, krzyża? gubi mi się to w sensie, jak na razie tyle. em
  9. hmm, a ja nie widzę tu kompletnie sensu, tj tego co naprawdę chciałaś tam umieścić, ( a wierz mi starałam się, nie moja wina) może o to chodziło mojej poprzedniczce, co mówiła o skracaniu utworu, nie chodziło jej pewnie o ilość słów, ale o jasność wypowiedzi. nie będę komentować nic więcej tym razem. poczekam sobie na więcej prac, a jak zobaczę co uważasz za swój styl, skomentuję. em.
  10. hmm, pozwolę sobie na skromny komentarz: pierwsze 2 części nawet obrazoburcze, marzyło mi się, że będziesz kontynuował temat.że pójdziesz w którymś kierunku, odkryjesz gdzieś prawdę, lub dosadnie zaobserwujesz fałsz. rozstaje dróg aż kłują w oczy puenta wyszła słabo w porównaniu do w/w wstępnych części. więc ogólnie: utwór ma potencjał, ale zakończenie i powtórzenia rozczarowują/ jeśli wyraz zbyt silny to moge użyć: pozostawia niedosyt. pozdr. em
  11. poprawki dobre, chociaż sentyment ciągnie mnie do warsztatowego oryginału. em.
  12. zgadzam się z przedmówczynią, ochy i achy muszą odpaść, ale.. to prawda coś w nim jest.
  13. Oj Jimmy, co to/lub kim są 'oralne zbiegi'? a co do utworu to podzielam zdanie wypowiedziane przez Mr. Żubr, szaro tu jakoś, ale może tak miało być w założeniu? nieee, chyba to niecelowy zabieg/zbieg.. pozdr. em
  14. ech, zaskoczyłeś tymi faworkami, a ja pewnie słowem: mentor, może wyczułam tu takie serce.. do przeczytania gdzieś kiedyś poeto ;) pozdr. em
  15. jeśli chodzi o strókturę utworu: nic nie zmieniaj. jeśli chodzi o tematykę ta klamra rozpoczynając i kończąc na tytule jest czymś najtragiczniejszym [patrz: najboleśniejszym ] co ostatnio przeczytałam/ samotność ludzkości we wrzechświecie.. kiedy patrzysz na boki i do góry i nie widzisz nie słyszysz tam żadnego przejawu.. tak mi głupio że ludzie tak czują.. w utworze nie czuć żadnej nadziei, /przypomina mi dzieła Młodej Polski/ czy kiedyś tam będzie? pozdr. em
  16. hmm.. nie słyszałam o faworkach Lecter'a aż strach pomyśleć z czego zrobione.. może w moich oczach ta sława urosła? może patrzę z cienia na ludzi co już z niego wyszli? może szukam mentora w tym doświadczonym tw.órcy faworków? pozdr. em
  17. maranatha neothenia

    ****

    to ogólnie znana rzecz ...
  18. interesujące, myślę że stałeś już się sławny, nie wiem czy nadal mogę tak prywatnie do ciebie się odnosić. pozdr. em
  19. tu się zgadzam sens mi wyciekł przez rodzynki pozdr. em
  20. dzięki Jimmy trafiłeś w 10 potrzeba tu czasu.i odrobiny kombinacji ps jak tam idzie muzykowanie? pozdr. em
  21. dzięki za odwiedziny i uznanie od kogoś z troche innego swiata :) utwór teraz trochę poleży, jeśli wyda listki będzie gotowy. z tymi cechami u góry mam jeszcze niesamowity upór pozdr. i do następnego. em
  22. dobrze że nie myślałeś o Grechucie, nie chciałabym bys o nim myślał podczas tworzenia wiersza w razie takiego wypadku dałoby się wyczuć coś naturalnego jak plastik.. i to prawda epoka inna, chociaż u mnie z teraźniejszością i poezją współczesną też nie za blisko, mam serce bliżej Młodej Polski i Wojaczka, i również się cieszę że nie zamykamy się na innych. pozdr. em
  23. ja napisałabym: opadają nabrzmiałe miedzią bo kolor piękniejszy od brązu, szlachetny i mieni się opadając i wirując. co do sensu i istoty wiersza uczę się doceniać pozytywne zakończenia. to dla mnie trudne, utwór musi więc trochę poczekać zanim się ustosunkuję. pozdr. em
  24. yyy po jedenaste: ujął mnie tytuł. kocham medyczne tematy w utworach, jednak ten nie opisuje medycznych sytuacji tylko używa ich by opisać coś innego. w takim razie, puki to coś innego nie będzie chociaż delikatnie naznaczone nie będę mogła wystawić tu żadnego innego komentarza. interesuje mnie sens, a tego nie umiem tu odczytać. pozdr. em
  25. och.. a czy mówłam / pisałam że wiersz nie będzie rozdmuchany? romantycy dmuchali tak swoje wiersze tylko kilkoma nutkami nie przesadzając, u mnie mam nadzieję jest odrobinę podobnie. więc najpierw reakcja na foch: jak to nie odpisuję :) ależ staram się, jedynie grypa cholerna nie daje za dużo czytać.. takie usprawiedliwienie. po drugie odwiedzam cię, ale utwór musi we mnie 'się przemyśleć' dojrzeć czyli, więc od razu nie masz mojej odpowiedzi.. a teraz konkrety a propos twojej interpretacji: po pierwsze panna młoda nie gubi się w obowiązkach domowych, nie umiera tam jako kura czy ktoś w tym rodzaju, nie ma mowy o dzieciach, chociaż mogą być w domyśle, nie są wykluczone. Po drugie i to najważniejsze peelka nie zamyka się, całe życie mimo opadu suchych listków ma otwarte serce, na samym końcu jest: kompozycja otwarta, kierunek dom. To to otwarte serce jest busolą do domu, do którego nasza dama zmierza. Gdyby nie ono i jego otwartość, kierunek zmieniłby się. teraz to: hmm i wielki finał.. ogólnie dałaś radę uzmysłowiłaś mi kilka rzeczy, lubię zmieniać utwory gdy widzę że one tego potrzebują. jednak nie lubię mieszać w sensie, ważne jednak by sens był czysty i jasny. to już drugie podejście tego wiersza tutaj. poprzednie było znacznie bardziej skąpe, ale może kiedy go odwiedzisz i będziesz mieć porównanie, dasz mi kolejną inspirację. jak na razie do zobaczenia następnym razem i lecę chorować / zdrowieć :) pozdr. em
×
×
  • Dodaj nową pozycję...