Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tomasz Pietrzak

Użytkownicy
  • Postów

    298
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Tomasz Pietrzak

  1. pustynią - pustką, strasznie to gryzie pozdr.
  2. Czarny domek z drewna, mężczyzna nad jeziorem szuka ojca w odbiciu nieba. Siada na ławce i prosi o wiersz Sylvi Plath. Wędkarze nawijają larwy much na haczyki, zarzucają wędki. Dzień dobry - długo mi zajęła przeprawa przez wodę, skurczył się wszechświat do drzwi. Między niewysokim progiem trzepoczą ręce na powitanie. Teraz dom jest zamknięty; chciałbym z tobą porozmawiać o zachodnim Londynie. Herbata, dwudziesta druga, ciastka Leibniz zjadają się na talerzu. Wędkarze wracają z krzesełkami, za nimi wiatr przewraca nieznośną obecność lata, niebo ma spojrzenie tych co odeszli. Zamykamy pokój. Śniąc wysyłamy listy i zegar pod powiekami roztapia błękit świtu; rybacy siedzą nad stawem jak co dzień, mężczyzna wrócił nad wodę, dziś na pewno to zrobi. Na jeziorze dryfuje pusta łódka, nadyma się jej żagiel, kostka cukru w kawie. Spójrz teraz, kiedy otwierasz oczy; masz szeroko otwarte okno. Wszystko umyka chyłkiem.
  3. grom z jasnego nieba kropelisko kap kap kap przeraźliwy krzyk przyjemności ogromne kropelisko spadło cicho to męka moja moje cierpienie wypisałem sobie absurdy zawarte w wierszu, czy Pani czyta wiersz przed publikacją? Ona Kot sugeruje, że jest to wiersz o miesiączce, też bym się ku temu skłaniał, dlatego polecę pani wiersze o tej tematyce: Monachijskie manekiny i Bezdzietna kobieta, autorstwa Sylvi Plath, proszę sobie poszukać i proszę porównać. pozdrawiam:)
  4. Człowiek na końcu nocy miał rację; to było siedemnastego lipca. Tego dnia powietrze było pełne nieporozumień, ale wiedziało jedno, nigdy już nie dotknie trawy. Cień sosny stał się dłuższy i zniknęły kontury w kwadracie chodnika. Więcej słońca po zmroku, prosiłem o to całą noc, w międzyczasie terakotowa podłoga obrosła mchem, zawirowała Ziemia. Słońca czy gwiazdy spojrzały na mnie zawiedzione, śmierć przysiadła na wzgórzu czekając na zachód. Trzysta metrów poniżej, wertowany wiatrem, zostawiłem swoje ciało jak porzuconą muszlę i zamieszkałem na jakiś czas w sekwoi. Ulica, którą znałem, stała się zaproszeniem do wejścia w łagodne światło alei. Chłodny obszar pustki i księżyc, mój niedaleki krewny - wszystko zaszło bawełną ducha T.S Eliota. ...a ty, stojąc na lnianej zatoce, pobłogosławiłeś czy przekląłeś mnie?
  5. Jay - tam nawet jest więcej niż jedna osoba, można by powiedzieć, nawet tłok;) Pansy, Regina bardzo wam wszystkim dziękuję za ciepłe słowa. pozdrawiam
  6. 'patrzę na ciebie różowo głęboko' może tylko tyle z tego. niech będę tym, co ci powie, żeby wycofac całkowicie interpunkcję, te wszystkie ohydne kropiszony są niepotrzebne, poza tym wiersz trąci lekko banałem, a nie wiem czy to dobre i czy warto w to brnąć, takie kocham, kocham wymaga dziś trochę innego spojrzenia, a nie jak z filmu z J.Lo. wiersz absolutnie do korekty i raczej pierw na warsztat. zdrowia i lepszych życzę. Tomek.
  7. Tomasz Pietrzak

    Narodziny

    lekko przegadane, zwłaszcza I strofa, niepotrzebne duże litery, co do treści jakoś nie zatrzymuje, ale to dopiero debiut, a ja wierzę w debiutantów. pozdrawiam:)
  8. wszystko się już wydarzyło co wydarzyć się miało. ryba przepłynęła przez bramę stając się smokiem (ale wewnątrz pozostała wciąż rybą). powiedziałaś jesień i ścięłaś kwiaty w ogrodzie, powiedziałaś do mnie widziałam - poczułem zapach migdałów. woda w jeziorze dorównała niebu, dwa pstrągi pod gałęzią - nie ma sprawy. dom przesiąkł deszczem. nasza przestrzeń; na stole trzy owoce granatu, majeranek w pomidorowej i mrówki śpiące w kopcu.
  9. więc proszę cię - odejdź nie chcę więcej łączyć się z tobą wszechzwodzonym mostem ani też kichać niedorzecznie uśmiechem wypluwając przekleństwem samego siebie nie mogę dopuścić abyś w sanktuarium (lub: nie dopuszczę abyś w sanktuarium) moich myśli owocowała cholerycznym wzorem (wbrew zbratanej z czasem regule samounicestwienia) nie mogę już stygnąć gdy przegryzają mnie-kamień ciągłym narzekaniem ( nie przestając drucianymi sztućcami rozciągać ranę) więc proszę cię – odejdź pieprzona nadziejo na jutro pozdro.:)
  10. oj po tytule spodziwałem się inspiracji Japonią, origami etc. ale niestety nie tym razem może następnym. zdrowia.
  11. kall, Garmond, Pansy - dziękuję za tak ciepłe komentarze:)
  12. pewnego dnia, kiedy góry będą już tak małe, że zmieszczą się w dłoni jak miarka ryżu, stanę na nich ogarniając wszystko co poniżej. być może wtedy uderzy dzwon przemijania, zupełnie jak u Issy i oddam wierzbie całego siebie. póki co idę rzeką, woda myśli za mnie uciekając czasem, nade mną furkot skrzydeł i wir liści, latawiec opada bez duszy - prostota formy.
  13. dobre technicznie, ale staje się już wtórne, proponuję poszukać, poeksperymentować trochę. pozdrawiam:)
  14. streszczenie i proszę zrobić coś z enterozą. pozdrawiam jesiennie:)
  15. tak, to jest proza poteycka i taki był mój zamysł aby wprowadzić narrację poetycką i trochę poopowiadac, co do wersyfikacji, wiersz cały czas w szlifach dziekuję za komentarze
  16. W niedzielne popołudnie usiadłem jak zwykle na werandzie, na stoliku leżał Ulisses Joyca z zaznaczonym fragmentem Trzymaj się teraźniejszości, tego tu, przez które cała przyszłość przelewa się do przeszłości. Kubek kawy tworzył senną mgłę wokół mojej twarzy. Powietrze było przesiąknięte zapachem dorszy, kutry wypływały w ostatni dziś rejs. Pani zza płotu (ta co nigdy nie odpowiada dzień dobry) skończyła właśnie pracę w ogrodzie. Powiązała cztery pory roku w stogi, w obawie przed chłodem, wysprzątała dom z obcych kurzów. Jej wysiłek już spoczął. Sąsiad z domu, z niebieskim kogutem na dachu usiadł przed domem z tarczą słonecznika i gazetą w ręku, próbując nazwać świat normalnym. Na ulicy jakiś grajek wygrywał Kształt mojego serca, kiedy słońce chyliło się już w pokłonie innej części świata. Spokojne fale wygładzały brzeg, w oddali odezwały się dzwony wzywając na mszę. Nastał zmierzch, a razem z nim przez moje palce przelała się teraźniejszość, czy można chcieć więcej?
  17. Tomasz Pietrzak

    Aniołek

    ja doczytałem do końca a potem zapomniałem, czy to żart czy prowokacja?
  18. Tomasz Pietrzak

    abuse me more

    ja pani wiersze też czytuje na innych portalach i tam się równie dobrze prezentuja co i tu;)
  19. lubię taką poezję, proste zapisy chwili, jak fragmenty dziennika poetyckiego, rozważyłbym w tym wierszu długie wersy, zmiast takiej wieży, ale podoba się, nawet bardzo, pozdrawiam:)
  20. czemu jak wiersz o niewolnicy to zawsze muszą być kajdany i to juz w I o przepraszam II wersie, poza tym trochę wersyfikacja do wymiany, zdrowia:)
  21. Letnia, Zofia, ash - bardzo dziękuje wam za komentarze:)
  22. podoba mi sie ton, zwłaszcza II i III strofy, w którym wskazujesz na uprzedmiotowienie, wręcz niewolnictwo, chyba kobiety gdzieś na Bliskim Wschodzie. pozdrawiam
  23. z cyklu: Wiersze tradycji Soto Rozrzućcie moje popioły nad oceanem, gdzie chusta granatu obmywa brzeg i gdzie przęsła mostu łączą się z lądem - pomyślałem o tym dziś rano, kiedy zerwał się wiatr. Pożółkłe od języków słońca liście opadały na ziemię. To jest powrót, jak mawiał mistrz Dogen. Urodzić się milionem włókien i cieni, dojrzewać pijąc światło każdym segmentem komórki, chłonąć całą energię: kosmosu, umysłu, słów, spojrzeń, a potem dzięki niej na chwilę, na jedną nutę pisku mew wznieś się i opaść - po prostu powiedzieć Już i rozsypać się jesienią ciała.
  24. Jay Jay, dzięki za komentarz, wiesz to dziwne, ale dopiero po tym co napisałeś, zauważyłem 'lawinę' się, dzięki:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...