
ot i anka
Użytkownicy-
Postów
1 902 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez ot i anka
-
hehe, zaczerwieniBam si od takich przychylno[ci:))dzieki!
-
własny grunt pod nogami II
ot i anka odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
cieszę się ...tak w ogóle:) cz.III za jakis czas. -
tak czytam komentarze i mi sie nasuwa: heyah! Twoja Idea jest na Plus...:))) bzdury. wiersz mi się podoba:)pozdr
-
dzięki za komentarze. Może i przypadkowe sa zwroty poniekąt- o 5 rano wszystko jest przypadkowe:)))
-
spacer między pikselami snu ekran spowiła ciemność już tylko myszka skrobie w pierwsze promienie słońca w folderze z napisem „ja” odnajduję puste pliki edycja ,cofnij...nie pomaga wygaszacz kołysze w rytm klawiatury ostatkiem sił kopiuje myśli enter. wystąpił błąd podczas zapisu danych.
-
własny grunt pod nogami II
ot i anka odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
aha! dziadek to też autentyk. Mam szczęście do takich ludzi na ulicy, więc pewnie pojawi się jeszcze jakiś taki inny natchniony. Niestety tekst jest jego nie mój:)a co do wycieraczki- to nie miała być ironia- sama bym chciała mieć świńsko- różową wycieraczkę:) -
bardzo ładne..refleksyjny czas ostatnio to i refleksyjne opowiadanie...pozdrawiam
-
no, wygrzebane spod stosu folderów i plików:)
-
własny grunt pod nogami II
ot i anka odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
dzięki za komentarze! jest mi bardzo miło. Jak widać życie pisze najlepsze scenariusze:) trzecia część będzie, mam nadzieję że się nie znudzicie:) pozdrawiam wszystkich! ps. Kiełbasa to imie wymyślone a w domu mam Ryszarda i MOmenta- koty, ale zawsze 3 chcialam miec:) -
no i tak ma być!!!::))))))
-
własny grunt pod nogami II
ot i anka odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
- Nie było i nie będzie... Usłyszała chrypliwy głos zza mglistej ściany pół-snu. Leniwie otworzyła oczy. Ujrzała przed sobą pomarszczoną, naznaczoną czasem twarz. Jeszcze ciemnowłosy ,aczkolwiek niemłody mężczyzna nachylał się nad nią. Przeszył ją wesoło- obłąkańczym wzrokiem. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Było w nim coś dziwnego...odróżniał się od reszty przechodniów. No i stał nad nią. - Nie było i nie będzie- powtórzył. - ....czego?- była zdziwiona i ciekawa . Z pozycji leżącej starszy pan był jeszcze bardziej intrygujący. - Zębów w dupie!- odpowiedział energicznie, uśmiechnął się i odszedł... „ No, tego już za wiele! Co za dzień!” Ogarnęła ją euforia. Leżała jeszcze chwilę na chodniku śmiejąc się i wierzgając nogami po czym zerwała się na równe nogi. Stanęła już całkiem spokojna, popatrzyła w niebo i w duchu podziękowała Bogu, za to że żyje. Złote światło schodzącego coraz niżej słońca, oświetlało jej nieobecną, acz uśmiechniętą twarz. Na chwilę zapomniała o tym, że coś się skończyło. Czuła tylko radość, że istnieje, a przed oczami wyobraźni stał nadal starszy mężczyzna. „ Jaki normalny wariat! Mam nadzieję, że jest takich więcej... nie było i nie będzie...akcja- reakcja...jakoś tak to było...” I tak zapętlona we własne myśli szła powoli przez miasto. Mijała kolorowe samochody, rasowe psy i kundle. Z drugiego piętra przy ulicy Jaśminowej, przyglądał się jej czarno-biały kot. Ale niedługo, bo zaraz potem przelatywała o wiele bardziej interesująca mucha. W końcu dotarła do domu- starej, zniszczonej kamienicy. Wspięła się na pierwsze piętro, potykając się po drodze o schody. Otwierając drzwi zauważyła, że sąsiad kupił sobie nową wycieraczkę. „Różowa! Ale cudownie! Świńsko- różowa wycieraczka!” Od progu witały ją trzy koty- Chwila, Kiełbasa i Bronek. Wesoło podskakując ,Bronek przybiegł pierwszy przywitać się ze swoją panią. -Cześć kociambry! Pewnie jesteście głodne, co? Przepraszam, że tak późno, ale wylegiwałam się na chodniku...same rozumiecie!- mówiła z poważną miną do swoich kotów, które ocierały się o jej nogi ze wszystkich możliwych stron. Intensywnie żółte ściany jej pokoju wydawały się płonąć w świetle zachodzącego słońca. Duszne powietrze jeszcze bardziej pogłębiało to wrażenie. Otworzyła okno i usiadła na fotelu w krowę (tak go nazywała- był obity fioletowym futrem w czarne, krowie łaty.) Kiełbasa wskoczył jej na kolana- siedmiokilowa ,futrzana parówa. Udeptywał zapalczywie jej zielone sztruksy, kręcąc się wokół własnej osi. - Ej, Kiełbasa, przestań! Drapiesz!- tarmosiła go dłonią po głowie. Rozglądała się po pokoju w poszukiwaniu pilota do wieży. Wzrokiem natrafiła na pozostawioną przez niego książkę- „Samolubny gen”. Zostało tu z Niego jeszcze trochę zapachu i kawałek jego koloru. Wypatrzyła w końcu pilota ,lecz myślami znów była w parku i poczuła napływające do oczu łzy...Nagle w pokoju rozległa się głośna melodia z Muppets Show- jej komórka. Zaskoczona niespodziewanym odgłosem pospiesznie otarła oczy i chwyciła za telefon. - Tak, słucham? - Cześć Pola, pamiętasz, że jutro o 7.10 po Ciebie przyjeżdżam? - ...no...tak, pamiętam (zupełnie wypadło jej to z głowy!) tak w ogóle to cześć, Waldek. - Co ty jakaś taka nieprzytomna dzisiaj? Wyśpij się dobrze, bo jutro musisz zdać ten egzamin! - ... - Jesteś tam? - Tak, tak. Kurcze, przydałoby się ,ale i tak nie mam samochodu... - No, jak już zdasz to będziesz mogła, zamiast na kolejny egzamin na prawko, zbierać kasę na samochód!! - A ile samochodu można kupić za pięć egzaminów? - Zderzak i kierownicę. - Hehe, pojedziemy jeszcze na plac manewrowy przed egzaminem? Policzę maską słupki. - Pozwolę Ci na to, pod warunkiem, że potem grzecznie zdasz egzamin! - Nie marudź, w końcu zarabiasz na tym że ja nie zdaję, ale jak chcesz przed następnym egzaminem pójdę do innego instruktora! - Normalnie, mam Cię dosyć! Smęcisz jak stara baba! - Hehe, do jutra! - No! Do jutra! „ Tego się mogłam spodziewać- nikomu nie powiedziałam ,żeby nie zapeszać i sama zapomniałam!” Kiełbasa trącił ją głową w ramie, jakby chciał powiedzieć, że on pamiętał. Włączyła wieże. Z głośników wydobywał się dźwięk kobzy- ścieżka dźwiękowa z „ Kronik portowych” ...Ten film też oglądali razem, ale teraz jej głowa była na placu manewrowym... -
no co?! człowiek się zmienia...od abstrakcjyjnych tandetnych opowiastek,do życia...:))ps.bzdurstwa!
-
tak, właśnie , walić system!;)))))) a tak serio to czasem mam wrażenie że jestem w roku 1984(orwella:)
-
i jeszcez jedno; Ja Ci wyznaje ze Cie kocham a Ty dziękujesz..:)))
-
aleś ty lakoniczny...:)))
-
Własny grunt pod nogami.cz.I
ot i anka odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
cieszę się bardzo z przychylnych opinii i już niedługo część druga...mam nadzieje ze sie spodoba:) -
Wakacyjny podryw
ot i anka odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Freney, nie bądź taki okrutny...Jeśli to początki autorskie to mogło być gorzej.. -
Wakacyjny podryw
ot i anka odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
bez pointy! nawet żadnej refleksji...chyba uzyskałaś efekt inny od zamierzonego,coś mi się zdaje. Takie to naiwne-rozumiem że bohaterka ma być "pustą panną" ale brakuje mi tu w takim razie jakiegoś kontrastu. No i nie brzmi jak koniec...może kontynuacja trochę to podciągnie? -
Kryzys zaoknopoglądowy
ot i anka odpowiedział(a) na Jay Jay Kapuściński utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
piąty raz czytam i sama nie wiem co napisać...nie lubię się zachwycać,a nie mogę się nie zachwycać:)) -
o Panie Boruto!Kocham pana!:))) normalnie jakbym o sobie czytala, tylko mi doskwiera brak natchnienia,ale momentów w których brak aparatu bardzo wile, i park!nawet ludzi mijam,tych których tu opisałeś!i tę samą kobietę z dzieckiem widziałam,tylko nie namalowałam...i to uczucie kiedy w końcu nadchodzi duma ze swojego "dziecka"- a tu ktoś mówi; talie sobie:)) ale to wcale, a wcale nie zniechęca...jak życie!samo życie mój drogi! ps.a park to park im. Słowackiego we Wrocławiu:)))
-
Własny grunt pod nogami.cz.I
ot i anka odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no... jak napiszę to zobaczycie:) ja wiem co dalej, bo to poniekąt autobiograficzne... -
Własny grunt pod nogami.cz.I
ot i anka odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no ma się rozumieć!:) mam zamiar rozwinąć trochę, aaa,nie chcę zapeszać- pomysł mam,ale jeszcze w głowie:)może jakieś uwagi?:) -
no właśnie takiego końca się spodziewałam,co nie znaczy że mnie zawiódł! podoba mi się że nie ma żadnego moralizatorstwa itd(to bylo by raczej szkolne opowiadanie:/ )a jest bardzo klimatyczne...choć nie wiem czemu wydaje mi się że w opowiadaniu jest wieczór( chyba nie podałeś pory dnia(?) ale tak to czuję:)) pozdrowionka
-
futuryzm?(czy jak to tam bylo ?bo juz kiedys cos takiego bylo, w sensie ze "rysowanie"słowami...ciekawe,inne.
-
Własny grunt pod nogami.cz.I
ot i anka odpowiedział(a) na ot i anka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
- Jak chcesz... - Jak to? "Jak chcesz” ?!Nic nie powiesz? -...nie....- odwróciła głowę w przeciwnym kierunku, żeby nie widział napływających do jej oczu łez. Patrzyła w niebo, głęboko oddychając. „Nie rozpłaczę się, nie rozpłaczę się, nie rozpłaczę...”- powtarzała tysiąckroć w myślach. On tymczasem wbił wzrok w łąwkę stojącą naprzeciwko. Gniótł w palcach zużyty bilet. Przyroda nie zwracała wcale uwagi na toczący się gdzieś na ławce w parku dramat. Ptaki nadal darły się w niebogłosy, kwiaty kwitły, a wiatr lekko muskał zielone liście drzew. Te zaś kołysały się delikatnie, radośnie połyskując w promieniach letniego słońca. „...nie rozpłaczę się, nie rozpłaczę...” No i nic nie dało powtarzanie sobie tych słów. Łzy popłynęły strumieniem po jej policzkach, jak rwący, górski potok. Nie mogła ukryć już swojego smutku. On nie wiedział czy może ją przytulić , teraz kiedy „wszystko skończone”. Patrzył bezradnym wzrokiem jak hydraulik nie mogący dokręcić cieknącej rury. Uśmiechnęła się mokrymi oczami i zdołała wykrztusić tylko; - To ja już pójdę...- Przejechała dłonią po jego włosach, potem przetarła oczy i oddaliła się powolnym krokiem-„Nie odwracaj się...nie odwracaj...” Powtarzała sobie, próbując nad sobą zapanować...Kiedy odeszła już na bezpieczną odległość, spojrzała za siebie. Ławka ,na której przed chwilą oboje siedzieli, była pusta. Płakała. Teraz już zupełnie swobodnie i głośno. W głowie dudniły jej własne słowa; „Jak chcesz...” Chwile się nad tym zastanowiła i miejsce łez zajął nerwowy śmiech. „ Jak chcesz! Szczyt mojej elokwencji!” Teraz bawiło ją wszystko. W jednej chwili otaczający świat stał się zabójczo śmieszny! Czerwony samochód zaparkowany na chodniku tylko przednim, prawym kłem, Ptasia kupa na ramieniu przechodnia, dziura w parasolce stojącej przed sklepem. To wszystko doprowadzało ją do szaleńczego śmiechu. Szła ulicą , głośno komentując śmieszność świata. Ludzie patrzyli podejrzliwie, chcąc ujrzeć w niej obłąkańca, wariatkę... Nagle poczuła zmęczenie. Stanęła na środku szerokiego chodnika. Na jej twarzy widać było pełne skupienie. Przypatrywała się chwilę kostce brukowej po czym położyła się bez najmniejszego zawahania. Było późne, lipcowe popołudnie, ulice pełne ludzi, słońce grzało pełną mocą. Ona po prostu się położyła. Poczuła ,że chce się położyć i to zrobiła. Teraz z żabiej perspektywy patrzyła na przechodniów, a oni na nią z perspektywy „normalnych”. - Nic pani nie jest?- zainteresowała się jakaś starsza pani - Nie, dlaczego? - Bo...Pani leży na ulicy! - Na chodniku leżę... Kobieta poczuła się poruszona taką bezczelnością. - Pani widziała?!- napomknęła jakąś kobietę stojącą niedaleko- Jacy wariaci teraz chodzą po świecie! - Ja tam z tej pozycji żadnych wariatów nie widzę! Ale może pani coś o nich opowie... - Bezczelność! – i obie Panie oddaliły się pospiesznie. Znów zaczęła się śmiać. Kiedy leżała jej głos brzmiał inaczej- jak rechot żaby. Lubiła tego słuchać. Ten dźwięk doprowadzał ja do jeszcze większego rozbawienia. Śmiała się, śmiała....a przechodzący obok ludzie omijali ją z daleka. Czas mijał, a ona zupełnie nie wiedziała co zrobi, kiedy w końcu się podniesie...