castus
Użytkownicy-
Postów
194 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez castus
-
thx...moja klawka nie lubi W...:)
-
trywializując jestem trup nie w sensie padlina lub zwłoki trup sensualny jakościowo masę posiadam w nadmiarze pomysł też czasem mam na rozmasowanie mas problemy z dysharmonią jedzenia picia i pohamowania miewam w zasadzie normalne i tu powstaje szczelina...
-
wszystko przez brak archetypu zakresu...;) tchęło mnie techno Panie Włodzimierzu :) całość pozytywnie .
-
grasz nuty pytań tak tylko...bardzo zgrabne :)
-
Nie to ,że piszczą zawsze Zapiszczały na zakręcie Nie zdążę ci powiedzieć ...miałem kupić nowe Może Może gdyby nie ten Pijany zbieracz złomu Może gdyby nie ta Kupa mokrych liść Może gdyby nie to Jedyne drzewo Szmata Czuje na twarzy Szmatę Smak szmaty W ustach Jestem Szmata Żal Żal nie istnieje Rozpuścił się Spada małymi Czerwonymi kryształkami Uchodzącego życia
-
przepłynęła we mnie muzyka tłem między kępą mchu a trzaskiem gałązki głęboko schowałem dzieciństwo kiedyś kredą na drzewie znacząc tamte miejsce słońce malowane spłakały burze lat Ona drżącą ręką stawia herbatę obok popielniczki pełnej niedopałków zaboli serce miłością wpisaną w geny łzą akcentuje kolejną zmarszczkę na twarzy dziecka...
-
Samotność o świcie ludzi bagno wrzeszczy – słyszycie myśli błoto dobre grzechy litość miodna dla uciechy Kromka śliny z piachem niczym gówno w goły przełyk rewers wydalnictwa od zaraz biały kruk
-
w szklance kawy szukasz nie spełnionych bytów przecież miało być ciekawie przecież miało lecz nie było mieszasz cukier w lewą stronę a od kiedy słodzisz kawę myśli czarne żalu wrony przecież mogło być ciekawie kruszysz ciasto nieświadomie wspominając strach obawę patrząc spod przymkniętych powiek na stygnącą miłość...w kawie
-
analizując bieg czasu dziwną energią falującego głębię hałas istnienia jaźń kluczy liniami meandrów niemoc opętaniem poraża rozum skowyt tryska ustami wyję zawzięcie żyjąc
-
klasyczny rzut trapezu piaszczystych kolein z bruzdą trawy sierpniowo suchej kurz akcentuje źdźbła cieniem popielu kikuty strzelistych cieni łagodnie niebieszczy śnieg skrzyleszcząc mroźnie w śladach sań o zmierzchu na horyzoncie topole kokony wisielców obsiadły czarne ptaki smród dociera i tu. chlasnęło biczem ciszy spłynęło drżeniem pleców budząc pradawny niepokój u podstawy stadności danej nam z istnieniem sztywniejącymi członkami powoli pełznie pisklę nienawiści jeszcze nie uświadomionej przeczuwanej szybkimi haustami braku powietrza nad jeziorem zieleni niedojrzałej przemykam oczami zamyślenia o bólu i ciszy napisać chciałem nie mam nic do powiedzenia.
-
piękna pochwała...o to chodziło :)
-
co z tego że pada na rany chorej duszy co powiesz mi odejdź ma to mnie poruszyć za ile grzechów pytam... za ile tych złych chwil jeszcze dwie flaszki spłynę zadowoloną obojętnością a ty? ty już tylko stajesz w gardle kością wiec nie mów żem... może rację masz od lat to nic nie zmienia tylko wódka kochanka najmilsza tańczy we mnie chichocząc...
-
miodne krople pyszności chwil zachowam chciwie miodne krople miedzy żółcią wonią a pożądaniem pamięci spojrzeń twych zlizuję wspak patrząc odnajduję ślady pyszności chwil wspólnych oddechów i łez opatrując rany słów niedopowiedzianych każde wspomnienie ze smakiem zachowam chciwie
-
dziękuję...możecie wszyesto...musiałem się wypłakać...:(
-
zasnęła na dłoniach cicho zlizując łzę pojednania ostatni oddech wypłynął westchnieniem miłości Bóg był okrutny nie dając Jej duszy... a może ludzie
-
bosą aczkolwiek czystą stopą rozgarniam żwir czasu na udeptanych chodnikach to nie takie oczywiste mogłaś tędy przejść kiedyś do niedomnie nie chcą tego porastać trawy chwasty kwiaty też a przecież gdy przechodzisz zostaje życie więc nie tędy szłaś lub tamtą stroną drogi gdzie mnie nigdy nie było bo tam padają deszcze a ja bosą aczkolwiek czystą stopą rozgarniam żwir czasu
-
panie Mirosławie...jak widzę obaj lubimy zabawę słowem i czerpiemy z onej sporo upojności narkotycznej:) koment najciekawszy jaki w zyciu okrótnym ;) dostałem za co bardzo serdecznie dziękuję a mnie by się nie chciało tyle słów :eek; pozdrawiam Szanowną Małżonkę równie ciepło "smarkaty" castuś :P
-
dla formy gestu zmysłów gry budzę zaspaną myślą wiersze dwie nagie piersi niczym dwie łzy kapiące wciąż i ciągle pierwsze dziewicą staniesz u mych wrót zastukasz bez nadziej wejścia a ja z uśmiechem jak swój wróg utulę łzy jak zawsze pierwsze...
-
czasem trzeba po imieniu...czasem trzeba...tymbardziej ,że wszyscy zapominamy...
-
rentgen przerost paznokci w płucach cięte żyły żyletką sensor cwaj wyżej w rzeźbionym tobołku między belką sklepienia a dnem spoczywają ostatnie dwa kawałki mydła pachnące żydami i cyklonem svastika dawno zatraciła wymowę przynosząc szczęście między kolcami a skrajem wspomnień echo apelu nagich kobiet nie podnieca ostatni uczciwy SSman
-
Moja leśna Pani pracuje szklanka zasnęła w oczekiwaniu ołówek zadowolony skrzypi radośnie żarówka przestała mrugać tylko muzyka w tle płynie spokojnie dalej pisze ważne słowa w oczekiwaniu kolejnego łyka zostawiając równe znaczki inglesi zabłysła ciągłym zadziwieniem pójdę ściszę radio.
-
wokół ust miała delikatny rozświetlony uśmiechem meszek taki tez na ramionach tyle że słoneczny a owe krągłe bezwstydnie pieściłem wargami od zawsze pachniała szczęściem dziecięce marzenia spełniane jesienią kusiły dojrzałą miłością
-
nie jesteśmy na siebie skazani to nie pogrzeb ni stypy to czas własnym błotem od dawna mazani pomazańców niewiele już w nas jeszcze żal mrówczym śladem po grzbiecie jak bat bratem a topór to w porę nas porąbie gdzieś w knajpie o świcie zaśpiewamy pijackim tenorem nie jesteśmy na siebie skazani...
-
nie wyglądał na smutnego nawet nie wyglądał na samotnego szedł żużlową aleją cicho pogwizdując oglądał kwitnące lipy nazajutrz w gazecie widziałem fotkę z podpisem człowiek wiszący na lipie a przecież nie wyglądał na zmęczonego samotnego smutnego normalny człowiek odłożył pióro raczej zdegustowany tym co napisał nie nadaje się ani na prozę ani na wiersz to był taki dzień kiedy nie można się skoncentrować pszczoły hałasowały w pobliskich lipach podarł brudnopis wyskoczył przez balkon /w końcu to zerowy polski parter/ i poszedł po żużlu aleją lekko pogwizdując oglądał lipy... gdzieś to widziałem lub czytałem pomyślał na jednym z największych drzew wisiała przywiązana przez dzieci huśtawka. l
-
dziekuję serdecznie za komentarze :) w pierwotnej wersji tekst nie miał żadnych znaków ehh orzeł w znakach ojczystych nie jestem... dziekuję.