Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ania_Ostrowska

Użytkownicy
  • Postów

    1 554
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ania_Ostrowska

  1. Co to za komentarz? Jestem na tym forum od niedawna ale nietrudno zauważyć, że lekko licząc 80% tu umieszczanych haiku łamie którąś z zasad "klasycznego" haiku. I co z tego? Wydaje mi się ze to forum jest po to, żeby więksi amatorzy mieli szansę nauczyć się czegoś od mniejszych amatorów lub całkiem nie amatorów. Czy sie mylę? Ania
  2. Polecam się na przyszłość - z przyjemnością - Ania
  3. Bardzo mi się podoba, przez duże "B". Jedynie proponowałabym usunąć zdanie "Taki bardzo słodki tort, ale bez wisienki." Przy stylu super oszczędnym w słowa, w moim odczuciu to zdanie do treści nic nie wnosi. No i jedna literówka: "roześmiała" zamiast "roześmiał". Jeśli to początek Twojej twórczości, to gratuluję - bardzo obiecujące! Pozdrawiam - Ania
  4. Zatem proszę bardzo - Ania Gdy było już ciemno, pewien mężczyzna minął mnie szybkim krokiem na małym osiedlu, niedaleko centrum. Wracał do domu w ten wesoły, zimowy wieczór. Z klatki jednego z pomalowanych na pomarańczowo bloków, wybiegła mu na spotkanie żona. Wyglądali na szczęśliwych. Przyglądałam się chwilę ich radości. Ściskali się, gdy zza rogu wybiegło dwóch innych. Byli jeszcze młodzi. Rzucili się na nibyzwycięzców. Jeden z nich przyłożył nóż do szyi kobiety i powiedział, że poderżnie jej gardło, jeśli nie dostanie pieniędzy. Do tej pory poderżnięcie gardła kojarzyło mi się wyłącznie ze zwierzętami, których mięso można zjeść. Chwilę później kobieta leżała w kałuży krwi… W pobliżu stał budynek z krzyżem na dachu. Rozległo się bicie dzwonów. Przez megafon dochodził głos. Mężczyzna, który nazywał siebie księdzem, czytał książkę od Boga: „Przestańcie gromadzić sobie skarby na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną”(Mateusza 6:19). „I kto to mówi” – dobiegło z oddali… Było ciemno i zimno. Kierunek mojej drogi określało sztuczne światło. Nigdzie nie było miejsca dla mnie. Zauważyłam jednak, że to nie tylko mój problem. Położyłam się spać na ulicy. Między pasami. **** Obudził mnie hałaśliwy pisk. Pamiętam tylko tyle, że jakaś kobieta z nie umytymi włosami ścisnęła moją rękę i przeprowadziła mnie obok samochodu na trawnik. Krzyczała. Szybko się zorientowałam, że wszystkie sprawy inni załatwiają agresją, a ci, którym się to nie podoba, lądują na ulicy żebrząc o chleb albo są zamykani. W oddziałach zamkniętych albo we własnych domach. Pozbawieni zdania i własnej osobowości. Inni mówią, że to ci słabsi. Słabsi? Minęło kilka dni. Spałam już w wielu miejscach. Obok starej pijaczki. Obok dziecka, które uciekło z domu, bo rodzice je bili. Obok dziecka, które uciekło z domu, bo rodzice nie chcieli mu kupić nowej gry komputerowej. Dziś zaprosiła mnie do domu pewna kobieta. Abi Wzięłam ciepłą kąpiel, zjadłam obiad. Dobry. Abi jest samotna. Tego słowa też jeszcze nie rozumiem, ale ona powiedziała mi, że wielu ludzi na to cierpi. Ludzie. Więc to ich planeta. Innych. Moje dzieci mówią tak na małe zabawki – ludziki. Wieczorem Abi zabrała mnie do teatru, w którym pracuje. Przez całą podróż dręczyły mnie światła w mojej głowie. Spytałam ją, jakie według niej znaczenie ma drzewo. Powiedziała, że to symbol szczęścia. Wysiadłyśmy tuż przy wejściu do budynku. Lubię teatr. Abi zaprowadziła mnie do pokoju znajdującego się za sceną. Przygotowywała się do spektaklu. Jest dobrą aktorką. Jak wszyscy ludzie. Wyszłam zaczerpnąć świeżego powietrza, gdy nagle jakaś kobieta rzuciła się na mnie i reklamówką z pobliskiego sklepu chciała nakryć mi głowę. Związała mi ręce paskiem od spodni. Nie znam tutejszych zwyczajów ale u nas inaczej wita się gości. Mówiła coś, że pieniądze zawsze się przydadzą. Trochę dostanie za odnalezienie osoby zaginionej, którą podobno od 6 dni byłam. Nawet w śmiechu może boleć serce. Przyjechał duży samochód. Policjant wydał mi się znajomy. Chyba widziałam go w szpitalu. Ma ładny uśmiech. Teraz wygląda tylko na bardziej przemęczonego. Wysoki brunet. Wymarzony kochanek… zawód tylko mało romantyczny. Chociaż tutejsze kobiety mają chyba inne zdanie. (Tu mi zgrzyta – moim zdaniem ten fragment jest cały do przerobienia, bo: Skoro Ave relacjonuje napotkane objawy zła jako czegoś, z czym styka się po raz pierwszy, to nie powinna wiedzieć, kto to policjant i dlaczego jego zawód jest nieromantyczny. Ksiądz był dla niej obcy a policjant nie?) - No, musimy w końcu znaleźć jakiś sposób, żeby przywrócić pani pamięć – powiedział, kiedy szliśmy w kierunku wyjścia. (Tu jest luka- jakiego wyjścia? Poprzednia scena była przed teatrem) – Lekarz powiedział, że objawy pani choroby są dosyć nietypowe. Zanik pamięci, owszem, ale częściowy. Zna pani przecież nazwy przedmiotów, potrafi pani wykonywać wiele czynności, których przy bardziej zaawansowanym stadium nie potrafiłaby wykonać, poza tym… - Mówmy sobie po imieniu – przerwałam mu. I tak nie wiedziałam dokładnie, o czym mówi. Stadia choroby…wolałabym żeby mi opowiedział coś o sobie i jego świecie. Bo każdy tutaj ma swój. – Jestem Awe. - Adam, miło mi. Dotarliśmy do samochodu ze śmiesznym kręciołem na dachu. Światło raziło w oczy. Ale nie spotkałam tu jeszcze takiego człowieka. Ze światłem. Ludzie (Nie mogę się połapać czy to, że od pewnego miejsca w opowiadaniu, zastępujesz „innych” „ludźmi” jest celowe i czy /jaką to odgrywa rolę w „edukacji” Awe) je zastępują przedmiotami. Własne wnętrze zamieniają na coś, co da się kupić lub sprzedać. - Zapraszam do radiowozu – otworzył tylne drzwi i wskazał ręką, że to miejsce dla mnie. Sam siadł obok kierowcy. Sebastiana. (Usunęłabym to imię bo rozprasza czytelnika sugerując, że skoro tej, jedynej oprócz Adama, postaci nadajesz imię, to znaczy ze dla tej opowieści jest ona ważna. A tak nie jest.) - Dokąd jedziemy? - Musi pani…ee musisz wrócić do szpitala na tomografię. Ale najpierw stawimy się na posterunku. Trzeba odwołać poszukiwania. Adam był pierwszym innym, który zrobił na mnie wrażenie. Dużo się uśmiechał. Mówił, że uśmiech skraca dystans między ludźmi. To prawda. Dotarliśmy na miejsce. Usiadłam na krześle obok drzwi do biura prokuratora (Ta sama uwaga co wcześnie: prokurator też powinien być obcy) . To chyba kolega Adama. Ale zdecydowanie mniej sympatyczny. - Zrób wszystko jak należy. Tylko bez zbędnego rozgłosu. Dziennikarze już na nas siedzą, cholerne nieroby. Dobra, idź już. Pilnuj dobrze tej przybłędy. Masz czterdzieści osiem godzin, żeby dowiedzieć się gdzie mieszka, kim jest, z kim jest i jaki ma kolor zasranego dywanu w łazience. Masz wiedzieć wszystko. Adam zamknął za sobą drzwi prokuratorskiego biura, zabrał z ogromnego regału jedną z teczek i powiedział, że musimy jechać i że musi mnie chronić. Zrozumiałam, że jedną z cech zła jest potrzeba ochrony. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy… Kilka dni wcześniej Mada, pozwól na chwilę – krzyknęła Awe do swojego męża. – Ojciec opowiedział mi ciekawą historię. **** Słyszałeś o tym wcześniej? Zawsze wiedziałam, że drzewo ma wielką moc, ale teraz wiem, że miało związek z naszym życiem. Ojciec powiedział, że jest druga Ziemia. Ale na tamtej pierwsi ludzie zerwali owoc. Nazywali się Adam i Ewa. Przez ich nieposłuszeństwo i niewdzięczność stracili ogród, podobny do tego, który my otrzymaliśmy. Ojciec wysłał ich potomkom długi list, żeby dać im drugą szansę. Tak bym chciała ich poznać, zobaczyć…Ale podobno tam wszyscy narażeni są na zło... - Ojcze, co to właściwie jest zło?
  5. a może tak? małe smutki przesypiane samotnie na podłodze mrok Ania
  6. Pani będzie z pewnością wzruszona - pod warunkiem, że wyrecytujecie ten wiersz sami a nie wpiszecie go w tej wersji na bileciku dołączonym do bukietu róż!
  7. śniegowe płatki kobierce przebiśniegów biel nieskalana pozdrawiam - Ania
  8. UFO, jak obiecałam, dzisiaj wgryzłam się w Twój tekst dokładniej - rezultat (bardzo subiektywny), w postaci korekty mniej więcej jednej trzeciej objętości, masz niżej. Jeśli tego typu zmiany Ci podejdą i akceptujesz taki tryb zgłaszania uwag - daj znać, to uzupełnię do końca. Jeśli nie - nie ma sprawy. Bez tych poprawek opowiadanie też jest bardzo OK. Pozdrawiam - Ania - Ojcze, co to właściwie jest zło? Nazajutrz Obudziłam się. Coś zasłaniało mi pole widzenia. Od innych usłyszałam, że to jasne, białe światło. Nie wiem, czy wierzyć; myślałam, że światło nie boli. Wyprostowałam nogi, żeby mieć oczy na poziomie znaków. Jeszcze nie umiem ich rozszyfrować. Powierzchnia, na której znajdowały się moje stopy była szorstka i pełna małych rozsypanych kawałków kaleczących mnie aż do krwi. Droga była wąska. Przez środek ktoś namalował w niedużych odstępach białe linie. Może jakiś artysta. Usłyszałam dźwięk dochodzący z tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam jednego z innych. Zbliżał się dosyć szybko, machał rękami i krzyczał coś o samochodzie i wypadku. Potem wyciągnął telefon i z kimś rozmawiał. Więcej nie pamiętam. Upadłam i zamknęłam oczy. Gdy znów zdołałam je otworzyć, leżałam w zimnej sali otoczona innymi w białych maskach. - Wyniki nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Wygląda na to, że zupełnie nic jej się nie stało. To aż nieprawdopodobne, żeby ze zderzenia czołowego Golfa czwórki z tirem ktoś wyszedł bez zadrapania. - Policja jeszcze ustala, czy ta kobieta była sama w samochodzie. Kierowca tira nie miał tyle szczęścia - jego zwłoki są u nas na dole. - Przynajmniej wiemy, kim jest. Przy niej nie było żadnych dokumentów. Dopóki się nie obudzi, nie możemy nawet zawiadomić rodziny. W tym momencie jeden z innych – z dużym nosem i tatuażem na ręce zauważył, że już nie śpię. Podszedł i spytał jak się nazywam. – Awe- odpowiedziałam i dodałam, że nie jestem stąd. I że naprawdę nie wiem, jak się znalazłam w tej zimnej sali. Zaczęli mi zadawać wiele pytań a potem powiedzieli, że mam amnezję. Nie wiem, o co chodzi. Jeszcze nie wszystko rozumiem w ich języku. Zostawili mnie samą. Nie byłam zmęczona, więc wstałam z łóżka, założyłam buty, które leżały obok śmiesznie niedorobionej półki i wyszłam. Buty mają tu niezwykłe znaczenie – jakby to właśnie one wyznaczały drogę. Zostawiały wyraźne ślady na mentalnych ścieżkach wydeptywanych przez napotkanych w życiu osobników. Miejsce, w którym się znalazłam nazywają szpitalem. Korytarz jest bardzo przestronny. Łososiowo – niebieskie barwy ścian chyba specjalnie dobrano na zasadzie kontrastu ciepła i zimna. Bólu i dochodzenia do zdrowia. Wiedziałam co to ból. Ale inni znosili go wyjątkowo źle. Ich ciała wyglądały jak moje ale były bardziej zagrożone; to przez warunki, w których żyli inni. Tutaj nawet powietrze nie pachnie tak jak powinno. Inni nie lubią tego słowa – powinność. Zeszłam piętro niżej. Wszystkie drzwi były otwarte, oprócz jednych na końcu korytarza. Były czarne i widniał na nich napis ‘izolatka’. Co dziwne, nikt tam nie zaglądał. W środku była mała dziewczynka. Miała ciemne blond włosy, mokre od potu i zapłakane oczy. Ubrana była w zielony dres z nadrukowanym żółtym misiem. Spojrzała na mnie taka bezradna i przerażona i spytała: - Czy pani wie, dlaczego jestem chora? * * * * Uciekłam ze szpitala. Dookoła było mnóstwo betonu. Widziałam niesymetryczne budynki pełne dzikich świateł, miejsca, gdzie rozlewano alkohol, ludzi mijających się bez jednego spojrzenia. Inni za wszystkie produkty byli zobowiązani oddawać pieniądze. Pomalowany papier, który, w zależności od aktualnej potrzeby, był wart tyle co woda, czekolada lub nawet zwykłe owoce, rosnące w sadach. Inni nie lubią się nawzajem. Korzeniem wszelkich szkodliwych rzeczy jest umiłowanie pieniędzy.
  9. Niezły początek jak na serię eksperymentalną. Trochę mnie zaskoczyłaś tematem ale pomysł wydaje mi się ciekawy, proporcje poszczególnych części są w porządku, język bez zarzutu. Dziś jest już trochę późno ale jutro przeczytam uważnie jeszcze raz i wtedy napiszę bardziej konkretnie i konstruktywnie - bo po pierwszym przeczytaniu mam niejasne wrażenie, że w tekście jest trochę niekonsekwencji (np. długi czas są "inni" potem nagle pojawiają się "ludzie", pewne rzeczy wywołują zdziwienie a inne, które też mogłyby dziwić są znane). Zafrapowało mnie jedno zdanie na początku "Powierzchnia, pod którą znajdowały się moje stopy była szorstka i pełna małych rozsypanych kawałków kaleczących mnie aż do krwi." Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić; czy nie chodziło Ci raczej o "powierzchnię pod moimi stopami"? Pozdrawiam - ciesze się, że znów coś Twojego się pojawiło - Ania
  10. o! bardzo mi miło! dziękuję! Ania
  11. wyczekiwanie przemarznięte gołębie wkoło kałuży
  12. No, faktycznie, to musiał być ciężki dzień .. ale napisałeś świetnie! Trzymaj się ciepło - Ania
  13. Dziękuję; wszyscy już chyba tęsknimy do takich obrazków, prawda? Zwłaszcza przy takiej pogodzie jak dzisiaj ...
  14. Dzięki; bardzo się cieszę, że Ci się spodobało - Ania
  15. okruchami złota posypane drzewa kwitną forsycje
  16. Przeczytałam jednym tchem i z dużą przyjemnością - choć w przypadku takiego tematu to określenie brzmi wyjątkowo niestosownie. Bardzo dobrze opowiedziana historia; niebezpieczny temat ale z dużym wyczuciem i swadą. Mam nadzieję, że zagościsz na tym forum na dłużej - pozdrawiam- Ania
  17. złote okruchy na nagich gałęziach pierwsze forsycje
  18. porywisty wiatr głucho stęka stary dąb
  19. lub ewenualnie: kropla po kropli nienasycenie gasi wszystkie pragnienia -Ania
  20. A może tak: ? pustka pustyni gorejący w gorącu płomienny kaktus -Ania
  21. wicher za oknem sine fale i mewy brzeg daleko
  22. wicher na tronie zwołuje żywioły kto się nie kłania
  23. Ann! - podoba mi się Twoja wariacja na temat "niedaleko spada jabłko od jabłoni" ! Właśnie takiego wyrażania myśli nie wprost muszę się nauczyć. Niestety mój problem polega na tym, że jestem niecierpliwa i chciałabym wszystko umieć od razu. Ale czuję podskórnie, że to właśnie haiku może nauczyć mnie pokory - pozdrawiam - Ania
  24. Marek, wstępnie jestem usatysfakcjonowana - ale przeczytam to jeszcze raz na spokojnie, i wtedy - jeśli chcesz oczywiście - mogę Ci zaproponować pewne redakcyjne zmiany, które widziałabym (jest ich sporo). Po opisach walki z wilkami wyczuwam w Tobie współ-wielbiciela Curwooda - cieszy mnie to, bo ja mam wszystkie jego książki wydane w kraju, również te słabsze - i mimo, że Curwooda uważa się za pisarza dla młodzieży - często z sentymentem do nich wracam, przy okazji zawsze płaczę rzewnie przy losach Szarej Wilczycy i Bariego. W moim odczucie przytoczony fragment ma dobrą dynamikę, plastyczne obrazy, jest napisany sprawnie i żywo. To, co mi przeszkadzało przy czytaniu, to brak odstępów miedzy akapitami - tak długi tekst ciężko się czyta w zwartej formie. Poza tym mam mieszane uczucia, czy myśli jakie wkładasz Yu-LA nie brzmią jednak zanadto współcześnie? Ale wyobraźnię masz do pozazdroszczenia! Pozdrawiam - Ania
×
×
  • Dodaj nową pozycję...