Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Piotr Rutkowski

Użytkownicy
  • Postów

    754
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Piotr Rutkowski

  1. Czy ten błyskawiczny komentarz to znak, że bedziesz tu coraz częściej ?
  2. * Miłość jest , albo jej nie ma. Jeśli kochasz to znaczy , że żyjesz. W przeciwnym razie umierasz. Człowiek bez miłości jest jak kwiat bez wody. Niby masz kogoś, ale wciąż jesteś zupełnie sam i za wszelką cenę pragniesz kochać, jeszcze bardziej niż ostatnim razem. Tylko to może dać ci szczęście i tylko w ten sposób możesz uciec od śmierci. Najmocniej kocha się właśnie wtedy - w szponach samotności. -------------------------------------------------------------------------------------------- NADIA Może to dziwne ale pamiętam tylko swoją drugą miłość. W zasadzie pamiętam wszystkie, ale te pozostałe muszę sobie przypominać.. Na imię miała Nadia i miała takie rude włosy. Właściwie to miała kasztanowe. Krótko potem dowiedziałem się, że są rude. Mężczyźni powinni wiedzieć o co mi chodzi. Pamiętam ją dokładnie chociaż w momencie gdy ją poznałem wcale jej nie pamiętałem a przecież powinienem pamiętać. Co to za facet, który nie pamięta dziewczyny poznanej przed chwilą. Przecież powinien pamiętać ją wcześniej skoro istniała taka możliwość . Nie mogę sobie tego wybaczyć do dziś i może dlatego wciąż ją pamiętam z powodu tego, że wcześniej jej nie zapamiętałem. Zjawiła się w moim życiu w bardzo nie odpowiednim momencie. W chwili, gdy najmniej tego oczekiwałem. Leczyłem się z nieszczęśliwie nieodwzajemnionej miłości i nie miałem najmniejszej ochoty by znów się w kimś zakochiwać a już na pewno nie w rudej dziewczynie , która na początku znajomości zarzuciła mi, że nie pamiętam jej skoro powinienem, choć nie musiałem, bo wtedy nie byliśmy jeszcze razem i nie wiedziałem, że ona to właśnie ona. Zapytała mnie wtenczas dlaczego jestem taki smutny? Nikt, nigdy nie zapytał mnie o mój stan emocjonalny. Nikt nie zadał sobie trudu by zagłębić się w mój codzienny nastrój, a ona zrobiła to tak czule, z takim błyskiem w oczach i z nadzieją na to, że w końcu ją zapamiętam i pamiętać będę już przez cały czas. Prawie jej się udało. Nie mogę jej wyrzucić z pamięci ale na szczęście przestałem ją czuć. Nie ma jej w moich zmysłach, nie kojarzę jej między zapachami. Dziewczyna nie pachnie i nie śmierdzi już. Siedzi tylko głęboko w moim mózgu i za nic w świecie nie chce stamtąd wyjść. Cała. Powinienem coś z tym zrobić bo popadnę w paranoję. Ludzie mówią że, to takie proste - zapomnieć. Mówią, że jeśli człowiek chce , to zapomni. Ja bardzo chcę, tak bardzo chcę o niej zapomnieć, że chyba bardziej się nie da, ale nie potrafię. Budzę się rano, sikam, potem idę do kuchni zrobić kawę. Ona siedzi przy stole, poprawia kartkówki i pije kawę. Nie pytam jej dlaczego nie zaparzyła mi kawy, bo wiem, że jej tam nie ma. Jestem o tym przekonany. Mógłbym ją o to zapytać. żeby się upewnić ale jak już wcześniej wspomniałem; nie chcę zwariować. Potem wracam z kawą do pokoju, kładę się na kanapie i czytam książkę. Ona siedzi na fotelu. Patrzy na mnie i mruży oczy. Pamiętam ten wzrok doskonale, i to, jak mówiła mi , że strasznie podnieca ją widok, gdy coś czytam. Takie prozaiczne, malutkie zboczenie. Najchętniej rzuciłbym się teraz na nią. Wbiłbym swoje zęby w jej smukłą, łabędzią szyję, pieściłbym jej kark, gryzłbym jej ucho ale na szczęście przestałem ją czuć. Powiedzcie mi, że nie jestem obłąkany. Mam wrażenie, że Nadia jest cały czas ze mną, że nie odeszła. Mieszkamy nadal razem. Jest wypełnieniem luki pomiędzy mną a ścianą frontową, pomiędzy moim umysłem a balkonem. Jest tutaj ze mną. Już jej nie czuję, nie wącham, nie liżę, ale widzę i pamiętam. Nie jestem chory. Jestem samotny. Wpadłem ostatnio na genialny ( z mojego punktu widzenia) pomysł, żeby się upewnić, co do mojej normalności tzn, psychicznej odwagi bycia zdrowym. Postanowiłem do niej zadzwonić. Dwa lata temu wyrzuciłem jej numer telefonu, żeby mnie nie kusiło do niej zadzwonić przypadkiem.. Miałem takie momenty, jak ten teraz, że stawałem przed telefonem i układałem sobie w głowie wszystko co powinienem jej powiedzieć. Teraz to zupełnie co innego. Nie uzna mnie za wariata. Teraz mam konkretny powód. Upewnię się, że jej ze mną nie ma. Numer pamiętam, bo choć wyrzuciłem go dwa lata temu, jak wszystko co wiązało się z Nadią, numer zapamiętałem. Siedem dwa, cztery pięć sześć albo jakoś tak. Odebrała. Zapytałem, czy to ona? Odpowiedziała, że chyba tak. No to zapytałem czy jest, czy oddycha, czy miewa się dobrze, i czy przypadkiem nie jest teraz ze mną? Odpowiedziała, że to pomyłka. Kamień spadł mi z serca. Nie jestem wariatem. Mogę zacząć wszystko od początku. -------------------------------------------------------------------------------------------- FACET Z TELEWIZJI Po tamtym telefonie czułem się jak nowonarodzony. Pewnego słonecznego popołudnia(to mój drugi genialny pomysł z punktu widzenia samego siebie) obudziłem się wcześnie , wysikałem się, poszedłem do kuchni zaparzyć kawę i nie było jej tam więc uradowany w pośpiechu wrzuciłem kilka rzeczy do torby, zakręciłem wodę, gaz, zamknąłem mieszkanie i wyjechałem w góry zakomunikować wierzchołkom, świerkom, skałkom, rwącym potokom, że to już, że z pełną premedytacją mogę nazywać się samotnym mężczyzną, i jestem z tego niezwykle dumny. Udało mi się zapomnieć i nie jestem wariatem. Zapytała mnie wtedy: - Ja ciebie znam. Ty z telewizji jesteś chyba. – To nie była ona. To znaczy była ona , bo poznałem ją dzień wcześniej i w przeciwieństwie do historii z Nadią, zapamiętałem tę dziewczynę w momencie pierwszego wzrokowego kontaktu czyli wtedy kiedy powinienem. Zapamiętałem ją we właściwym momencie. Gdy patrzyłem na nią teraz, wiedziałem, że to ona i byłem niezwykle szczęśliwy, że ją zapamiętałem. Poznałem to zbyt duże i zbyt optymistyczne określenie tego co wydarzyło się dzień wcześniej zanim to powiedziała. Zobaczyłem ją i usłyszałem. A teraz, gdy zadaje mi to pytanie jestem przekonany, że to ta dziewczyna z wczoraj i nikt już mi nie zarzuci, ze z moją pamięcią jest coś nie tak. To była ona. Właśnie tylko dlaczego ona pyta mnie o takie rzeczy, i dlaczego ja przywiązuje wagę do ciekawych i interesujących pytań zadanych mi przez interesujące poniekąd kobiety? A może ona naprawdę pomyliła mnie z kimś? Może to kolejny znak, że jestem obłąkany? Może źle interpretuję fakty? Sądzę, że był to oczywisty flirt ze strony tej cudownej kobiety, początek nawiązania rozmowy, lub co najmniej chęć nawiązania takowej. A jeśli ona zwyczajnie mnie z kimś pomyliła? Wzięła mnie za pajaca ze szklanego ekranu, który mógłby jej w jakiś sposób uprzyjemnić górski pobyt? Nie powiem jej przecież, że zwariowałem na jej punkcie już kilka godzin temu, gdy ją zauważyłem i usłyszałem po raz pierwszy a ona mnie nie. Nie powiem jej na początku naszego kontaktu werbalnego, że zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia bo nie będzie chciała ze mną rozmawiać w ogóle a ja nie jestem przecież wariatem i nie mogę popsuć tego co właśnie się zaczyna. Potem starałem się być w miejscach, w których ona bywała i nie było to wcale takie trudne choć zbytnie narzucanie się mogło również wytrącić ją z równowagi. Kilka tygodni potem przenieśliśmy się na północ. Zamieniliśmy góry na morze. Zadzwoniła do mnie i zapytała co u mnie, czy jestem, czy oddycham, i czy będę mógł, czy będę w stanie, a ja zgodziłem się. Znów zakręciłem kurki, zamknąłem samotny dom i uciekłem na chwilę. Dodała jeszcze prośbę, która brzmiała jak ostrzeżenie : „tylko nie wyobrażaj sobie zbyt wiele”. Należę do ludzi, którym dwa razy tłumaczyć nie trzeba i wydawało mi się, że prawidłowo zinterpretowałem jej słowa. Jadąc do niej wciąż utrwalałem sobie w głowie: „Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, nie wyobrażaj sobie zbyt wiele” Moja wyobraźnia zaczęła funkcjonować zgodnie z jej oczekiwaniami do momentu gdy w motelowym pokoju zaczęła podskakiwać na tapczanie w rytm seksualnych uniesień, jak galopująca zebra po pustynnych stepach na oślep powodując dziki zgrzyt nie naoliwionych od dawna sprężyn. Nie przerywając galopowania stwierdziła, że będziemy dziś wieczorem strasznie hałasować czym, jak nie trudno się domyśleć, spowodowała swoistą burzę myślową w moim mózgu. Nie dałem się sprowokować. A może zrobiłem z siebie idiotę? Kobiety powinny wiedzieć o co mi chodzi. Jedno jest pewne. Nie wiedziałem co robić i od tamtej pory znów zacząłem palić. Już się nie widujemy. Spotkaliśmy się jeszcze raz , ale w bardziej dramatycznych okolicznościach. Przemierzyłem pół Polski , żeby zapytać ją o zdrowie , bo wydawało mi się, że co jak co, ale z jej zdrowiem było wtedy coś nie tak. Leżała przyczepiona do kroplówek i nie czuła się najlepiej. Opowiadałem jej różne historie, trzymałem za rękę i byłem przy niej kiedy spała. Niestety był tam też pewien pan, który w międzyczasie smarował jej plecy olejkiem a przepiękny bukiet kwiatów, który przyniósł ze sobą wprawił w zachwyt wszystkich chorych na oddziale stając się jednocześnie powodem westchnień najwrażliwszych, kobiecych serc. Najchętniej urwałbym temu panu głowę. Zdecydowałem jednak, że moje miejsce jest gdzie indziej i pora się wycofać. Tak też zrobiłem. Wróciłem do domu i znów postanowiłem o wszystkim zapomnieć. Stęskniłem się za Beckettem. Rozłożyłem się wygodnie na kanapie i usnąłem z książką w ręce. Obudził mnie sygnał telewizyjnych wiadomości. Zdziwiłem się ponieważ od dawna nie oglądam telewizji i nie przypominam sobie , żebym przed zaśnięciem uruchomił odbiornik. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu gdy w telewizorze zobaczyłem samego siebie. - Czego się tak gapisz? – spytałem siebie z ekranu. - Nie poznajesz siebie co? Musisz się obudzić człowieku. Jak długo będziesz robił z siebie cierpiętnika? Kim ty kurwa jesteś? Romantycznym kochankiem? Werterem,? To nie te czasy. Stary, co to za miłość, jak nie możesz jej mieć, i nigdy z nią nie będziesz, bo ona nigdy cię nie pokocha? - Nie wiem czy to miłość, nie wiem, wiem jedno, ja….mam prawo do swoich uczuć, bez względu na okoliczności, i nikt mi tego prawa nie odbierze. Nie mogę przestać o niej myśleć. Brakuje mi jej obecności, takiej zwyczajnej. Jak z nią nie rozmawiam nie mogę pisać, nie mogę myśleć, chodzę rozkojarzony, wściekam się. Nie ma jej w moim życiu fizycznie ale ona ułatwia mi życie. Rozumiesz? Zmieniła mnie. Przez moment byłem w jej świecie, trafiłem tam przez przypadek, i zmieniłem się w środku. Tak jakby ktoś mnie obudził ze snu. Nigdy jej nie pocałowałem, nie dotknąłem i nie przespałem się z nią, ale mimo wszystko brakuje mi jej. Chciałbym czasem zjeść z nią kolację , popatrzeć jej w oczy, powiedzieć, że ma ładną fryzurę, zabrać ją do kina, śmiać się do łez. Człowieku! Wiesz jakie ona ma poczucie humoru? - Nie, z tobą jest gorzej niż myślałem. Patrz! No i pokazał mi w telewizorku kilka zdjęć. Mniej lub bardziej pornograficznych. Tak podobno wygląda miłość, ale ja nie chciałem na nie patrzeć i nie patrzyłem. Przyśniła mi się wtedy. Leżałem w szpitalu, podłączony do kroplówek, a ona stała z boku. Nic nie robiła, uśmiechała się tylko do mnie. Po prostu była. Potem śniła mi się codzienność i ona. Nieobecna, na drugim planie ale była. Przyjąłem to jako dobry znak.. Ty chyba z telewizji jesteś.
  3. Ash, to nie ja napisałem, to diabeł jakiś straszliwy heh
  4. nie czuje się urażony...bo nie mam czym, dopóki Pan nie wyjdzie poza forumowy schron, lub zaprezentuje swoje literackie umiejetnosci abym zobaczył z kim mam do czynienia, dopóty nic z Pańskich uwag nie bede brał pod uwage. Na marginesie są nie trafione, miało być pornograficznie, a jesli pan nie rozumie dlaczego to mi Pana żal i póki co pańskim komentarzem właśnie podtarłem sobie tyłek w kiblu SZATAŃSKO!
  5. opowiedz mi o nich....
  6. no tak...:) ale ten tekst jest ewidentnie adresowany do kogoś, ciekaw jestem kto jest tym czrodziejem w twoim rozumowaniu...
  7. I właśnie dlatego to napisałem. Pozdrawiam ciepło, bo znowu spadł śnieg.
  8. Cieszę się, że tak to odbierasz...nie lubię nic narzucać, chcę opowiadać. Nie będzie dalszej części, w tym krótkim fragmencie, zawarłem wszystko co chciałem powiedzieć na temat przedwczesnych wytrysków, seksualnych kompleksów i fantazji erotycznych. Po za tym sam boje sie tego co napisałem bo ten temat do mnie nie pasuje, nie lubie pisać o intymnych rzeczach, nawet jesli nie należą do mnie.
  9. Nic nie zamierzam osiągnąć, piszę różne rzeczy, jak przeczytasz to zrozumiesz, w tym tekście, chciałem wgłębić się w psyhikę młodego człowieka z kompleksami na tle własnej seksualności i to wszystko...ale nie lubię się tłumaczyć. Nie lubisz, twoja sprawa. Spadam :)
  10. Przepraszam, ale gdzie ty tam masz prostytutkę..? Porównanie z Wojaczkiem mnie rozbawiło...do łez...dzieki za komentarz... Adam nie przesadzaj...
  11. * Klęczała na ziemi i patrzyła jak dwumetrowy murzyn onanizuje się nad jej twarzą. Oblizała ochoczo zeschnięte wargi nieprzerywając pieszczot swojej piersi. Czarnuch wziął większy rozkrok i przysunął bliżej swoją sterczącą pałę tylko po to by dziewczyna mogła pobawić się jego jądrami. Sądząc po okrzyku jaki z siebie wydał śmiem twierdzić, że musiało go to dodatkowo podniecić. Finał był już blisko. Dziewczyna nie mogła doczekać chwili gdy gigantyczne pokłady spermy zaleją jej delikatną cerę. Lewą ręką wciąż masowała swoją jedrną pierś. Brązowe sutki stały na baczność. Murzyn odchylił głowę do tyłu i dokładnie w tym samym momencie spuściłem się na ekran. Zawyłem i on zawył, Doszliśmy w tym samym momencie, z tą jednak różnicą, że ja zacząłem pieprzyć się z nimi dwie minuty wcześniej, podczas gdy oni robili to już od dobrych dwudziestu minut. Sperma spływała po ekranie telewizora, ja stałem ze sflaczałym fiutem w dłoni i patrzyłem jak Ren Zelder wkłada sobie do ust czarnego jak węgiel ospermionego kutasa. Ja niestety sam sobie nie sięgam. Wieczorem siedziałem u Tinego, piłem kolejną margaritę i czekałem na jej występ. Lucy występowała tam co wtorek. Świetna dziewczyna. Seksowna, atrakcyjna i na dodatek młoda. Jej taniec zawsze przyprawiał mnie o zawrót głowy i wybrzuszenie w spodniach. Za każdym razem miałem ochotę porwać ją ze sceny, zabrać z klubu i zgwałcić w ciemnej uliczce na stojąco. Często wieczorem, przed snem onanizowałem się mając przed oczami jej cudowne ciało. Dochodziła północ. Zostałem ostatnim gościem. Barman przygasił światła, zaczął układać krzesła na stolikach. Zamówiłem taksówkę i wyszedłem przed klub. Taksówka spóźniała się. Zapaliłem papierosa. - Mogę ognia? Przez moment myślałem, że śnię. Lucy Harmond prosi mnie o ognia. Zapaloną do połowy zapałką rozświetliłem końcówkę cieniutkiego papierosa dziewczyny moich marzeń. Wzięła głęboki sztach, zmrużyła oczy i spytała ponownie: - Nie zaprosisz mnie na drinka przystojniaku? - Już wszystko zamknięte - wyjąkałem. Uśmiechnęła się tylko i dodała: - Prawdę mówiąc myślałam, że pojedziemy do ciebie - Zaniemówiłem kompletnie. - Nie będę owijała w bawełnę. Widzę jak na mnie patrzysz. Podobasz mi się i chcę żebyś mnie zerżnął. Chcę się z tobą pieprzyć. Nie chcesz chyba patrzeć jak zabawiam się sama? A może chcesz? - Usiadła na klapie od kontenera na śmieci. Podciągnęła spódniczkę, oczywiście nie miała nic pod spodem. Jej cipka była wilgotna. Palcami zaczełą sprawiać sobie przyjemność. - Na co czekasz? Chodż tu do mnie. - Marzyłem o tym. Moja największa fantazja może się spełnić tu i teraz. Mam ją na wyciągnięcie ręki. Sytuacja z moich pamięciówek, z onanistycznych wizji; ja, Lucy, ulica. Zagrzmiało i rozpadało się na całego. - Lubisz patrzeć? Dobrze, to patrz. - Przyspieszyła, a ja mogłem na nią patrzeć i nic więcej. Tylko patrzeć. Chciałem się na nią rzucić ale bałem się. Bałem się, że mnie znienawidzi. Deszcz padał coraz intensywniej, Lucy dostała orgazm, zagrzmiało ponownie a błyskawica oświetliła jej niewinną twarz. Taksówka zabrała nas do domu. Gdy tylko otworzyłem drzwi. Zrzuciła futro na podłogę i dopadła moich ust. Zrobiło się miętowo. - Zaczekaj - Lucy mnie nie słuchała. Zajęta była już czymś innym. - Zaaaaaa, odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy. Było mi bardzo dobrze. Czułem jak ogromna ilość nasienia, oblepia materiał moich bokserek. Lucy zamarła z wrażenia. Nie zdąrzyła nawet odpiąć rozporka. Za drugim razem było o wiele lepiej : Usiadła na klapie od kontenera na śmieci. Podciągnęła spódniczkę, oczywiście nie miała nic pod spodem. Jej cipka była wilgotna. Palcami zaczełą sprawiać sobie przyjemność. - Na co czekasz? Chodż tu do mnie. - Zagrzmiało i rozpadało się na całego. - Lubisz patrzeć? Dobrze to patrz. Przyspieszyła, a ja mogłem na nią patrzeć i nic więcej. Tylko patrzeć. Chciałem się na nią rzucić ale bałem się. Bałem się, że mnie znienawidzi. Deszcz padał coraz intensywniej, Lucy dostała orgazm, zagrzmiało ponownie a błyskawica oświetliła jej niewinną twarz a ja, spocony, wpatrzony nieruchomo w sufit, pamiętając doskonale to co wydarzyło się przed godziną masturbowałem się pod pierzyną. Kochałem się z moją Lucy. To był jej najlepszy występ.
  12. Uspokoiłaś mnie ....teraz już wiem, że styl Walentynek był od początku zamierzony...a naprawdę miałem czarne myśli i zastanawiałem się kim ty jesteś i co czytasz, pisząc w tak koszmarny sposób, ale popełniłem błąd...powinienem się zastanawiać kim jest autorka listu a nie autor tekstu...mimo wszystko nie jest dobrze moim zdaniem...potrzebujesz według mnie mocnej dawki literatury do przeczytania, żeby pojąć sens pisania czegokolwiek...zrozumieć, poczuć sztukę, dać się zwariować, odskoczyć od rzeczywistości i zacząć balansować na krawędzi...bo wciąż mam wrażenie, że pewengo słonecznego dnia, ktoś przyszedł do Ciebie we śnie i powiedział pisz!, Zerwana z letargu, spełniłaś jego życzenie...i na razie idzie ciężko, ale kto wie, ćwicz , ćwicz, i czytaj! Tylko nie kolorowe pisma, a poważne rzeczy... Tekstu komentował nie będę...są to jakieś oczywiste przemyślenia, ale podane w bardzo prosty, mało literacki sposób, bez zmyłek, niedomówień..., ciekawych stwierdzeń, no treść nie pozwala na humor, wiec nie będę pisał, że nic mnie nie śmieszy... To chyba tyle...mam nadzieję, że nie uraziłem...
  13. Właśnie, że oczekujemy...przynajmniej ja... A ty czego oczekujesz? Aż ktoś Cię zauroczy swoją grafomanią? Vega: "Więc ja pokuszę się o małe wyjaśnienie. Ten tekst to jakiś bełkot nawiedzonej baby, w stylu: "jesteś wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, nie daj się facetom, bo trzy czwarte z nich to śmieci nic nie warte, ale kiedyś tam spotkasz księcia, zobaczysz, nie martw się, w końcu jesteś wyjątkowa,wspaniała, miła i w ogóle fajna dziewczynka". Ironii tu nie czuję ani krzty (zaznaczam to tylko moje odczucia), więc skomentuję tylko z lekkim opadaniem rąk: "o Dżizzzzyyysss...;)" " Zgadza się ale napisane w tak mizerny sposób, cholera powtarzam się, nie wiem po co, ale ta prostota naprawdę mnie przeraża...
  14. Dobrze autorze, że zamieściłeś ten wstęp , oszczędziłeś mi cierpień i czasu Autorze.
  15. i już masz u mnie plusik, takie słowa płynące z ust kobiety, to jak ukojenie dla faceta, który nie dawno miał styczności z zatwardziałym feminizmem , tak jak stanąć na żywo przed Szczuką...dzieki :* W tym tekście martwi mnie tylko język autora...
  16. jeśli negatywne, to tylko : suka, zdzira szmata, małpa...itp w tym kierunku.... :)) heh
  17. dziewczyna, kobieta, niewiasta, aniołek, gwiazdeczka, słońce, cudeńko, nastolatka, dziecko, pyszczek, księżniczka, królewna, ...itd itd... pozdrawiam
  18. Dlaczego ja wciąż czytam o tych motylach w brzuchu...czy wy kobiety niema cie na to innych określeń? np łechcące mrowienie, niespokojne drżenie rąk, chwilowa utrata kontroli nad własnym umysłem, zmysły zaczynają górować nad zdrowym rozsądkiem, patrze na niego i czekam kiedy mnie przeleci a on nic, chcę go posiąść na własność...ciągle tylko te motyle i motyle...bleeeeeeeeeeeeeee, przepraszam Basiu... Co do tekstu ja już kiedyś pisałem, że lubię twoje pisanie...piszesz o życiu, ale afirmujesz go na język literacki, z pewnością nie jestto grafomania jest w tym potencjał...kilka błędów... przesadziłaś z dziewoją, zdrobnienie herbatki...mi siem nie podoba, latorośl, po za tym jest całkiem całkiem, pisanina na dobrym poziomie PA
  19. Miniatura bardzo poetycka, tęsknota za minioną miłością, wszystko ma swój początek i koniec, i niestety trzeba się z tym pogodzić...fajnie piszesz, ja wolę jednak w prozie konkretne historie a nie prozatorskie -poetyckie metafory, jednak zmusiłeś mnie do refleksji, wróciły fajne wspomnienia, pisze ten komentarz i jeszcze wspominam, rozmarzyłem się troszkę...kiedyś kochałem się ze swoją dziewczyną w bramie...uciekaliśmy przed burzą, byliśmy przemoknięci, późną nocą, zero żywej duszy...po prostu zaczeliśmy się pieprzyć na ulicy w bramie, ten tekst przypomniał mi tę sytuację...więc, porusza na pewno...dzięki... trafiło się tam przesłodzone zdanie.bardzo pozytywnie to odebrałem plus.
  20. etam, ciągle coś zmieniam....
  21. no dobrze, tylko czemu takim językiem? Święto jest podrzędne, ale dlaczego piszesz o tym w taki prosty sposób?
  22. ja proponowałbym dać sobie z tym spokój. Nieciekawe...nudne, i kiczowate...(koncerny sponsorujące konklawe) . twojej pisanie jest coś ciekawego, masz dobry język, potrafisz utrzymać w napięciu ale jak mówię, z tym pomysłem dałbym sobie spokój..co zrobisz to już Twoja sprawa.
  23. czwarty nieciekawy tekst...powoli tracę cierpliwość, nic mnie nie wzruszyło, nic mnie nie zaciekawiło, nic nie zaintrygowało, nie zaśmiałem się ani razu, nie wzruszyłem, nie wpadłem w zadumę, byłem, przeczytałem, i zmykam dalej...może będzie coś ciekawego. Pozdrawiam
  24. Ja mam propozycję, żeby każdy kto publikuje teksty podawał swój wiek...łatwiej wtedy się odnieść do tego, co pisze... Domyślam się, że jesteś osobą młodą. Tekst kompletnie do mnie nie trafił. Nie ma w nim nic ciekawego. Przemyślenia bohaterki, wyssane z palca, nie wiadomo po co, w jakim celu i dlaczego... Chcesz się wypowiedzieć na temat miłości, stwórz jakąś ciekawą historię, spróuj odkryć coś nowego w tej dziedzinie, to trudne...ale staraj sie unikac banału...a jesli juz okaz go w ciekawy, nowy, intrygujący sposób... Co chcesz przekazać tym tekstem? Że jesteś wrażliwą osobą? Każdy kto zamieszcza tu swoje teksty, na pewno ma w sobie jakies poklady wrazliwosci, ale to nie powód żeby pisać cokolwiek. Niestety nie podobało mi się .... p.s proponuje lekturę kobiecej literatury, najlepiej Tokarczuk, i pisz!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...