Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Piotr Rutkowski

Użytkownicy
  • Postów

    754
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Piotr Rutkowski

  1. ...no to muszę Cię zmartwić ale ja jej nie wymyśliłem, i właśnie taka jest.
  2. Najważniejsze to znaleźć swój styl, być niepodrabialnym, właśnie jak stasiuk ( choć za nim nie przepadam) czy w filmie Felini Lynch, Tarantino. Wtedy można powiedzieć że jesteśmy czegoś warci literacko... Pozdrawiam
  3. Po co to ostatnie zdanie? :) Jesteśmy inteligenti ( upsss) albo przynajmniej domyślni. Na tym polega anielski motyw, żeby nie zdradzać kim on jest...i to zdanie bo bede leciał...nie wytrzymałaś napięcia :) Całkiem całkiem.
  4. taka opinia od człowieka..., który wydał już zbiór swoich opowiadań porównywalnych do "Murów Hebronu" Stasiuka to dla początkującego pisarczyka i scenarzysty zaszczyt. Dzieki.
  5. Jest taka książka, do której wracam bez przerwy: Anette Insdorf : "Podwójne życie, podwójne szanse" - Świetna analiza twórczości Krzysztofa Kieślowskiego od dokumentów do Czerwonego. Ponad to: Scenariusze Feliniego, Zanusiego, Kurosawy, Bergmana, Lyncha i Tarantina. Wszystko Becketta ze szczególnym uwzględnieniem Molloy i Pierwsza Miłość. Remarque " Na zachodzie bez zmian " Mickiewicz " Dziady cz 3." Wszystko Norwida Dramaty Bratnego, Dramaty Słowackiego Z literatury lekkiej łatwej i przyjemnej: Cały Sparks Ballada o dziwnym zespole Jana Szkaradzińskiego... Blau "w jego dłoni" Grochola Upoważnienie o miłość Terakowska " Ono" Dziennikarstwo od kuchni pod redakcją Niczyporowicza "Jak napisac scenariusz" Frenshama Jak napisac scenariusz filmowy" Russin Downs i pewnie wiele innych, których już nie pamiętam...
  6. :)) ,mam nadzieje, że z należytom czciom i tyż som, to takie twoje: "ślunskie karbinadle" jeśli nii to popraw je natychmiost. Wszystkiego dobrego
  7. "Otwarła" ...nie lepiej było by w tym miejscu : " otworzyła " ? (...)Ciasny, ale własny trochę... oklepane nie sądzisz? Tworzysz ciekawy, bardzo życiowy klimat, klimat codzienności, tęsknoty, samotności kobiecej duszy, kobiecej wątpliwości i jest pięknie. Dla mnie wszystko się zgadza tylko wciąż nie mogę do końca uwierzyć w wyjątkowość twej bohaterki, w jej nadzwyczajność. Jest taka normalna, żyje sobie w M2 lub jedynce, samodzielność wystarczy jej do szczęścia, brak jej spontaniczności, (przed jego przyjściem kombinuje) czeka aż ten pan flesh zrobi pierwszy krok. Takich kobiet są tysiące. Jeśli są to fragmenty większej opowieści i piszesz ją spontanicznie uważaj, by nie zapędzić się w ślepy róg. Stamtąd nie ma już odwrotu, jest tylko bezsensowne zakończenie. aha i gratulacje za motyw wyjątkowego przedmiotu, który ma przykuć uwagę czytelnika, dobrze Ci idzie, w tym albumie (emocji) jest jakaś tajemniczość. Myślę, że powinnaś się tego trzymać. Bardzo ciekawe.
  8. Joasi Są gwiazdy i gwiazdeczki. Wszystkie każą nazywać siebie artystkami. Powtarzają to przy każdej nadarzającej się okazji ; podczas pokazywania cycków u Wojewódzkiego, przy smażeniu jajecznicy z Tadkiem Sznukiem wczesną porą w dwójce. W taki sposób budują popularność. Bazują na tym. Nic dziwnego, że dostają potem brawa za sam wjazd na scenę. Ja jednak poznałem prawdziwą gwiazdę. Posłuchajcie: Poszedłem z Danym na wódkę. Nie żebym zaraz był pijakiem. Po prostu tamtego wieczoru miałem zwyczajną chęć zrelaksowania się, odbicia od rzeczywistości. Dany to w porządku gość. Lubię sukinsyna mimo, że jest jednym z tych nadzianych przystojniaczków z głową do robienia forsy. Chłopak ma prawdziwy talent. Urodził się z pełnym portfelem, bo tego nie da się nauczyć. On po prostu wie jak zbić fortunę z niczego. Wypadło na „Cafe Elite”. Wbrew pozorom, nie jest to elegancka restauracja ale nie jest to też speluna. Gdzieś tak po środku. Skórzane loże, lampki przy każdym stoliku, długi bar i mała scena. Szatniarz zabrał nasze kurtki, kelner przy wejściu zaprosił nas do baru, bowiem tylko tam o tej porze było wolne miejsce. Znajomy barman przywitał nas serdecznym uśmiechem i bez pytania zabrał się do nalewania. - Tylko nie Smirnoff – zaznaczyłem na starcie. Dwa tygodnie temu miałem z nim niemiłą przygodę. Nawet się nie spostrzegłem, a było już po kilku głębszych. Dany dawno podwinął rękawy koszuli. Zapalił kolejne cygaro. - No Adaś! Rozejrzyj się po sali. Która ci się podoba? - Żadna. - Ta w narożniku jest niezła. Zobacz jaka sunia. Sama się prosi, żeby się po niej przejechać. - Daj spokój Dany. - Co ty pedał jesteś czy co? Śmieje się do mnie. Patrz! - Przecież to plastik. - Te twoje wywody na temat zwyczajności kobiet mnie męczą. Ważna jest osobowość ? Akurat. Ma wiedzieć do czego służy ssanie. To wszsytko. Nie wytrzymam, mój maleńki bije na alarm,. Lecę do niej. Zaraz wracam. Znowu to samo. Minie godzina zanim wróci. Zawsze tak robi. Dany to szczęściarz. Nie dość, że pies na baby to jeszcze żadna mu się nie oprze. Taki typ. Zajrzałem do dna kieliszka. - Franek? Ja cię chyba skądś znam ? – usłyszałem kobiecy głos. – Ty chyba z telewizji jesteś ? Anioł. Może z metr osiemdziesiąt, chusta na głowie. Prześliczna dziewczyna – podobna trochę z twarzy do Irene Jacob, brunetka, na uszach dyndające kolczyki z błękitnymi koralikami pod kolor oczu, delikatny makijaż. Jasno błękitny, wełniany sweter i stare, wytarte dżinsy na sobie. Miała zmarznięte dłonie. Moje serce wyraźniej zabiło. - Po pierwsze to mam na imię... - Franek. Jak każdy facet. Dostrzegłem futerał od gitary. Chciałem zadać głupie pytanie czy na niej gra, ale na szczęście się powstrzymałem. Nikt o zdrowych zmysłach nie dźwiga trumny z gitarą dla ozdoby. - Nie. - Co nie? - Nie jestem z telewizji. - Bujasz. Znam cię skądś. - To nie możliwe. Zapamiętałbym cię. - Gdzie ona poszła? - Kto? - Twoja dziewczyna. Przecież nie siedzisz tu sam. - A...nie...jestem z przyjacielem. - Nie masz dziewczyny? - Nie. - To w takim razie mogę być twoja jeśli chcesz. Jak na złość, barman przyniósł jej herbatę. Wstała ze stołka i zaczęła bezskutecznie przeszukiwać kieszenie. Uprzedziłem ją. - Dzięki. Właśnie wracam do domu z gór i jestem kompletnie spłukana. Całe życie w trasie. - Hotel to , niemal mój dom ... - zamruczałem pod nosem. - Znasz ten kawałek? - Zaśpiewasz coś? - W zasadzie to nie śpiewam na życzenie, ale...mogę zrobić wyjątek pod warunkiem, że zamówisz coś do jedzenia. Weszła na scenę. Podłączyła się pod wzmacniacz. - Cześć - szepnęła do mikrofonu. Bez odpowiedzi. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Usiadła na krzesełku i zaczęła grać. Popłynęły pierwsze nutki, pierwsze takty. Ludzie nadal gawędzili. Ja nalałem sobie do kieliszka i wtedy rozległ się jej cudowny głos. Zamurowało mnie i nie tylko mnie. Śpiewała jedną z bluesowych ballad. Spokojnie i powoli, tak jak śpiewa się ballady. Ludzie na sali, najpierw ci bardziej wrażliwi na muzykę, a potem wszyscy, bez wyjątku przestali rozmawiać. Dany słuchał z otwartymi ustami. Po minucie zaległa kompletna cisza. W powietrzu, roznosił się tylko jej anielski śpiew. W przerwie między frazowaniem uśmiechała się delikatnie, czasem zamykała oczy. Za bar wszedł Maciej, właściciel lokalu. - Kto to jest ? – zapytał mnie szeptem. - Nie mam pojęcia. Skończyła ale początkowo nikt nie uwierzył, że to koniec. Dostała prawdziwe, najszczersze oklaski od wszystkich, którzy tego wieczoru mieli możliwość zobaczyć i usłyszeć ją po raz pierwszy w swoim życiu. Dałbym sobie głowę uciąć, że wielu z nich, nigdy nie słyszało tego typu muzyki tracąc czas w dyskotekach. Wszyscy byli pod wrażeniem. Zatrzymała ich życie na trzy minuty i dwadzieścia pięć sekund. - Dzięki - Wróciła do baru. Zjadła kilka frytek. - No co jest Franek ? Czemu nic nie mówisz? - Z tą dziewczyną, to mówiłaś poważnie? - Mieszkasz sam? Otworzyłem drzwi od mieszkania i weszliśmy do środka. Było ciemno. Tylko neon Mc Donalds’a z naprzeciwka oświetlał pokój. Odłożyła gitarę i pocałowała mnie. Zdjąłem z niej moją kutrkę. Padliśmy na łóżko. Rozpalony do granic możliwości, próbowałem znaleźć najkrótszą drogę do guzików jej spodni. - Franek zaczekaj. - Coś się stało? - .... - Poczekaj gdzieś tu powinny być. Cholera. Gdzie ja je mam? Wbiegłem do łazienki, zapaliłem światło i przeszukiwałem szuflady. - Są ! Wróciłem do pokoju ale ona spała jak zabita. Zdjąłem z niej buty, spodnie, sweter i przykryłem pościelą. Sam posłałem sobie na kanapie. Rano gdy się obudziłem jej już nie było. Nigdy więcej jej nie spotkałem, ale jestem pewien, że jeszcze kiedyś ją usłyszę. Wy z resztą też.
  9. Mistrzu , mam wrażenie że kompletnie nie wiesz o czym piszesz. Sex, drugs and rock and roll, woodstock i cytujesz taką liryczną piosenkę zespołu, który nie pasuje do tego klimatu., który ani trochę nie mieści się w tej konwecji i nie przekonuje mnie nawet fakt, że to tylko sen twojej bohaterki. Jako muzyk blues rockowy zostałem trafiony z moździeża w sam środek głowy... to tak jakby Nina Simone wyszła w jakiejś Chicagowskiej knajpce i zaczeła śpiewać Nirvanę...tragedia. :( Woodstockowy klimat też mnie jakoś nie przekonuje. Zabawy małolat w błocie i tym podobne rzeczy... wolę zdecydowanie mniejsze sceny, gdzie najważniejsza jest muzyka i klimatyczna publiczość. To tyle. ...i jeszcze jedno pytanie. Wogule ...to celowy zabieg? Bo jeśli nie to warto poprawić. Razi w oczy.
  10. Świetny tytuł (swoją drogą powinien być po płacz przecinek lub kropka), który sprawia, że bez względu na wszystko chce się przeczytać do końca...bez względu na wszystko ponieważ treść nie jest zbyt dobra, żeby nie powiedzieć słabiutka. Musisz popracować trochę nad tym pomysłem, może trochę rozbudować tę historię, postacie? Z błędów, które dostrzegłem: 1) " Czasami tak bywa, że nie chcemy przyznać się do naszych i bliskich nam osób błędów" - fatalna składnia...powinno być raczej : (...), że nie chcemy przyznać się do błędów naszych i bliskich nam osób. 2) "płacz jeśli chcesz, pomoże delikatnie..." Wybacz, ale choć bardzo się starałem, nie potrafię zrozumieć tego zdania. Pomoże delikatnie?
  11. wiesz, już Ci kiedyś napisałem, że z tekstu na tekst jesteś coraz lepsza...i podtrzymuję, boję się co będzie dalej...Podoba mi się, literacka swoboda, prosty styl, czasem publicystyczny, nie napinasz się na wielką literaturę, masz zaskakujące "pięty" :) ...to co lubimy najbardziej... Jasno, przejrzyście, poprawnie...podoba mi się takie pisanie. Za ten tekst masz u mnie maksa.
  12. Bardzo ciekawy fragment, krótki lecz treściwy i wymowny. Ciekawa narracja...lecz niestety z jednym drobnym błędem. Nie można stać bez celu. Jeśli stoimy w miejscu to właśnie jest w tym jakiś cel. Dlaczego nie idziemy naprzód? Dlaczego się nie cofamy? Właśnie stoimy. Chyba, że ta pusta droga, na której stoisz jest bez celu to wtedy przecinek jest zbędny. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Bardzo fajnie piszesz. Podoba mi się.
  13. Uroki pisania. Nie jem drugi dzień. Nie śpię – sypiam. Piję kawę za kawą. Łażę po mieszkaniu bez celu. Uśmiecham się do siebie. Wyrywam włosy z głowy, choć niewiele ich mam. Czasem kładę się na podłodze i wypatruję na suficie muzy. Innym razem głaszczę psa i pozwalam mu lizać mnie po twarzy. Upijam się ze złości. Spotykam się z nią wieczorami ale nie mam pojęcia o czym mówi. Nie słucham. Wpatruję się tylko w jej oczy: - konflikt, charakterystyka protagonisty, miłość platoniczna, struktura (niekoniecznie kryształu), trzeci akt, kulminacja, kłopoty zdrowotne, sam przeciw wszystkim, punkty zwrotne, Ty ,ja , nikt. Kursor miga. Biały ekran. Wielokropek. Najważniejsze dobrze zacząć... niezapłacony rachunek za telefon, babcię zabrali do szpitala, sprzedawca jajek, dzieciaki na podwórku. - Mam cię dość! – Zastanów się co jest dla ciebie ważniejsze: Ja czy te twoje pieprzone skrypty? Już wiem: Mężczyzna staje się wyjątkowym tylko z miłości do kobiety. To ona go napędza, ale z drugiej strony, kobieta przeszkadza w robieniu rzeczy wyjątkowych. Wszystkie są takie same. Uśmiecham się do ekranu, stukam w klawiaturę szybciej niż zazwyczaj. Wypijam kolejną kawę, papieros, mrowienie w żołądku. Nad ranem kończę. Czasem nie dzieje się zupełnie nic i powstają takie głupie teksty jak ten.
  14. jeśli mogę...przyznam, że to nie moja bajka, temat mnie nie rusza ale mimo wszystko jest w tym duża, literacka dojrzałość. To tyle albo aż. Pozdrawiam
  15. Trzy kolory "czerwony", jak obejrzysz to mnie w pełni zrozumiesz i obraz ten na pewno Cię zafascynuje bowiem jest to bardzo podobna tematyka. Dramat egystencjalny. Bohaterką jest kobieta - fotomodelka. Przekonasz się sama. Film jest o przyjaźni, o zdradzie, o miłości o tęsknocie. Poprostu perełka. Co do tekstu, jeszcze raz duże, duże brawa.
  16. Literatura kobieca ale ja lubie teksty kobiece poniewaz kobiety maja duzo wiecej do powiedzenia. Twoja bohaterka tez. Mam jednak kilka drobnych uwag...przepraszam, za to ze sie czepiam. 1) "w koncu widzimy ludzimy, przez pryzmat samych siebie i wlasnych oczekiwan." brakuje mi tu jednego slowa: w MILOSCI. Jest to tez cecha bardzo negatywna moim zdaniem powinienes(powinnas) o tym nadmienic slowem niestety lub a szkoda. 2)" teraz chciała z nim po prostu pobyć. Pobyć. Nie wiedzieć czemu. Nie dla zdławienia samotności, nie dla zapchania wieczoru, ani nie z potrzeby towarzystwa. Z potrzeby jego. Założyła kurtkę, owinęła się szalem, wzięła torbę i zamknęła za sobą drzwi" - czyli jest bohaterka negatywna bo sie zwyczajnie puszcza i dlatego miesza sie ta opowiesc. Z pozoru, wrazliwa kobieta, zyje kazdym dniem, jesiennym rowniez ale dla mnie jest niegodna zaufania. Nie widze w niej nic nadzwyczajnego. Lubi sie rozbierac idzie z jakims fotografem do lozka. Nic ich przeciez nie laczy...? Technicznie raczej bez uwag. Bardzo mi sie podobalo, jest klimat, jest intymnosc, jest tesknota, jest moja ulubiona pora roku, jestzwyczajnosc zycia, ale ONA mnie nie przekonuje, nie chcialbym miec z nia nic wspolnego. Naprawde dobry tekst. p.s : Zauwazam pewne podobienstwo do mojegoulubionego filmu. Tam bohaterka, Valentine, jestw podobnej sytuacji. Teskni (wrazliwe kobiety osiagaja w tym mistrzostwo swiata), spi nawet w jego kurtce, ale nigdy nie przespalaby sie z innym.Zeby bylo smieszniej jest fotomodelka i odrzuca amory fotografa :) Bardzo wyrazne podobienstwo:) i to cechuje wspaniale kobiety...dlatego uwazam, ze twoja pani jest beee. Mimo wszystko podobalo mi sie.
  17. mam wrażenie, że jesteś młodym człowiekiem (jak my wszyscy :))) ) oto moja rada: MIEJ OCZY OTWARTE, słuchaj ludzi, dużo czytaj ( ale tylko te dobre książki :) ) oglądaj filmy( te najlepsze nie z Van Damem :)) ) zaglądaj do teatru od czasu do czasu, i co najważniejsze, nie tłumacz się z tego co napisałeś, wiem, że to trudne, ale jeśli nie rozumieją to ich sprawa...i pisz, pisz, pisz... a jeśli chodzi o tekst to ma on zasadniczą wadę, przy trzecim akapicie nie pamiętam, co było w pierwszym ale nie przejmuj się, rzadko się tu zdarza, bym coś przeczytał od poczatku do konca, czesto po kilku zdaniach nudzi mi sie. c.d.n to sie moze rozwinąć Wszystkiego dobrego.
  18. Na podstawie własnego scenariusza pod tym samym tytułem. Był sierpniowy, chłodny poranek. Ciemne chmury kłębiły się nad szczytami Karkonoszy. Delikatny deszcz przywitał wszystkich koczujących na polu namiotowym w „Bazie pod ponurą małpą”. Kelnerka w przydrożnym pensjonacie rozkładała parasolki, wycierała mokre od deszczu plastikowe fotele. Śliską jezdnią przemykały samochody. W jedną i drugą stronę. Na przemian. Żaden, od dobrych dwudziestu minut, nie chciał się zatrzymać. Nie rezygnowała. Udało się. Biały Transporter zatrzymał się z piskiem opon. Kierowca wylazł z kabiny i otworzył boczne drzwi. Wrzuciła do środka plecak, namiot, śpiwór, gitarę i już po chwili odjeżdżali na północ. Była niezwykle utalentowana, piękna i miała w sobie coś, o czym inni ludzie mogą tylko pomarzyć. Miała w sobie magnes. Mężczyźni wpadali w jej sidła systematycznie, kobiety widziały w niej swoje zaprzepaszczone szanse, straconą młodość, nadzwyczajność. Była czarująca. Położyła nogi na desce rozdzielczej, oparła głowę na bocznej szybie i próbowała zasnąć. Kierowca włączył radio. Początkowo szumiało ale po chwili przestrzeń kabiny zapełnił „Hotelowy Blues”: „Cały dzień samochód gnał, nie było postoju by zdążyć na czas, musiałem grać zmęczony, głodny jak pies...” Uśmiechnęła się nie otwierając oczu. Samochód sunął między górami i ginął w oddali. WARSZAWA. DWANAŚCIE MIESIĘCY PÓŹNIEJ. Siedziałem u Turka i grałem bluesa. Lubię takie obskurne knajpy gdzie za dwie dychy można nieźle wychlać, smak taniego piwa czuje się jeszcze przez tydzień, a na podłodze spotkać można precelki, paluszki, chipsy z poprzedniego miesiąca. Jak już wspomniałem, było pusto a ja siedziałem przy barze i grałem bluesa. Uprzejmy Henio postawił mi browar. Henio to mój ulubiony barman. Zna się na dobrej muzyce. Dziś, w zamian za piwo, zażyczył sobie Claptona. Gram: „Once I lived the life of a millionaire Spending my money, I didn't care...” Dziwne ale gdy tylko usłyszałem dźwięk dzwoneczka trąconego przez drzwi wiedziałem, że to Dziku mnie szuka i nie myliłem się. Należy się wam wyjaśnienie: Dziku to mój stary kumpel. Gramy razem w kapeli. Pijemy razem, obracamy te same kobitki. Jest git. Na Dzika mogę liczyć. Czemu Dziku? Bo jest kurwa dziki i tyle. Wariat. Usiadł obok mnie i przerwał słowami: - Przyszedłem przypomnieć ci o dzisiejszym koncercie. - Mała będzie? - Obawiam się, że tak. - Nie gram. - Jimi, kurwa, nie rób jaj. Henio wyczuł pismo nosem i w mgnieniu oka postawił na barze dwie pięćdziesiątki. Dziku przechylił jedną po drugiej. „(...)Nobody knows you when you down and out.” Wieczorem graliśmy same covery. Takie jak ten i jeszcze kilka innych, bluesowych numerów. Było nudno, truchlawo i drętwo. Dziku stał na wokalu z konieczności bo ze śpiewaniem ma tyle wspólnego co Adam Małysz z szermierką. Skończyliśmy. Konferansjer wyskoczył jak z procy na scenę. -Dzięki chłopaki. Ale daliście czadu. Było nieźle. Prawda, że było nieźle? – zwrócił się do publiczności. Usłyszeliśmy wymuszone brawa, gwizdy z tyłu sali. Udaliśmy się do garderoby. Porażka. Żeby tego było mało na drodze stanęła Mała. -Jimi, musimy pogadać. Gdy za zamkniętymi drzwiami przekrzykiwałem się z małolatą wypominając jej dosłownie wszystko nasz Manager dzielił kasę. - Dziku posłuchaj. - Wiem o co chodzi. - Daleko tak nie zajedziemy. - Znajde nowy wokal. Daj mi trochę czasu. Rozejrze się tu i tam. - Tu i tam? Co chcesz przez to powiedziedzieć Dziku? - Poszperam trochę w okolicy, może jakieś ogłoszenie. - Dziku! Obudź się! Blues umiera. Chcecie grać po piwnicach za parę stówek? Proszę bardzo. Sram na to. Ale jak chcecie się wybić musicie coś z tym zrobić, bo jest kurwa niedobrze. Miałem dość kłótni z tą idiotką więc ruszyłem do Grubego po forsę. Mała poszła za mną. Odkąd się znamy czepia się mnie jak rzep psiego ogona. - Kobiecy wokal Dziku – zasugerowałem. - Żartujesz? - Ani trochę. Jeśli nie zobaczę dziewczyny na wokalu odchodzę. - Zwariował – stwierdził Gruby. – zgłupiał do reszty. Wziąłem osiem stów, chwyciłem futerał i udałem się w stronę drzwi. - Jimi! A my? – wyszlochała Mała czym doprowadziła mnie do szału. Wpadłem w furię. Podszedłem do niej i zacząłem wrzeszczeć: - Nie ma żadnych nas i nigdy nie było. Rozumiesz? - Ale... Uspokoiłem się trochę, zatkałem jej usta palcem wskazującym i spokojnym już tonem wyjaśniłem: - Nie chcę cię więcej widzieć. Nie łaź za mną, nie dzwoń, o nic nie pytaj. Po prostu zostaw mnie w spokoju. Nie kocham cię Mała. Nigdy nie kochałem nie kocham i nie pokocham. Jesteś dla mnie jak powietrze. Rozumiesz? Rozbeczała się na dobre. Podszedłem do Dzika i trafiłem pięścią w sam środek jego nosa. Przewrócił się. Chłopaki z zespołu podnieśli się z kanapy. Gruby zbladł ze strachu. - Koniec przedstawienia. Wiecie gdzie mnie szukać. Wyszedłem. Dziku dogonił mnie na zewnątrz. - Jimi! Zaczekaj. Zatrzymałem się. - Co się dzieje? - spytał Odwróciłem się. Dziku stał na rampie z zakrwawionym nosem. Cała ta sytuacja poprawiła mi humor. Komizm jak z niskobudżetowego serialu. Zaplecze małych klubów i dyskotek. Ciemno, brudno. Kontener na śmieci i Dziku z zakrwawionym nosem na podwyższeniu. - Dobre pytanie. Wiesz jak brzmi odpowiedź? - ? - Nic i to mnie wkurwia najbardziej. Dziku chciał coś powiedzieć ale zapalił tylko papierosa i pozwolił mi odejść. Szedłem powoli w stronę miasta, które zapraszało mnie do siebie. W mojej głowie rozbrzmiewał dźwięk akustycznej gitary. Czułem to wyraźnie... ...w tej samej chwili, gdzieś w Polsce, w małym klubie na małej scenie trwał koncert. Grała akustycznego bluesa z akompaniamentem gitarzysty. Zahipnotyzowała ludzi swoją oryginalną barwą. Piosenka była o wolności, o tym by wciąż, mimo przeciwności losu, podążać własną drogą, by słuchać swego serca, a nie ludzi, którzy często źle nam doradzają, wsłuchać się w samego siebie, i nieustannie podążać drogą ku przeznaczeniu... ...ja błąkałem się w tym czasie bez celu. Szedłem przed siebie. Pod Hotel Grand zajechała taksówka. Wysiadła z niej kobieta. Jedna z wielu, jedna z tysiąca, z miliona, zwyczajnych kobiet. Taksówkarz otworzył bagażnik, hotelowy tragarz zaopiekował się jej bagażem. Przeszedłem na drugą stronę. Na przystanek podjechał nocny autobus. Wsiadłem do środka. Drzwi zatrzasnęły się. Autobus ruszył w kierunku starego miasta... ...śpiewała wolno i spokojnie, tak jak śpiewa się ballady. Była szczęśliwa. To pewne. Radość miała wypisaną w swych przecudnych, niebieskich oczach. Ciemne, spięte włosy dodawały jej scenicznego uroku. Panowała nad wszystkim. nad artykulacją, ekspresją, rytmem. Ludziom uginały się z wrażenia nogi a po plecach przechodziły ciarki. Była fantastyczna... ...Na Moście Świętokrzyskim chciałem pobyć trochę sam. Nocą, oświetlony, przypomina mi Golden Gate. Tuż obok mnie przemknęli lekko wstawieni zakochani. Próbowałem wschłuchać się w nurt Wisły jednak wciąż w głowie rozbrzmiewała mi ta piosenka... ...zagrała ostatnie takty. Delikatnie, spokojnie. Przez kilka sekund zrobiło się cicho a potem zawrzało potężnymi oklaskami. Uśmiechnęła się. - Dziękuje kochani. xxx Na razie tyle. Jestem ciekaw Waszych opini.
  19. Dzięki, naprawdę jestem zaskoczony, że to zauważyłaś. Masz rację. Czasem, trzeba zagryźć zęby, ale to nie jest wcale krok naprzód to tylko odruch marnej egzystencji...rzekłbym nawet krok wstecz. Wzniosłe uczucia, jak to nazwałaś, wrażliwość, estetyka, miłość(szeroko rozumiana) przede wszystkim napędza nas do działania i tylko to liczy się w życiu. Nic innego. A świat, który opisujesz, każdy z nas zna...tak mi się wydaje. Kiedyś w Championie widziałem kobietę z wyraźną ciążą, która ciągnęła za sobą wózek z paletą na której było ok. 400kg. Zaproponowałem pomoc, ale usłyszałem,że gdyby to ktoś zobaczył, to już mogła by pakować manatki. Smutne ale prawdziwe... eh, pozdrawiam bardzo słonecznie
  20. Tu jeszcze coś na marginesie bo mnie korci strasznie. Śledzę od czasu do czasu twoje komentarze. Zarzucasz autorom, że są banalni, nudni, małoliteraccy, a gdy pojawia się tekst mało literacki, zwyczajny opis sytuacji, którą zna milion osób w polsce bo pewnie w domach mają tvn i oglądają uwagę, zachwycasz sie. Conajmniej zastanawiające niesądzisz?
  21. Długo myślałem, co Ci napisać. Porównaj to co napisałaś z Twoją Jesienią i powinnaś mnie zrozumieć. Komentarz jest zbędny. Literacki poziom tego opowiadania jest podobny do poziomu warunków pracy w supermarkecie. Nie rozumiem celu publikacji? To miał być reportaż? to najgorszy tekst z Twoich dotychczasowych.
  22. dodam, że taki sam jak cytowana przez autorke piosenka... uwielbiam Dżem ale ten utwor to ogon ich twórczości. Musze się zgodzić z Adamem: muzyka, scena, koncert Twój Ktoś, wszystko pięknie tylko po co?
  23. niedomówienia? ciągi skojarzeń? przecież to jest nic o niczym dla nikogo.. zlepek słów które kompletnie nic nie znaczą...jakieś kompletne nieporozumienie
  24. :), coś mi tu pachnie znajomą osobą...mam nadzieję, że się mylę... Fragment krótki lecz treściwy, fakt, nie chce się wracać , nigdy nie chce się wracać, ale nie da się zatrzymać czasu albo...cofnąć odrobinę...poprostu się ne da :((( Podobało mnie siem :)
  25. ... a ja żyję, żyję w tym mieście ... :)) to co opisujesz z punktu widzenia kogoś, kto zatrzymał się tu na chwilę dla mnie jest codziennością...nie wspominasz nic o moim ulubionym miejscu, gdzie za plecami zostawiam całą tą wielkomiejską industrię, tam gdzie Chopin, liśćmi szelestem fantazjuje, gdzie pawie, i spokój niebiański zastaję na kilka chwil. Mimo wszystko wielkie dzieki. P.R
×
×
  • Dodaj nową pozycję...