Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Michał_Kućmierz

Użytkownicy
  • Postów

    535
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Michał_Kućmierz

  1. agresywne żniwa. kilka takich dni w roku ze słońcem. pomarańczowych. spieszyliśmy się by oszukać lato i deszcze. czując głodu soczewkę. potu zmęczenie w porannym kęsie. dziki groch w papierowej torebce. pod lasem. tam przez pole matka biegła w deszczu po ten groch. pamiętam burzę w świecie i w jej twarzy. sennym wydaje mi się to wszystko. zaplątanie rąk w obliczu nagłego światła. błysku. promienia. lęk nadszedł spokojnie. zaskakując sześciennie na metry. zwieszone ciężkim powietrzem drgania traw na łąkach. zieleń ginąca niewspółmiernie do nas widzi wszystko. przetrącone barwniki mylą się kolorem nieba. złamane słowa na wietrze znaczą więcej niż w cieple pewniki. a matka matką. zawsze ciekawa osoba.
  2. Henryk Mikołaj Górecki i III Symfonia mmmmmmmmmmm... pozdrawiam Poetę
  3. świat przesunął się o jeden wymaz z chmur. mitologia księżyca. chora w świetle nazwa tych stu nieprawdopodobnych burz zerwanych całym światłem. myśli wściekłe w śniegu opodal, wymijając ciszę słyszą własne krzyki. zmarznięta trawa przypomina te czarną nicią szyte słowa, które w bólu wyrzyna rana, które modlą się do nas jasną stroną nocy. matki boskie w czerni latarni zbitej żarówki. archanioły szklaną miazgą skrzydeł sypią cząsteczki czerni. noc na horyzoncie. biały epizod w egzystencji wymarłych ciał i duchów żywych. przebijające mgłę na wylot twarze snują się obłokiem oparu.
  4. krwi pochodnie w potoku śniegu lawa ostygłego ciała chrust bezszelestnie płonie ciche ostatnie tchnienie młoda krew kształtuje światy wewnętrzne wreszcie napisana wyobraźnia po wietrze wodzi linijki tekstu całkiem poważ nie ma zgody na taki obrót wyraz stabilnie ubogi własny sens plącze się z możliwościami myślenia o czymś zdawkowym czym już przykryliśmy sedno dna oniemiały z wrażenia skromny hymn topi i łowi myśli to jest jedno
  5. Dziękuję panie Bogdanie za odwiedziny i komentarz, proszę częściej
  6. wapno gaszone między nami w dole w piekle pod powiekami wychudłą miłość toczy chemia i spokój umysłu przed krzykiem strach wygrywa przeraża z cienia las ponad przecięty skry ostrzem topi się topielica na M w ziemi której życie kończy się na nas bez rymu leżą ciała
  7. Grafit nieba przedarł wiotki papier chmur W mózgu rozpostarty pająk goni tusz Po powiekach rozmazane łzy czarnych Smutków na twarzy zakrztuszone frazy Niespodziewanie niewypowiedziane Tylko gesty mówią niż się wydaje Więcej słów niesłychanych niż obrazy Bardziej zbliżone do krwi kropli wymaz Przestrzeni o zachodzie i o wschodzie Tej samej czerwieni ust gdzie mamrocze „z przegryzionego słowa kocham” moje...
  8. Sen kończący wszystko jawą, oko doprawione solą, promień uwiera i piecze światło, tylko w dni i noce, wschody - zachody, graniczne momenty, są w niebie styczne dla słońca szlaki czerwieni, w których zaczyna się mienić szkło horyzontu, na tafli polerowanych kamieni wysycha dzień, zaszczepiony deszczem, pokryty guzami chodników; ból podobieństwa do letnich nocy patrzenia... noce bywają te same dla wszystkich, często w chorobie odwiedzane poczekalnie wyglądają jak stalowe klatki, pełnoprawna noc dnia więzi każdy kaprys Pana
  9. Żar zamknięty w futerale pieca, Węglarka, stół, cztery mocne krzesła. Okopcona biel sufitu patrzy W dół, po ścianach wysokich robaczy - Wieje od okien przeciągu pustką Wykładzina a la parkiet – lustro Sufitu po sidoluksie, błysk, ślizg Powietrza na podłodze, światła bryzg W telewizorze, po północy noc Na dobre, pod pierzynami gorąc. Białe drzwi zamknięte na czwarty spust, Białe framugi przebite przez gwóźdź, Na którym dziadek zwykł był wieszać pas, Po ostatnim malowaniu, zaraz Miał kolor ścian i zniknął wraz z bólem. Ojciec ma chyba za złe, wyczułem Dający się opowiedzieć etos, Stary, przegryziony, pełen słów stos, Wiecznie żywych strumieni pamięci. Szprycują ciało, płonące chęci Przetrwania, pijane malowidło Nocy pozwala zajrzeć w dzieciństwo...
  10. przez noc śnieg zdołał usiąść na wszystkim świat po horyzont jest ukrytym miejscem ptaki wracają na swoje gałęzie zmrożone na kość ulice przestały śmierdzieć powietrze jest zimne, przejrzyste obcy dziś nie przyjdą nie przedrą się przez śnieg...
  11. To dobre jest panie Rewiński... winszuję, winszuję...
  12. Drzewa mają chorobę sierocą Same bez liści na wietrze Liście z wiatrem drzewa z ziemią Biologia żywiołu w liściu i korzeniu Sny zwisają pod gniazdami Ptaki uciekły do szczurzych nor do piwnic Tam koty łapią jedno i drugie W pudłach młode głodne czekają na siarę Rury w gipsie jak złamane ręce Suną pod sufitem do mieszkań za szybami Nad piwnicą ciepło parteru Piecze na sobie jeszcze trzy piętra Z parapetu na parapet kapie Po dachu przechadza się słońce Blok topi się od fasady Aż w mieszkaniach wrze
  13. język uparcie ciśnie się pod zęby siekacze, kły, choroba psychika przegryziona u podstawy czaszki resztki ciała człowieka w odróżnieniu od ryb psują się przed głową kawały mięcha obdarzone krwią dryfują na posadzce w pianie usta - najpiękniejsze ze stworzeń otwierają się głodne spokój powraca do głowy zachłyśnięty powietrzem wers przybija do łóżka myśli to nie jest wiersz choroba zapomniała się pustego trupa pustoszy inwazyjna gorączka padaczka liści na wietrze
×
×
  • Dodaj nową pozycję...