
Pan_Biały
Użytkownicy-
Postów
5 374 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Pan_Biały
-
wiersz może nie rzuca na kolan, ale. no właśnie w tym ale jest cała prawda o szarej codzienności, o rozmowach z bliskim kimś, które czasami kończą się milczeniem. o tym, że nie zawsze jest kolorowo i ta herbata z cytryną. szczerze bez nadymania się. podoba się pozdrowienia
-
logiczne wierszysko pozdrowienia
-
igraszki słowne są świetne. lubię takie kombinowanie słowami, które jak klocki lego do siebie pasują pozdrowienia i wklikuję do ulubionych
-
Portret z landszaftem w tle
Pan_Biały odpowiedział(a) na Jan Neck utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
klimat dobrze wyczuwalny dzięki mojemu psu, który dyskretnie namawia mnie na poranne spacerowanie. Miło się zrobiło "choć jeszcze nie jesień" przecież pozdrowienia -
jest tu cała paleta kolorów, dźwięków przeróżnych, wzruszeń i uśmiechów. brawo. tęcza słów rozpostarta nad portalowym horyzontem.piękni się zrobiło. oj, podoba się pozdrowienia
-
w kolejce z karteczką
Pan_Biały odpowiedział(a) na HAYQ utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
dobre. zgadzam się z Madzią T., a przynajmniej podobnie odbieram ten konfesjonał, sam (wybacz mi Boże) tak czynię (bezwstydnie), na ostatecznym pewnie mi wybaczy:) chociaż co do kolejki w spożywczaku też poniekąd pasuje (pamięć ludzka dobra, bo krótka jak mawiała moja prof.esorka od chemii) bezbłędnie i trafnie HAYQ pozdrowienia -
Udusiło się
Pan_Biały odpowiedział(a) na Arthur "Dutch" Schultz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
czyżby poezja Świetlickiego wpłynęła na autora dobre. nic dodać nic ująć pozdrowienia -
Bez tytułu (3)
Pan_Biały odpowiedział(a) na Jędrzej Jedliński utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
obronię wiersz. w tym chaosie, zbitkach słów jak utwór jest nazywany jest "coś", jest atmosfera chociażby niedzieli czy winorośl na balkonie robi klimacik. Faktycznie interpunkcja dziwna i niezrozumiała niby zdania niby skróty myślowe. Interpretacja jak zawsze będzie różna dla odbiorców. pozdrowienia -
4.53 Moskwa – Berlin Zach.
Pan_Biały odpowiedział(a) na Pan_Biały utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
- Uwaga, uwaga! Pociąg relacji Moskwa – Berlin Zachodni, przez Mińsk, Warszawę Centralną, Poznań i Frankfurt nad Menem, wjedzie na tor czwarty przy peronie trzecim. Prosimy zachować ostrożność podczas wjazdu pociągu – skrzeczący kobiecy głos dobiegał z peronowego megafonu. - To nasz! – krzyknął Jurek łapiąc plecak i torbę podróżną. Wanda poprawiła na ramieniu torebkę i chwyciła Jurka za rękę. Tłum ludzi podchodził do białej linii bezpieczeństwa. - Bądź blisko mnie, trzymajmy się razem – podniesionym głosem powiedział Jurek. Świst hamulców, pisk ocierających się o siebie kół pociągu i szyn kolejowych doprowadzał co niektórych podróżnych o „gęsią skórkę”. Pociąg stanął. Konduktor otworzył drzwi, tłum nie zwracając uwagi na wysiadających, ruszył do środka. - Spokojnie, ludzie, wszyscy się zmieścimy! Spokojnie! Ach ... – machnął ręką wyraźnie zniesmaczony pracownik pociągu. Ludzie przepychali się, szukając uprzednio zarezerwowanych miejscówek. Jurek i Wanda byli blisko siebie, niemalże przylegali do siebie, lecz nie było to zbliżenie, o którym marzyli od dłuższego czasu. Powoli na korytarzu i w przedziałach sytuacja stawała się klarowna. Podróżni zajmowali swoje miejsca, choć można było jeszcze usłyszeć sprzeczkę co do słuszności ich rezerwacji. - Dzień dobry! – jakby na trzy cztery przywitali się otwierając drzwi przedziału. Weszli do środka, kompletując go. Jurek położył torbę na półkę, a plecak ulokował między nogami. Zajęli miejsca przy oknie, obok siebie. Czuli na sobie spojrzenia pasażerów, lecz nie zwracali na nich uwagi. - Wreszcie - szepnął Jurek Uśmiechnęła się pod nosem i pocałowała go w policzek. Następnie położyła swoją głowę na jego ramieniu. Starsza pani siedząca naprzeciwko zagadnęła: - Pewnie nowożeńcy? W podróż poślubną się wybieracie, prawda? Jurek podniósł wzrok na kobietę przeczącą kręcąc głową i powiedział: - Jeszcze nie droga pani. Na razie nawet nie narzeczeni. A o rękę poproszę w niedalekiej przyszłości, może wybranka nie odmówi – uśmiechnął się szczerze i pogładził dłoń Wandy. - Na pewno się nie odmówi. Piękna z państwa para – staruszka próbowała nawiązać rozmowę, jednak Jurek przerwał krótko. - Dziękujemy, pani, naprawdę Staruszka się zmieszała i nie kontynuowała wywodu na ich temat. Rozległ się gwizd zawiadowcy i pociąg ruszył. Przez okno rozpędzającego się pociągu zerkali po raz ostatni na budzącą się ze snu Warszawę Z nadzieją oczekiwali czegoś nowego, piękniejszego i zdecydowanie mniej szarego niż dotychczas otaczająca ich rzeczywistość. Stara poczciwa stolica z perspektywy przedziału wydawała się inna niż kiedy przechadzali się jej ulicami, trzymając za ręce. Parki były jakby zieleńsze, a monumentalny dar narodu radzieckiego bezwstydnie stał na straży socjalistycznego imperium, mając oczy zwrócone w cztery strony świata, chronił ziemię obiecaną, jak wmawiały szkolne podręczniki, przed bądź co bądź zbliżającym się kapitalizmem. Sowiecka łapa, jednak dalej dusiła i wyciskała życie z młodych takich, jak Wanda i Jurek. Jeszcze dzień przed wyjazdem, leżąc na trawie w parku w Wilanowie, Wanda z trwogą w głosie pytała: - Jureczku? - Tak, kocham cię, Wandziu. Przecież o tym wiesz – z uśmiechem na ustach odpowiedział wpatrując się w uciekające po niebie obłoki. - Ja, nie o tym – powiedział z zawstydzeniem - Więc w czym rzecz? – podpierając się na łokciach podniósł głowę - Uda nam się? Czy tam na zachodzie będzie nam lepiej niż tu w Polsce, w Warszawie? – drżącym głosem pytała - Już ci mówiłem – przytulił ją – Rozmawialiśmy. Tak, uda się i tak na zachodzie będzie nam lepiej. Otworzymy kawiarenkę i będziemy serwować turystom, najlepszą indyjską herbatę i kawę z Brazylii. Będziesz piekła kruchą szarlotkę i przyrządzała sernik na zimno. Lody będziemy podawać w pucharkach, polewając je czekoladą. Nasi goście będą siadali w wiklinowych fotelach przy szklanych stolikach na których stały zapalone świece – snuł marzenia Jurek - Och, Jureczku, tak będzie, jak mówisz – podekscytowana Wanda gładziła mu bujną czuprynę - Tam będziemy mieć szansę, którą tu nam odbierają. Niweczą nasz potencjał, który i siebie, lecz oni się odwracają, dlatego wyjeżdżamy. Ty i ja, razem. Kocham cię i dlatego się nam uda – kontynuował Jurek mówiąc nad wyraz poważnie. - Też cię kocham, Jureczku, ale ... – zawiesiła mu się na szyi i ponownie przytuliła nie dokańczając zdania. - Mamy wszystko czego nam trzeba, wizy na wakacje nad Adriatykiem i paszporty, na które czekaliśmy miesiącami. Musimy zabrać skromne bagaże. Kilka koszul, parę spodni, a ty dwie – trzy sukienki, jakieś bluzki i bieliznę plus parę drobnych rzeczy. Aha, jeszcze obowiązkowo aparat. Co to za turyści bez aparatu – sam z siebie się zaśmiał. - Ty o wszystkim pomyślałeś, Jureczku – wpatrywała w niego te swoje wielkie czarne oczy – Opowiadaj, opowiadaj jeszcze, jak tam będzie. Czekała na kolejną porcję słów, które napawały ją optymizmem i wiarą. Jurek opowiadał o uśmiechniętych ludziach, o kolorowych pismach dla kobiet, o jazzie w podziemnych knajpkach, o biżuterii i sukienkach, które będzie jej kupował przy każdej nadarzającej się okazji. Ostatnie szare domy na przedmieściach Warszawy znikały za oknem pędzącego pociągu. Słońce dopiero co wschodziło na linii horyzontu drażniąc źrenice mocnymi promieniami. - Czy mógłby pan zaciągnąć zasłonkę? Strasznie to słońce ostre – grzecznie spytał pan w kraciastej koszuli mrużąc oczy. - Właśnie miałem to zrobić – odparł Jurek podnosząc się z miejsca – Nam też ono dokucza, przecież to dopiero początek dnia. Chyba będzie dziś gorąco – jednym ruchem ręki zaciągnął zasłonkę i w przedziale zrobił się półmrok. Godzina była wczesna i większość pasażerów próbowała choć na krótką chwilę złapać drzemkę. Jurek głaskając dłoń Wandy szepnął jej do ucha: - Zaśnij Wandziu długa droga przed nami. Wanda wtuliła się w jego ramię i zamknęła oczy. Jurek odsłonił palcem zasłonkę tak, by jak najmniej promieni słonecznych wpadło do przedziału i patrzył na ojczystą ziemię. Pociąg przecinając małe miasteczka, w których ludzie szli do fabryk, by zarobić na kromkę chleba, rozległe pola na których dojrzałe zboże czekało na żniwa oraz łąki po których przechadzały się bociany na swych długich czerwonych nogach, kojarzących mu się z flagą narodową, którą kochał. Nagłe hamowanie obudziło pasażerów, a głośnik w przedziale informował: - Zbliżamy się do stacji Poznań Główny. Prosimy podróżnych o zabranie bagaży. Facet w kraciastej koszuli oraz kobieta z kokiem na głowie zarwali się na równe nogi i nie żegnając się pospiesznie opuścili przedział. Jurek również wstał przecierając zaspane oczy. - Idę zapalić, idziesz ze mną? – spytał Wandę, która siedziała zamyślona. Wstała i bez słowa wyszła za nim. Wyciągnął z kieszeni pogniecioną paczkę Cameli i poczęstował nimi Wandę. - Już Poznań, jeszcze kilka godzin i dojedziemy do granicy. Spałaś choć chwilę, ja zasnąłem jak małe dziecko – wyglądał przez okno zaciągając się papierosem. Czuć było szarpnięcie lokomotywy i pociąg ponownie ruszył. - Nie, nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się czy my ... dobrze robimy. Wiesz, ja cały czas nie jestem pewna, jakiś wewnętrzny głos ... – zamilkła na chwilę, po czym kontynuowała – Tu jesteśmy u siebie, mamy przyjaciół, znajomych. Czasem chodzimy do kina czy teatru, na dancingi mnie zabierasz. Mam książeczkę na mieszkanie. Jureczku jeszcze możemy wysiąść, możemy tu - przerwał jej, chwycił ją mocno za ramiona i patrząc prosto w oczy, spokojnie lecz stanowczo powiedział: - Ja jadę – nabrał powietrze w płuca, jakby mu go brakowało i dokończył – Chcę, żeby pojechał ze mną. Uda się, bo się kochamy. Uda się, bo tam będziemy mieć szansę, której tutaj nigdy nie dostaniemy. Nie martw się. Rozumiesz. - Tak, Jureczku, rozumiem ale – wyraźnie była rozdarta i im bliżej byli celu, tym większa ogarniała ją trwoga przed nieznanym – ja się boję. Boję się – powtórzyła i wtulając się w niego zapłakała. - Widzisz do czego doprowadzili. Im o to właśnie chodzi. O to, żeby się bać, bo strach unieruchamia, paraliżuje. Oni żywią się naszym lękiem, ale my im pokażemy, że jesteśmy inni niż reszta, silniejsi, że wiara w wolność dodaje nam energii by żyć godnie, z podniesionymi głowami. Dlatego nam się uda. Tobie i mnie – wmawiał jej te słowa jak mantrę, by uwierzyła i dała się ponieść jego wizji, którą miał w głowie od dłuższego czasu. Był zmotywowany i nic nie było w stanie zniweczyć jego planów Uspokoiła się. Pociąg pędził rozmazując krajobraz, drzewa rosnące wzdłuż torów obracały się równo, jakby tańczyły staropolskie ludowe tańce. Jurek pocałował Wandę w czoło - Już dobrze Wandziu. Masz ochotę na kawę, przyniosę termos – spytał odbiegając od tematu – Kawa dobrze nam zrobi, nie jest z Brazylii, ale ... - Daj spokój – urwała krótko. Patrzyła w dal przez okno. W nic konkretnego, po prostu uciekała gdzieś myślami. Jurek mimo wszystko wyniósł z przedziału plecak. Wyciągnął termos i wlał w kubek gorącą czarną kawę. Podając jej powiedział: - Proszę, wypij. Uważaj, bo gorąca. Wanda trzymając kubek w dłoniach dmuchała na parę studząc kawę. Wciąż zamyślona z tępym wzrokiem powiedziała: - A co byś zrobił, gdybym na najbliższej stacji wzięła torebkę i wysiadła. Jurek zdrętwiał. Przełknął ślinę i ważąc słowa rzekł: - Wandziu, kochana, planowaliśmy ten wyjazd bardzo długo. Cieszyliśmy się z paszportów, na które czekaliśmy tyle czasu. Pamiętasz te kolejki po wizy. Składaliśmy pieniądze na wspólną „kupkę”. Kochamy się i teraz ty ... – przerwała mu ponownie. - Ale ja cię pytam, co byś zrobił gdybym wysiadła!? – spytała dobitniej. Teraz było słychać tylko stukot kół pociągu i ciche rozmowy pasażerów w przedziałach. Jurek nie wiedział co powiedzieć. - Wszystko przemyślałeś, ale nie to, że twoja Wandzia może się rozmyślić, że nie jest tak silna jak ty. Czy pomyślałeś o mnie? – jej głos odbierał mu wiarę we wszystko o czym marzyli. Na korytarzu otworzyły się drzwi i podchodzący do nich konduktor poprosił o bilety. Jurek wyciągnął je z tylnej kieszeni płóciennych spodni. - Państwo razem? – zagadnął konduktor. - Tak, raczej tak – niepewnie odpowiedział Jurek - Do Berlina. Ładne miasto. Turystycznie? – dociekał - Tylko przejazdem. Z Berlina ekspresem do Belgradu z przesiadką w Monachium i dalej autobusem do Splitu. Tam tygodniowe wakacje i powrót na stare śmieci do Warszawy – rozgadał się Jurek zerkając na wciąż patrząca w okno Wandę. - No, no, tylko pozazdrościć. Nasi socjalistyczni przyjaciele mają piękne i gorące wybrzeże, nie to co nasz zimny Bałtyk. Oddaję bileciki, wszystko w porządku i życzę udanego wypoczynku – konduktor ukłonił się zdejmując służbową czapkę - Dziękujemy – rzekła Wanda nie poruszając się. - I jeszcze jedno – kontroler biletów odwrócił się – Przed granicą proszę przygotować paszport i wizy wjazdowe. Niemcy nie lubią czekać - uśmiechnął się i wszedł do przedziału . - Wanda, wracając do naszej rozmowy – zamyślił się na chwilę, jakby szukał odpowiednich słów, po czym już bez namysłu – jadę, nawet jeśli ty wysiądziesz, ja jadę dalej. Nie będzie drugiej takiej szansy. Wiem, rozumiem, że się boisz, ale nie jesteś sama, masz mnie. Nie rób tego, nie wysiadaj. Ten pociąg to nasza „szóstka” w totolotka, nasz dar losu. Wykorzystajmy okazję. Wanda głęboko westchnęła - Czyli pojechałbyś dalej beze mnie. A co z naszą miłością czy ona też może ot, tak wysiąść z tego pociągu, którym jest nasze wspólne życie. I nic by to dla ciebie nie znaczyło. - To nie tak. Nie zmuszaj mnie bym wybierał między tobą, a wolnością. Chcę być z tobą, ale nie tu, nie w tym kraju. Może kiedyś będzie tu normalnie, może kiedyś, jak w „Mazurku” jeszcze złączymy się ponownie z tym narodem, z tą ziemią, ale nie teraz. Duszę się tu, nie oddycham pełną piersią – mówił najszczerzej, jak potrafił, a ze wzruszenia trzęsły mu się ręce – Chcę się z tobą ożenić, mieć gromadkę dzieci i zestarzeć się przy twoim boku. Więc nie mów, że twoje wyjście z tego pociągu nic dla mnie nie znaczy – przerwał poruszony. Wanda patrzyła w niego, jak w piękny obraz, a jej serce waliło jak młot. Pod siłą tych słów uginały jej się nogi, brakowało jej tchu, by wypowiedzieć choć jedno słowo. W przedziałach zrobiło się tłoczno. Dojeżdżali do granicy i podróżni przygotowywali się do rutynowej kontroli, o czym informował głos dobiegający z głośników. - Dojeżdżamy do granicy państwa. Prosimy przygotować niezbędne dokumenty do kontroli. Jurek wyciągnął z plecaka szkatułkę i podał ją Wandzie. - Otwórz, to dla ciebie – powiedział z trwogą w głosie. Wanda wzięła do ręki pudełeczko wyraźnie zaskoczona. Odchyliła wieczko i wyjęła z niego delikatny złoty pierścionek z czerwonym oczkiem. Jurek złapał ją za ręce i spytał: - Wandziu ... wyjdziesz za mnie. Wanda ze wzruszenia zamarła i po policzkach poleciały jej łzy. - Tak, Jureczku. Oczywiście, że tak – rzuciła mu się na szyję rozpromieniona. - Daj rękę, chcę ci go włożyć na palec, mogę? – uśmiechnął się, a Wanda nadstawiła delikatną dłoń. Pocałowali się. Pociąg wyhamowywał. Granica była blisko. - Wyjedź ze mną, szczęście jest na wyciągnięcie ręki – namawiał ją po raz ostatni. - Jureczku – położyła mu dłoń na policzku – z tobą pojadę nawet na koniec świata. -
nie zwykłem podpowiadać, czy wyjaśniać Tereniu, ale pierwsze tłuszczykiem napisane to wiatr po prostu a dżuku to tybetański mnich siedzący w pozycji kwiatu lotosu, który osiągając nirwanę odchodzi tam gdzie wszyscy zmierzamy pozdrowienia i dzięki za zainteresowanie
-
jesień w kapeluszu
Pan_Biały odpowiedział(a) na emil_grabicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
faktycznie:) ja starej daty jestem chłop i się zagalopowałem trochę:) -
jak dla mnie za bardzo pan ten balonik napompował. to nie jest moje poezjowanie, ale autora jak najbardziej "Wybacz mi żarty, dobra duszo" ten wers nie pasuje mi do całości, bo za błahy pozdrowienia
-
ta podpowiedz czy też wyjaśnienie, a może raczej podsumowanie od "I kilka rzeczy już wiemy:" totalnie zbędne. wielkiej poezji tu nie ma, ale pisać dalej pozdrowienia
-
jesień w kapeluszu
Pan_Biały odpowiedział(a) na emil_grabicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
wierszyk ósmoklasisty do przeczytania i tyle pozdrowienia -
Modlitwa do Niego.
Pan_Biały odpowiedział(a) na WhatMoreCanISay utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
o wiele za dużo błędów językowych, przed dodaniem kolejnego wiersz proszę o większą uwagę. zamiast przecinków proponuję podzielić wersy "Patrzyliśmy w dwie różne strony a jednak widzieliśmy siebie" - tak jest chyba lepiej autor nadużywa zaimków: mnie, ty twój - proszę spróbować bez, będzie lepiej pozdrowienia i pisać dalej -
ryż we włosach mnicha inicjuje sakramenty na wietrze rozrzuconej dorosłości bądź pochwalony w kwiecie lotosu i medytuj aż do śmierci wolne ciało wewnątrz umysłu duch zwrócił formę siłom psychicznym z białego światła drogą do tęczy cierpienie chwycił dżuku szlachetne prawo egzystencji ciało jak relikwia zmumifikuj się
-
Tik osobisty
Pan_Biały odpowiedział(a) na Kikus Dzikus utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
a to zmienia postać rzeczy, w takim razie dobry wiersz Edisonem Kingo zapewne nie jesteś, ale wiersz ciekawy wynalazłaś:) pozdrowienia i pisać dalej -
Recital samotności
Pan_Biały odpowiedział(a) na Czarny kot biały kot utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
przerwy między wersami zbędne wiersz się podoba tylko w trzeciej strofie jakoś te ręce się poplątały i dziwnie wyszło pozdrowienia i pisać dalej -
egzystencjalizmem przesiąknięte, a to przeważnie boli. do poczytania pozdrowienia
-
Letni gość – piosenka samozwiejka
Pan_Biały odpowiedział(a) na BEa.tUS utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"letni gość", letnia piosenka, letnie jeszcze czytanie. dla relaksu i tak trzeba pozdrowienia -
melancholijnie wyszło, urokliwie i sentymentalnie, po prostu ładny i dobry wiersz "potem ten pożar którego nie zdążyłeś ugasić" - erotyzmem zapachniało pozdrowienia
-
Miejski nokturn
Pan_Biały odpowiedział(a) na Adrian_Poraj utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ostatni wers dobry, nawet bardzo. co do całości jakoś się nie wkręciłem, może godzina nie odpowiednia pozdrowienia -
po pierwszym czytaniu niezbyt pochwalnie miałem pisać, ale podszedłem jeszcze raz i w drugim wersie bez " tylko" - brzydkie słowo, w ogóle tego "tylko" za dużo w trzecim wersie bym "moje" usunął - za dużo sugeruje do poczytania pozdrowienia
-
Rejs do brzegu szklanki
Pan_Biały odpowiedział(a) na Kamertonka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
sir Kornelem Makuszyńskim zalatuje, czyżby tęsknota za dzieciństwem. zajrzane i przeczytane pozdrowienia -
nastrojowo wyszło a te jesienne klimaty dopiero przed nami. rymy faktycznie nie drażnią dobry wiersz z przyjemnością przeczytany pozdrowienia