Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pan_Biały

Użytkownicy
  • Postów

    5 374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pan_Biały

  1. Głuchy telefon był zabawą na czasie. Pan Biały siedział w towarzystwie dziewcząt, panien i młodych mężatek, a wszystkie powabne i kształtne. Szacowne grono zajęło klasę do gimnastyki na drugiej kondygnacji miejskiego ogólniaka. Sala była przytulna i dobrze nasłoneczniona. Wszyscy zasiedli na podłodze tworząc koło. Forma spoczynku była dowolna, aczkolwiek siad turecki był najczęściej wybierany ze względu na swą wygodę i funkcjonalność. Widok, ze wspomnianej już sali, nie był zniewalający i niewiele miał wspólnego z tym, jaki mieli kuracjusze z sopockich pensjonatów. Ale mniejsza o widok, gdyż nie on był dla Pana Białego najistotniejszy. Wewnątrz budynku miał przecież cały horyzont cudów natury w postaci młodych kobiet, na które łypał ślepiami z nie pożałowaną grzesznością. Spoglądał łapczywie to na jedną, to na drugą , co chwila uciekając wzrokiem na polakierowane panele podłogowe ze wzorem jodełki. Gładził je palcem, jakby muskał ciało jednej z uczestniczek zabawy. Gdy opuszczał zawstydzony głowę, grzywka natrętnie wchodziła mu w oczy przez co notorycznie ją poprawiał. Wilgotne dłonie osuszał, wycierając o spodnie w kancik zaprasowane. Uciekające minuty swą bezczynnością doprowadzały żeńską grupę do zniecierpliwienia, które okazywały dłubiąc w paznokciach i bawiąc się falbankami u sukienek. Co niektóre na wyraz protestu stukały palcami o podłogę. Pan Biały nie miał pomysłu na hasło, które rozpoczęłoby zabawę. Rozglądał się rzucając spojrzenie to na okno z marnym widokiem, to na drzwi, w które nikt nie pukał, a czasem udając zadumę spoglądał na sufit szukając natchnienia. Próbował robić z siebie filozofa albo poetę jakiegoś i gładził swoją, byle jaką kozią brodę, palcem wskazującym i kciukiem. Dziewczęta i młode mężatki, coraz częściej skupiały uwagę na jego tiku, którym było poruszanie stopą w rytmie trzy czwarte. Kiedy Pan Biały się zorientował i próbował zapanować nad swą niedoskonałością spostrzegł rzecz dziwną i krępującą zarazem. Na czubku dużego palca u lewej stopy była dziura w skarpecie, która zapoczątkowała zmianę koloru skóry na policzkach Pan Białego. Początkowo były lekko różowe, następnie jak w pudełku z flamastrami, czerwone, aż bordo rozpaliło twarz przez co na czole pojawiła się rosa z potu. Pan Biały szybko otarł czoło rękawem koszuli flanelowej, którą dostał od znajomego z Caritasu. Siedząc w kole dziewczyny zaczęły za sobą szeptać, a zniecierpliwienie sięgało zenitu. Pan Biały robiąc głęboki wdech złapał powietrza w płuca, by dodać sobie otuchy i westchnął głośno. Po czym cicho powiedział hasło zabawy do ucha kruchej brunetki, która siedziała po jego lewej stronie. Jak domino jedna głowa nadstawiała ucho, druga do niego szeptała. Hasło ruszyło w drogę. Meksykańska fala szeptów przelała się po kole, aż długa jak tyczka blondynka, przekazała co w głuchym telefonie usłyszała. I rzekła: - Ładne masz piersi, Madziu.
  2. wiersz więcej niż dobry i dobrze się czyta. faktycznie misie do kosza. pozdr
  3. "wzgórzach chabrowych" chyba o kwiaty chabry chodzi. "potem wiatraki i stary drewniany kościółek na wzgórzach chabrowych wśród złocistych dróg" - ta strofa bardzo ładna "i pies z przyklapniętym uszkiem" z sentymentem pozytyw, choć miłośnikiem i znawcą psalmów nie jestem
  4. proszę nie zabraniać takiej kobiecości istnieć.ładnie i z klimatem intensywnym. pozdrowienia
  5. po ćwiartce staję się bardziej wylewny półlitrówka daje możliwości ku refleksji sztuka tytoniu ogranicza emocjonalnie dlatego kocham popielniczki następny dzień niewart jest przelania do czystej kartki
  6. Rysiek to nie tylko narkotyki, a gdzie muzyka i słowa. Potraktował pan/pani idola zbyt schematycznie. średnio wyszło.pozdro i pisać dalej
  7. no tak miłość nie zna granic.nie powaliło mnie, ale przeczytałem do końca.pozdro i pisać dalej
  8. no nie za dobrze wyszło. nie załamywać się i pisać dalej.pozdro
  9. cieszę się że się podobało.a co do dyskusji to jestem pod wrażeniem Zuzi i Marcina, wam również dzięki za dialog na forum
  10. jak na prawiczka w prozie, słowa pochwały bardzo pokrzepiają.dzięki Emilu
  11. czas apokalipsy - nieuchronne. pozytyw.pozdro i pisać dalej
  12. chyba chodzi o "Przystanął nad wschodem który", "I usłyszał Głos" bez poeta, "By śladem natury szedł" tak trochę bardziej po polsku "I choć już bez spodni, koszul też" to ile tych koszul miał. "I choć już bez spodni i koszuli" będzie lepiej "I poeta spojrzał nie raz Nie dwa, nie trzy" za dużo tej wyliczanki, wystarczy "nie raz" To takie małe korekty, ale autor może mieć inne zdanie i je uszanuję. poza tym do przeczytania.pozdro i pisać dalej
  13. jest harmonia w wierszu, nastój odczuwalny. "minuta po minucie" jak tykanie zegara, nadaje rytm. pozytyw bez chylenia czoła.pozdo i pisać dalej
  14. po raz kolejny przy Skwarku odlatuję, jak przy "Pieśniach profana" Świetlickiego. Chylę czoła i czekam na c.d. pozdrowienia
  15. wyrzuciłbym te "15 minut", jakoś nie pasują do całości.Podobało się.Historia wciągająca.pozdro
  16. kalambury z rozwiązaniem w tytule. i tyle.pisać dalej
  17. moje emocje nie zostały poruszone, mimo usilnych starań. pisać dalej
  18. Elma z dużym E proponuję. A tą koszmarną nokię, za burtę. Trochę się zlewa, podzielony wiersz łatwiej przyswoić. Dam pozytywa.pozdro i pisać dalej
  19. debiut rządzi się swoimi prawami i trema wskazana.jeszcze raz dzięki
  20. na kolana nie padłem. zabrakło emocji, napięcia, apokaliptycznego scenariusza. Sodoma kojarzy się ostatecznością, a tu tego nie ma. Pier Paulo Pasolini i jego "Salo, czyli 120 dni Sodomy" wywrócił wszystko do góry nogami, to była Sodoma.Tu tego nie ma.pozdro i pisać dalej
  21. Adam pamięta co Ewa zrobiła i przez kogo świat zwariował.Bez obrazy,czy to rachunek sumienia?
  22. podoba się. wielofunkcyjnie odbieram wiersz, nie dość że sensowna całość, to pojedyncze wersy tworzą dodatkowy klimat, tak jakby zadawały pytania. do zastanowienia.lubię takie pisanie.pozdro i pisać dalej
  23. dzięki za korekty.poprawy naniosę niezwłocznie.to moje pierwsze opowiadanie i trema trochę jest, więc za błędy przepraszam.szacun za słowa otuchy Panie Marcinie.pozdo
  24. Zamknął za sobą drzwi i schodząc po krętej klatce schodowej poprawiał pospiesznie zawiązany krawat. Dzień powoli się rodził. Ulice były puste, tak jak pusta stawała się jego dusza. Gdzieniegdzie można było zobaczyć wolno sunące auta. Idąc chodnikiem mijał zaspanych przechodniów, skrytych za kołnierzami prochowców. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Odpalając kolejnego zatrzymał się, tuż przy budynku z czerwonej cegły, poranny wiatr natrętnie gasił zapałkę. Wystawy sklepowe nie przyciągały wzroku wlepionego w nieistotny punkt przed sobą. Przed oczami wciąż miał jej twarz. Zawsze ją miał, gdy wychodził bez do widzenia. Oczy, jej brązowe oczy, mówiły wszystko, była zakochana. Włosy lśniące i nienagannie związane w warkocz, rozpuszczała, kiedy on ją o to poprosił. Uwielbiał bawić się nimi, owijać wkoło palców. Makijaż nosiła wyraźny aczkolwiek nie wyzywający, podkreślający jej delikatne rysy. Na małe usta starannie nakładała pomadkę, tak aby je optycznie powiększyć. On kochał je takimi jakie były i nigdy nie dał jej do zrozumienia, że jest inaczej. Dziś jednak twarz, którą znał była inna. Zamglone miasto nie pozwalało chwycić świeżego powietrza. Skręcił do parku i usiadł na pierwszej napotkanej ławce. Nie mógł uwolnić myśli od ostatniej nocy. Starał się sobie przypomnieć, odtworzyć ostatnią noc, obejrzeć ją, jak w starym kinie, tak aby móc zrozumieć, zaakceptować i żyć dalej. Po otwarciu drzwi nie była taka, jak zawsze. Była obca, wzrok uciekał na przedmioty poupychane po mieszkaniu, a najczęściej opadał na wykładzinę dywanową. Rozpinając płaszcz spytał: - Widziałaś ostatnio tego małego spod czwórki. Zawsze bawił się na schodach przed domem, a od kilku dni go nie widzę. - On nie żyje – odpowiedziała, uciekając wzrokiem. - Jak to nie żyje!? Co ty wygadujesz!? Przecież jeszcze kilka dni temu ... Przerwała mu podnosząc upadły wzrok. - Już ci mówiłam on nie żyje – powiedziała to spokojnie, jakby bez serca, emocje zostawiając na później. - Nie miał tyle szczęścia, co inne dzieci. Nie doczekał się swojego pierwszego piórnika, pierwszej komunii świętej, pierwszego pocałunku, zauroczenia, miłości. On nie żyje – kontynuowała. Odwróciła się w stronę okna i wyjrzała na dziedziniec. Podciągając rękawy od śnieżnobiałej koszuli, usiadł przy stole nie mogąc uwierzyć, w to co słyszy. - Był taki pogodny, zawsze mówił tym swoim dziecinnym głosem „Dzień dobry , Panu!”. Machał do mnie rączką, jak tylko mnie widział. Dawałem mu cukierki. Jak to się stało? – spytał kręcąc głową. - Wbiegł na ulicę za piłką. Dalej możesz się domyślić – odpowiedziała stojąc do niego tyłem.- Dziś jest pogrzeb, czytałam klepsydrę, żal mi rodziców. Wstał od stołu. Podszedł do niej i przytulił się do jej pleców łapiąc ją za piersi. - Przestań! – powiedziała odsuwając się od niego. - Mnie też jest szkoda tego małego, był sympatycznym smarkaczem ... - To nie o to chodzi! – krzyknęła. Zatykając usta, skryła twarz w dłoniach. Złapał ją za biodra i odwrócił w swoją stronę. - Uspokój się, już dobrze – położył jej głowę na swoim ramieniu. Skryta i wtulona w niego, powtórzyła już spokojnie. - To nie o to chodzi - Kocham Cię, zawsze będziemy ... – szepnął jej do ucha Przerwała mu ponownie. Łapiąc oddech chwyciła go za ręce. - Tego małego już nie ma. Tak jak nas. Nie rozumiesz, nigdy nie rozumiałeś. Miłość zgasła jak życie tego chłopca. Przydarzyło się to jemu i nam. Koniec jest początkiem czegoś nowego ... – mówiła spokojnie, patrząc mu prosto w oczy, jakby przed ołtarzem składał przysięgę. Czuł jak drętwieje. Nogi, ręce, twarz zgniatają słowa, które wypowiadane przez nią, jedno po drugim staje się gwoździem do trumny. Nie rozumiał tych słów. Patrzył na jej usta, które zdawałoby się, że się poruszają nie wydając głosu. Otępiony słuch nie dostarczał informacji z rozmowy. Kiedy organizm zaczął się bronić i funkcje życiowe wracały do normy usłyszał. - Jest ktoś inny. Przy nim czuję, że żyję. Nie zadawaj pytań, tak będzie łatwiej. I wyjdź. Klucze zostaw na komodzie. Położyła mu rękę na ramieniu, a następnie wyszła do sypialni. Wszystkie rany Chrystusa przekuwały jego ciało. Musiał się pozbierać, wziąć w garść i wyjść, tak jak chciała. Z kieszeni spodni wyjął klucze i odłożył na wskazane miejsce. Rozejrzał się ostatni raz po pokoju. Zawiązał krawat i włożył płaszcz. Zamknął za sobą drzwi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...