e tam... taki komentarz świadczy o niewyrobieniu czytelniczym utartym jajku albo o czymś o czym lepiej nie wiedzieć.
jak opisać odległość dorosłości od dzieciństwa? ślimakiem, żółwiem, stadem wędrownych bawołów, jeepem, samolotem?
wierszykiem, rymowanką śliczną że rączki składaj człowieku?
Pamiętam cię maleńka: nie miałaś i roku,
na dworze sosnę cięli bo zima, uff... sroga,
a Tobie kap kap łezki... aż przemiękałaś w kroku
- pamiętam cię maleńka (ach, jaka byłaś błoga).
Podjechał pociąg czasu, wsiedliśmy do przedszkola,
za oknem odchudzali spróchniałe stare graby -
a Tobie chlip chlip ślazy... bo w glabach dom doktola!
i plosek, cud lekalstwo na ksywe udka zaby.
Następna stacja w lesie. Konwalii woń, polana,
z oddali siekier łoskot rozpraszał cień jałowca.
Wtem twoje łzy w łoskocie: a jak się dowie mama?
gdy język cię przemierzał, jak trepy las (wędrowca).
Oddalił nas skrzyp schodów w mój powrót przyczajony,
ten szczotki łomot głuchy po trzask, gdy pękała.
I łzy, łzy rozpaczy zhańbionej dumnej żony,
bo szczotki żal co kiedyś gdzieś liśćmi szumiała.
Ostatnia stacja wreszcie, w topolach, dębowa.
Zapałki wznoszą w górę stroskane łebki zniczy,
a ciebie nagle deszczem boli w niebie głowa: kto teraz te zapałki na drzewa przeliczy?