Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Patryk_Nikodem

Użytkownicy
  • Postów

    1 694
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Patryk_Nikodem

  1. zajebiste, lubię taki styl. pzdr.
  2. świetna? bez przesady, coś trzeba zrobić z trzecią strofą.
  3. dopracowywać to nie ma co, ale może by tak napisać od podstaw? pzdr.
  4. nawet ok ten tekst. przeważnie nie przepadam za takimi matematyczno-informatycznymi motywami, ale tutaj jakoś mi pasuje i nawet trochę intryguję, a to dobrze. po pierwszym przeczytaniu nie spodobały mi się te graficzne rzeczywistości, ale teraz już się przegryzłem. fajne pzdr.
  5. leżę na wznak i patrzę w granatowy sufit chmur przeciekający niedopatrzeniem sąsiada i nie dziwi mnie wcale nonszalancja lampy w stosunku do trzęsienia ziemi hoduję pożar w głowie podpalonej przez ciebie zatrutej ciemną nikotyną z płuc parkietu i chodnika ospale drażnią mnie już pomarańczowe abażury czerwone naczynia. oczy tracąc przytomność zamykają się w sobie zastępcze słońce zachodzi w zenicie gdy zapadam się do wewnątrz jak czarna dziura chcę ciebie chłonąć
  6. Miałem wakacje. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wysypiałem się każdej nocy, jednak tamtego dnia musiałem wstać o świcie. Mimo, że miałem wyruszyć w podróż, spałem dobrze, mógłbym nawet napisać - jak zabity, jakby wczesna pobudka nie była dla mnie niczym niezwykłym. Budzik zadzwonił o czwartej rano. Mechaniczny, ostry dźwięk, którego nienawidziłem od czasów szkoły podstawowej stanowczo wdarł się w moją podświadomość i wyrwał mnie ze snu. Leżałem otulony ciepłą kołdrą jeszcze przez kilka minut – kiedyś gdzieś usłyszałem, że organizm potrzebuje chwili by mógł dostosować się do nowej rzeczywistości. Leżałem w bezruchu i patrząc się przez okno na niesamowicie czyste niebo, wyobrażałem sobie najbliższe godziny. Byłem podekscytowany, ale też ogarnął mnie pewien strach i niepewność. Z jednej strony planowałem przecież tą podróż od dłuższego czasu, z drugiej był to dość ryzykowny eksperyment. Zastanawiałem się co zrobię kiedy nie zdążę dojechać na czas i zastanie mnie zimna noc, nie wspominając o deszczu. Jak już wspominałem tego dnia niebo było czyste. Był wrzesień, a od początku miesiąca utrzymywała się piękna pogoda. Nie mogłem jednak rozmyślać tak w nieskończoność, przecież za pół godziny planowałem stanąć na krajowej E-148 w pobliżu starego dworca kolejowego. To był mój punkt startowy, gdzie miałem nadzieję nie stać zbyt długo. Wstałem więc powoli, przecierając jeszcze zaspane oczy i skierowałem się w stronę okna, za którym wisiał termometr. Wskazywał temperaturę sześciu stopni Celsjusza. Cholera – pomyślałem – jest naprawdę zimno, ale za dwie, trzy godziny powinno zrobić się znośnie. W końcu wrześniowe Słońce, nie zmącone żadnymi chmurami, zaczynało świecić z całych sił z każdą sekundą wspinając się po drabince nieboskłonu. Wszedłem do łazienki żeby się umyć. Zmyłem resztki snu i nocy z twarzy lodowatym strumieniem wody. Spokojnie – za chwilę dojdę do siebie – myślałem obserwując w lustrze bladą twarz, która powoli nabierała rumieńców. Byłem głodny. Było mi zimno. Ubrałem się w moje znoszone, brązowe dżinsy Mustanga (kupiłem je kiedyś w Niemczech za 10 marek!), czarny (tak naprawdę kiedyś czarny, a teraz wyblakły) podkoszulek i koszulę flanelową, z którą nie rozstawałem się przez ostatnie kilka dni. Teraz musiałem już tylko pokonać dokuczający mi głód. Zszedłem do kuchni po drewnianych, skrzypiących schodach i przyrządziłem śniadanie. Chleb z pomidorem i cebulą – wierzcie mi, że w stanie w jakim byłem, o tej porze dnia to był prawdziwy rarytas. Jedząc, na boso chodziłem po zimnych kafelkach pomieszczenia i nie mogłem przestać zastanawiać się nad dalszą częścią dnia. Już najedzony wróciłem do mojego pokoju ubrać się do końca i sprawdzić czy niczego nie zapomniałem. Chryste! Jak ja nie lubię się pakować. Jeszcze wczoraj sprawdzałem ten cholerny plecak z siedem razy, a dziś i tak nie jestem niczego pewien. Przypominałem sobie najważniejsze elementy mojego ekwipunku i sprawdzałem czy są w środku. Pieniądze, żywność, mapy, dokumenty, odzież, śpiwór, telefon, buty, przybory do mycia... to chyba wszystko! Plecak był bardzo ciężki, a założenie go na plecy nie było wcale rzeczą tak oczywistą jak mogłoby się komuś wydawać. Stałem już na równych nogach, patrzyłem krótką chwilę na mój pokój. Wszystko było na swoim miejscu – książki na uginających się półkach, obok komputer, w rogu gitara. Pomyślałem, że dobrze by było gdyby cały mój dobytek pozostał na swoim miejscu, aż do samego powrotu. Cóż, wszystko co mi pozostało to mieć nadzieję, że tak będzie. Teraz mogłem już iść pożegnać się z moimi lokatorami. Uchyliłem lekko drzwi drugiego pokoju i obudziłem ich (musiałem, ponieważ wczorajszego wieczora wręcz nalegali bym to zrobił). Obaj – zarówno Peter jak i Mary - życzyli mi udanej podróży, poprosili też żebym przysłał im pocztówkę z jakimś, jak to nazwali „masakrycznym” zdjęciem. Uśmiechnąłem się, odwróciłem i wyszedłem bez słowa. Na zewnątrz było jeszcze zimniej niż w środku. Narzuciłem więc sobie szybkie tempo, mając nadzieję, że dzięki temu krew w moich żyłach zacznie krążyć szybciej i po chwili poczuję jak fala zbawiennego ciepła przynosi mi ulgę. Szedłem równym krokiem po szarych ulicach, które parowały jeszcze z nocnej mgły. Na liściach krzewów i kwiatach iskrzyła się rosa. Na twarzy czułem ostre powietrze. Oddychałem nim głęboko i czułem się wolny. Szedłem obok domów (oraz obok tych wspaniałych domostw z równymi jak stół trawnikami) ludzi, którzy właśnie wstawali by udać się do pracy lub do szkoły. Co jakiś czas mijałem ostatnich niedobitków, zataczających się jeszcze niedawną imprezą w barze „El Paso”. Byłem zmarznięty, ale szczęśliwy. Przecież nie wielu ludzi – myślałem – może doświadczać rzeczy, które zapewne czekają na mnie w najbliższym czasie. Prawie wszyscy od samego rana żyją w stresie przed czerwoną mordą swojego opryskliwego szefa, albo sprawdzianem z matematyki bo nie rozumieją prostej funkcji. Ja na szczęście nie miałem tych problemów i kompletnie nie przejmowałem się problemami tamtych ludzi. Chciałem po prostu wykorzystać ostatnie dni wakacji do końca. Wycisnąć swój czas jak cytrynę wyciska się do herbaty - do ostatniej kropli. Zresztą teraz też chcę to robić. Chcę tak żyć. Tymczasem szybkim krokiem zbliżałem się w okolicę dworca. W pewnej chwili, poprzez krystaliczne, nie zamglone jeszcze dymem palonego węgla i koksu, czyste powietrze, dostrzegłem zardzewiałe składy kolejowe, stojące tam już ładnych parę lat. Często bywałem na tym dworcu, razem z przyjaciółmi uważaliśmy go za świetne miejsce na wieczorne piwko. Przeszedłem przez trzy nitki torów kolejowych, przeciskałem się między wagonami. Po drugiej stronie ujrzałem ciągnącą się drogę, która miała zaprowadzić mnie w samo serce Gór Kamiennych.
  7. oprogramowanie powiadasz? ciekawe
  8. lol, a co w nim takiego ciężkiego?
  9. urodziłem się w metafizycznym psychopatycznym szpitalu gdzie podają placebo i wszyscy się boją że internet rzeczywiście jest pusty bo kim ty właściwie jesteś żeby zasłużyć na życie wieczne. ściągnij nowy album. kup odtwarzacz mp3 naćpaj się trip hopem. naćpaj się ciekłymi pikselami i obejrzyj thriller by zapomnieć o strachu. idź potańczyć do kościoła sześćdziesiąty dziewiąty był naprawdę chory i need a strong experience szokującej medytacji. podróży do indii lsd albo oobe o czwartej nad ranem chcę uciec przez splot słoneczny i patrzeć na was okiem drzewa
  10. a mnie to odrzuca.
  11. a na trawnikach mentolowe prześcieradła. macie spokojne dłonie bo kiedyś podstępem do ust wkładali wam fajki. październik zaczyna się strzyżeniem drzew i amputacją lewego płuca słońce spłynęło do morza w telewizji popsuły się kolory i powiedzieli że przepiłem pieniądze na abonament liście w spiralach wpadają do szklanek maharani z wódką za oknem na drutach kołyszą się kruki a ja słucham radia po prawej stronie. przypomniało mi się że to nie puls poduszki kiedy mówili że przyjedziesz pozwól mi zacisnąć zęby na twoich niebieskich rękawach ukrywających tępe noże. skaczesz po chodniku grając w klasy
  12. rzeczywiście śmieszne.
  13. zostawcie zajączka w spokoju.
  14. ja słuchałem Nirvany jak miałem 15 lat i piłem jabole na imprezach :p sentyment mi pozostał (fajne na imprezy), ale bez przesady.
  15. Nirvana? Chyba żartujesz. Nie stawiaj obok Floydów zespołu dla zakompleksionych nastolatek.
  16. potykając się o własne nogi tępe ulice pełzną po ryjach emo panienek. plując jestem pomocnikiem deszczu przepaliłaś żarówki mojego pokoju i rozpadało mi się prosto w twarz. kupiłem buty przeciwdeszczowe żeby szybciej stąd wyjść. zamknięte drzwi i nielegalne apteki w ciemnych kamienicach. tramal jest moim mesjaszem. tak na przyszłość odcisnąłem się w tapczanie i nic mnie już nie obchodzisz wychodzę z siebie po nici antygrawitacyjnej. wspinam się w dół po islandzkich lodowcach. wspinam się w górę i na bok tam gdzie nie ma przestrzeni nie wiem o co w tym chodzi. zobaczymy na końcu
  17. powiedzmy, ze sie zgodzę, ale kiedyś nawet czasami słuchałem. teraz chyba tylko dla przypomnienia kiedyś zapuszczę. jednak kilka utworów mają rzeczywiście dobrych, takich które mi podchodzą. slash jak dla mnie to żaden wielki gitarzysta - napierdalanie po progach i szopa na twarzy. trochę to śmieszne dla mnie.
  18. heh. kiedyś słuchałem ich nałogowo (chciałem nawet żeby schody do nieba mi na pogrzebie puścili haha), to była jedna z moich ulubionych kapel. muzyczka wg mnie prosta (pomijając kilka utworów, to co robił na gitarze Page i czasami to jak w gary walił Bonham), ale jakże magiczna. swoją muzą kreowali we mnie jakąś dziwną, mistyczną krainę... niesamowite. dziś od czasu do czasu, pozostał mi duży sentyment, szanuje. klasyka. pozdrawiam ps. aż sobie włącze... Baby I'm gonna leave you piękne czasy się przypominają, dzięki za ten temat
  19. co to niby ma być? remis 3-2.
  20. a mi brakuje 20 groszy do dziaduni. dorzuci się ktoś. idę pić bo mi konto na ogame zajebali ;(
  21. kiedyś popełniłem coś takiego: Kosmiczny dryf Metaliczna kapsuła od tysięcy lat kosmicznym dryfem bezszelestnie przemierza bezkresną galaktykę w pozornym letargu czekając na symptomy zawsze gotowa by się rozbudzić My nieruchomi w szklanych komorach śnimy o przeszłości teraz wydaje się to śmieszne, ale może jakaś myśl w tym jest.
  22. piszemy: bandaże. poza tym wg mnie przegadane i bez wyraźniejszego pomysłu, więc w konsekwencji zgadzam się z przedmówcą. pozdrawiam
  23. możesz mi gratulować bo każdego dnia sięgam niżej ten koleś ze ściany obok przeżywa podobno osobistą tragedię gdy rozmywam go wzrokiem. bezczelnie ciągnie się za mną w smugach mojej zepsutej głowy podróż zamyka się w kwadracie i butelce więc może warto wyjść przez okno i pospacerować na zewnątrz podstępne chodniki grożą upadkiem i nikt nie podnosi ofiar zeszłej zimy. jest ciekawiej gdy spadam w ekwilibrystyczny sposób więc nie walcz ze mną kiedy krzyczę i zejdź mi z oczu z tym swoim cholernym relanium bo nie dorosłem jeszcze do twoich słów. chcę dotknąć dna
  24. Johnt Depp za Las Vegas Parano i Piratów, zresztą prawie każda jego rola jest równie genialna. Nicholson - Lśnienie, wczoraj oglądałem i się psychopaty bałem. Poza tym S.L.Jackson, Al Pacino (Adwokat Diabła), Harrison Ford, Jean Reno, Denis Hopper, Steve Buscemi, Jodie Foster, Sigourney Weaver, Mila Jovovich...
  25. najpierw mi wyjaśnijcie co to według was znaczy 'pseudonaukowy' bo nie wiem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...