Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Patryk_Nikodem

Użytkownicy
  • Postów

    1 694
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Patryk_Nikodem

  1. w roku 2012 cała materia przejdzie w inną gęstość, tak więc ten problem bezapelacyjnie straci swój sens.
  2. zapodajesz se kwasa, włączasz se stroboskopa i jedziesz.
  3. co to znaczy?
  4. na początku było słowo potem eksplozja czasu obłędu i atomowej wściekłości a jednak wyrosły tu kwiaty z elektrycznymi włosami przylepionymi do chmur idee żyją wyżej od ich głów targane przez wiatr w lewo i w prawo w absurd i poświęcenie dla innej materii jakby walka nie miała sensu chaos to porządek którego nie rozumiemy
  5. Nie prawda, poezja to nie podręcznik astronomii.
  6. Mówi się o deszczu meteorów, i co Ty taka obcykana z astronomii jesteś? Masz przed sobą zwycięzcę ogólnopolskich konkursów w tej dziedzinie ;) Wiem. Niechże będzie naprowadzać ów banał na właściwe ścieżki.
  7. Bardzo miło się czytało. ok! pozdrawiam!
  8. No. To już chyba ostateczna transformacja tego tworu. Dziękuję za uwagę i słowa krytyki.
  9. Nie czytałaś, bo przez 3 miesiące miałem bana ;p Dzięki za komentarze
  10. dziękuję, jutro postaram się poprawić. miło znów tu być :)
  11. wszędzie wylęgają się sny ludzi chorych na wieczność i serca autobus jedzie w deszczu meteorów kilometry uciekają w przeszłość chciałbym teraz biec przez pole maku a czuję się jak świnia w klatce na antybiotykach inkubator na tylnym siedzeniu nietrwały jak bańka mydlana odcięty od świata słuchawkami na szybach kiełkują kwiaty na ziemi niektórzy śpią z duchami inni zszywają sobie ręce po to by zostać lub uciekać razem
  12. incredible expanding mindfuck. gospel according to the I.E.M. psychodeliczna jazda bez trzymanki :D:D i można się rozluźnić przy tym całkiem nieźle. pzdr
  13. a wiesz, że z tego słabego wierszyka jestem zadowolony pierwszy raz od ho ho? i nie zmienia tego Twoje zdanie. Więc żaden tam kicz, drogi Rybaku. ziarna obcych światów są zajebiste (trzeba zrozumieć, ale ja się nie dziwię, że nie rozumiesz - rzecz osobista), księżyce - ok, wyświechtane, ale nic innego nie byłem wstanie wymyślić - a też muszą być. Dzięki za odwiedziny. pzdr! ps. Co z Bezetem nie tak?
  14. Niestety to zwykły syf. pzdr
  15. wchodząc tutaj (pamiętałem Twoje poprzednie teksty) myślałem, że przeczytam coś dobrego i mocnego. Nie zawiodłem się - to kawał dobrej roboty. Gratulacje. pozdrawiam
  16. to nie miało być w dziale haiku? pzdr
  17. nieokreślony tekst - nawet nie wiem jak się do niego ustosunkować; takie pitu pitu; pzdr
  18. poprawny tekst, ale nic ponad. przechodzę obojętnie pzdr
  19. ciekawy koncept, ale to jednak za mało na dobry wiersz. raczej to myśl, albo pomysł na coś dłuższego. nie przypadło, choć nie jest złe. pozdrawiam
  20. przykryłem wszystkie dziurawe księżyce spadające ziarna innych światów nie kiełkują w mojej głowie i nie rosną na rzęsach platynowe instrumenty są popsute i wyścigi mrówek w głąb skóry jak martwy oddech igieł nie wyrastają kaktusy w dłoniach bym mógł się z tobą spierać więc zgnieć środek mrugnięciem chcę poczuć sens prawda zawiera się w bólu pokaż mi że coś potrafię
  21. Izajasz został poczęty i przez pierwsze trzydzieści osiem godzin swojego, wówczas jeszcze nie do końca świadomego, życia wychowywał się w ostrosłupie. Figura ta (jak również wszystko w jej obrębie) była cholernie łatwopalna, dokładnie tak jak ludzie w Wietnamie, ale nikt kto miał przy sobie butlę acetylenu, albo po prostu najzwyklejszą zapalniczkę na benzynę, nie zajrzał do środka. Żaden skurwiel nawet nie próbował zrzucić tam napalmu. Izajasz żyje po dziś dzień. Jego pierwszy dom można nazwać również piramidą, co nie będzie dalekie od prawdy, a być może wprowadzi potencjalnych czytelników w bardziej mistyczny klimat. Trzeba zaznaczyć, że mistyka i psychedela były wtedy na topie, w przeciwieństwie do sześcianów (z wyjątkiem tych tekturowych oraz nasyconych lsd) i prostopadłościanów, które chwilowo w modzie nie były. Bardziej rozchwytywane było niebo. Krystalicznie czyste, albo brudne jak kurz ulicy, na której umierał ojciec Izajasza. Nie miało to najmniejszego znaczenia. Liczyło się tylko i wyłącznie niebo. * Przez pierwsze trzydzieści osiem godzin życia (ale potem też) Izajasz uczył się wrażliwości na świat. Słuchał muzyki. Nie takiej jak dziś. To nie był żaden plastik, czy inna cerata. Żadne tam gówno, płytkie jak kałuża obok której umierał stary Izajasza. Nic z tych rzeczy. To był jakiś gość. Dodatkowo perkusja, bas, no i to jego wiosło. Czarnuch grał zębami na gitarze, a po chwili śpiewał coś o strzelaniu do kobiet. Że zastrzelił swoją lady. Niedługo potem jego też znaleźli martwego – co za pech. Jego kult będzie trwał do dziś. Mówię wam: żadna tam cerata. * Zostańmy jeszcze moment w tym niezwykłym miejscu i równie niezwykłej erze w historii Wszechświata. Tak więc, gdyby wyjrzeć poza piramidę Izajasza, ujrzelibyśmy ogromne połacie zasłane podobnymi piramidami. Tak wielkie, że Egipt wymięka. W wielu z nich zachodziła produkcja osobników z jego pokolenia, które później zamieniło piramidy na betonowe sześciany, często z dwoma spadzistymi bokami, po to żeby choć w części podtrzymać tradycję swoich rodziców. To swego rodzaju hołd. Nie mały wpływ na porzucenie ostrosłupów miał fakt, że wielu z reproduktorów niedługo po wypełnieniu swojego obowiązku, urządziła sobie cmentarze w różnych ciemnych zaułkach miast. Jednym z nich był nie kto inny jak ojciec Izajasza. To pech, jednak trzeba w końcu podnieść kurtynę i wypuścić ten kosmos na świat. Nie wolno się zamykać w czterech (albo trzech) ścianach piramidy. Poza dzieją się całkiem ciekawie rzeczy. * „Wychylam głowę, a po sekundzie wyskakuje jakiś facet z antenką na głowie. Prawdziwy, pierdolony szajbus, uważa się za kosmitę. Wydaje z siebie odgłosy niczym drukarka igłowa. Mówię do niego - co robisz człowieku - on nadal napieprza jak jakiś czytnik. Odwracam się, a po trzech sekundach przebiega przede mną stado kapibar. Tych cholernych zębiaków. Oczywiście stado, które tak naprawdę nie istniało - rzecz nie dzieje się w Ameryce Południowej, ale on i tak wierzy, że widzi te sympatyczne zwierzęta (przyp. autor). Ryczę ze śmiechu, a po następnych dwóch sekundach jestem blady jak tynk na ścianie. Przed oczami przeskoczył mi chupacabras. On także nie istniał (przyp. autor). Wypuściłem kosmos na świat. Usłyszałem Jah.” Oto relacja ojca Izajasza, który, jak wiadomo, zmarł na brudnej od kurzu ulicy. * To tylko ogólnikowy szkic pierwszego etapu podróży w czasie. Najwyższa pora przeskoczyć o dwadzieścia lat w przyszłość. Do momentu, w którym Izajasz zachowywał się podobnie jak jego szurnięty ojciec w erze łatwopalnych piramid. Niestety on nie miał takiego pecha. Nikt nie miał butli z acetylenem, zapalniczki na gaz. Gość, który śpiewał, że zastrzelił swoją lady będzie sławny do dziś.
  22. taaa, najzajebistszy film jaki widziałem :D aż się wierzyć nie chce, że na faktach. A czytałeś coś pisanego gonzo? nie, a Ty? chyba ciężko dorwać, choć po necie krąży L.V.P. po angielsku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...