Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

asher

Użytkownicy
  • Postów

    2 273
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez asher

  1. A co będzie podczas meczy z Chorwacją! Palce lizać! Bezet, ty mie nie wyzywaj, dobra?
  2. Może Was to nie obchodzić, ale Anglia, Szkocja, Walia i obie Irlandie zasiądą podczas EURO 2008 przed telewizorami. No i wymyślili, że będą kibicować Polsce. Fany gest solidarności, nie? Zwłaszcza, że większość Polaków życzyła Anglii, ogólnie rzecz biorąc, źle.
  3. To się cieszę. Dzięki. Muszę uzbierać zbiorek zanim ten temat straci na atrakcyjności. Parę książek z Londka już wyszło... Pozdrawiam
  4. asher

    Miś

    Sorry. Nie wiem co ci napisać... Pozdrowić mogę.
  5. Ja na wyznanie, list etc, mam wrażenie, że to już było z 1000000, ale nie chcę ranić uczuć autorki... :)
  6. Bawię się teraz w Szorty o Anglii. Jest już kilkanaście, ale wciąż mam wątpliwości, czy jest sens w to brnąć i produkować anegdoty. Szorty pierwotne miały przynajmniej przebłyski głębii. Sam nie wiem, ale dzięki za wsparcie.
  7. Hej, co za mało to niezdrowo. Zamierzasz specjalizować się w skrótach tego typu? Może lepiej się bawić w poezję? pzrd
  8. No to mamy kolejny akcent w temacie Dziennika Nieco Rubasznego... Tamten jest bardziej przemyślany, zrównoważony, ale myślę, że masz potencjał. Jeśli to powieść, nie podobają mi się ciągłe akapity. Styl ok, narracja wartka, nuta anegdoty. Generalnie jestem za i obiecuję śledzić wszelkie kontynuacje. pzdr
  9. To był bardzo długi dzień. Zresztą, jak każdy z sześciu dni roboczych pomocnika budowlanego w Londynie. Sylwek siedział na przystanku autobusowym z puszką Tyskiego w ręce; w drugiej dogasał cienki, emigrancki skręt. Zbliżało się 1-go Listopada, a wokół niemal bez przerwy wybuchały fajerwerki. Krótki świst, rozbłysk, ciemność. W londyńskim tyglu kulturowym zbiegały się ze sobą hinduskie święto Divali, koniec muzułmańskiego Ramadanu oraz Halloween. Miejsca na polskie Zaduszki nie było zupełnie. Sylwek wziął łyk piwa i splunął pod nogi. Był głodny, ale na myśl o konserwach i słoikach Pudliszek odechciewało mu się jeść. Typowych londyńskich specjałów – kurczaka, kebabu czy ryby z frytkami – jego żołądek zwyczajnie nie tolerował. Jeszcze rok, dwa i wracam – pomyślał. Planował zarobić tyle, by wystarczyło na budowę domu i wesele. Ewa w sam raz skończy studium kosmetyczne i w suterenie ich nowego domu urządzą dla niej gabinet ze solarium. Co on będzie robił, nie wiedział. Pewnie to samo, co w Anglii, bo sporo ludzi w Polsce poszukiwało malarzy-dekoratorów. Było jeszcze EURO 2012, które wcale nie musiało przegrać z londyńską Olimpiadą. Anglicy podśmiewali się z Polaków, że wysłali na Wyspy większość doświadczonych budowlańców. Nie brali jednak pod uwagę czynnika tęsknoty, nie mieli pojęcia, że być może pieniądze to nie wszystko. Nadjechał autobus, tak pełny, że kierowca nawet nie spojrzał na samotnego pasażera. Sylwek wzruszył ramionami i rozejrzał się po pustawej ulicy. Od strony hinduskich sklepików, oblężonych przez podchmielonych ziomali, nadchodził ktoś znajomy. Sylwek szybko zgniótł puszkę i odkopnął ją na kilka metrów. Przypomniał sobie. Razem z tym facetem przyjechali autokarem na dworzec Victoria dwa lata temu. Tomek, zdaje się, że on ma na imię Tomek, w garniturze, z elegancką walizką na kółkach, on ze starym plecakiem i reklamówką pełną maminych wiktuałów. - A witam – powiedział Tomek. - Jak leci? Tomek odruchowo poprawił krawat. - Spoko. Pracuję w City. Wpadłem w te strony na imprezę, ale mi nie podeszła. Sama wóda i piwsko. Nic do zajarania lub wciągnięcia. Nudy. Mieszkasz tu? - Niedaleko. - Co robisz? - Remonty. - No tak. Tomek rozejrzał się nerwowo. - Którędy do metra? Nie wziąłem auta, bo nie lubię jeździć po pijaku. - Parę przystanków. - Super – ucieszył się Tomek – Jebane Ciapatowo. Jak ty tu wytrzymujesz? - Radzę sobie. Minęła ich podśpiewująca pod nosem, stara Murzynka. Tomek chciał to skomentować, ale tylko wykrzywił pogardliwie usta. - Wybierasz się z powrotem? – spytał Sylwek. - Do Polski? Po co? Tu mam wszystko. Pracę, auto, dom. Niedługo ściągam żonę i córkę. Niech zobaczą wielki świat. Spodziewam się awansu. - Ja wracam – odparł Tomek, bardziej do siebie, niż do tego bubka. Nadjechał autobus. Tym razem zupelnie pusty. Ot, kolejne londyńskie dziwactwo. Kierowca zatrzymał się na przystanku i włączył światła awaryjne. Pewnie był o wiele za wcześnie w stosunku do rozkładu. Tamten poprzedni musiał być spóźniony, bo pozbierał wszystkich oczekujących desperatów. - Co jest, k...! – mruknął Tomek – Nie będzie jazdy? Sylwek milczał, czekając na rozwój wydarzeń. Długobrody kierowca w zwiewnej szacie wyszedł z boksu z jakimś dywanikiem w ręce. Przeszedł z nim na środek autobusu, po czym rozłożył go na podłodze i uklęknął. - Ty, to samobójca jakiś – szepnął Tomek. I tym razem Sylwek nie odpowiedział. Sytuacja była tyleż zabawna, co interesująca. Muzułmański kierowca zaczął modlić się, kiwając się do przodu i w tył. Trwało to kilka minut. Potem wstał zwinął dywanik i wrócił do szoferki. Od razu otworzył drzwi. Sylwek chciał ruszyć w ich stronę, ale Tomek zatrzymał go ręką. - Nie wsiadaj. On się wysadzi! - W pustym autobusie? - Poczeka aż nazbiera pasażerów i bum. - Daj spokój. Jadę do domu. - Jak chcesz. Ja poczekam na następny. - To na razie. Sylwek wskoczył do autobusu i przystawił kartę elektroniczną do czytnika. Kierowca pokazał żółtawe zęby i oświadczył: - Pan wybaczy. Miałem modlitwę. - Nie ma sprawy. - A ten drugi? - Boi się, że jest pan kumplem Bin Ladena. - Rozumiem – kierowca roześmiał się hałaśliwie i zamknął drzwi. Pojechali.
  10. Po tytule zanosiło się na kolejną bzdurkę eropodobną. Na szczęście miła niespodzianka poetycka.
  11. Dobre. Obrazowe. Mocne. Ciut krótkawe, ale coż dodać?
  12. Euro jest nasze, Euro się nam należy, nie damy, nie damy, nie damy nikomu, bo Euro do nas należy!!! Europa otwarta, kto mógł wyjechał.
  13. Jak na rodzaj dziennika, całkiem nieźle. Z tym rozporkiem to jednak hit :)
  14. Nie jest łatwo z prozą życia. Mm mieszane uczucia, że wyszło jak zwykle. Może lepiej nie tykać :)
  15. Jako filmoznawca, nie mam tu wiele do gadania. To będzie arcydzieło, bo Bezet grał tam jednego z profesorów UJ wywożonych w ramach A-B. Jest off, jest mainstream, jest Wajda. Przedostatni właściwie z wielkich, choć czasem przeginających. Adios.
  16. Oyster to ostryga, a w londku karta magnetyczna do jezdzenia metrem i autobusami :) Wybieram B jako opcję środowiskową.
  17. Zwolennikom przyklasnę, język musi ewoluować - zwłaszcza jeśli jest użyciu (u mnie jest codziennie), przeciwnikom proponuję znaleźć wygodne odpowiedniki ojsterki, travelki, superwajzora itp. To się wkradło samo do języka i już zostało. Natomiast wygłupy typu przynieś all płyty używane bez jajczanego podtekstu nie mają najmniejszego sensu. My sobie w Londku często robimy takie jaja w pracy z całą świadomością. Giwnij mi to albo luknij za tamtym. Czasem wychodzą naprawdę śmieszne kombinacje. Pozdrawiam Za i Przeciw :)
  18. Bezet mi niecnie doniósł fotkę tej...recenzyjki. Nie wiem ile za te Lampe chcieli, ale można było tę kasę wydać na jakiś zbożny cel... Jaśnie Pan Redaktor raczył zauważyć, że zbędny trud, bo "książeczka" jeno w wersji wysyłkowej. Cóż, bida-zbiór, bida-nakład. Chodźmy dalej... Dzięki, Espena za wspomnienie Podstawionego. Podobno moje wnuki już się cieszą ze sprzedanego na aukcji ostatniego istniejącego egzemplarza w roku 2072 :)
  19. Poczekam. Dzięki wszystkim. I proszę, dajcie już spokój. Przecież to tylko recenzja...
  20. Spoko, Krzysiek. Nie oczekuję sikania nawet od gimnazjalistek :) Dzieki, że dałeś znać.
  21. Wow, ja też :) Kup mi też, bezecny promotorze. I swój egz na mój koszt. Krzychu, dzięki i ukłony Grabarzowi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...