
asher
Użytkownicy-
Postów
2 273 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez asher
-
Cóż, panowie. Dzięki za pochwały i przygany. Problem jest taki, że ja tego nie traktuję jako powieść, lecz jako rodzaj pamiętnika albo bloga. Jestem tak do tyłu z pisaniem tego, a tak do przodu w życiu, że z trudem wracam do tamtych chwil. Piotr, Asher już nie jest zagubiony i to jest drugi problem. Ile może się gubić? Jęczeć? Poszukiwać? Anglia rozpieszcza, ułatwia, demoralizuje - i to jest problem trzeci. Ale dopóki więcej będzie opinii za, a mniej przeciw, będę sobie Squata pisał...
-
historiaa bella folgoranty
asher odpowiedział(a) na Tali Maciej utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Tekst mi bliski, dylematy też, ale już bym tak nie pisał :) Czas płynie... Też przeszedłem drogę z Bielska do Krakowa. Ale dla mnie to Bielsko przez B. Którą bibliotekę w Bielsku odwiedzałeś? Ja na Słowackiego... -
Namiksowałeś cudów... Jak na felieton za mało śmieszny, ale doceniam wartość Twojego uniesienia. Truman Show zrobił Peter Weir :)
-
Pierwszy akapit zbyt wydumany. Potem może być, choć niczym nie zaskakujesz. Poprawość to też jakość :)
-
Na literę P ale z przymrużeniem oka.
asher odpowiedział(a) na padalec utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Namęczyłeś się, przyznać trzeba. Kabaret załóż. Bedzie prościej :) -
Super opowiadanie. Gratuluję!
-
Wybaczcie, ale nie mam już siły za kazdym razem układać tekstu na stronie. To problem admina. Ja mam ułożone jak trzeba, po przesłaniu jednak wszystko ulega rozpadowi formalnemu. Wesołych resztek Świąt.
-
* Co tu wiele opowiadać. Spędziłem przemiły wieczór z przyjaciółmi przy suto zastawionym stole, potem siedzieliśmy do późna w ogrodzie, popijając świetnie schłodzone piwo. Było i wesoło, i smutno. Wesoło, bo Justyna tryskała humorem, jakby się czegoś najadła. Szybko połapałem się, że ciąża jej służy. Tylko pogratulować plemniczego Blitzkriegu po kilku miesiącach znajomości, choć martwiłem się, czy aby na pewno przejdą tę próbę zwycięsko. Wydawali się jednak tacy zgrani, szczęśliwi... Posmutniałem nieco, gdy Jarek opowiedział mi gdzie pracuje. Nie szło mu zupełnie w nieruchomościach, więc desperacko poszukiwał roboty, próbując odnaleźć się w posquatowej, pełnopłatnej rzeczywistości. Nic mu się nie udawało, popadł w długi i niełaskę landlorda, który zagroził, że wyrzuci ich do końca tygodnia. Nie spłacał też karty kredytowej ani rat za laptopa. W ciągu paru tygodni przeszedł metamorfozę od biznesmena do człowieka na bruku. Wtedy zadzwonił do Sary, polskiej firmy, która oprócz tego, że wydawała największy magazyn dla Polaków w Londynie, zajmowała się też szeroko pojętymi usługami dla rodaków, sprzątaniami, ogrodnictwem i budowlanką. Lubiłem czytać Coolturę, ale zawsze mąciła mi tę przyjemność świadomość, jakie ciemne moce za nią stoją. W olbrzymim skrócie: ludzie pokroju tych, którzy przed paru laty pobierali opłatę za pokazanie Polaczkowi, jak dojść do sklepu, dysponowali ogromną siłą reklamową dla swoich bardzo drogich usług. Polak bez języka i przyjaciół szedł do nich po pomoc w załatwieniu konta w banku, otrzymaniu National Insurance Number, wymianie prawa jazdy, kart CIS i CSCS (pozwalających budowlańcom pracować na wielkich budowach) itp. Mnie załatwienie konta zajęło 15 minut, oni kasują za to 50 funtów. W ogóle ceny u nich startują od 50, ale i tak chętnych nie brakuje. Jarek odpowiedział na ogłoszenie, że chce pracować jako manager działu cleaningu. Jakie były wymagania? Ano kilkuletnie doświadczenie na stanowisku dyrektorskim, świetny angielski, prezencja, kreatywność, bla bla bla... A co w zamian? Najniższa stawka, jaką przewidziała ustawa, praca w ciasnej klitce z jedną łazienką i wieeeeelooooogodzinny dzień pracy! Kiedy się sprawdził, obciążono go dodatkowymi zadaniami, oczywiście bez podwyżki. W ten sposób ja, z moim angielskim na poziomie studenckiego Headwaya i kompletnie niepraktycznymi studiami i brakiem doświadczenia, w pół dnia zarabiałem tyle co on przez 11 godzin. Przyjrzałem mu się bliżej. Schudł, zmizerniał, poszarzał na twarzy. Poradziłem, by jak najszybciej dał stamtąd nogę, zanim go zamęczą. Gniewnie odpowiedział, że doskonale o tym wie i co dnia rozsyła dziesiątki CV. I skończyliśmy temat. Wracałem z uczuciem niesmaku i żalu. Powiedziałem sobie, że nigdy, przenigdy więcej nie zatrudnię się u Polaków. Zresztą u kogokolwiek. Nie chcę mieć szefa, nie chcę sprzedawać duszy jakiemu patałachowi za chudą sakiewkę. Nadszedł mój wielki dzień. Jadę po Anetę. Radość i narastające podniecenie sprawiają, że wiercę się w metrze, jakbym złapał robale. Na szczęście niepisana zasada mówi, żeby nie gapić się na innych podczas jazdy. Wszyscy oglądają reklamy, gapią się za okno albo śpią. Nie byłem w centrum ze 3 miesiące. Londyn przestał być dla mnie atrakcją turystyczną. Stał się moim nowym domem. Mam swoje ulubione miejsca - parki, sklepy, zakład fryzjerski, puby – które sprawiają, że czuję się tu bardziej swojsko. Na Victorii tłoczno, jak gdyby ważny reżyser kręcił wielką scenę zbiorową. Wszyscy biegną na złamanie karku po skomplikowanych trajektoriach pośpiechu - aż dziw, że nikt na nikogo nie wpada. W podziemiach międzynarodówka, cały świat w pigułce zmrowiony w setkach prób dotarcia do celu, na stacji kolejowej to samo, ale już na dworcu autobusowym Victoria Green Line inna rzeczywistość. Niby Anglia, lecz bardziej jak przed dworcem w Krakowie. Dziesiątki, setki, może tysiące Polaków. Siedzą na schodach i ławkach, oblegają sklepiki i knajpki, czekają w tłumie na autokar. Gorączka. Ktoś kogoś odbiera, ktoś wraca do kraju, kilku nietwarzowych dżentlemanów krąży i żebra na browara. Poza tym wszystkie auta zaparkowane w okolicy należą do Polaków. Te na polskich blachach, i te na angielskich. Imponuje mi to i budzi zazdrość. Podejmuję decyzję w kilka sekund – jutro kupuję samochód! - Te, Ziomal, z Polski jesteś? – słyszę charpliwy głos i skrajnym wysiłkiem woli, próbuję się nie skrzywić. Zarośniętą gębę szanownego Ziomala skrywa dykretny kaptur. - Mieszkam w Anglii – odpowiadam spokojnie. - Ale po polsku mówisz – Ziomal wydaje się być uradowany – Mam fajeczki na sprzedaż. Malboro Lajty z ruską akcyzą. - Dzięki, stary. Zaraz wjeżdża moja dziewczyna. Wiezie mi fajury – próbuję dostosować język do potrzeby chwili i chce mi się śmiać. - Aha, to może innym razem. A funta byś do winka dorzucił? - Sory, mam tylko 10. - Może być! Na Victorię wjeżdża autokar Bermudy z Krakowa, więc zaczynam biec, potrącając zdezorientowanego Ziomala. - Mogę skoczyć rozmienić! – krzyczy za mną. Za szybą widzę uśmiechniętą twarz Anety i ze wzruszenia uginają mi się nogi. Ludzki potok powoli wylewa się z pełnego zaduchu wnętrza. Tworzy koryto wokół klapy bagażowej, rozlewa się i zstępuje z powrotem, opływając zmęczonego kierowcę, który zaczyna wydawanie wielgachnych toreb. Chrzanić to. Aneta wpada mi w ramiona. Przez chwilę wirujemy pośrodku drogi, ale klakson nadjeżdżającego autokaru zabija magię tej chwili niby przypadkową muchę. - Cześć, kochanie. Tęskniłeś? Przyglądam jej się chciwym wzrokiem. Nic się nie zmieniła, poza tym, że rozjaśniła włosy. Nie odpowiadam, tylko całuję ją w ramiona, szyję, policzki...
-
Kraków - przedświąteczne spotkanie aniołków ;)
asher odpowiedział(a) na Roman Bezet utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Beziu, a wypij potem browara za mnie. Może Pod Aniołami na Grodzkiej? -
No właśnie. Krzysiek - człowiek, który wierzy. Sporo nas łączy, bracie. Zwłaszcza dzieciństwo i głupota :)
-
Kryzys podmiotu lirycznego III
asher odpowiedział(a) na asher utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Zaczęło się od Lecę na chmurze dymu w zmiętej stroboaureoli i się zaciąłem. Nudzę się, kiedy gram muzykę w pubie, to mnie głupota bierze :) Dzięki za uwagę. -
Chcesz być Tolkienem? Chyba nie jesteś osamotniony. Nie przepadam za fantasy, więc Ci nie pomogę, ale przeczytałem. pzdr
-
Kilka zdań z części ósmej Dziennika
asher odpowiedział(a) na Don_Cornellos utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Widzę tu aluzję. oki, wszyscy mi robią na złość, to też będę wrzucał po trzy zdania. Jak się bawić to się bawić :) A swoją drogą, ubawiłeś mnie! -
Jeśli święta to tylko z ....
asher odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Bukowskie trochę, choć łagodniejsze, ale klimat jest. Ostatnio widziałem Factotum :) Przeżyli Chrystusów. Choć nie obeszło się bez łez i autorefleksji.... -
Może przy? A że czasem pod, czasem na, czasem przed, rzadziej za. Miejsce kobiety jest... na miesjcu kobiety. Powiedziałem to ja, czasem kobietofil, czasem nielub. pzdr
-
Piotr, powtarzam, nie dotyczyło to wcale Ciebie, ale się poczułeś :) Dość już. Ja nie po terapie, ale poczytać chciałem. Po prostu kiedyś było co... Oki, Krzysiek. Raz na pięć lat zarzucam terapie i idę w nałóg. Czas nadchodzi... A ty nie chrzań. Opowiadania nie są gorsze. Ja lubię opowiadania. Są fajną zabawą i dla piszącego i dla czytelnika. Narazie chłopaki. Idę puszczać polski film zgrai stęsknionych londopatriotów. Ale się zdziwią, jak obejrzą w pubie przy browarze Wszyscy Jesteśmy Chrystusami...
-
Tekst zniknął, bo coś chciałem wyrazić, ale mi nie wyszło. W życiu bym nie obraził forumowiczów gniotem, gdyby coś się za tym nie kryło. Ale nie wyszło. Nie ma we mnie smutku, jest powolne godzenie się z rzeczywistością. Choć może jest, bo kasa przyniosła mi więcej radości, niż pisanie. A poświęciłem jej zaledwie rok żywota. Ty, Krzychu leć do przodu, jestem z Tobą.
-
Jak na zawołanie. miniaturki przemyślane i opakowane. A nawet jak wrzuca mini, to od razu dwie :) Czy tak dużo chcę od ludzi, którzy tu piszą? Trochę wysiłku?
-
Ech... no fajnie
-
Czarna komedia świąteczna - część 2.
asher odpowiedział(a) na po prostu utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
W tym samym czasie jej mąż pracujący na poczcie z powodu zbyt niskiego wynagrodzenia razem z kolegami zrobił tak jak męczące się przy wiecznie ściekających kroplówkach,łóżkach zawalonych odchodami pałętających się w pobliżu dworca centralnego staruchów pielęgniarki roboczy strajk. Tyle przeczytałem i usiłuję zrozumieć. Może jakieś wyjaśnienie? Dlaczego tak, gdzie interpunkcja, ład, sens? -
Cała prawda o istnieniu zła na ziemi
asher odpowiedział(a) na M._Krzywak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Patrz Walec minutowy :) -
Jako najmniej ostatnio złośliwy, dodam, popracuj nad tym albo przenieś do warsztatu. Tam ci pomogą :) OK?
-
Piotr, a może trzeba cierpliwie wyjaśniać, że to jest forum prozatorskie i że poezja piętro wyżej (nie w przenośni rzecz jasna)?
-
teraz szczena ma sięgnęła piekła... na prozie czegoś tak absurdalnego jeszcze nie było :)))
-
Kryzys podmiotu lirycznego III
asher odpowiedział(a) na asher utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Roztroiła mi się jaźń znów tuptają liście Wlewam w siebie radość zwlekania i nie słucham kolejnego samolotu W suszarni mózgu wiotczeje poezja - ma przedsmak czegoś co musi zmętnieć Duch zmiętej gazety zbiegł przed zapomnieniem w pogmatwaną ciszę