zanim zabiorę cię na statek
mojej i twojej wierności pokład
daj mi swej duszy wierny obrazek
niechaj przyszłości ramion dotknę
niech w prostokątnym jego kształcie
między drewnianą starą oprawą
jak motyl skrzydła swoje osuszę
zmęczone lotem, podniebną wrzawą
kiedy przysiądę lekko wygodnie
zniecierpliwiona duszy milczeniem'
zabierz mnie w podróż dokoła wrażeń
zaplącz miast sznurem pereł westchnieniem
wtedy uniosę wzrok ku górze
szukając pod niebem granicy spojrzenia
rzucę kotwicę by przybić do brzegu
dotykając stopą sensu przeznaczenia