jeszcze wieczorną wzroku przestrzenią
ogarnę plaży pustynne piaski
nieraz przelotnie mój wzrok dostrzeże
nietrwałe zamki, wplecione w nastrój
jasnozłotawych pól aksamitu
co bosej stopie dywan wyścieli
by mogła stąpać, tonąć w kobiercu
nim fala zmyje ślady nadziei
tu, na tym małym twardym kamieniu
siedząc przez sito palców przepuszczam
to ziarnka piasku, to myśli nagłe
jak nieuchwytna złocista strużka
w chłodnej pościeli żołtego piasku
znajdę muszelki kształty powabne
i na wieczornym owym posłaniu
wolna od wzruszeń niebawem zasnę