-
Postów
19 304 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
19
Treść opublikowana przez _M_arianna_
-
Ja, ty - czytaj. I liter - kret - ile?
-
i rogi przyprawi
-
I los soli.
-
Pierwsza lekcja jazdy konnej. Odprowadzał brat do stajni klacz. Klacz była stara, siwej maści. Była to własność babci, i stajnia też do niej należała. Prowadził brat tę klacz przez podwórze, a ja tam akurat się bawiłam. Przywołał mnie brat, i nim się spostrzegłam posadził mnie na grzbiet tej klaczy. Nagle znalazłam się wysoko nad ziemią, ale na dłuższe rozmyślania to nie było czasu. Zauważyłam, że siedząc na grzbiecie klaczy nie zmieszczę się w drzwiach stajni, bo były zbyt niskie. Do stajni było już tuż, tuż, więc z tym ładunkiem niespodziewanych emocji w sobie, zaczęłam wrzeszczeć wniebogłosy. Wtedy, oczywiście w odpowiedniej chwili, po prostu zdjął mnie brat z tej kobyły, i postawił na ziemi, bez słowa, bo sam musiał zająć się klaczą. Było, minęło ale dobrze pamiętam, a urazu nie mam. Zajączek wielkanocny. Święta Wielkanocne, to jedno z najważniejszych świąt w roku, i wszyscy uroczyście je świętują. Tak samo było dawno temu, około roku 1965, chociaż świat wyglądał wówczas mniej kolorowo, a jajka malowało się przeważnie w cebulaku, tzn.w wywarze z łupinek cebuli. Mama organizowała te święta, i obmyślała listę potraw, a rodzina tylko jej "pomagała". Brat, jak to brat...też był pomysłowy. Tego dnia, gdy przebudziłam się rano, na dworze leżał śnieg, i było chłodno. Przyszedł brat z tajemnicza miną, i powiada; - Wstawaj i ubieraj się szybko, pójdziemy do sadu, bo chyba już zając wielkanocne jajka roznosił, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie dowierzałam, ale czułam zapowiedź przygody, i słodki niepokój. Poszłam do sadu, a tam pod krzaczkami leżały kolorowe, jeszcze ciepłe pisanki malowane w cebulaku. Bardzo się ucieszyłam z tej niespodzianki, jednak moją uwagę przyciągnęły ślady w śniegu. Sądząc po rozmiarach śladów, to ten zajączek był mutantem, bo nosił buty numer dziewięć. Oniemiałam... W puszczy. Pewnego razu zabrał mnie brat około półtora kilometra od domu, jak mi się wówczas wydawało, bardzo daleko. W głębi pola, choć nie daleko od drogi, rosła kępa drzew i zarośli. Nazywaliśmy to miejsce puszczą. Owa puszcza wydawała się wówczas dla mnie tajemnicza, i nieco groźna. Po dotarciu na miejsce rozejrzeliśmy się po terenie, i po zaroślach. Przyznaję, że niewiele widziałam, bo trawy były tam wyższe ode mnie. Brat zaproponował mi zabawę w chowanego. - Ja będę Cuckiem - tak nazywał się pies sąsiadów - a ty zajączkiem, powiada brat. Odwrócę się twarzą do drzewa, i policzę do dziesięciu, a potem będę ciebie szukał, tylko dobrze się schowaj. Tak też zrobiłam. Nie oddaliłam się zbytnio. Schowałam się za grubym pniem. Brat trochę przedłużał to szukanie, ale w końcu mnie znalazł ukrytą za grubym pniem drzewa. - Teraz ty odwrócisz się, i policzysz do dziesięciu - tylko nie podglądaj - a ja się schowam - kontynuował zabawę. Jak powiedział, tak też zrobiłam . Policzyłam do dziesięciu, i zaczęłam rozglądać się. Zarośla i drzewa urastały do rozmiarów puszczy, a brata, jak nie widać, tak nie widać. Zaczęło mi się zbierać na płacz, bo może tak mnie tu zostawił, i poszedł sobie. Trwało to dłuższą chwilę. Widocznie obserwował mnie z ukrycia, bo akurat odezwał się. Wtedy go dostrzegłam. Ukrył się wysoko na drzewie, pomiędzy konarami. Tak wysoko, gdzie nawet nie starałam się go szukać. - Nie bój się, jestem tu, już do ciebie schodzę - powiedział mój duży brat. W ten sposób - w zabawie - mógł mnie uratować z opresji, i zabrać z groźnej puszczy do domu. Spotkanie z trzmielem. Innym razem zabrał mnie brat na łąkę. Było to latem, i byłam lekko ubrana. Miałam na sobie kolorową sukienkę, i buciki. Powietrze drgało w upale, asfalt był lepki, tu i ówdzie rosły poziomki. Poziomki były słodkie, dorodne i aromatyczne. Wokół pełno było różnych owadów: fruwały, pełzały, latały, skakały, brzęczały, i bzykały. Byliśmy około kilometra od domu. Sielanka. Nagle brat wpadł na jeszcze jeden świetny pomysł. - Zdejmij bucik z prawej nóżki - powiada do mnie. - Po co mam zdejmować bucik? - pytam. - Jak mówię zdejmij, to zdejmij - nalegał brat. Posłusznie zdjęłam więc bucik z prawej nóżki. Tuż, tuż w trawie latał brzęczący bączek, to znaczy trzmiel. - Nadepnij nóżką bączka - nakazał brat, nic ci się nie stanie -zapewnił. Nadepnęłam więc nieszczęsnego bączka, a on natychmiast wkłuł mi żądło w spód stopy. Rozpłakałam się, bo to było bardzo piekące. Stopa obrzękła mi od spodu, więc brat musiał zanieść mnie do domu "na barana". Być może zaserwował mi naturoterapię... Otwieraj, jestem bandytą. Pewnego dnia na długiej przerwie miałam przyjść do domu - to było bliziutko od szkoły - aby doglądnąć chleba, który piekł się w piecu, i nie mógł tam "siedzieć" zbyt długo, bo przypaliłby się. Przyszłam więc, otworzyłam piec, i robię, co mi nakazano, aż tu nagle ktoś wali do drzwi. - Otwieraj, jestem bandytą - krzyczy za drzwiami nosowy głos. Wystraszyłam się bardzo. Otwierać ani myślę, tylko pędzę do drugiego wyjścia, i wydostaję się do ogrodu z drugiej strony domu. Szybko biegnę przez sad do furtki. Za furtką to już była droga, a za drogą boisko szkolne. Dopadłam furtki, oglądam się blada ze strachu, z sercem w gardle, a zza domu wyłania się mój brat i mówi: - Nie bój się, to ja, żartowałem tylko. Popatrzyłam, odetchnęłam, i jeszcze roztrzęsiona pobiegłam na kolejną lekcję. Nic się nie stało. Zakład. Zabrał mnie kiedyś brat ze sobą na zabawę. Zbytnio o mnie się nie troszczył, bo też nie musiał. Tego wieczoru przyszedł mu jednak do głowy jeden z ciekawych pomysłów. Mój brat był brunetem o ciemnych oczach - teraz już mocno szpakowaty - opalał się na kakao, i wzrostu mu nie brakowało. O jego pomyśle nic nie wiedziałam, więc nie byłam świadoma tego, co się dzieje. Brat spotkał swoich kolegów, i zaproponował im zakład. Mniejsza o co, mnie to nie dotyczyło. Koledzy mieli za zadanie odnaleźć na sali siostrę, bez żadnych dodatkowych wskazówek. No i szukali wyrośniętych brunetek, gdy ja tymczasem spokojnie bawiłam się w towarzystwie rówieśników. Pamiętam, że w czasie tej zabawy poprosił mnie do tańca jakiś mężczyzna w wieku brata, ale mnie o nic nie wypytywał. Brat wygrał zakład. Po zabawie zabrał mnie do domu. Osiemnastka. Ukończyłam osiemnaście lat, piękny to wiek. Urodziny świętowałam skromnie z rówieśnikami, na łonie natury i do późna. Taki ciepły, przyjemny, majowy wieczór. O urodzinach pomyślał też następnego dnia mój brat, i tak do mnie powiada: - Skończyłaś osiemnaście lat, to napij się ze mną wina. Byliśmy w sadzie, brat wyjął czerwone wino. Rozmawialiśmy o banalnych sprawach, i popijaliśmy to wino. W pewnym momencie poczułam się dziwnie. Po prostu moja miarka już się przebrała. Powiedziałam bratu, że czuję się nieprzyjemnie, i tego wina mam absolutnie dość. Brat popatrzył na mnie uważnie, po czym powiedział: - No, widzisz, jak to jest... od dzisiaj będziesz wiedziała, że tyle wina, to ci już nie wolno pić. Tak skończyła się lekcja picia wina, i muszę wyznać, że wina nie lubię pić. No, maleńką lampeczkę, przy szczególnej okazji, jeśli bardzo dobre.
-
Tym razem
_M_arianna_ odpowiedział(a) na Monika Norecka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"ukratkiem" to znaczy ukradkiem,poza tym podoba mi się "prosił o zbyt wiele"... -
Żegnaj nam ,szkoło
_M_arianna_ odpowiedział(a) na _M_arianna_ utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Ja to pisałam dla dzieci, tak wczuwając się, bo miałam trochę kontaktu ze szkołą... -
Starszy brat dla siostry młodszej o conajmniej dziesięć lat jest autorytetem a więc wierzyć,czy nie wierzyć w te krasnoludki...takie rozterki,których nawet nie zauważacie,a dzieci je mają i muszą uporać się z wątpliwościami między bajką a prawdą.Takie historyjki najlepsze są właśnie,jakgdyby nie skończone.Krasnoludki odżyły po latach w "formie mniejszej ale pojemnejszej": Jakoś tak po czasie krótkim zjawiły się krasnoludki, narobiły rozgardiaszu na łące opodal lasu. ...i tak dalej pleć się bajko przez życie.
-
jedna czwarta nabożeństwa
_M_arianna_ odpowiedział(a) na bona utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zdziwiła mnie pisownia,ciągle po kropce z małej litery,dlaczego?Co do treści nie wypowiem się.Ktoś modlił się na mszy i zauważył kilka szczegółów,wczuł się w nastrój,doznał spotkania z Jezusem,jak wszyscy.Ma prawo. -
Pogodne historyjki też się zdarzają,nie tylko same problemy społeczne.Źle skończyłoby się,gdyby nie było w moim życiu takich tajemniczych chwil.Mój starszy brat był dobry,w tych historyjkach zbrodni nie będzie.To o czym pisać...prawda?
-
Żegnaj nam ,szkoło
_M_arianna_ odpowiedział(a) na _M_arianna_ utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Czas płynie szybko, biegną miesiące, kolejny szkolny rok dobiegł końca. Kusi przygodą echo za lasem. Żegnaj nam, szkoło, żegnaj tymczasem. Odpocznij, drogi Nauczycielu; życzymy Ci chwil radosnych wielu. Żegnaj nam, szkoło, lecz nie na zawsze... Wrócimy, gdy się skończą wakacje. -
W szponach mordercy
_M_arianna_ odpowiedział(a) na divna malarka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Czasem wypijam toast we właściwych okolicznościach.Nigdzie nie pojechałabym nieświeża,lubię dobrze się czuć,więc współczuję bohaterce opowiadania.Dla mnie to dość niesamowita treść,dlatego zaczynam od krasnoludków,a właściwie od starszego brata. -
Zgadzam się z krytyką.Na to są krasnoludki...pokaż na paluszkach,ile masz lat...
-
El Conquistador
_M_arianna_ odpowiedział(a) na Jaro Sław utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ten utwór jest w moim guście i jest taki górnolotny,że dałoby się może od ziemi oderwać.Sław,Jaro,Sław... -
niepotrzebny życiorys
_M_arianna_ odpowiedział(a) na amandalea utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Serdecznie polecam lekturę Josephe Murphego.Wszak życie jest nowelą... -
OT, SAS TO.
-
luk kul I lufa armaty tam, raf Uli...
-
TAM MAT.