wyprostowany jak knot świecy
palą mnie barki, cisną plecy,
głowa - pochodnia, w iskier oku
stoję pomiędzy - jakby z boku
pani o ustach w piorun wklęsłych
ciemno - a może tylko rzęsy
zasłoną dnia, jej rąk dźwignięcie
jej chód i chłód i nigdy więcej
dymi mi myśl, a słowa w bezdni
więc trzeba zejść z tej życia jezdni
jak czasem człek po rozum schodzi
i bóg wie co chce nam dowodzić
dance makabra - czuj woń śmierci
niech cię od ciała duch przewierci
niech z zakamarków wyobraźni
wyjdzie korowód zacnych jaźni
bo bedąc w dniu jak świeca ostały
z butów się sznurowadła związały
i marsz chopina - w takt tak leci
leżę - lecz dalej cisną plecy
[sub]Tekst był edytowany przez Messalin Nagietka dnia 04-07-2004 00:58.[/sub]