Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sylwester_Lasota

Użytkownicy
  • Postów

    12 111
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    56

Treść opublikowana przez Sylwester_Lasota

  1. Raz się zdarzyło przed wieloma laty, że pewien stolarz, wcale nie ubogi oraz druh jego, kowal dość bogaty, wracając z karczmy pomylili drogi. Zamiast powrócić na swych rodzin łono, zaszli na pole jęczmienia i żyta, a słysząc w dali dźwięk znajomy dzwonu, co o poranną mszę parafian pytał, już wracać mieli do dusznego miasta gdy głos ich wstrzymał spod tarniny krzewu. Weszli na miedzę, z której krzew wyrastał ciekawi źródła niezwykłego śpiewu. Tam zaś ujrzeli złocistego ptaka. "Dobrzy panowie pomóżcie mi, proszę!" Ptak ludzkim głosem wołał ich i błagał: "Zabierzcie ten cierń, co go w skrzydle noszę". Stolarz z kowalem, nieco zadziwieni, krótką na stronie odbyli naradę. Jeden głos podniósł, drugi aż się spienił, tak ich poruszył ten ptasi przypadek. W końcu powzięli: cierń wyciągnąć później, ptaka wpierw zabrać ze sobą do domu, piękną zbić klatkę w stolarni lub w kuźni, a gdy się kupiec znajdzie, sprzedać go mu. Traf chciał, że w polu nie spuszczał z nich oka głupawy biedak, co o jednaj krowie (w sąsiedzkim kręgu nazwanej "Marnota") orał swą nędzę nie dbając o zdrowie. Głos ptaka tak go od razu zachwycił, złapał za serce i rozlał się w duszy, że luźne gacie w czarne garście chwycił i biegiem do wsi poprzez pola ruszył. Cały majątek sprzedał tego rana i gdy dwaj tamci jeszcze się wadzili czy klatka ma być kuta, czy drewniana, on z pełną sakwą stanął już przed nimi. Brzękły monety, zaiskrzyły oczy, cieszył się stolarz do spółki z kowalem, że taki głupek im się napatoczył, a głupek niczym nie zrażony wcale, wykupił ptaka za ćwierć kilo złota, (trochę się przez nie, biedaczek, zadłużył), wrzucił do worka jak kurę lub kota, a potem bacząc by ptak się nie znużył, prosto go zaniósł do pustej chałupy. Zębami cierń wyrwał co skrzydło ranił, zbierając całą odwagę do kupy tak do złotego ptaka zagaił: "Słyszałem dobrze jak tym łotrom z miasta chciałeś za wolność dawać złote góry. Gdy spór zaczęli jaka ma być klatka słów nie słyszeli lub wzięli za bzdury. Ja uwierzyłem w każde twoje słowo, więc ciebie z czystym uwolnię sumieniem, nie będę kupczył twoją złotą głową, jeśli wypełnisz mi jedno życzenie: chciałbym mieć tutaj dom zupełnie nowy, szopy, stodołę, oborę i sprzęty, kur stado, pięć świń, cztery dojne krowy i trzech parobków dobrze wyrośniętych. Moją sakiewkę dokładnie wypełnij, no i by przy tym nie była mi bieda, bo golec jestem w tej chwili zupełny, zwróć mi tę ziemię com ją rano sprzedał." "Ja człowiekowi, kiedy mi pomoże, za każdym razem wypełniam życzenie. Tobie dziś drugie od siebie dołożę, może na zawsze twe życie odmienię". Wdzięczny ptak odparł, a wszystko już stało: stał dom, stodoła, obora i sprzęty, szopy, zwierzęta i nie brakowało nawet parobków dobrze wyrośniętych. Sakiewka pełna leżała na stole, a do drzwi sąsiad trochę blady pukał mówiąc: "Oddaję ci to twoje pole, bom cię okradał, a dzisiaj oszukał..." Chłop miał już sporo, choć chciałby mieć więcej, pewien miał kłopot, bo w tym rzeczy sedno, że do wszystkiego miał dwie lewe ręce no i na domiar, głowę trochę biedną. Pomyślał z żalem, że nic nie wyduma, chociaż się bardzo wytężał i skupiał. Prosił więc ptaka najgrzeczniej jak umiał: "Ptaku mój złoty, moja głowa głupia. Zmiłuj się proszę! Czego mi potrzeba ty wiesz zapewne, ja tu głupstwo palnę, a ty gdy zechcesz przychylisz mi nieba, więc daj co życie moje zmieni marne". "Dobrze" - ptak odparł i frunął przez okno, a chłopu jakby nic się nie zmieniło. "Oszust" - pomyślał, tylko ślinę połknął, bo co miał wcześniej to i teraz było. Jednak po chwili, chociaż na świat patrzył, poczuł, że oczy coś mu otworzyło. Jeszcze raz w koło siebie się popatrzył i nagle wszystko jasne się zrobiło. Na progu usiadł, zadumał się chwilę i głośno westchnął: "Taki głupi byłem?" Nauki z bajki płyną różnorakie, ja tutaj morał jeden Ci podpowiem: jeśli nie jesteś jakimś złotym ptakiem, nie mów głupcowi, że nie dba o zdrowie.
  2. urocze uroczysko. opisane bez przesadnych wygibasów. podoba mi się. bardzo. pozdrawiam.
  3. Anno, rozumiem, dziękuję. zadałaś mi pytanie, na które przychodzi mi odpowiedzieć w bardzo trudnym momencie... ale tak, chciałbym żeby tak było. co do publikacji. jeśliby do niej doszło, to postaram się żebyś była pierwsza na tym forum, co się o tym dowie ;). pozdrawiam.
  4. Luka, liczba Twoich komentarzy przestała rosnąć, więc przypuszczam, że przestałaś zaglądać na tę stronę. mimo to spróbuje odpowiedzieć na kilka pytań. o ile mi wiadomo, to wierszy nie można przenosić między działami. jedyny sposób, to usunąć z działu wiersz i dodać go w innym dziale. zarówno wiersze jak i komentarze usuwa się klikając na odnośnik "Usuń" wyświetlany pod nimi gdy użytkownik jest zalogowany. oczywiście można usuwać tylko własne wpisy. jest tam też odnośnik "Edytuj". wszystkie te informacje są zapewne gdzieś na stronie, ale to już musisz sobie poszukać. pozdrawiam.
  5. zabawa Twoim koszem? - w żadnym wypadku, ale z wierszyka można pożartować... tym bardziej, że są przesłanki, że temat został potraktowany z przymrużeniem oka. pozdrawiam.
  6. Ja tak sobie napisałam.Wstałam w nocy na chwilkę, napisałam sobie, poszłam spać dalej. Bez zamiaru sensacji a tu proszę Ci że im styka, tamci że kupa na patyku. Jest dobrze byle do przodu:) Pozdrawiam i czekam już na Sylwestra;) no, przecie już byłem ;). i co z tego, że wierszyk średni? ale zabawa za to przednia ;).
  7. erotyk może być, ale komentarze biją go na głowę ;). pozdrawiam.
  8. chwilę mnie nie było, a tu tak miło się zrobiło... i tyle ciekawych mysli ;), aż chce się czytać. acha... Sylwek jestem, jeśli nie macie nic przeciwko temu. Luka, ja tu za młody jestem, żeby mówić o jakiejkolwiek wzajemnej adoracji. jeśli zaś chodzi o komentarz Michała, to (sporo tu czytałem zanim zacząłem wysyłać wiersze) zauważ, że o żadnych dropsach nie może być w tym przypadku mowy, bo czasem potrafi przywalić początkującemu, że hej! tym bardziej ucieszył mnie Jego komentarz. tym bardziej, że początkowo szukałem w nim śladów ironii, a się nie doszukałem. jak już wcześniej pisałem, nie czuje się urażony. nie utożsamiam się w tym co piszę. oczywiście mam pewien emocjonalny stosunek do swoich wierszy, ale jednak są one tak jakby poza mną. Twój komentarz dotyka więc mnie tylko w taki sposób w jaki dotknął by mnie pod jakimkolwiek innym wierszem nie mojego autorstwa, zależnie od tego czy wiersz mi się podoba, czy nie. jeśli zaś o mnie chodzi, to uważam się za nie dokształconego prostaczka i tylko zastanawia mnie, że to co sobie zapisuję czasami tak jakby mnie przerasta... szczególnie gdy czytam to po kilku latach. no, może w tym przypadku tak nie jest ;), ale uważam, że przyczepiłaś się do szczegółu, choć można było do wielu poważnejszych rzeczy. to bujanie prez cały dzień miało na celu wywołanie u malucha skojarzenia z zabawą, do której nawiązuje wierszyk. taka dziecięca metafora. zresztą konik może się bujac, a dzidziuś niekoniecznie ;). i wydaje mi się, że to właśnie ten fragment, który, odnoszę takie wrażenie, najbardziej Cię zmierził, jest ulubionym fragmentem testera. książka telefoniczna owszem, nadaje się super... do wyrywania kartek ;). co do bajek dla dzieci mamy podobne ideały, ale czasami jak je czytam, to zastanawiam się jakie oceny zebrały by na tym forum... M. Krzywaku, DZIĘKI ZA SZANSĘ. Pozdrawiam Wszystkich Serdecznie.
  9. Luka, a jaki jest Twój ideał wiersza dla dzieci? tak z ciekawości tylko pytam.
  10. łoj! ale się narobiło. nie nadążam ;). Niniejszym oświadczam, że do Luki żalu nie mam. jak już wcześniej napisałem, uważam, że często nawet z takich złośliwych komentarzy można wyciągnąć pożyteczne wnioski (pod warunkiem, że nie zostanie przekroczona pewna granica). choć mi miło, że bronicie mojego wierszyka, to pozwólcie, że do sporu nie będę się wtrącał. Pozdrawiam Wszystkich Serdecznie.
  11. Dzięki HAYQ, pomysł co do Ameryk niezły, ale skorzystałem już z rady Pana Krzywaka. taka forma jest mi bliższa, zapewne dlatego, że już wcześniej rozważałem taki zapis. co do Australii, to niestety, zaburza rytm, więc zostanie tak jak było. pozdrawiam serdecznie.
  12. Panie Michale, nawet nie wiesz, jaką radość mi swoim komentarzem sprawiłeś. oczywiście zgadzam się z Twoimi uwagami, ale zabrakło mi już cierpliwości żeby to dziełko doskonalić. ponadto co wymieniłeś, nie jestem zadowolony ze "starego jaskiniowca", ale sprawdziłem: w Afryce odkryto jaskinie ze śladami człowieka pierwotnego :). usprawiedliwiać się mogę jedynie tym, że mój "tester" jest tej wersji przychylny. pozostaje mi teraz tylko czekać na opinię kolejnego "eksperta". i jeszcze jedno, wbrew temu co napisałem w poprzednim komentarzu, wydaje mi się, że wierszyk nadaje się na kołysankę. trzeba tylko pokombinować z refrenem, ale to już pozostawiam Twojej pomysłowości. w każdym razie mój chłopak woli wersję śpiewaną, pomimo że nie mam w tym kierunku specjalnych uzdolnień. dziękując za rzeczowy komentarz pozdrawiam serdecznie i... czekam na wynik eksperymentu.
  13. dziękuję Pani za wizytę i wpis. cóż, sądząc po komentarzach, to niewielu zasmakowało. z drugiej strony... nawet negatywna reakcja może być budująca (nie ma nic gorszego niż obojętność). pozdrawiam Panią również.
  14. witaj Luka. kimkolwiek jesteś. wybacz, że nie będę Ci Panio/Panował. bo nie chce walnąć gafy, a z nicku, jak dla mnie nie wynika. poezja??? toż to przecie chyba widać, że to wierszyk dla dzieci jest... i w dodatku podpisany. od jakiegoś czasu testuje to na pewnym uroczym dwulatku. na szczęście na Poezji chyba się nie zna, bo sprawia wrażenie zachwyconego. gdy kończę, woła: "jeśće, jeśćie". no i muszę maglować to jeszcze raz... dwa... trzy... raz tylko udało mi się tym go uśpić ;). no, ale nie oczekuję, że wszystkim dzieciakom spodoba się to tak samo... komentarze Anny? zabawne, ale odnoszę wrażenie, że to Ty nabijasz mi licznik- dwa za jednym zamachem, choć można było załatwić sprawę jednym. dzięki! a tak serio, to cenię takie komentarze jak Twój. często są bardziej szczere niż te pochlebne... no, ale bez przesady. dzięki jeszcze raz i pozdrawiam.
  15. popieram Annę Siedem. pozatym, moim zdaniem, niepotrzebne zdrobnienia i tak jakby brak jakiegoś sensownego zakończenia. pozdrawiam.
  16. też tak miałem, tylko u mnie płynęła rzeka. co do wiersza- prosty, ale we mnie trafil. pewnie ze względu na podobne wspomnienia... ale to już zamierzchła historia. pozdrawiam.
  17. Adamie, potrafisz zachwycić! tak się złożyło, że czytałem ten wiersz stojąc, no i... usiadłem. co ja tu się będę rozpisywał, dla mnie, to jest świetny pomysł po mistrzowsku wykonany. kłaniam się do samej ziemi i pozdrawiam serdecznie.
  18. Anno, to jest bardzo miły komentarz. pomimo że widzę pewne niedoskonałości tego wierszyka, to będę wdzięczny za uwagi. co Twoim zdaniem należy poprawić? pozdrawiam.
  19. no, niech będzie, że można... i już. nawet nie wiesz jak w wielu kwestiach się z Tobą zgadzam, mimo, że na świat patrzymy chyba rzeczywiście trochę inaczej ;). kłaniam się nisko.
  20. jamioł??? tak mi się jakoś skojarzyło z nowelą Sienkiewicza. a może to ugryzgenie, to była strzała z łuku amorka? pozdrawiam.
  21. Panie Tymku, dziękuję za pochwałę tego co dobre w tym wierszyku i za słuszną krytykę. pozdrawiam serdecznie.
  22. Buju, buju, buju, buj, bujaj się koniku mój. Buju, buju, bujaj się, bujaj się przez cały dzień. Mój koniku, mój niebieski, w oczach moich wnet schną łezki, buzia moja roześmiana gdy się bujasz już od rana. Gdy na grzbiecie mnie kołyszesz, to przedziwne bajki słyszę, lub wyruszam w ciepłe kraje. Chociaż... tak mi się wydaje. Dziś słyszałem taką bajkę, opowiedział mi ją dziadek: Gdy był jeszcze bardzo młody, to konika z drewna zrobił. Tak jak ty, koń był bujany, nie z plastiku lecz drewniany. Czterech się bujało braci na koniku mego dziadzi. Byli na nim raz w Afryce. Tam widzieli lwa i lwice, zebry, słonia, nosorożca i starego jaskiniowca. Gdy poznali już ląd dziki, to zwiedzali Ameryki. Odtąd czterej bracia wiedzą, w którym miejscu one leżą. W tej co leży na północy, nauczyli Indian z procy, strzelać lepiej niż z armaty, a kowboi strzelać z bata. W Ameryce Południowej znów przygody mieli nowe. Gdy zwiedzali Złote Miasto, kajman na ich widok zasłabł. Bo nie widział nigdy w życiu chłopców czterech na koniku. Że miał jednak ostre zęby, oddalili się czym prędzej. Już za chwilę buszowali po słonecznej Australii. W zachwyt wprawił ich koala, chociaż kangur też się starał. Trochę w długiej tej podróży czas się braciom zaczął dłużyć. Przejechali Azję całą, więcej już im się nie chciało. więc zrobili cztery hopy i wrócili do Europy. Choć czekała Antarktyka, sen ich zmorzył i konika. Bajka tu się z prawdą plecie, jednak dobrze, że na świecie wciąż koniki są bujane, no i dzieci roześmiane. Buju, buju, buju, buj, bujaj się koniku mój. Buju, buju, bujaj się, bujaj się przez cały dzień.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...