Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rafał_Leniar

Użytkownicy
  • Postów

    1 097
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Rafał_Leniar

  1. Dzieci topią kukłę w rzece, Nie za dobrze wiedzą, kim jest Ta szmaciana, brzydka pani, Obleczona w szmaty słoma. Ogień z wodą łączą w ten dzień, Żegnać zimę, wiosnę witać Zaczynają, by z tradycji Zadość choćby tak się stała. Zima trwała dla narodu, I zamarzły dawne bóstwa, Teraz ich brzask, roztapia się Lód, którym to obleczone. Ze śmiesznej, podstarzałej kukły, Wylatuje rymowanka, Nuci dziewczynka bez wianka, Rymów kilku kształt wypukły: To ja, Marzanna, Zimowa Panna, Gwiazda Zaranna, Zorza poranna.
  2. Krytyk oszalał! Wszedł do galerii - obrazy i rzeźby rozwalał! Kicz! Wstyd! Pstrokata tandeta! Kiepska z tych dzieł podnieta! Nie będziecie czynić z daru ojca mego targowiska! Już wolę, gdy twórca na Stwórcę naciska.
  3. I cóżeś winny ludowi, Chrystusie, Że cię Izrael nie wzywa w pokusie - Skazując najpierw? Coś ty uczynił swemu ludowi, Że tylko on się sceptycznie głowi - Wyrzekłszy najpierw? Czemu to widzą kozła ofiarnego, Który się błąka poza domu swego Pustynne pole? Czemu cię zesłał naród na wygnanie, By z ciebie kpili dzisiaj poganie - Przyjąwszy wcześniej? Zwycięzca śmierci, piekła, Azazela, Aż czarno-szara stała się niedziela. Minąwszy wiecznie.
  4. Bóg się gniewa Trwa ulewa Pan niebiosów Rozzłoszczony Błysk uderza Grad rozlewa Na wierzch lasów I na domy Wściekły i poznany cały Gniewny tak jak przed wiekami I za dnia ciemność się stała By tu zostać między nami 5 sierpnia 2023
  5. Był biały welon Suknia Ryż sypany pod stopy Na szczęście Na nowej drodze życia Po czterdziestu latach Zauważono Brak uczucia Dziecko uczy się budować Na skale Stawia cegły jak klocki Nie ma welonu sukni Ryżu pod stopami Jest szczęście Na nowej drodze
  6. Ech, wciąż nie umiem przyjąć pozytywnej opinii. Napiszę tylko, że klawo. ;)
  7. Śpieszmy się kochać nauczycieli Uczniowie robią z nich cweli Spieszmy się być nienawidzeni Nim życie na śmierć się odmieni Co było warte cenne drogie Dziś gusta karmi ubogie Śpieszmy się albo ciągle zwlekajmy Ceńmy się albo Sprzedajmy
  8. Dziękuję wszystkim. Ciągle myślę o sobie nie za dobrze, ale muszę sam przyznać, że miewam ładne wnętrze. Pozdrawiam!
  9. Piosnka apokaliptyczna Zaczął prószyć deszcz popiołów Stal, żelazo, plastik, ołów Wielkie miast aglomeracje Zera, jedynki i spacje Ziemia już na wyczerpaniu Cóż to będzie? Wyjdzie w praniu! Wizja apokaliptyczna Dla baranich łbów wytyczna Ref. Bez szacunku dla gatunku! Ginącego w naszych oczach Wymieranie na ekranie Gnicie czy obumieranie Zaczął smog i smok się mylić Życie ludzkie, na kształt chwili Jeszcze mniejszą ma dziś wartość Rzucić można wszystko... Psia kość! Ludzkość już na wyczerpaniu, Człek człekowi mówi: "draniu", "Czyś naczelny i rozumny?" "Nie, bo wolę już do trumny!" Ref. Bez szacunku dla gatunku! Ginącego w naszych oczach Wymieranie na ekranie Gnicie czy obumieranie Bachanalia W Rzymie na Campo di Fiori Kosze przejrzałych cytrusów Trudno odróżnić ludzi Od nimf lub pijanych Bachusów Bruku sięga idea Wciąż nakrapiana winem Bachanalia odwieczne Giordano Bruno cóż - winien! Turyści robiący zdjęcia Są tutaj ale ich nie ma Absorpcja w sztuczne zaświaty Jak głucha ślepa i niema Masa przed wirtualnym Wirtuozem i zerem Które są poprzedzone Fatalnym zniewoleniem Popiół ze stosu uleciał Dym kadził zgniłe cytrusy Kobiety pląsały jak nimfy Mężczyźni niby Bachusy Nic się nie zmienia z czasem Oprócz diabelskich szczegółów I bezrefleksyjną masę Widzę w wielkim ogółu Kobiety jak rzymskie nimfy Mężczyźni niby Bachusy Popioły a z nich nie Feniks Lecz jakby wróżebne fusy Miało być słowo poety I kilka iskier z popiołów Jest nurt i łyk cieczy z Lety Krzyż cięższy niż rdzawy ołów A jednak pamięć wciąż czuwać Każe nad losem Bruna Słowa nowe układać I patrzeć jak płonie łuna Lecz stosów już nie stosują Wiatr uniósł popioły prochy Romulus Remus wilczyca I wilk aż za bardzo płochy Szanta kosmiczna Układ słoneczny, więc włączaj wsteczny! Parszywa dziura! Nie czarna - bzdura! (To słowa kosmity z Plutona orbity...) Przy gwiazdce niezbyt okazałej W mgławicy dość prowincjonalnej Gdzie meteoryt zmiótł dinozaury Plemię powstałe z małych cząsteczek Opuszcza swą zmęczoną planetę Najpierw ku Marsa czerwonemu globu (Gdy wcześniej zdołało osiodłać księżyc) By Beksińskiego wręcz krajobrazy Przenieść na niego i dalej marzyć Kosmiczna misja, wręcz odyseja Drżyjcie pierścienie gazowych olbrzymów! Bo homo sapiens znajdzie tlen wodę I chleb upiecze w nieważkości stanie Ach te kosmiczne przeprowadzki! Poza Plutona daleką orbitę Ludzkości wpływy - krakena macki! Jakiż osądzi was tam arbiter? Od anarchii do hierarchii Mawiano w Jarocinie, że punk rock nie zginie, Że Rzeczpospolita nie jest całkiem kwita, Generacja- spacja dzisiaj nam dorasta, Co punk rocka gwiazdy ani jednej nie zna. Ref. Teraz Woodstock lub Mrągowo, Chuda żmijo, tłusta krowo. Konsumpcjonizm i hierarchia. Orgia, błoto, oligarchia. Z tej anarchii, z tej idei Do hierarchii, do Korei? Z anarchii w hierarchię - taka kolej rzeczy. Tak ewoluują wszystkie dzieci śmieci. Ref. Teraz Woodstock lub Mrągowo, Chuda żmijo, tłusta krowo. Konsumpcjonizm i hierarchia. Orgia, błoto, oligarchia. Historia pewnej monety Była dana raz na tacę, Zakupiono za nią świecę, Potem facet z naprzeciwka Sza! Monetę ma już... Dziwka. Taki to już los pieniędzy, Przez bogactwo aż do nędzy. Od jałmużny do okupu, Ciągle na coś, ciągle w ruchu. Prać pieniądze każdy może, Każdy pierze - na coś daje. Wielu myje potem ręce, Ten całuje, co wciąż ma je. Sabat Esbath Co się na tym wzgórzu stanie? Nocą tajemniczy świat Czas rozpocząć tańcowanie Tańcowanie w noc Esbath! Zadrży powietrze, martwe legendy. Zawirują fałdy szat potarganych, z czarnej wełny – tańczmy, tańczmy w noc Esbath! Tafla wody wsączy błękit żywych cieni, światła gwiazd, gdy będziemy na tym wzgórzu - tańczyć, tańczyć w noc Esbath! I w rośliny i zwierzęta zmieni nasze ciała czas. Tylko wzgórze zapamięta: tańce, tańce w noc Esbath Słońce już na niebie wstaje dobiega sabatu czas wielu jednak wciąż tańcuje kończąc święto w noc Esbath Piosenka tułacza Głaz nie zatrzyma wichru, Wiatr nie porwie kamienia. Gdzie zatem sens tkwi tych dwóch Żywiołów obu? W marzeniach? Lewo nie stanie się prawym, Prawo na pewno nie lewym, Dzień nie zabłyśnie nocą, Więc pytać można wciąż: po co? Ku bezpodstawnym, tułaczym, Wędrówkom, aby w rozpaczy Utkwić. Jak bardzo wielu, Którzy tu błądzą bez celu. Głaz nie zatrzymał wichru, Wiatr nie porwał kamienia. Zostaje cisza tych dwóch Żywiołów. I czcze natchnienia.
  10. Elfy płaczą srebrnym płynem, Bo elf czasem jest blondynem, O niebieskich też źrenicach, Pięknej cerze, smukłych licach. Elfom niby dobrze jest żyć, W baśni, bajce, legendzie się kryć. Elfy nie jedzą fast foodów, Obce im są sterty brudów. Śmieci elf nie segreguje, Bo i po co? Zjada i je Tylko coś na kształt ambrozji, Rodem z prawdziwej fantazji. Skąd łza elfia? Tego nie wie Chyba nawet dziupla w drzewie, Sowa, wróżka, krasnoludek, Może nawet i sam... Człowiek! Ponoć w puszczy samym sercu, Płynie strumyczek z łez elfów. Łączy się z nim wielka rzeka, A w niej - potok krwi człowieka.
  11. Koń miał chcicę, więc pokrył oślicę. Powiła muła oślica czuła. Jaja kosmiczne, może komiczne, Kosmity, który spłodził lemury. Naczelnych rząd, jąder ich swąd. Australopitek, człek z cro magnon. Lecz... Cóż się stało zwyczajnej kurze? Brnie przez podwórze grzech wbrew naturze!
  12. Influencerka, tancerka. Depcze ziemię twardo. Przeć może tylko przed siebie, Przyj! I nie pyskuj. Masz mi rodzić dla zysku! Strzegą jej aniołowie, Duszę ma nieśmiertelną, Ciało ma przebojowe, Urodą grzeszy na wieczność. Nie dla niej sny o brzydocie, Ciemne refleksje o cnocie. Alleluja i do przodu! Nie wyrwać się z korowodu! Bawiłam się kiedyś Barbie. Ale wyrosłam z tego! Laleczka martwa już leży, Przy stercie klocków LEGO.
  13. https://pzwl.pl/autor/Rafal-Leniar,a,63922299 Dla pacjenta... Nie na receptę! Wskazania: - stany psychotyczne - nerwica eklezjogenna - stany depresyjne Długo mnie tu nie było. Pamiętam kilka nicków zaledwie. Wszystkim dziękuję i obiecuję, że... Może będzie ciekawie. Z nowymi tekstami. A tak naprawdę, to wpadłem się nieco wypromować.
  14. Większy lęk mnie ogarnia Gdy pomyślę Że muszę jechać autostopem Autobusem Pociągiem Kupić torebkę tytoniu Napisać wiersz Wyjść na ulicę na której Stu diabłów (W tym kilku wcielonych) Aniżeli wtedy Gdy coś mnie uderza w plecy W ciemnym pomieszczeniu Haker mami mamoną Muzułmanin grozi śmiercią I potępieniem Istnieje niebezpieczeństwo Wybuchu bomby nuklearnej A także Wojna zaraza głód No i rzecz jasna Śmierć
  15. Rafał_Leniar

    Limeryk tęczowy

    Pan X z Polski się nie śmieje, Bo jest, w stu procentach, gejem. Zanim go poszczuli psami, Nim się znalazł za kratami - Uciekł z kraju - w Pireneje!
  16. Biedronka na liściu skakała, Do kwiatuszka zaglądała. Nagle - pszczółka przyleciała, Przy kwiatku się zatrzymała. Zapylić chciała roślinkę I napełnić miodem skrzynkę. Bo pszczółki są pożyteczne! I zbierają miód skutecznie. Potem pszczółka odleciała, Biedronka dalej skakała. Wtem... Po liściu maszeruje Mrówka, która wciąż pracuje I, choć nie zapyla kwiatów - Bardzo przydaje się światu! Tu posprząta, tam przeniesie - Czyści wszystko w każdym lesie! Mrówka powoli umknęła, Biedronka skakać zaczęła. Po czym widać, że dwa trzmiele, Których jest już dość niewiele, Okrążyły kwiatostany, Bo kwiat przez nie zapylany Jest, a zatem trzmiele, pszczoły Są dla kwiatów jak Anioły. Trzmiele wkrótce odfrunęły. Gdzie indziej fruwać zaczęły. Ile dzisiaj tej nauki! Maszerują też trzy żuki. Odnogami, żuwaczkami, Poruszają, są kumplami. W lesie, na łące i w polu, Przy budynkach oraz w boru! Żuki odmaszerowały, Przeszkadzać biedronce nie chciały. Na łodyżce i w promyczkach Pełznie również gąsieniczka. Zjada listki, aby kiedyś Swą przemianę nagłą przebyć. I z dość brzydkiej, marnej larwy Ubrać się w przepiękne barwy. Gąsienica popełzała, Biedronka ciągle skakała. Aż tu nagle... Piękny motyl Na kielichu kwiatu złotym Usiadł, i choć nie zapylił, To skrzydła swoje rozchylił, Aby barw mnóstwem odcieni Jeszcze bardziej świat odmienić. A biedronce na skakance Świat się wydał pięknym wielce! Morał taki - świat jest cały Pełen w niewielkie - morały!
  17. Chcesz usłyszeć o czym baśń? O stolemie czy golemie? Stolem - olbrzym, wielki lud. Golem - z gliny żywy cud. Może ci się przyśni sen I Kaszuby, i cheruby. A semickiej magii cień, Wkroczy między wielkoludy. Będzie to jak dawna baśń, Po niej dobry, miły sen. Z Kaszub stolem będzie kłaść Się u stóp twych, golem też. Cherub czuwał będzie nad Wami trojga. Skryty w beż. Żegnaj, bajko, trzeba wstać, Pokonywać koszmar dnia. Stolem, golem - poszli spać. Cherub z Kaszub... U konania.
  18. Aggeusz nie lubił bajek. Jedyna, która zaskarbiła sobie jego polubowność, to baśń o rabinie i golemie. Metafizyczny akt tworzenia istoty magicznej z gliny, na wzór i podobieństwo Adama, w jakiego Bóg tchnął życie. Ta baśń inspirowała magów, kabalistów, alchemików. Aż w końcu nadszedł jej pewien renesans - rozwój genetyki i sztucznej inteligencji. Przeglądał swoje dawne zapiski jak człowiek, który z pobłażliwością ogląda swoje pierwsze poczynania... Zlitował się nad swoją naiwną koncepcją "nad"-jednostki będącej zlepkiem wszystkich ras i talentów ludzkich, zebranych w jeden materiał genetyczny. Odkąd klonowanie i manipulowanie ludzkim DNA stało się zakazane i ogłoszono je nieetycznym, porzucił tę koncepcję. Teraz został wynajęty do o wiele bardziej szlachetnej działalności - tworzył androida, cyborga, maszynę niemalże "żywą". Większość takiej inżynierii służyła ludzkości już jako żołnierze, szpiedzy i robotnicy. Pojawiały się czasem cyborgi dostosowane do tworzenia sztuki wizualnej i poetyckiej lub syntetyczne kurtyzany obu płci, lecz nie było jeszcze idealisty, nadzwyczajnie etycznej jednostki, jakiej obce są wszystkie wstrętne, acz ludzkie, cechy. Wszystko, co ludzkie, a raczej ta część człowieczeństwa, która tylko uwiera, krzywdzi, przynosi wstyd i stratę. Tak, Aggeusz naprawdę pragnął stworzyć quasi-anioła. Albo drugiego Adama... Spoglądając na ostateczny kształt ciała popadł niemal w narcystyczny zachwyt - ani biały człowiek, ani "murzyn", ani nawet Azjata. Coś bliższego Indianom, ale nawet "czerwonoskóry" to nie był, gdyż brakowało mu typowej dla nich aparycji, czy też i karnacji. Czyli te wszystkie studenckie dumania nie poszły na marne... A jednak Frankenstein się chowa! - Zatem... O ile się nie mylę, za niedługo tchnę w niego życie... - rzekł Aggeusz, niezmiernie podekscytowany, czego w ogóle osoba postronna by nie zauważyła. - Dość już przywar człowieczych! Niech to, co gorsze, miałkie i słabe, złe i nikczemne, zostanie odtrącone od dobrej strony ludzi! Niech powstanie drugi Adam, etyczny, piękny, bez skazy! Niechże powrócą czasy przedpotopowe, a wszystko na powrót stanie się proste, rajskie i przejrzyste! * * * W laboratorium panowała cisza mącona tylko drganiami maszyny, z której cyborg wyszedł na wolność. Na martwej twarzy Aggeusza widniała pomazana jego krwią - Gwiazda Dawida. *Abra Cadabra - “I Create As I Speak,”, "As I speak, I Create".
  19. (wiersz z pamięcią o samotnych) Wieczorkiem mam schadzkę z amorkiem. Mam ochotę się tulić i pieścić, ale samotnym zawsze wieczorkiem I mnie się to w głowie - nie mieści! Gdyby chociaż amorek Zjawił się - w podwieczorek! Nic z tego, kolejna złuda. Kolejny raz się nic uda!
  20. Postaram się wyrównać. Dziękuję za odpowiedź.
  21. Pani doktor Pani psychiatra Pani ordynator Słowny wibrator
  22. Byłem hippisem Z kartką długopisem Nie ćpałem Klasyki rocka nie słuchałem Nie było mnie stać By wyżej srać Dlatego gnojna jest wojna Byłem do przodu zabrakło z tyłu Tyłek wypięty na różne przekręty Polne kwiaty we włosach Łonowych piach W którym Szkielety mundury
  23. Pan Kiczyński wprost z Kiczowic, Postanowił się obłowić. Kosztem ludu oraz smaku, Sprzedał Polskę w... Warzywniaku! Ugotował nam tę zupę, Jarzynową z krwią i trupem Obywatela pewnego, I zaangażowanego. Lecz najgorszy tutaj niesmak, Wynika z tego, że na wspak Pojął rolę sztuki pięknej. I war(i)uje obraz nędznej, Polski jak ta wielka sztuka. Jak ta cudza bura suka.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...