Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rafal Bielan Wierzbicki

Użytkownicy
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Rafal Bielan Wierzbicki

  1. Stety - konieczne, łatwość z jaką niektórzy ferują wyroki i oceny jest zastanawiająca - i z jakim przekonaniem - dlatego nie oceniam - i oddycham swobodnie. Dobrego:)
  2. w teatrze śnienia zamachowiec odbiera życie jednemu z gości – niedoświadczonemu scenarzyście publiczność oddycha światłem i purpurą gniewu transcendentalna ochrona nie reaguje – stoi na straży własnych sumień z dala od zamieszania w zamkniętych oczach bije źródło niepokoju otwarte wiadomości z rejonów nad-impulsu mrowią wilgotne skronie obserwatorów światłowodowa nić plącze spójne dotąd komunikaty sześciowymiarowe szklane oko penetruje otumanione głowy wyjmuje niezbędne myślokształty, zasysa siły witalne na ścianach monastyru księżyc wyświetla film „Odyseja komiczna 2012” strach wymieszał się ogłupieniem tworząc eteryczne sushi – ostre i niestrawne zabarwione skondensowanym, wschodnim jadem dzieci wiszące na baobabach śpiewają „Wszyscy święci idą do piekła” psychodeliczny hymn lotnych pielgrzymów z tras przedświadomości W 13 pawilonie eksplodowała woń parzonej salvii cieć klął pod nosem po hebrajsku – sprzątał syf po wczorajszych obradach klubu połykaczy ognia
  3. przestajemy bronić dostępu do ognia w kolebkach sennych kryjąc się przed światem na śmierć zagłaszczemy wszystkie wrogie bestie przechodniom rozdamy pamiątki z wakacji czy zostaniemy wtedy niewinni i młodzi, a zło upadnie od ciosów naszych serc? z trzeciego oka zniknie katarakta ciemność rozbłyśnie legionem świetlików na skroniach otulina z eterycznej włóczki pozwala nam umknąć halabardnikom udajmy się zatem do naszych schronów usiądźmy swobodnie w pozycji stokrotki rano połamani skoczymy z dachu świata a we własnych grobach pochowamy naszych nieprzyjaciół do wspólnej mantry zaprosimy wrony postawimy bezmyślnik w arkuszu Wielkiego Kronikarza
  4. [Madryt gdzieś w południowym zakątku plaza mayor od trzystu lat nie ma tu już inkwizytorów] która godzina senor, a może jaki czas? pytam w przerwie od powolnego umierania skąd ta powaga w głosie. chodzi tylko o wskazówki zestaw liczbowy dający poczucie cząstki dnia cerveza? jasne, tylko czy na to pora. do jednego nawet nie siadam. cóż, polskość mi tętni od czterech wzwyż Madryt jest zbyt upalny na przemijanie, kiedy odchodzę z każdą kreską – powyżej trzydziestu stopni krople potu wyruszają z czoła w jedno sekundowym odstępie zatrzymują się na medaliku z sercem Chrystusa powlekanym srebrnym cierniem, kupionym na bazarze w Toledo. dalej już nie ma nic poza legendą matki jak wychowują swoich synów na potężnych macho troski upychają po kieszeniach a czasem gotują je na wolnym ogniu razem z paellą zalewając mętnym, piwnicznym winem !Iberia tiene diferente tiempo!
  5. Dzięki za cenne uwagi :) Paradoksalnie uważam zwroty: 2 i 5 za najbardziej udane pod względem konstrukcyjnym :) ale rozbieżności nie tworzą tutaj problemu - wręcz przeciwnie. Kłaniam się pogodnie Rafał
  6. pustka w sakiewce wprowadza niepokój w stan magazynowy twoich szaf innym rekwizytom kończy się ważność czy to ma być ta twoja "konieczność zmian"? stan konta wykpił boleśnie stan ducha spada tolerancja na serwis róż nic mi nie powiesz już miłego z rzęs radykalnie znika tusz żart z nocy już nie taki rześki szelest w przeponie i krnąbrna codzienność o którą jak zwykle przyjdzie mi rozbić głowę, jak mniemałem dosyć myśloszczelną w nagłych przypadkach tąpnięć libido akt do znudzenia przypomina zapaść kardiologicznie rzecz ujmując serce, jak mówisz mam nie z tego świata centralny mięsień już tak nie pracuje choć lat temu kilka był pracoholikiem teraz z zasiłku twoich wyrachowań nie ma szans przeżyć przez kolejny weekend tłumaczę to sobie nazbyt hormonalnie stłuczony wazon dosadnie zaprzecza przecież testo i proge to bieguny polarne próbuję to rozgryźć prawie od ćwierćwiecza
  7. czy w obliczu końcowego rozdziału będziemy ocieplać nasze fotele zatopieni w nich jak w schronach dym papierosów osnuje pokój ze ściany mrugnie nam gwasz z bazaru na Kole w kącie staroświecki wehikuł czasu zapyta nas raz jeszcze - pamiętacie koncert Pearl Jamu w dziewięćdziesiątym piątym? pierwszy dzień wiosny na Starówce w deszczu z milicyjnych armatek pierwszą gonitwę na służewieckich wyścigach... palącym spojrzeniom gasną już zapalniki ręce moczą się w zalewie zapomnienia zanikają linie papilarne nie chcemy wiedzieć kto na nas tam czeka wejdziemy ślepi i ogłuszeni w zmierzch ziemskiej próby opatuleni w zwoje zapisów z niedokończonych rozmów zapamiętanych bajek z dzieciństwa pragnień niespełnień i scen z terenów walk motyli
  8. dotychczas jadaliśmy zimne niepokoje mali i brzydcy niezbyt wytrawni nikt nie pytał nas o pochodzenie kiedy padaliśmy na twarz przed ich bogiem kompletnie pijani lecz niezatapialni nerwowość krępuję nam codzienne ruchy teraz gdy wygasa płomień macierzy na koniec życia planujemy pokłon w stronę natrętnych patronów morderstwa szczujemy się nawzajem wilgocią powiek zakroplonych potajemnie sztucznymi łzami wilkołaczym swędem w mrok popychani szacujemy straty raniąc się nawzajem niewiedza rozpostarła brunatne zasłony w zmrożonych sercach roznieciła zamęt nigdy nie poznamy końca tej historii uznani za winnych i kalecy w prawie
  9. w ogrodzie Temporii spacerują smoki na każdym łuski szeleszczą rytmicznie migoczą spojrzenia zastygłe na grzbietach śnieżnych paladynów, pochłoniętych istnień w zatoce wyznań płacze cicho jaspis spośród mieszkańców kamienistej ścieżki najmocniej przeżył rozstanie z feniksem zabranym podmuchem w całun zimnej sepii strzygi na latarniach podgrzewają piołun jaskrawe światło nie daje im usnąć po nocnych obrzędach obcinają włosy przędą z nich zaklęcia, tkają szare runo wyrocznia w zagajniku poprawia makijaż za chwilę wystąpi przed tajnym zgromadzeniem druidzi w spokoju jedzą srebrny budyń wiedźma na ławce ćwiczy nieistnienie sowy snują bajki o feeriach kolorów pastelowych brązów, wytrawnych czerwieni gdy z deszczu liści układały wróżby czekając na otwarcie misteriów jesieni od północy dał się słyszeć szelest niepokoju jegomość w płaszczu zapalił pochodnie - Każdy jej płomień spala jedno życie...! ogród zarechotał gardząc ludzkim ogniem
  10. "słowa wychodzące na wolność kładą balsamiczne cienie na kolorowe pole drgań zdania porosły szkicami postaci bajeczną kreską drążą czas..." na stertach papierów listów arkuszy leżą jednookie pęknięte okulary narracje głaszczą zmysły szelestem stron proszą brzegi leksykonów o chwilę zwierzeń w tym czasie odsłania się galeria urwanych zdań a prolog gra w szachy z epilogiem papierowy tunel zaprasza orientalne czcionki na orgię ekslibrisów. wysyła list otwarty do wielkiego introligatora z prośbą o łaskę dla okaleczonych annałów starych encyklopedii Orgelbrandta bajek Andersena niedopowieści dogasają w cyklach wydawniczych znaczenia ilustracji knują coś za pluszową kotarą po drugiej stronie na półce wyleguje się errata do kronik Akashy pali ostatniego papierosa niefrasobliwie strzepuje popiół
  11. Z psikrością muszem stwierdzić żem imbecyl i sianownego pana ni w ząb nie rozumie. Alboś może pan pijany jaki albo co inszego, alboś pan mozie się źle poczuł i niedomaga na rozumie :) Nie, tak całkiem serio to doprawdy nie wiem o co Panu chodzi Panie Ilionowski, o co Pan walczy? O dobrą poezję, czy o przestrzeń dla swoich pierdolców? Wybaczy Pan ten ton ale nieco się pogubiłem [...]
  12. Esterka lepiła garnki milczeniem ofiarą z ciszy odciskała kształty na jej policzkach cienie przyjaciół tych co im śmierć rozświetliła twarze rodziny szepczącej kadisz na podwórku i dzieci co brukiew jedzą na śniadanie W jej natchnieniach wtopionych w glinę shoah nie istnieje sny płyną jak dawniej na sznurku schną wyprane opaski skrzypki na Chłodnej popiskują rzewnie modlitwę z bruku ktoś podniósł i zasnął
  13. Na temat kradzieży nic mi nie wiadomo, poza tym tylko moja lampa umie medytować ;)) Pozdrawiam i zapewniam, że nie bywam złodziejem lamp ;)
  14. pięści zapadają na rzadką chorobę łagodnieje skowyt ciemiężonych dłoni balsamicznie rzęzi zepsuty adapter na lekarskim kitlu plamy z monotonii ze stołu puszcza bańki zmartwychwstały golem felczerzy piorą jego starą duszę skalpel niewinnie pobłyskuje ostrzem nocna zmiana warty pije z morfeuszem w tej osadzie chłodu oczy się nie kurzą nikt nie tryska jadem i kolcem nie pluje czasu przyszłego nie ma w poczekalni stróż czyści parapet lampa medytuje
  15. zgadzam się / uszanowanie. / nie zgadzam się - na Warszawę trzeba umieć patrzeć nie zachwalam, nie popadam w patriotyzm lokalny, nie zachęcam do pielgrzymek ale... tu mieszkały moje dziady i pradziady i jakoś tak w tej pozornie dotkliwej brzydocie (nie dokonanej przecież rękami samych mieszkańców) widzę codziennie miejsca, które mnie zachwycają. Jednym z nich, tych najnowszych jest Muzeum Powstania Warszawskiego - warte polecenia, kto był wie. są takie momenty kiedy Warszawa oddycha swobodnie i dostojnie - a i pamiętać należy, że wielu poetów jednak opiewało jej klimat w swoich pracach. Tak czy inaczej, Warszawę można lubić lub nie ale z pewnością nie da się przejść Alejami Ujazdowskimi z uczuciem obojętności. Pozdrawiam
  16. o ile nie lubię twoich wierszy, to ten tak nawet dość mi przypadł do gustu pozdr ciekawe czemu? ... bo bardziej osobisty ? pozdrówska B.
  17. właściwie w tej scenie to już wszystko jedno większość pomysłów poszła na wygnanie nie wrócą chyba prędko prowadzą otwarty konflikt z wartościami a mnie grozi eskalacja chłodu zasępioną twarz zasłaniam ręką wrzeszczy z głębi mój wewnętrzny bohater domaga się misji – ja mu na to „spierdalaj” moi sąsiedzi nadal palą browna ich życiu na chwilę nic nie zagraża stoję w odległości ośmiu złudzeń tyle na ogół wystarcza by przeżyć słowa kluczowe: poniżenie, walka, upadek, lot nad oazą mitów umiejętności: pijaństwo, tworzenie szumów, języki bardzo obce, sen skutki: ogłupienie nieruchomym stanem rzeczy pęka mi w rękach formacja „człowiek” ściskana od lat nazbyt silnie głowę zwilżam częściej niż zwykle rzadko kiedy sypię na nią popiół adres: kolebka szczęścia kryptonim operacji: wszystkowdupizm w uszach zasysa się zbiorowy rechot wszelkiej maści wrednych skurwysynów tak zwanych osobników dominujących znów przeoczyłem jakiś ważny moment współczucie splotło samobójczą pętlę nad moją głową w końcowym ujęciu
  18. Z tą "warszawką" można śmiało popaść w przesadę bo to miasto okrutnych kontrastów. Z jednej flanki Pomnik Powstania, z drugiej brud i zamęt, z innej Łazienki Królewskie, z kolejnej znów obskurny szpital psychiatryczny na Nowowiejskiej itd. :) Pozdrawiam mocno przedwojenne miasto owszem, ale jak tak spojrzeć to większość nabywców spoza takich typowych tamtejszych coraz mniej, a wiadomo, kto nowy i najdzie chce się pokazać, kiedyś byłem na jednej ścieżce w okolicy wawy, podobno tamtędy uciekał konstanty 30 listopada wiadomego roku, rosło tam drzewo, po latach - blok, kurcze, na tym polega polityka nie tylko w stolicy, dziś koło mnie zamiast parku wyrasta dzielnica dla dorobkiewiczów, a szpital psychiatryczny? cóż daleko pod grędzicami, w lesie stąd też idąc do wiersza, w wiersz czy jak kto woli zastanowiłbym się nad warszawką nie tylko tą z wawy - nie warto MN No niestety, jest to prawda - nad tymi wieloma kwestiami nie raz z pewną boleścia w klatce piersiowej zdarzyło mi się zatrzymać. Przywiązanie, sentymenty, dobre tradycje to dla niektórych hasła z kosmosu, nadające się jedynie do kosza (w komputerze;). Ale to mimo wszystko nadal ludzkie cechy, bardzo ludzkie... i chyba nie pomrą szybko Pozdrawiam
  19. Z tą "warszawką" można śmiało popaść w przesadę bo to miasto okrutnych kontrastów. Z jednej flanki Pomnik Powstania, z drugiej brud i zamęt, z innej Łazienki Królewskie, z kolejnej znów obskurny szpital psychiatryczny na Nowowiejskiej itd. :) Pozdrawiam mocno
  20. na ławkach pod pałacem, przy gadzich ogonach w szczelnych zakamarach centralnego portu drużyna zamotanych istot rozumnych oniryczny akcent na ścieżce przechodniów jeden odgania odblaskowe pszczoły inny ktoś prowadzi psy wielkości słoni na starówce konstruktorzy astralnych portali regulują obraz w dziwną kompozycję nie wiem czy to Miró czy to może Dali? na pętli nocnych ląduje zeppelin pod rotundą sowa łypie trzecim okiem czesze swoje dzieci grzbietem iguany dedykuje mantry papierowym smokom nakłaniają lato do wspólnej modlitwy klaszczą im dybuki ćmy kadzidła palą plemiona miejskie dają znaki dymne patronom obłędu ofiary składają
  21. tu jest miejska przystań czasu improwizuje zespół światłocieni zegar słoneczny od lat ten sam wieczny posąg Jowisza szepcze coś wróblom to niepojęte liście pikują w okrąg fontanny czyjeś natchnienia zaczepiają przechodniów siadają na ławkach, strzelają z procy staruszki knują spisek parkowy wszystko jest takie mimowolne letnie sukienki zaginają przestrzeń punkowcy grają na harfach ... śmiesznie
  22. Panie Stefanie, pełen wyrozumiałości i pokory acz zrozpaczony do granic upadłości i skraju załamania nerwowego, zapytuję: dlaczego ????? A tak serio to nie rozmiem takich lakonicznych wypowiedzi - prawdę powiedziawszy chciałbym nauczyć się kiedyś wypowiedzieć (w odniesieniu do...) jednym słowem ;) To chyba trudne. Salute!
  23. panuje tu przejrzystość i cicha więź z tłem obrazów może z Tybetu, może z Indii okrągły stolik przysypany płatkami tarota na ścianach smugi pulsujące fioletem wtórują milczeniu zjaw lampy przygasają studzą jaskrawość migających dusz w nieruchomym półcieniu szeptana rozmowa z konstelacją raka ryba ze szklanej półkuli rzuca co chwilę rubinowym okiem na olejny portret Goethego na orzechowej półce papierowa replika ostatniego snu notatka: „Rudolf, skąd przychodzisz, kim jesteś, dokąd się udasz gdy sekwencje życiodajnych barw osuną się w niszę głębokiej pamięci...” w kubku z winem pluskają się mgławice symboli kuzynka karma puka palcami po stole nierytmicznie
  24. "Przegadane" (?) ciężko obecnie czegoś nie przegadać, tak po prawdzie, Miła Pani ;) Najgorsze jest w tym "przegadaniu" to, że coraz więcej tematów, które może nie powinny ulegać procesowi przegadania - ulegają i nader tego - stopniowo tracą na aktualności jak i spada ich wartość... Dzięki za odniesienie się do tekstu, co pozwolę sobie potraktować jako uznanie ;) Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...