Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rafal Bielan Wierzbicki

Użytkownicy
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Rafal Bielan Wierzbicki

  1. Ano jak się duma to i wydumać się coś zdarzy w tej zadumie. Przewodnik? no może... Raczej mały historyczny wycinek ujęty w ramy poezji można przechadzać się i w czasie - można? J.S można! i nawet trzeba... i w przestrzeni również :)
  2. Ano jak się duma to i wydumać się coś zdarzy w tej zadumie. Przewodnik? no może... Raczej mały historyczny wycinek ujęty w ramy poezji
  3. Podejmuję temat zmiany pierwszej zwroty - fakt brzmi lepiej. Pozwolę sobie zatem na dokonanie korekty. Dzięki za cenną poradę literacką :) Pozdrowieństwa
  4. Warszawski dziki zachód, tak mówili nasi rodzice kupujący amulety dobrobytu na Kercelaku gdzieniegdzie stary tapczan - w którym chowano karbidówki w powstaniu i jeszcze fragment muru getta na Złotej gdzie nie zawitał żaden pielgrzym z Izraela a pijane koty składają hołd czerwonym cegłom wtykając między krawędzie resztki jedzenia zamiast pobożnych życzeń na papierowych zwitkach w okolicy nie ma zieleni są oceany alpagowe i brunatne myśli tubylców ktoś pod nocnym dostał w mordę, ktoś inny osunął się w bramie w fakturę bezdomnego chodnika na Waliców "psiarnia" sąsiaduję z metą „przejście nie ma" - mówi piktogram lofty na Grzybowskiej wytrzeszczają okna na wygasłe silosy browarów warszawskich fabryka Warsowin wyzionęła zachodniego ducha
  5. Miła Pani, może jakaś translacja bo bardzo mnie ciekawi co to ta "tycinka". Mam wprawdzie Czeskie Centrum 30 m obok mojego miejsca pracy i mógłbym wyskoczyć i dowiedzieć się od braci Czechów ale chyba wolę ze źródła - nie wiem czy ta Pani przekora nie kryje czegoś podejrzanego (związanego z "tycinką"). Jeszcze bym się wygłupił :)
  6. Asiu - odgadłaś bez problemu. Moim wyobrażeniem /personifikacją/ starej Warszawy była właśnie ta osoba, której też już nie ma. Dzięki - pozdrawiam Cię serdecznie :)
  7. zmęczony czekaniem usiadłem na schodkach kamiennym fotelu staromiejskich kotów po zatopionym dawno archiwalnym statku zostały westchnienia popielatych starców listy załogi miotanej sztormami której nie dane było wrócić do domów dziennik pokładowy na pół rozerwany odkopane arkady i sny Starzyńskiego Wiecha, Niemena wszystko byś wróciła choć na jedną chwilę i Poniatowskim przeszła się dostojnie powiedziała zdanie nostalgicznym tonem na rynku usnęła po stoczonych walkach w Wiśle obmyła swoje stare dłonie
  8. usuń klisze z krajobrazu nikt nie patrzy w naszą stronę zaklej oko etykietą z epilogów miejskich bajek z majestatu praw, kodeksów wytnij collage konformiko żeby myśli biegły prędzej nie wpadając w szczerą dzikość z brzęku monet skleć baldachim przysłoń kocem nibymyśli to dla niepoprawnych złudzeń stawiam parkan z hipokryśki przy mniemaniu o wolności zatocz cyrklem fortunkoło i tak całkiem przy okazji sprawdź czy mam wysokie czoło [w piątek wieczór jeden głupek sadził w parku sztuczne rzęsy a przy barze w metropoland piją likier przeciwmgielny]
  9. Oxy, a mi podoba się Twój komentarz, wiem, że akurat na Ciebie mogę liczyć [i to w wersji nie lakonicznej, odwrotnej do 3/4 komentarzy nie zmierzających nawet drobnymi krokami do jakiejś rzeczowej rozmowy o poezji]. I nie chodzi tu o czystą przychylność czy tolerancje do moich wypocin ale o podejście. Ten komentarz przekroczył znacznie zakres (antropologicznie) tego co ja chciałem przekazać. Tym bardziej cieszy mnie tak rozbudowana i zaawansowana interpretacja. To taki moment gdy autor uświadamia sobie jak dużą rolę odgrywa czytelnik (który tu w tym przypadku również jest autorem), jak rozszerza przestrzeń wiersza, w jakich kierunkach idzie i co osiąga dzięki tekstowi, no i na koniec - co może uświadomić autorowi. Dzięki za to. Zdrówka :)
  10. regulator kształtów poprawia widok starego oka pędzącego do komory analiz i koncepcji osadzonych pierwotnie na wzgórkach, fałdkach i w uzwojonych pętlach czasu w głowoglobie na iskrzącym styku faktu i prawdopodobieństwa widzianym z góry na dół, wskroś i na przekór zmysłowej tolerancji – pojawił się odłamek ożywionej istoty mniejszy od znanych najmniejszych wykonał piruet, mrugając zwodniczym odbiciem plamki na teksturze planu akcji przypadkowi świadkowie szukali go potem aż do ostatniego momentu przeoczenia prokuratura zajęła się nielegalnymi wędrówkami okruchów kosmogonicznych mając na uwadze bezpieczeństwo światowego nieładu
  11. Ulegam i odpuszczam. Jakeście takie ugrzecznione i taaaakie wrażliwe są Wasze tkanki etyczne i estetyczne to brzydkich słów nie budzijet. Po korekcie... - Czytelnik jednak ważny jest. Pa!
  12. zatrułem się publicznym gazem w niemocy stąpam po krawędziach napięć stukam bezlitośnie zepsutym kalendarzem odmiennie niż zwyczaj nakazał i srogo przyjdzie mi za to zapłacić niech więc wybuchną planowane wojny milczę nad wyraz zdechłym krajobrazem ikona-m z zachwytu dla nieprzytomnych
  13. zapachem eukaliptusa prowadzisz mnie po schodach przed drzwiami zdejmujesz mi opaskę chronisz moją pamięć przed naświetleniem i cicho wypowiadasz hasło dostępu do domu na moje oszklone oczy nakładasz wielozadaniowy pigment - rożnokolory mieszają się z płukanką myśli tęczówki błądzą po zwodniczych kompozycjach bieli i czerni z domieszką indygo migotaniem powiek rozrzedzasz powietrze zaczerwienione od nadmiaru trucizn – zapach fosforu wytrawia resztki skłonności do zanurzeń w ulubionych barwnikach snów pod sufitem podpięłaś nasz prywatny obłęd [mówisz od tygodni, że to tylko feng shui] podobno robisz to wszystko bezwiednie spojrzenie w nasze lustro grozi porażeniem zamiast odbicia widać stroboskopowe widma noworodków - dalej nie patrzyłem nie wiem jak wyglądam od kilku miesięcy być może jestem pognieciony i wyblakły drzwi zasznurowałaś kobrą królewską grozisz mi nagłym zapłonem krtani w swoich raportach odnotujesz jak zwykle - tylko ciszę i łagodzenie poparzeń księżycowych odczas ostatniej próby ucieczki podpaliłaś wszystkie świadomosty które przyjąłem jako swoje własne nie mogę odejść – bezwiednie żyję w podkładzie, w narracji, w napisach końcowych w odsłonach nieustającej tymczasowości
  14. Asiu, dzięki sztajerskie usianowanko :) Rafał
  15. Drogi Jacku, skurwić się to poddać pod wątpliwość wszystko to co jednak ważne i ważniejsze. To rezygnacja z drogi, którą obraliśmy jako tą właściwą, chyba że na jakimś etapie tej drogi jest przystanek "skurwienie" - wtedy stajemy jako wolni ludzie przed decyzją - dalej to już może być zupełnie inna droga - nie koniecznie nasza. Kwestia wyboru. Pozdrawiam pięknie Rafał
  16. w pożyczonym uśmiechu zatrzymuję na chwilę całą rytmikę niesubtelnej codzienności niepohamowana złość pomaga udrożnić krwiobieg - to chyba koniec głębokiego snu Nieświadomity przebudzenie? może jeszcze nie teraz żyję w miejskim obłędzie dzięki instynktowi drapieżnika pretendującego do roli ofiary w drugim obiegu egzystencji moje wyobrażenia o miłosierdziu zastępuję raz w roku serduszkiem Orkiestry geometria ulic, widziana z góry przypomina kraty żeby tylko nie dać się wkręcić w jakąś aferę w objęcia podstępnych, młodych suk animujących pozorne szczęście miejska żarówka błyśnie czasem nowym sklepem z dopalaczami i jakąś kretyńską urban legend tak, abyśmy nie zamarzli w natężeniu ujemnych ładunków zamaskowanego kurwistanu
  17. "Natomiast z nigeryjskim kuguarem powinien Pan coś zrobić koniecznie, i to jak najszybciej...." A dlaczego niby mam zmienić - to realna rzecz, którą posiada peelka, w peelka jest też realna.
  18. nie miałaś marzeń dostępnych od zaraz, tylko iluzjon podgrzany na łyżce, bordowe włosy splątane z myślami i nigeryjską maskę kuguara i miałaś swoją kolekcję dramatów starą walizkę i czerwoną szafę projektowałaś wzory ulotności, rozdając pieniądze w napotkanych barach przez lata czyściłaś plamy na słońcu tworząc nieposłuszny zespół światłocieni na kuchennym oknie pamiątki po córce puchate istoty dziecięcej naiwności poparzone serce gasiłaś absyntem patrząc na milczące atrapy rodziców czy dalej jesteś tak blisko spełnienia, że odległość wyznaczasz za pomocą skali? w szufladzie prawo gwiazdy do niedoświetlenia i mandat za wielokrotne przeoczenie życia
  19. do końca tygodnia ulepię poniewczas lekki półpłynny zarys niewygody powiem jak bardzo jesteś niedzisiejsza słowa z wykrzyknikiem wyrzucę do wody
  20. Nieśmiało zapytam, co za warsztat do kroćset?
  21. istnieje gdzieś dźwięk – między nami być może siedzi teraz na schodach gra na pożyczonym natchnieniu rozpyla kardamon w naszej sypialni do porannej kawy dosypuje piołun gdy nagłe glissando zbudzi sąsiadów sklejamy potłuczony wazon nastrojowy po bitwie porannej drżenie galaktyki a on skurwiel gra na okarynie staje się naszym tłem instrumentalnym brzmi jak wokalny wybuch supernowej nutami wypełnia kapsułki prozacu jest jak pluszowy zagłówek w samolocie jak półokrągła pętla czasu uciszę go szelestem topionego lodu choć pragniesz koncertu w niebotycznym tłumie
  22. nie mam ochoty mnożyć twoich ust ten zestaw kochanek to nic wielkiego garstka oporów, zaklęcia i fałsz taki martwy konar co szpeci nasze drzewo chłód emocji zachowaj dla swoich wron one mijają się z tobą w zeznaniach często ci radzą jak opuścić schron i zostać tropicielką we wspólnych polowaniach [ty jednak uważasz, że z każdej strony prawda rozkłada przyjazne ramiona] a w tkance pretensji, rozkładu, rozbicia wyrasta nowotwór z przewlekłych upadków na końcówkach słów założymy zamki klucz utopimy w utopijnym garnku
  23. Cała poezja zatem jest pustosłowiem a ludzie wokół niej mieszkają w pustostanach. amen "schematyzm takiego pisania rodzi pustosłowie" to sobie zapamiętam, powiem to kanarowi jak będzie mi wypisywał bilet kredytowy :) Miłego dna. :)
  24. wypalam ostatnią fajkę paproci gdzie wszyscy moi najlepsi aktorzy? ozdobili ściany jaskrawością sławy skrawkami bezcenności swojej przyjaźni niech zatem raczą uprzejmie wypierdalać! na półce wszystkie płyty klasyków szumu butelki po łyskaczach i innych eliksirach pył konfliktowy i wywar z okamgnienia w kuchni pamiątki z Antyli Holenderskich karmnik pustynnych nietoperzy, lwica z rogami jadowite pająki w pomarańczowych flyersach pod sufitem chmura pomysłów na nieskończoność wielkie arkana wiedzy nieprzydatnej to mój prywatny pokój niegościnny od czterdziestu dni nikt w nim nie mieszka długo to trwa - lecz mi już się nie chce wychodzę - bo mam dosyć cyklicznego umierania zanim oddam do adopcji ostanie krzesło ustawię na nim figurynkę z podobizną ojca palnę mu w łeb z bliskiej odległości to nie żadne voodoo ani czarna magia to tylko moja zaniedbana piaskownica potem usiądę obok ołówkowego Lennona wypalimy dwadzieścia gram karmazynu zaśpiewamy razem żółtą sabmarinę w pobliskiej knajpie wywołamy bitwę
×
×
  • Dodaj nową pozycję...