Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rafal Bielan Wierzbicki

Użytkownicy
  • Postów

    226
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Rafal Bielan Wierzbicki

  1. Poniekąd diabeł śpi u mnie w szufladzie, poluje na moją kawę. Zaleję wrzątkiem, doprawię gorczycą, przetrącę rąbkiem matczynej spódnicy. Może dobrowolnie podda się karze. Brakuje mu czasu, który zgubił wczoraj, błagalnie rozkłada ręce; Oddaj mi człowieku czemuś nie podołał, polecę cię bożej opiece! To nie jest powieść Arturo Reverte, ofertę masz nazbyt przyziemną, szukasz poniewczasu, ja tylko przedmiotu więc za daleko stoisz ode mnie. Diabeł szufladowy, swoisty przypadek, częściowo kamrat odrobinę szuja. Lniane zasłony farbuje sadzą i mówi, że to przeze mnie. Pali kadzidła, fajki, zapałki, (...) - czasami nieźle buja.
  2. Czołem, nie gniewam się :) Zastanawiam się jednakże gdzie jest tak naćkany ten kicz w drugiej i pierwszej. Lampa, wabik, dym, gniazdo? No bez tych rekwizytów Pustułka byłaby Pliszką :). Pytam bo to odkrywcza opinia. Nikt na to wcześniej nie zwrócił uwagi. Siękłaniam
  3. wstawanie z łóżka jest coraz trudniejsze. nie było snów nie trzeba wietrzyć pokoju. pióra obsypują posadzkę zbierasz je do szklanej lampy. masz swój wabik na owady i dym odstraszający latawce za kilka dni nastąpi zapłon czy będziesz wtedy pijana i śpiąca ukryta z przygodnym krukiem - bohaterem drugiego planu kanapka, dwa szlugi i skos pomiędzy ścianą a ostatnią myślą wieczoru, drzwiami podwójnie zbrojonymi i halucynogennym radiem. odruchowo gasisz światła palcem wskazującym zawsze południe z początku były odpryski kolorów. w końcu okruchy nieukończonych gniazd; nikt nie powiedział kiedy byłaś młoda, że jesteś gatunkiem niechronionym bez wyznaczonych miejsc lęgowych ta dziewczynka nie śpi, proszę się nie martwić paliła tylko afgańską herbatę– ma swoje własne oświetlenie nie boi się nadchodzących cieni – oddycha miarowo
  4. O masz, coś mie sie pokićkało z tymi działami, nie mogę tego szajsu cofnąć. Wybacz Lady, ale niechcący obniżyłem Ci notowania (chcąc podwyższyć). Bu, Pardonsik :-/
  5. Całość świetna, zachwycony po raz kolejny. Pozdrowieńczyk!
  6. Wpadamy nad rzekę spiętą lodem. Biegają linie granic i kuropatwy. Na kolanach bagnetem kujemy odłamki, wódka pomiata wyschniętym gardłem. Ręce przymarzają do automatów, my obywatelska broń zaciężna. Kolby drewniane i drewniane chaty, spopielone łemkowskie szałasy. W pusty magazynek ładuję machorę cisza oznacza koniec operacji. Później będzie bankiet w biurze politycznym, uścisk dłoni, komenda – spocznij, wypij, śpiewaj z naczialstwem. Czemu wyjesz malczik, biłeś antypolskie, wrogie formacje przywołane z czeluści stepów.
  7. No bo to jest taki bardziej lokalny temat. Ale zapewniam że to jest prawdziwa zagadka. Tekst dla szyfrantów i tropicieli. Pozdrowień serdeczny
  8. kiedyś na Górczewskiej zapalił się śnieg w samym środku upalnego lata biegali dzicy ludzie w strojach z epoki młodzież wszechwolska w sportowych chałatach Żytnia w tym czasie niedopita z gwinta bez etykiety choć pełna procentów na krańcach ulic zataczano szarfy w kolorach narodowych plastikowe wstęgi w Gamie kadry jak w samo południe prorok na Moczydle głosił przemienienie był w bliskich kontaktach z byłym dzielnicowym w Parku Sowińskiego zmontowano scenę siekiera motyka koks i kałach Glock i lufa od starej Beretty samobieżne życie dostępne od zaraz ktoś sprzedał organy wprost z okna karetki
  9. Wybaczcie ludzie ślepcowi literówkę w tytule - oczywiście chodzi o dwutakt. :)
  10. ofiarowałem swoją bezczelność w zamian zaśpiewasz dla mnie wieczorem z odległości metra wywołasz orkan osuszysz resztki błota podmuchem usuniesz wilgoć z czoła w moim prywatnym schronisku miejskim dopalę końcową scenę z poziomek nawet mi Ingmar nie przejdzie przez głowę za ciasną i odwróconą w inną stronę popłaczesz wtedy na bordowo farbuje ci nowa sukienka bezbarwnie ujmując to wielki talent by tak dopełniać watą cukrową chłodem oberżyną i programową czernią to co pomilczymy? czy w tempo piosenki zagranej na biodrze w rytmach etnicznych kopniemy się w tyłki w tym samym momencie i zwiną nas z podrzędnej ulicy każdego i każdą w inne miejsce
  11. letnia, taka altanka, czy stragan... można tak powiedzieć. Ja też wcześniej nie znałem tego terminu ;) Pozdrawiam również
  12. trzymam w słoiku stuletnią pokrzywę zaglądam do niej jak przez wizjer drga wtedy trzeszczy nieznośnie dla ucha łodygi zwinięte w arabską swastykę leżała przez pomyłkę w letniej kwiaciarni na wystawie wypłowiała zmarniała i zżółkła w pogardzie florystów spała na kolcach zagiętych suchych niegroźnych dla palców bez ceny ozdób wazonu z kamionki była o krok od przemiany w jadalny nawóz dla oleandrów mieszkali potem z milczącym bieluniem w czynszowej doniczce na Witkacego do mnie trafiła prawie przez przypadek najpierw poznałem jej narzeczonego
  13. Jako Mokotowianka może powinnaś kojarzyć historię a może nie. To było jakieś 20 lat temu. Był sobie kiedyś taki dzielnicowy...
  14. był taki gość rzucał się w bramy na puławskiej wyrywał znaki chował po domach piwnicach garażach kradł ławki z parku psom wiązał ogony dla niepoznaki farbował łokcie pod kinem moskwa szósty w kolejce po zanik pamięci i alibi wsteczne sam ścigał drani choć sam był draniem czekał na sąd ostateczny kulejąc po postrzale zabili go kulą utoczoną w śniegu wystrzeloną z morskiego oka wybuch nastąpił o szóstej trzydzieści ktoś potem grzebał w jego prochach mówiła że miała z nim dzieci był taki gość co mierzył czas odwrotnie na klepsydrze pisano że był dobry soldżer
  15. Nie przepadam za wierszami traktującymi o pisaniu wierszy, tak jak nie lubię filmów o filmach. Zakończenie Ryśkowe nawet fajnie zabrzmiało pomimo, że w pierwszej chwili pomyślałem - "o, Dżemy na koniec, no nie?" :)
  16. mogli wykraczać za nieznośny kształt własnej fizycznej okazałości mieli po kilkanaście lat i łatwopalny wzrok i dotyk nie odkryli wzoru na pojęcie śnienia zbyt mocny pancerz i kilka splotów żył i mieli matkę co od niechcenia mówiła im jak trzeba żyć tak pochyleni nosili na plecach górne drogi oddechowe świata byli odpryskiem od kamieni zakopanych w grotach ukrytych w szałasach skazani za gniew tłumiony piachem za nadużycie ludzkich przymiotów jak setki słów we własnej obronie padali zmęczeni nieskończonością każdy przy swoim popielnym grobie pędzili poza siebie unosząc się nad sobą z wypaloną raną w mętnym oczodole
  17. Ach tak, faktycznie - passiflora. psi - to nie literówka. Buźka:)
  18. śnią się psi harpiatki wilczyce ciała nieczyste notorycznie na przemian wizyjnie swędzące szyby parapet górny przepaść iskrzy drażnią łodygi pasiflory knują spisek przedpokojowy żyrandol kołuje hipnotycznie włącza pasmo podprogowe śnią się psy łapią za łydki włóczą się po nocy leczą malignę szczekają piją kwaśne płyny warują przy kościach rozsiewają pchły jestem przeciągiem ścianą sufitem obróconym do góry ruchem kołowym przytułkiem kolebkiem katastroficznym oknem na świat wielowarstwowy
  19. :) A to dobre: facet musi to wiedzieć, peel to dziecko, stary a wiersz to groteska. Jak szukałeś prawd objawionych to faktycznie źle trafiłeś?
  20. odnawiam czołg matchboxa pomalowany w drapieżną panterkę kiedy odejdę pójdzie ze mną do sklepu z bronią ciężką zmienimy mu lufę w działo samobieżne będzie mi służył jako obrońca pociski celowniki akcesoria wojenne (takie wiecie supernowoczesne) tylko wroga poszukam w szufladzie bo wroga mieć to najważniejsze
  21. człowiek liniowy zwija z chodnika ręce pocerowane istotą rzeczy kompletnie trzeźwy mijam go tymczasem w odwrotnej kolejności i innej przestrzeni na myśl przychodzi mi substancja lotna w połowie rozrzedzona pulsowaniem powiek nerwowo zaczyna się dzisiejsza próba doskonalenia formuły podobieństw wystaję ze stosów ludzkich nieużytków zamkniętych w stalowych konstrukcjach pionów skazanych na terapię neuroleptykami przybity do zjawisk nigdy nie nazwanych
  22. wczoraj strzelano do mnie z dachu zawsze kiedy znikam mam oczy otwarte dlaczego palisz każdy zaszyfrowany list to tylko minutowy koszmar na otwarcie sezonu milczenia skopolamina uwolniła język i nadgarstki zaprowadź mnie za rękę do stacji życia wymienię sfermentowaną krew przenikniemy do popołudniowych spacerów pomiędzy kodami kreskowymi innych związków
  23. Owszem, czarno białe, bez nerwu bo z pewnym dystansem (głównie czasowym) i z wysiłkiem ale nie koniecznie na siłę. Ciekawe spostrzeżenia. Pozdrawiam.
  24. widmo konfliktu wypełnia powietrze znam ten obraz z okna kamienicy w pobliskiej bramie pada grad butelek meteoryty za dwa i pół zeta podane w rękojeściach z napisem Społem własność pewnej drużyny pierścienia rąbniętego w śródmieściu u jubilera takie tam obrazki - oczami kajtka Folwarczna winkiel z Siedlecką wąski kawałek miejskiego bruku toczy się wojna o skrawki banknotów wszystko by przetrwać w praskich mroczniach zapadających w pamięć na wieki wieków lokalni zbóje piją i nie śpią podlewają jadem swoje złe dusze szkoda że właśnie zabłądził tu kolejarz dostaje żelastwem w rejon potylicy traci zęby portfel i resztki wypłaty krawężnik wypija ostatnią ćwiartkę jest dziesiąty więc nikt nie ma złudzeń a Grochów spogląda podbitym okiem na kałużowe odbicie urojeń już nie biegamy za zszarganą piłką teraz przy Otwockiej jest fabryka trzciny
  25. Zanim postawisz między nami myślnik, rozwieś nas jeszcze na framudze okna, wystaw na wszystkie zaszczyty jesienne; krótki dzień, rozmowy o kinie, zmrok o szóstej. Uklękniemy sobie na chodniku, wszystko wyjmiemy z zaszytych kieszeni. Bo widzisz bracie, mam teraz niewiele. Garść kłaków od psa, co miał być pasterzem albo kimś, kogo można na stałe przywiązać do siebie. Zagrajmy w bierki ułamkami sekund; któż by się martwił o trzęsące dłonie. Zagrajmy po to, żeby się nie zmieniać w jednokolorowy wygaszacz ekranu. Może niedługo odrąbią nam ręce, utną języki i połamią żebra. Po nas zostaną nieporadne cienie, które się nawet napić nie umieją. Wiele lat trwania takiej kompozycji utrzyma nas jeszcze chwilę w poczekalni; ujmij to, proszę, jeszcze raz w cudzysłów lub przełóż naszą historię na sanskryt.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...