drżę jak krucha wierzba
każdy dzień w osobny listek zwijam
schowam do ciepłej kieszeni
wewnętrznej –tak jest bezpiecznie
nie patrz stale przez okno
zacznij wić gniazdo w dolinie
wysokich traw nie ugnie cisza
nim się staniemy pragnieniem
czas przed nami się ukrył
jeszcze do snu nie kołysz
nie każdy dobry dzień
polubić mogę kiedy
rano słyszę twój głos
ciepły czas zapowiada
w słowach odbite myśli
same układają melodię
łagodnie wypełniając
godziny do zmierzchu
wieczorna cisza nasyca
godząc się na spokojny sen
i przebudzenie w zachwycie
mów… i znów mi mało