Hm...
Patrząc w okno widzisz ludzi, którzy są smutni, biedni, załamani, zmęczeni, a nawet z tego wszystkiego nieżyczliwi, niegrzeczni.
Podchodzisz do lustra i zamiast kogoś szczęśliwego widzisz osobę zmeczoną nie tylko fizycznie ale i psychicznie, życiem, nie dogadującą się z bliskimi( w każdym razie tak jak ty chcesz)lub ich nie ma w ogóle, bez celu, monotonnia. Taka postać jak Ci zza okna. czujesz bezsilność i żal.
Ale chcesz być twarda, nie chcesz już łez, nie masz juz w ogóle nawet na to siły. Pozbywasz się wszystkich swoich uczuć, marzeń, całą tą abstrakcję, która była w Tobie jako dziecko." To tylko mozaika niespełninych dni", obrazek.
Hm...
Nie, chyba coś poplątałem. A może pierwsza strofa mówi o tym, że patrząc w okno widzisz dzieci, które się bawią, śmieją. Widzisz osoby pełne marzeń, pełne abstrakcji. A w Tobie rozpacz, po Twojej stronie tylko rozpacz, która się pogłębia. Podchodzisz do lustra i widząc siebie postanawiasz, że już dość, że koniec tego płaczu, z powodu nie spełnionych planów, marzeń, z powodu tęsknoty. Definitywnie kończysz z tym. To już nie zabawa, to życie, a ty nie możesz ciągle marzyć, bo to cię niszczy. Świat dorosłych jest zbyt okrutny. Pozbywasz się ich, tłumacząc, że to tylko głupie marzenia, tylko abstrakcja.
szczerze to już sam nie wiem, czy o to Ci chodziło, ale jeśli tak to czy przejście w świat dorosłych oznacza koniec z marzeniami, fantazją?
Pozdrawiam.