Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Antoni Slawbicki

Użytkownicy
  • Postów

    610
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Antoni Slawbicki

  1. wiersze moje jak dzieci ubrać, nakarmić i w świat wypuścić jam rodzic jam stwórca jam równy Bogu jam źródło miłości mam moc tworzenia nastroju, iluzji, ułudy lecz dla niej te wiersze cukrem do kawy przystawką, przylaszczką do futra mój Boże, jej daruj wszystko ja, jestem zgubiony
  2. a łąka tam będzie zielona a powietrze tak przejrzyste a ptaki, jakich nigdy nie widziałem, utworzą szpaler jakiego nikt przedtem nie widział a śpiew będzie taki... sny czasem coś zdradzą ze stułą sam Chrystus
  3. Stwórco wszechrzeczy daj mi nadzieję na grzech Ty, co stworzyłeś niebo, ziemię i kwiaty a z nadmiaru pomysłów żyrafę i borowiki pozwól, raz na życiu a potem weź na ten ostateczny policz i przelicz sto lat otchłani za każdą godzinę czekania
  4. drzwi zamykam od ciebie bo przeciąg i kurz się wzbija w powietrze i krztusi i płuca zatyka alergia nie przeszła tak już zostanie ślad jak po trądzie na zawsze nieczyste ręce nieczyste uszy dusza nieczysta czy jest woda taka by dłonią zaczerpnąć oczy i serce przepłukać zieleń pól, łąk móc zobaczyć człowieka w człowieku rozpoznać w marzenia beztroskie znów popaść naiwnie jak dziecko o górach i morzu zatęsknić i śmiać się z dowcipów nawet tych sprośnych czy jest woda taka co wszystko obmyje oczy rosą osuszy amnezję w wieczność zapewni
  5. witaj słońce pora dzień zacząć promiennym uśmiechem kawę dopieścić zmysły ocucić po harcach nocnych z gwiazdkami a one spać sobie poszły w lśnieniu słońca skąpane umyte, do snu ułożone w satynę wtulone o nocy następnej zapewne znów marzą z księżycem się umówiły aż do bez końca aż do zatraty przy blasku naj z nieba czegóż więcej potrzeba
  6. mówiłaś że wrócisz, tylko z nim zatańczysz że to konwenans, że prezes słowo mi dałaś czy noc też z nim spędziłaś mówiłas że pójdziesz ze mna ma spacer gdy zdrowie na to tylko pozwoli że tak teraz trudno, że boli mówiłaś, że będziesz pamiętać a wtorek czerwcowy gdy stało się gdy piekło przede mna wrota otwarło w jazgocie czeluść się odsłoniła lecz Chrystus wybaczył sił resztką, dłoń mi swą podał
  7. chciałbym w czasoprzestrzeni prawo boskie ciut przeinaczyć przeszłość zobaczyć mieć lat znów ileś szczęścia też tyle na ławce móc wyciąć serce i głupiej podpisać
  8. gdzieś między kciukiem a palcem serdecznym papieros, przed grzechem najcięższym już bez emocji już pogodzenie niedrżąca już ręka i wdech głęboki film bez ekranu kartka na stole przepraszam, takie tam inne bo jak tu pisać że to też miłość
  9. po kilku zmianach
  10. mocno i bardzo, lub nigdy lecz cóż znaczy tusz na papierze lub drżenie materii wokoło nic nie są ważne lecz słowa ważą najbardziej bo to myśl sformowana to czucie ujęte w kod jawny ni rdza ni czas ich nie stępi ni wieczność, ni żal że ci przykro gdy wreszcie prawdę wypowiesz choć słowa bolą tak bardzo milcząc oprawcą zostajesz
  11. małał = dziewczyna = kobieta, o raczej filigranowej sylwetce
  12. deszcz pada, mała do dawnych, następną udrękę los nam dorzucił jak iść gdy burza grzmot niczym gniew Boga za grzech nasz nieczysty za myśl nazbyt śmiałą, marzenia zbyt jasne gdzie raj zwykłym parkiem się zdaje lecz raju bez ciebie nie będzie i uschnie drzewo poznania i nikt się nie dowie dlaczego
  13. niemożliwością otoczony w przestworzach absurdu praw szukam z dnia na dzień mądrzejszym się stając wiedząc co być miało wczoraj przyszłości nie mogąc doścignąć wymodlić
  14. chciałbym w czasoprzestrzeni prawo boskie tak przeinaczyć przeszłość zobaczyć mieć lat znów ileś szczęścia też tyleż na ławce móc wyciąć serce i głupiej podpisać
  15. już poprawiłem te błędziki, dzieki
  16. Skarb Świat znalazłem przez Boga ukryty wśród pereł by ludziom szukanie utrudnić zbadałem kształty, wagę i barwę rękę w nim stwórcy dostrzegłem wśród setek tysięcy ten jeden prawdziwy autentyk lecz rysa na szkliwie wyryta rękami zbyt prostych ludzi jak można ideał z czymkolwiek pomylić jak można nie czcić czystości choć skarb tak dotknięty dostępny i łatwy przez tłum był podziwiany o zgrozo, ciemnogród dzień chama świętuje za zwykły brylant był brany więc wziąłem do ręki ów skarb przecudowny ów klejnot, szczyt boskich zdolności wtem nagle, o dziwo skarb w ogień się zmienił gorący, aż do białości przeszył on dłoń mą przez ramię ku sercu pustosząc po drodze co było i tylko pustka gdzieniegdzie popiół tak się to wszystko skończyło
  17. choć przychodzi jest pusty czy to otchłań, a gdzie grzech mój czy to kara, a gdzie rozpusta gdzie powód skutku czy to czekanie, tak tylko przepraszam że jestem przepraszam za deszcz i wiatr przepraszam, chciałem tylko... to już nie ważne chciałbym zapomnieć lecz to jest trudne bo to co było zawsze istnieje lecz jakże nieludzko daleko i gdy się złudzi nawet, że nic już nie ma będą maliny tłuste, dorodne i słodkie o smaku malin czerwonych czerwonych jak krew jak wino którego nigdy nie piliśmy one tam będą nawet gdy spadnie deszcz nawet gdy zajdzie słońce nawet wtedy i będą miały smak malin i smak ust i będą czekały kusiły
  18. z wczoraj do jutra cicho dyskretnie tak by upiorów nie trącać bez wzruszeń chwili doczekam a epitafium fakt streści żył był lecz to że kochał niech idzie do grobu więc śpij spokojnie z kim chcesz, boś wolna ja cień cienia swojego na srebrnym obłoku Jezusa widziałem podróż odbywał po niebie żurawie w zaprzęgu jak konie w karecie zabierz mnie Panie do siebie
  19. Gdy idziesz przez łąkę - widok przedostatni jesteś wśród kwiatów - obraz zapamiętany decyzja została podjęta, nagła, ale przemyślana teraz słyszę kroki, kołysanie i płacz te kroki słychać z dołu, to kołysanie to wahadło czas już nie płynie w jedną stronę, czas zmienił kształt przeszłość i przyszłość zlały się w jedno tylko te kroki, coraz bardziej głośne a miała być cisza w niej, miałaś cicho zapłakać stchórzyłem
  20. kiedy w porze powiewu wiatru usłyszysz kroki skryj się ktoś znowu przechadza się po ogrodzie a ty jesteś nagi może cię nikt nie zauważy zanim zmienisz się w popiół zanim oddasz ostatnią krople potu zanim zostanie tylko czucie bez współczucia z czasem biegnącym do przodu z brakiem końca i początku bez alfy i omegi gdy nikt nie zauważy
  21. tak jakby zabrakło poezji
  22. kiedy w porze powiewu wiatru usłyszysz kroki skryj się ktoś znowu przechadza się po ogrodzie a ty jesteś nagi może cię nikt nie zauważy zanim zmienisz się w popiół zanim oddasz ostatnią krople potu zanim zostanie tylko czucie bez współczucia z czasem biegnącym do przodu z brakiem końca i początku bez alfy i omegi gdy nikt nie zauważy
  23. ten tytuł wziął się od marcowania kotów!
  24. kiedy w porze powiewu wiatru usłyszysz kroki skryj się ktoś znowu przechadza się po ogrodzie a ty jesteś nagi może cię nikt nie zauważy zanim w popiół się zmienisz zanim oddasz swój pot zostanie czucie bez współczucia z czasem biegnącym do przodu bez końca i bez początku bez alfy i omegi
×
×
  • Dodaj nową pozycję...