Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

tie-break

Użytkownicy
  • Postów

    284
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez tie-break

  1. Słońce przelewa się przez miasto wrzącym bulgotem, jak przez rurki i retorty w laboratorium chemika. Zmęczenie przedpołudniowym spacerem kieruje mnie w stronę pobliskiego przystanku. W szparze między rozgrzanymi lipcowym upałem chodnikowymi płytami dostrzegam drobne źdźbło trawy. Przykucam ostrożnie, by przyjrzeć się mu bliżej. Jego zieleń ulotniła się już, brzegi pożółkły, kwiatostan pochylił w niemej prośbie. Ten widok porusza mnie dogłębnie, jakby źdźbło wyrosło wśród moich własnych wewnętrznych spękań. Niepozorne, lecz cierpliwe, kruche, lecz oznaczające życie. Dam ci łąkę, pełną szelestów, zapachów, brzęczenia trzmieli i wonnych podmuchów wiatru. Dam ci strumień, w którego wodach ochłodzisz swoje odbicie. Dam ci śpiew ptaków ze wszystkich krajów świata. Tęczę. Może wiersz napiszę. Chcesz? Ale źdźbło nie odpowiada mi na żadne z pytań, tylko jeszcze niżej skłania swoją kędzierzawą wiechę ku ziemi. Zauważam nieopodal kurtynę wodną. Podchodzę do niej, i przykładam złożone w miseczkę dłonie do jednej z dysz. Stoję w zimnym, perlistym oparze, moja koszulka nasiąka wilgocią. Obserwuję powoli osiadającą się na skórze mgiełkę; miseczka po kilku chwilach wypełnia się niewielką ilością wody. Wracam do mojego źdźbła, podlewam. Woda błyskawicznie przecieka w szczelinę chodnika. Po drżącej łodydze spływa jedna spora kropla, w której błyszczy zniekształcona miniatura miejskiej ulicy. Moja twarz również jest mokra.
  2. @violettaOdnoszę wrażenie, że Ty nie czytasz ze zrozumieniem, albo w ogóle nie czytasz wierszy, które komentujesz, tylko piszesz pod nimi cokolwiek.
  3. Biorąc pod uwagę treść wiersza, ja bym nie powiedziała, że podmiot liryczny czuje się fajnie.
  4. Szedł gdzieś w nieznane wagabunda drogą błotnistą i niepewną, a w polu kwitła dzika róża, na sukni świata wdzięczny klejnot. Wędrowiec przy niej aż przystanął, zdjęty zachwytem, poruszony. Urzekło go sekretne światło płatków przybranych w drżenie rosy. I odtąd nie chciał już przemierzać szlaków donikąd, tras bezludnych; zatęsknił do ufnego ciepła, skrytego w głębi kwiatu róży. Pragnął jej przynieść bogactw wiele, z dalekich krajów cenne dary. - Dla ciebie wszystko - byś uśmiechem jeszcze piękniejszym mogła zalśnić. Lecz jej wystarczał deszcz przelotny, a po nim pieszczotliwe słońce, ziemia i spokój cichych modlitw - - to, co jej Stwórca dawał co dzień. - O czym ty marzysz? - pytał człowiek. - O nic nie prosisz? - pytał jeszcze. - Jaki głód może nosić w sobie milczące wciąż różane serce? - Jesteś - odparła wonnym szeptem; więcej nie rzekła ani słowa. I tylko w niej czerwieni więcej, i z liścia spadła jedna kropla. Róża przydrożna - ©Tie-break, listopad 2025
  5. @Tymek Haczka Proszę, pisz, chętnie przeczytam. Nie musisz się pytać za każdym razem, bo ja zawsze biorę pod uwagę zdanie czytelników. Mogę się nie zgodzić, zgodzić w części, zgodzić całkowicie, pozmieniać, albo i nie - ale to nie wyklucza poznania cudzego odbioru, każda rzetelna uwaga jest warta przemyślenia.
  6. @violettaNie zawsze trzeba 'z buta' ze wszystkim.
  7. Moje słowa są bezsilne. Tłuką się o ściany szklanki, którą je nakrywam, by nie odleciały, za tak zwanym głosem serca - w kłębowisko chmur nad namiastką horyzontu. Czasem tylko próbują przebić się przez szkło blaskiem, ostrym jak sprzężenie w mikrofonie. Pragną haustu silnego wiatru, bo każdej nocy trwa walka o znaczenia, -w złudzeniu, że kiedyś pozwolimy im zaludnić milczącą baśniowość krajobrazów na cyfrowych fotografiach. I droga przez zimowy las stanie się dotykiem, nie opowieścią o chronicznej włóczędze między ciepłem a sekwencją głosek.
  8. Tutaj brakuje precyzji. Kto jest brudny? Kto grzebie? Coś umknęło po drodze? Chcesz pokazać obłudę, hipokryzję. Ale całość wg. mnie się trochę rozchodzi w różne strony. Skróty myślowe niekiedy imho zbyt mocne. Brakuje prostoty przekazu. Krążysz naokoło jakiejś myśli, ale jej nie wydobywasz na światło dzienne. Może z obawy przed dosłownością? frunące ulgi? szczerbatych Lechów? really? Niejasne. Kto umiera? O co chodzi z tymi zawiasami? To nie wynika z niczego. Wcześniej jest o kasie. Jak to się łączy logicznie jedno z drugim (znów kuleje warstwa językowa)? Czego się tyle przelewa? Z tymi cnotami zaczynasz iść w patos, który i tak nad wierszem się nieustannie unosi. Z jednej strony uciekasz się do rejestrów zamierzchłych (słownictwo, alegorie), z drugiej używasz słów potocznych, takich jak kasa. To się sprawdza np, w grotesce, ale ona jest zdecydowanie bardziej wyrazista, odważna, musiałbyś iść na całość, ale Ty konstruujesz tekst nader ostrożnie. W końcówce nawiązanie do Asnyka trochę nie wiadomo po co. Dodane chyba bardziej dla efektu, ale jako podsumowanie, moim zdaniem za mało powiązane z resztą utworu. Pomyślałam, że ten wiersz jest bardzo niezdecydowany i od pewnego momentu, zmęczony sam sobą. Bo nie wiadomo do końca, po co został napisany. Czy miał być to rodzaj moralitetu? Czy tekst prześmiewczy? Dla mnie jest tu potencjał na satyrę społeczną, z elementem groteski właśnie, z tym że jak ubierzesz ją w koturny, to dobijesz całkiem. Wywal przede wszystkim dydaktykę z niego. Jest wątek knajpiany (lody, Lechy - może o piwa chodzi), a gdyby zrobić z tego taki totalny bełkot pijaczka? Z tym, że humor musi być czymś uskrzydlony. frunące ulgi szczerbatych Lechów - śmieszą, ale nie w ten sposób, co zamierzałeś. Myślę, że trochę się boisz, jakby to powiedzieć, wyluzować. W rezultacie nie ma jak wpuścić do wersów powietrza, i same siebie podduszają. Jak któryś chce się wybić, inne go ściągają w dół, np. Mrok buszuje w umysłach jak szerszeń (dla mnie mocna, nośna metafora) - a potem Tyle przelewa się wciąż tego tu + fragment o cnotach, dlaczego nie błyszczą - taki komunał trochę, połączony ze zrzędzeniem. Jeśli mogłabym coś podsunąć. - zdecyduj się, jaki charakter ma mieć utwór i jakie wywrzeć wrażenie, - przemyśl, co konkretnie chcesz przekazać/skrytykować/wyśmiać - wybrać jakiś leitmotiv, do którego wszystkie pozostałe będą spływać, jak dorzecza do rzeki głównej; ogranicz ilość nawiązań, odniesień, zabiegów retorycznych, na rzecz kilku najbardziej dobitnych, i wokół nich poprowadź przekaz; bo z jednej strony chcesz być kompaktowy, ale upychasz w tekście za dużo elementów naraz. - weź pod uwagę, że prostota i naturalność języka dają więcej, niż próby 'poetyzowania'; to nie język ma Cię prowadzić w maliny, tylko Ty masz go trzymać w ryzach. - tekst ma jakiś taki beznamiętny ton; nie ma w nim emocjonalnego błysku, to bardziej taka intelektualna wydumka, a przecież dobry utwór, oprócz komponenty językowej, intelektualnej, musi mieć też jakąś emocję, żeby trafił do czytelnika. Nie obawiaj się tego, nie chodzi o to w poezji, żeby emocji się wystrzegać, tylko o to, żeby umieć je dobrze napisać; - metryka do dopracowania. Zaznaczam, że większość tych uwag opiera się na moim osobistym odczuciu, jak to zwykle przy odbiorze poezji bywa.
  9. Ja jeszcze tu wrócę, bo teraz nie mam zbyt wiele czasu, ale zacznę od spraw bardzo formalnych. Jeśli się za rymy bierzesz, to zadbaj o metrykę utworu. To sprawa czysto techniczna, ale jakże istotna dla wiersza, który powinien mieć swoją melodię. Zakładam, że u Ciebie wyjściowo miał być dziesięciozgłoskowiec, ze średniówką po piątej sylabie Kiedy ktoś spytał: / Czemu noc dzieli -> i akcenty kolejno na 1-4 - 6 - 9 sylabie. Tam, gdzie trzymasz się sylabotoniki, wiersz ładnie, melodyjnie płynie, ale bywa, że średniówka nagle się nieoczekiwanie przemieszcza, akcenty też nie brzmią, i źle się to czyta na głos,muzyka tekstu idzie si czochrać. I przy lekturze takie zgrzyty odwracają uwagę od treści. Ogólne wrażenie: - 'wierszu' brakuje lekkości. To kwestia pewnego wyczucia stylistycznego, bo nie da się tutaj znaleźć jednej obowiązującej zasady, której przestrzeganie zapewni sukces. Mnie osobiście drażnią anachronizmy językowe, które brzmią sztucznie - skrócone formy zaimków (Twą), do tego pisane wielką literą, no i słownictwo jak z twórczości ojców poezji polskiej (cnoty, wieszcze, zrazu, dziecina), które stwarzają wrażenie sztuczne, jakbyś nagle wyciągnął rekwizyty z teatralnej garderoby. Ogólnie jednak utwór raczej dotyczy zagadnień współczesnych, więc mi to osobiście zupełnie nie pasuje. O ile się nie mylę, myślą przewodnią wiersza ma być upadek wartości i utrata kompasów moralnych, a także laicyzacja społeczeństwa, wobec której człowiek wyznający pewne zasady i wierzący jest bezradny, zwłaszcza w zderzeniu z brakiem tolerancji. Dużo jest w utworze moralizowania, i to takiego 'z buta'. A gdzie jakieś konkrety? Coś, co pokaże omawiany dylemat. Jakaś sytuacja, jakieś emocje? Są jacyś enigmatyczni, straszni Oni, jest trochę narzekania na zdziczenie obyczajów, ale w tym wszystkim nie ma żywego człowieka z jego osobistym doświadczeniem. Są dobre motywy, imho. Ten Mrok, alegoryczny, buszujący w umysłach jak szerszeń - świetna metafora, która mogłaby stać się leitmotivem dla całości, bo generalnie wiersz nie ma wątku przewodniego, gubi się natłoku różnych dość abstrakcyjnych przemyśleń. Jedzenie lodów na rynku to jedyna sytuacja, którą można sobie wyobrazić, zobaczyć, dotknąć - może posłużyć jako zaznaczenie obojętności, miałkości życia, pogrążenia się w przyziemnym hedonizmie, pospolitości moralnej i duchowej. Naigrawanie się z religii, wiary - pokazane dość ogólnikowo, topornie. 'Imputacje' - kamień u szyi wiersza, osobiście nie lubię takich niemalże techniczno-naukowych określeń w poezji... Teraz muszę wychodzić, ale jeszcze tu zajrzę.
  10. @Tymek HaczkaA to się cieszę, bo przecież rolą poezji jest pokazywać to, co niby wszyscy wiedzą, ale w taki sposób, w jaki nikt dotąd nie spojrzał. Pokombinuję jeszcze nad przeróbkami, nie mam nożyczkofobii ;)
  11. @Tymek HaczkaDziękuję serdecznie. Mam teraz o czym myśleć :)
  12. @Tymek HaczkaMoże moja odp. nie wybrzmiała zbyt uprzejmie - ale z miłą chęcią przeczytam Twoją propozycję. Pod moimi tekstami nie musisz się obawiać shitstormu.
  13. @Tymek Haczka Dawaj.
  14. W Twoim milczeniu jest niecierpliwe wiercenie się bocianich piskląt, zanim popękają skorupki jaj pod osłoną opiekuńczych skrzydeł. Jest nabieranie oddechu przed zadaniem długo wygrzewanego w tym samym gnieździe pytania, na które odpowiedź przybywa zawsze z gorącym wiatrem z południa. I jest rozchylanie ramion, każdego ranka, gdy przy pierwszej kawie, z moim imieniem na ustach, zaczynasz układać na starym kuchennym stole nowe puzzle. Obrazek - wzór stawiasz przed sobą, oparty o pustą kawiarkę. Na nim dorosłe już bociany odlatują do ciepłych krajów. Wciąż w ciszy, powoli, z pojedynczych cząstek tworzy się opowieść o świetle i obecności. O nasz dzisiejszy dzień nie musimy więcej pytać nikogo z zewnątrz, ani siebie nawzajem. Możemy za to sobie za niego nieustannie dziękować.
  15. Zgadzam się, aczkolwiek nikogo nie powinno się uszczęśliwiać na siłę. Słowa "na całe życie" czasem mogą wręcz niepokoić. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Kurze będzie dobrze w ciepłym i bezpiecznym kurniku. Jaskółki nie zamkniesz w czterech drewnianych ścianach, bo zginie. Czasem wystarczy za kimś podążać, znaleźć część wspólną dwóch przestrzeni, które nigdy nie będą tożsame, ale mimo dość wyraźnych granic chcą czerpać z siebie nawzajem dobro i życie. Również pozdrawiam i dziękuję :)
  16. Przestałam je lubić, gdy odkryłam, że wyrzucają własne pisklęta z gniazd. Wiem, że natura bywa okrutna i że w tej brutalności jest ukryty sens. Mimo wszystko straciłam serce do bocianów. A sikorki, to i owszem. I kosy, przepięknie śpiewają.
  17. @GosławaBardzo dziękuję za piękny odczyt. Czasem nie ma śmiałości, czasem odmawia sobie prawa, a czasem po prostu woli patrzeć z kosmosu na setki miast, z których każde może być właśnie jej, jeśli tylko zaufa wyobraźni i wrażliwości.
  18. Z kosmosu wszystkie miasta wyglądają tak samo. Skupiska jarzących się w ciszy ziarenek, rozrzuconych jak po zabawie dzieci piaskiem kinetycznym. Jest w tym zarazem przypadkowość i porządek. Bo każde miasto zbudowano dla kogoś, ale nikt nie zapamiętał kompletu adresów, imion, dat narodzin i śmierci. Stacja ISS utrwala i przekazuje obraz. Na ekranie kręci się nasz glob, częściowo zakryty chmurną galaretą, przez którą przebłyskują znaki, skaryfikacje. Wydawać by się mogło, że wystarczy ledwie dostrzegalny ruch dłoni i bezpańskie światła zsypią się w gigantyczny kopiec. Wszystkie samotności staną się jednią. Tylko twoje oczy pozostaną na swoim miejscu, niewzruszone, cierpliwe. Czy wiesz, jak gorąco ich blask prosi moje ręce o odpowiedź i o własne miasto?
  19. Zgadzam się z Tobą, aczkolwiek reakcja czytelnika niekoniecznie musi zależeć od samego wiersza. Duże znaczenie ma jego erudycja, umiejętność odczytania utworu na wielu poziomach, zastosowane narzędzia, przy pomocy których dokonuje on analizy i interpretacji - to jedna strona medalu. Dochodzi do tego szereg zjawisk zupełnie pozapoetyckich, takich jak stosunek do autora, czy zamiar, z jakim ktoś przychodzi pod czyjś wiersz (pochwalić, bo lubię, albo żeby się autor nie obraził, albo żeby potem pochwalił mój, albo...). Masz rację, że ważne jest operowanie konkretem. Ja bym jeszcze dorzuciła szacunek do języka, bo przecież za jego pośrednictwem buduje się tę rzeczywistość (wiersza), która, jak słusznie zauważasz, ma być rodzajem modelu; ma wprowadzić czytelnika w obraz świata,który ktoś poprzez ten poetycki język próbuje odtworzyć.
  20. @M jak Malkontent Cała prawda o portalach randkowych. Ludziom nie chce się nawet spotkać na kawie, pogadać. Zamknięci w egocentrycznych bańkach nie mają najmniejszego zamiaru się wysilać, marnować swoich zasobów, aby zbudować jakąś relację. Bo po co? Nowomodna psychologia uczy, że nie należy nic z siebie nikomu dawać. Zostaje AI. Coraz powszechniejsze stają się pseudozwiązki romantyczne z chatbotami. AI nie ma przecież potrzeb, wymagań, złych dni, oczekiwań. Emocji też nie ma, ale to nieistotne. Ma być przyjemnie, na wypasie, i dobrze dla ego. Trochę przewidywalna końcówka, za to podoba mi się realizm tej cyfrowej scenki.
  21. Prawda zawsze jest jakaś tam. W sensie, że nie mam pewności, czy pojęcie prawdziwości jest akurat w tym wypadku adekwatne. Wiersz może być prawdziwy, w tym sensie, że odzwierciedla stan faktyczny - faktycznie zaistniałe emocje, wydarzenia, myśli, zjawiska. Ale może być źle napisany. Nieudolnym językiem banalnymi metaforami, niedbale, chaotycznie, wtórnie. Bywają jednak teksty perfekcyjne formalnie, a jednak za nimi stoi tylko martwa estetyzacja. I bądź tu człowieku mądry.
  22. Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Też zauważam to zjawisko na portalach - czym innym jest popularność, czym innym jakość publikowanych tekstów, a jeszcze czym innym ich ocena. I można wielokrotnie zżymać się, że gnioty doczekują się pięknych, rozwijających recenzji pisanych towarzysko, w kółeczkach wzajemnej adoracji. Albo złościć się, że wątki z wierszami przypominają raczej rozmowy z portali randkowych. A tym czasem wiersze! W i e r s z e !!! - leżą sobie odłogiem, bo autor nie bierze udziału w tej paplaninie. Bardzo trafna ocena. Pojawił się w dyskusji argument o prawdziwości wierszy - zaryzykowałabym tezę, że chodzi o wyjście poza schemat, a przede wszystkim o to, żeby wiersz nie był: - wypluwką z drukarki ładnych obrazków; - zużytą chusteczką po czyimś płaczu, - samonapędzającym się bełkotem o niczym, - granatem ciśniętym po złości w ten łajdacki świat. Żeby coś odkrywał nowego, pokazywał poprzez współpracę formy i treści, języka i myśli/emocji jakieś nienazwane przestrzenie czy zjawiska. A to już jest wyzwanie, zarówno dla piszącego, żeby to ogarnął, jak i dla czytelnika, żeby to umiał dostrzec i ocenić. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Przemówił do mnie najbardziej fragment: Cisza i niepozorność. Ostrość osądu. Taki krewny nie będzie się wygłupiał przy wódeczce i prostackich weselnych zabawach.
  23. @Berenika97 Oczywiście, że gotowi na spotkanie ze światem możemy być tylko wtedy, gdy mamy zawsze w kieszeni coś w rodzaju antystresowego gniotka. Cisza jest potrzebna, aby wszystkie bodźce, informacje, zjawiska z zewnątrz móc przyjąć, uporządkować, nadać im odpowiednie znaczenie dla siebie i odrzucić to, co zaśmieca naszą wewnętrzną przestrzeń, Myślę, że to bardzo mądry psychologicznie wiersz.
  24. Bardzo prawdziwe. Historia jest faktycznie ostateczną, graniczną lekcją odpowiedzialności. Ale również sprawdzianem ze wszystkiego, z czego składa się tożsamość człowieka. Twojemu podmiotowi lirycznemu nie ciąży dysonans poznawczy i hamletowski dylemat - co wybrać, czy ethos, czy siebie, dlatego, że dla niego jedno jest drugim.
  25. @Rafał Hille Znakomity wiersz, dawno tak dobrego tutaj nie czytałam. Wydaje mi się, że kluczem do niego jest tytułowa fuga - konotacje muzyczne odwołują do kunsztowności formy. Nie jestem specjalistką od muzyki, ale myślę, że koncepcja wielokrotnego przetwarzania jednego tematu, wątku, w licznych wariacjach, dobrze wpisuje się w kompozycję wiersza, gdzie dodatkowo wprowadzona jest zabawa z różnymi perspektywami czasowo-przestrzennymi. Tak, jakby podmiot liryczny grał z czasoprzestrzenią w szachy. W psychologii istnieje również pojęcie fugi, jako ucieczki, rozumianej też jako pewnego rodzaju oddzielenie się od własnej tożsamości - ten element jest również widoczny w wierszu, w którym podmiot liryczny jest sobą, i jednocześnie kimś innym, świadkiem i uczestnikiem, obserwatorem i sprężyną zdarzeń. Te dwa aspekty (muzyczny, psychologiczny) sugestywnie, dogłębnie, spina wątek emocjonalny, może miłosny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...