Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

- - -

Użytkownicy
  • Postów

    989
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Treść opublikowana przez - - -

  1. Równie dobrze może być całkiem odwrotnie. Miłość też jest czasochłonna, ciągle się rozwija i przechodzi wiele przemian. Chyba, że mówimy o tzw. coup do foudre, co nie jest jeszcze miłością i trudno zestawić to chwilowe zauroczenie czemuś tak mocnemu jak nienawiść. Wiersz próbuje filozoficznie opisać coś ciekawego, otwiera się na zdziwienie światem, to dobry kierunek. Warto jeszcze pomyśleć, jak rozwijać wątek, aby nie był zwykłą wyliczanką. Przy szeroko rozumianych refleksjach 'ogólnoludzkich' należy też mieć na uwadze, że granica między odkrywczością a banałem jest cienka. Ten tekst balansuje właśnie na linii podziału, ale nigdy nie wiesz, czy nie trafisz na czytelnika tak doświadczonego życiowo, że trudno go będzie zainteresować tym, co wiersz ma do powiedzenia.
  2. Miałem nadzieję, że dalej będzie równie ciekawie...
  3. Koncepcja wiersza nie jest najgorsza, jako opis zderzenia marzeń z rzeczywistością. Podmiot liryczny szuka autentyczności, natomiast intymność zamiast zachwytu nagością (także psychologiczną) okazuje się destrukcyjna. Relacja nosi pewne toksyczne cechy, gdy jedna ze stron otwiera się w dobrej wierze na drugą, a ta druga przerzuca na nią swój wewnętrzny bałagan. Byłoby lepiej bez sztucznie brzmiących metafor dopełniaczowych - szuflada wspomnień, pościel prawdy - one świadczą o nieudolnych próbach budowania poetyckości na siłę, zupełnie niepotrzebnie.
  4. W tym wierszu kluczową rolę odgrywa pokazanie, że starość jest czymś zewnętrznym. Psychika człowieka, jego emocje, relacje, potrzeby, marzenia nie muszą wcale podlegać niszczącej sile czasu, która ma władzę jedynie nad tym, co materialne. I w takim ujęciu typowy dualizm ciało kontra dusza nabiera ciekawego, a zarazem ważnego (humanistycznie) sensu.
  5. A co innego światło ma do roboty?
  6. Może najpierw ortografia, a potem pisanie głupot? Osobie mówiącej w tym wierszu radziłbym skorzystanie z profesjonalnej pomocy. Przekaz jest wybitnie szkodliwy, bo po pierwsze usprawiedliwia brak działania tam, gdzie działać należy, a po drugie może popchnąć osoby w depresji do podjęcia nieodwracalnego kroku. Ludziom w niestabilnym stanie psychicznym nie można pozwolić na to, do czego ich popycha niesprawny układ nerwowy. A jeśli próba czy myśli samobójcze wynikają z innych przyczyn (przemoc, alienacja, uzależnienia), to tym bardziej należy działać.
  7. Niech żyje polot i finezja. Ten wiersz wydaje mi się bardziej skupiony na sobie samym, niż na podmiotce lirycznej. Neologizmy udane, najbardziej śleposmutki, ale brakuje mi charakterystycznej dla większości Twoich wierszy głębi, więcej tu zdobnictwa niż szczerości. Zakończenie brnie w infantylizm, może przez to zdrobniałe słoneczko; a może przez Żwirka i Muchomorka...
  8. To cytat z piosenki, daj go w kursywę. Wiersz jest pełen chaosu. Sądzę, że zamierzonego - można odnieść wrażenie, że podmiotka liryczna przede wszystkim wychodzi z siebie. Przyczyną może być jakaś niedopięta na ostatni guzik sytuacja życiowa, albo jest to rozbudowany zapis targających nią emocji, np. gniewu, strachu, przebodźcowania.
  9. Nie ma brzydkich kobiet. Najwyżej może wina zabraknąć.
  10. A co ma los do tego? To wszystko człowiek nosi w sobie.
  11. Ciekawie opisany dystans miedzy dwojgiem, pewna odmiana alienacji. Sen jest umowną przestrzenią, aby zderzyć perspektywę doczesną, ludzką, namacalną, z perspektywą kosmiczną. Samotność (z wyboru, czy ze zrządzenia losu) odrealnia. Podmiot liryczny jej nie chce, czegoś szuka, choć nie wie, jak, jest w każdym razie zorientowany na drugiego człowieka.
  12. Z jednej strony - ciekawe ujęcie, indywidualizujące jeden ze zmysłów, eksponujące jego rolę i nadrzędną funkcję, przede wszystkim w przeżywaniu emocji. Z drugiej - wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma. Ludzie, którzy w wyniku wypadków, chorób, stracili wzrok, słuch, smak czy węch (po cowidzie), powiedzą bezsprzecznie coś innego (no chyba, że od urodzenia są pozbawieni jakiegoś zmysłu, to wtedy ich poczucie ułomności zapewne jest zupełni inne). Wszystkie zmysły są ważne, o każdym można napisać, że z jakiejś perspektywy jest istotniejszy, daje więcej, tworzy przestrzeń do lepszego poznawania świata i jego zjawisk, stanowi mocniejszy emocjonalny nośnik. Zresztą ludzie mają zdecydowanie bardziej rozbudowany aparat kognitywny i percepcyjny; pomijając zjawiska paranormalne, każdy posiada dodatkowe, osobiste 'sensory'. Nawet język poetycki jest pewnego rodzaju zmysłem, który pozwala w specyficzny sposób skanować i przetwarzać rzeczywistość.
  13. Dziś na forku orwellowsko, jak widzę. Z miłością zawsze był taki problem, że tego nie dało się i nigdy nie będzie można kontrolować. Jeśli sami zainteresowani nie mają nad nią władzy, to tym bardziej Partia czy Wielki Brat. Niebezpiecznie dla tyranii zaczyna się robić wówczas, gdy ludzie dostrzegają potencjał drzemiący w miłości (niekoniecznie tylko romantycznej), bo jest - darmowy, spontaniczny, niewymagający wysiłków organizacyjnych, powszechny, bardzo zaraźliwy, odporny na wpływy zewnętrzne, żywiołowy i - co najważniejsze - jednoczący. Wiersz wymaga ugładzenia formalnego (rytm - np. wyrównać wersy do jedenastozgłoskowca, skoro dobrze brzmi na początku).
  14. Ja bym się z tego wcale nie cieszył. Ciekaw jestem, jak mógłby wyglądać sequel Folwarku zwierzęcego. Np. zwierzęta mają dość świń i w końcu idą po rozum do łbów, prosząc o pomoc ludzi. Przez kilka lat na farmie jest spokój i porządek, wraca życie, zwierzęta zostają objęte opieką, folwark się rozwija. W tym czasie oczywiście świnie nie próżnują i podsycają ferment. Może nawiązują współpracę ze świniami z innych farm. Można zastanowić się nad ideologią, w imię której działają, chętnie zobaczyłbym właśnie wątki LGBT-owskie w orwellowskiej perspektywie. Z upływem czasu zwierzęta folwarczne, mimo że wiedzą, co oznaczają świńskie rządy, są tak omamione, że znów wypędzają człowieka i same poddają się dyktatowi. Orwell umiałby świetnie przedstawić mechanizm, który by do takiej sytuacji doprowadził. Interesujące wydaje mi się obstawianie, kogo można umieścić w fabule w charakterze użytecznych głupców, genderowców, ekoświrów, aborcjonistek i jak pokazać ich udział w demontażu tego, co dobrze funkcjonuje i przynosi dobrobyt folwarkowi i jego mieszkańcom. Ostatnie wybory skłoniły mnie do takiej refleksji, gdyż zadziwia mnie, jak to możliwe, że największe poparcie R. Trzaskowski, jako sztandarowa twarz PO-KO, zebrał w grupach społecznych (kryterium wieku), które najbardziej ucierpiały za rządów - najpierw lewicy, a później Tuska, E.Kopacz - dotknięte zapaścią gospodarczą, wyprzedażą majątku narodowego, dwucyfrowym bezrobociem, koniecznością emigracji zarobkowej (roczniki 40+ i 50+) Ponieważ nie mogę tego zrozumieć, może u Orwella zobaczyłbym dobrą analizę społeczną tego fenomenu. Uważam, że to jedyny umysł, który mógłby sprostać wyzwaniu.
  15. Podmiotka liryczna próbuje odbudować relację z własną kobiecością, która, choć poraniona, jest wciąż ogromną siłą. W psychice kobiecej drzemie potężny potencjał odradzania się, tworzenia na nowo. Stąd krew, oznaczająca wejście w nowy cykl psychologiczny. Wianek symbolizuje powrót do niewinności, oczywiście niedosłowny, bo mamy tu do czynienia z kobietą - feniksem, która w akcie samospalenia musi unicestwić siebie taką, jaką uformował, zaprojektował ktoś, kto usiłował ją zniszczyć, zatruć ją własnym mrokiem. Dobitnie pokazuje to fragment: W jakimś stopniu wiersz ma wymiar rytualny, odtwarzający ze spoczywającego w ciemnościach szkieletu żywą, czującą, a przede wszystkim wolną istotę. Jest w tym wszystkim wołanie do pierwotności, która nigdy nie zawodzi, jeśli się do niej zwrócić własnym bólem, i zawsze poprowadzi, instynktownie, intuicyjnie, tam gdzie jest życie.
  16. Jeszcze tu zajrzę. Dziewczyna w wianku śpiewa.
  17. - - -

    Słodkie

    @Alicja_Wysocka
  18. - - -

    nasza muzyka - org.fm

  19. ...miauuu w izbie przy piecu stoi koszyk gdzie słodko piątka kociąt drzemie lecz - choć to przecież środek nocy szósty kocurek nie śpi jeszcze z makatki która zdobi ścianę wróble uciekły hen na pole byłoby niezłe polowanie, gdyby za nimi maluch pobiegł lecz jego kuszą inne hece wąsaty zegar północ wybił księżyc w szlafmycy szczodrze leje srebrną śmietankę wprost do miski przez sień godziny się turlają jak kłębki wełny granatowe w kącie narzeka gdzieś na starość zrzędliwy i kulawy stołek kociak po całym domu hasa na strzępy rwie ruchliwe cienie tak będzie szaleć aż do rana nim świt go zmorzy ciepłym mlekiem
  20. Teraz każdy Piotruś Pan może odetchnąć z ulgą.
  21. Równie często te miłe gesty pozostają tylko miłymi gestami. Mają wymiar fasadowy, konwenansowy. Czy za nimi się kryje rzeczywiście wielkie serce? Pod przykrywką rozdawanych hojnie uśmiechów, pozdrowień, roztaczania pozornie życzliwej aury, można ukryć wiele zawiści, złośliwości, niechęci. Albo poprzestawać na Miłego Dnia, a w prawdziwej potrzebie robić niewiele lub nic nie robić dla innych.
  22. A jednak czasami, zwłaszcza w wierszach dla dzieci, ten brak sensu bywa uroczy. Do wyobraźni dzieciaków przemawia groteska i gry ze słowami, tak samo jak lubią bawić się np. jedzeniem.
  23. Często spotykam się z podejściem, że autorzy traktują wiersz jak chusteczkę higieniczną. Płaczą, wycierają nos (albo usta po jedzeniu), kaszlą, kichają, ślinią się, a potem pokazują wszystkim naokoło zawartość i dziwią się, że jakoś zachwytów brak.
  24. A to tylko spożywka, strach pomyśleć, co by się mogło dziać na innych działach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...