Za oknem przecież burza
Nagle wychodzisz
Ty Jesteś już taka duża…
Dygoczesz jak ten liść.
Z pozoru jest w porządku
Widzę po minie Twej
Brakuje nam dziś wątku!
No będzie kiedyś lżej
Miałaś wychodzić czasem tak jak mówiłem Ci
To skończy się hałasem a dziecko obok śpi.
Że co? Że niby razem byłoby lepiej nam..
Ty jesteś moim obrazem ale takim bez ram
i butów Ci brakuje wciąż o nich opowiadasz.
Pięknie słowa dobierasz czujesz spojrzenie i szyk.
Pudełka popatrz… wszędzie... w piramidy układasz
są jak Twe labirynty nie wejdzie do nich nikt.
Te tu to baleryny jak mówisz paryski szyk.
Te dalej mokasyny nie chodzisz prawie w nich
(także potrzebne Ci)
kowbojki tak potrzebne chociaż rozmiar nie Twój…
kaczuszki te po babci co o nich mówisz wciąż…
Z kozaków wieje chłodem ich oficerski krok…
no i trampki jeszcze co maja siły moc…
to wszystko takie trudne
to przecież jest nasz dom…
muzyką przepojony... może nie wychodź stad?!?!?!
To może od początku: za oknem dzisiaj grzmi…
Dokąd wychodzić teraz?
Lepiej zamknij te drzwi