Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ewelina

Użytkownicy
  • Postów

    3 559
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    67

Treść opublikowana przez Ewelina

  1. Może go przerażam Może to za dużo... Tyle słów I milion razy więcej uczuć "Aniele Boży Stróżu mój" Może go przerażam "Zawsze przy mnie stój" Może to za dużo Za dużo lepkich słów
  2. @Cor-et-anima dziękuję za Twój komentarz. Wszystko trafione w punkt. Nasz mózg to nasza potęga ale i czasami prawdziwe utrapienie i jeszcze te chochliki, które nam robi, gdy lekko szwankuje ;) Pozdrawiam ciepło. @Rafael Marius nie ujęłabym tego lepiej. Do tego wszystkiego dodam tylko jeszcze, że jak natura tak i my ludzie powinniśmy dążyć do stanu równowagi, który i dla nas i naszego umysłu jest najzdrowszy :)
  3. @Rafael Marius @Rafael Marius ten wiersz nie nawiązuje do otępienia w rozumieniu choroby mózgu. To metafora. A w tym wydaniu otępienie wiąże się z zagubieniem bohaterki.
  4. Mam otępienie w oczach - Jak pustka Bez granic Na nieistniejącym brzegu W kształcie niczego We wszechświecie Morze listości - Na pocieszenie Żałości nuta W ramionach niespodziewanych gości mam Ani sercem ani ciałem Już nie przywieram do świata Ani żadnych stworzeń Ciebie też nie czuję tylko los bolesny widzę Ponad horyzontem Jestem sama Pełna niedawnego bólu I zakrzepłej krwi Jak najgęstsza farba Po ranach dzielących Duszę mą na pół Już przestałam czuć - I to moja sprawa Jestem jak melodia cicha Której nie zapiszesz - Za pomocą nut
  5. @Starzec a to nigdy nie wiadomo :) dziś jest tak a co jutro dzień przyniesie, nie wiem. Może zmianę? W życiu nie ma nic pewniejszego od zmiany :)
  6. @Starzec ostatecznie? :)
  7. Już za tobą nie polecę w ciemność pytaniami naznaczoną. Już za tobą nie pójdę, otulona grubym paltem, takim w kroju niemodnym. Nie pójdę za tobą nawet, gdy mi rękę podasz i ciemność zblednie, bo moją lekkość noc ociężała jak robaka zgniecie. Już za tobą nie polecę. W dzień radosny i ponury rozgniotę w ustach wiśnię kwaśną na pachnacej kwiatami polanie. W marzeniach słodkich zostanę. Już za tobą nie polecę, już nie pójdę dalej. Anioła głos usta mi zamknie. Odpłynę w niewieczysty byt, w bez granic, zarzewie ognia. Odpłynę w dalekie ręce splecione ciasno. Odpłynę bez zrozumienia, odpłynę od ciebie na oddalony bezsłowem brzeg. Dopłynę tam. W ciszy modlitwę odmówię o radość bez ciebie.
  8. @Leszczym dziękuję bardzo. Miło mi to czytać :) Pozdrawiam ciepło
  9. @staszeko co racja to racja
  10. @staszeko dziękuję za komentarz, wniósł nowe spojrzenie na temat. Niezmiernie interesująca jest różnorodność. Pozdrawiam serdecznie
  11. @Cor-et-anima jako ludzie mamy skłonności do wpadania z jednej skrajności w drugą. Rzadko kiedy, jeśli w ogóle kształtujemy w wymiarze globalnym trend "środka" czy powiedzmy równowagi. Być może dlatego, że lepiej "sprzedaje" się to co wyraziste, przejaskrawione. Wpadamy z jednej pułapki w drugą...I mamy efekt błędnego koła. Dziękuję za Twój komentarz Pozdrawiam serdecznie
  12. @Rafael Marius nic dodać, nic ująć. Wszystko się zgadza. Może tylko tyle, że wraz z rozwojem cywilizacji, problem bliskości będzie narastał. Są takie miejsca na świecie, gdzie ten problem jest o wiele większy niż w Polsce.
  13. @Rafael Marius dokładanie. Ludzie boją się bliskości, bez niej jest mniej ryzykowanie...
  14. @Rafael Marius tak... To taka właśnie relacja, z wyboru i pozornie odpowiadająca obu stronom, bez kłótni i emocji, za to z wszechogarniającym milczeniem.
  15. @Rafael Marius to mamy coś wspólnego, bo ja też bardzo się interesuję tymi zagadnieniami :)
  16. @Rafael Marius to miałeś faktycznie szczęście :) Ja niestety nie miałam tego rodzaju zajęć i sama już w dorosłym wieku musiałam nadrabiać zaległości w tym zakresie.
  17. Żyli na przedmieściach swoich granic Na dnie zmysłów Bezpiecznie w kostkę układanych Równo przy każdej krawędzi Żyli milcząco Ze smutkiem bezbrzeżnym W absurdach bezsłownych mglistego zamętu Żyli w ciszy Zgromadzonej ze świata Z każdym dniem jak kwiaty Wzrastali i więdli Żyli bezdźwięcznie Ślizgając delikatne dłonie Po chropowatej powierzchni ziemi Płakali bezgłośnie Żyli tak jak jeszcze nikt nigdy nie żył Żyli a z każdym dniem umierali I rodzili się ponownie W głębi samotności Chociaż blisko siebie Żyli tak jak chcieli Na przedmieściach swoich granic W milczeniu rozległym W ciszy tak donośnej
  18. @opal bardzo się cieszę i pozdrawiam serdecznie :) @violetta a to zależy dla kogo :) Pozdrawiam ciepło.
  19. @Amber no i takie można odnieść wrażenie :) Szarego mydła nigdy za wiele :) Choć wiersz nie o ekologii jest, mimo wszystko :) a szare mydło miało nawiązywać do bezkompromisowej prostoty i pewności kobiety o posiadanej przez siebie sile, a to wszystko w opozycji do słabości, których jest także w pełni świadoma. Pozdrawiam serdecznie
  20. @iwonaroma tak właśnie, Ludwik był na przełamanie. Zabieg celowy i uczyniony z premedytacją ;) Pozdrawiam
  21. @Rolek chyba tak, zakochanie to stan prawdziwego szaleństwa hormonów. A w naszej głowie i w ogóle w całym organizmie dzieją się przedziwne rzeczy, które ciężko okiełznać siłą woli. Pozdrawiam serdecznie @Rafael Marius może trzeba by zacząć od edukacji w szkołach. Praca u podstaw wydaje się być kluczowa.
  22. @Rafael Marius @Rafael Marius radykalne rozwiązanie, ale pewnie by pomogło pod warunkiem, że ludzie widzieliby sens w takiej terapii i naprawdę, by się w nią zaangażowali. W przeciwnym razie najlepszy terapeuta nie pomoże. @Rafael Marius@Rafael Marius
  23. @Rafael Marius i nieustanna praca nad sobą i relacją. Trudny temat i niemożliwie złożony. Zazwyczaj i tak wychodzi słodko-gorzko. Cena przywiązana jest bardzo wysoka.
  24. @Rafael Marius @Rafael Marius a ja w ciągłej rozterce. Myślę jednocześnie, że ani jedno ani drugie nie gwarantuje powodzenia całego przedsięwzięcia, że tak nazwę relację dwojga ludzi.
  25. Czasem jestem taka przezroczysta Z nieoczywistym zapachem Szarego mydła Na śliskiej podłodze Z rozpiętością ciała na długość autostrady Naga i całkiem bezwstydna Leżę Z pianą z szarego mydła Nad głową przekrzywiona aureola A ja z powagą króla Ludwika Z filiżanką kawy w dłoni Siedzę bez ubrań Na mokrych włosach - popiół niewidka Siedzę upaćkana w mętnych burzynach Czasem jestem taka nakręcona W falach miękkich mydlin Jak ocean Z szarego mydła zrobiona Gdy droga na górę W dół prowadzi W czystości niepewnej Wieczne sidła ze stali Na wannę się wspinam Łamiąc z piór gołębich Przemoczone skrzydła Czasem jestem taka przezroczysta
×
×
  • Dodaj nową pozycję...