Wędrowiec
Po zachmurzonym niebie leciały czarne ptaki,
Polami kroczył człowiek, swój los miał byle jaki.
Wiatr kurz mu w oczy ciskał, kamieni pełna droga,
Trzy dziury w dwojgu butach, kulawa jedna noga.
Po bokach owej drogi kolczasty głóg, pokrzywy –
Kuśtykał człowiek wolno, lecz naprzód, bo był żywy.
Tam w dali światło widział, niewiele więc się smucił,
Z nadzieją w swoim sercu pieśń błogą sobie nucił.