Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

corival

Użytkownicy
  • Postów

    4 811
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Treść opublikowana przez corival

  1. @Stracony Co do mody ogrodowej, zgadzam się w pełnej rozciągłości... trawniki, iglaki i zywotniki. Później dziwią się ludzie, że nic im nie chce rosnąć w tym towarzystwie. Proste, niewiele roślin toleruje podobne sąsiedztwo... Dziękuję za czytanie i słowo. Pozdrawiam :)
  2. @Tomasz Kucina Byłam, byłam, widziałam. Jak sądzę Ty też. Uzupełniłam sobie też wiedzę :) Pozdrawiam :)
  3. @Tomasz Kucina Moje klimaty, choć przekaz zgrabnie zakamuflowany za nawałem starożytnych i mitycznych przykładów. Podziwiam i z upodobaniem czytam sobie jeszcze raz. Pozdrawiam :)
  4. @Iwa-Iwa Bardzo pozytywnie i ciepło :) Z uśmiechem ruszam więc w kolejny dzień. Pozdrawiam :)
  5. @Tomasz Kucina I tak zajrzałam. Warto było :) @Waldemar_Talar_Talar Bardzo dziękuję Waldemarze za pozytywną opinię i pozdrawiam :)
  6. @Tomasz Kucina I już wiem :) Świetny wiersz, w którym splotłeś emocje z bursztynowymi odblaskami rzeczonej komnaty. Wspaniale, bardzo bogato... jestem pod wrażeniem :) Po drodze, przeglądając na szybko tytuły, zauważyłam parę do których na pewno zajrzę ;) A to tylko cztery strony :) Pozdrawiam:)
  7. @Tomasz Kucina Fennoskandia to obszar współczesnego półwyspu Skandynawskiego, który wyodrębnił się (oderwał się i odpłynął) gdzieś w eocenie. Sukcynit to inne określenie bursztynu bałtyckiego, chociaż ten sam rodzaj żywicy występuje również na Ukrainie i w środkowych Niemczech. Muszę zerknąć na ową "Bursztynową komnatę". Ciekawa jestem w jaki sposób podszedłeś do tego tematu :) Cieszy mnie, że doceniłeś moje wysiłki. Pozdrawiam :) @error_erros Zgrabnie podszedłeś do rzeczy :) Skoro jasność nastała, to więcej nic tłumaczyć nie będę. Dziękuję za pochwałę. Pozdrawiam :)
  8. @[email protected] Można rzec, krótkie podsumowanie i wędrówka po wspomnieniach. Bardzo mi się podoba. Pozdrawiam :)
  9. @Marek.zak1 Mistrz pragmatyczny niby, ale wiara w nim silna i nutka romantyzmu również jak sądzę :) Pozdrawiam :)
  10. @error_erros Mowy nie ma, żebym skreśliła całość ze względu na to, jedno w końcu słowo ;) Cieszy mnie, że nie spłoszyły Cię moje rytualne wizje. Pozdrawiam :)
  11. @GrumpyElf Jak sobie raz i drugi poczytała, to symbolika i opis stały się w zasadzie jasne. Podziwiam styl. Wolniutko, krętym szlakiem... Pozdrawiam :)
  12. Miliony lat dzielą, legenda się rodzi w bólu wyniosłych olbrzymów, na nieznanym lądzie. Fennoskandia pęka, wulkany bulgoczą groźnie, przerażenie w drżeniu, popiół opada na ziemię. Bujna zieleń oblepiona gęstą mazią. Ochronna krew wolno spływa, daje ukojenie. Wypełnia szczeliny, plastrem opatruje. Artystyczna dusza w formie, stopniowo zastyga. Z czasem kamienieje zatrzymuje iskierki bytów, śladami dziejów zaprzeszłych, opowiada historie nieznane.
  13. @error_erros Jemu świat/dom się zawalił, a jej chyba... zabrzmiało to tak (przynajmniej dla mnie), jakby dziewczyna odprawiała jakiś drobny rytuał. Coś jak odwracanie złego losu. Jejku, jaki ja mam pokrętny umysł. Generalnie wiersz bardzo mi się spodobał, chociaż podobnie jak beta_b mam "ale" do tytułu. Jednakże dam sobie spokój z marudzeniem w tym temacie ;) Pozdrawiam :)
  14. @Anna_Sendor Cieszy mnie Twoje podejście. Oczywiście także to, że tekst okazał się myślopłodny. Dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam :)
  15. @huzarc Udatnie opisani... Z niektórymi rzeczami się nie zgadzam, ale to drobnostki. Pozdrawiam :)
  16. @Anna_Sendor Bywają ludzie, którzy mają płacz na zawołanie. Leją łzy pozornie szczere. Gosławie skojarzyło się to z zawodowymi płaczkami, więc dodam, że mnie także. Oczywiście łzy są "mechaniczne" i z żałością mają tyle wspólnego, że są mokre. Sarkazm to doskonałe określenie, a ja dodałabym jeszcze podejrzliwość ;) Taka już moja natura. Pozdrawiam :)
  17. @Jaka jest prawda Rzeczywiście pełen paradoksów i rozdwojenia... Mimo to, podoba mi się sposób w jaki zostały przedstawione poszczególne cechy. Pozdrawiam :)
  18. Skalna ściana, szczelina przesłonięta krzewem, inny świat: ciemny, cichy i masyw nad głową. Kroki sucho chrzęszczące, albo też chlupiące światło latarki... a oni mieli zaledwie łuczywo. Po co pełzali w błocie, przez ciasne, mroczne korytarze, trud podejmowali wielki, wystawiali na grozę... by namalować dwie czerwone kropki na skalnej ścianie. Kamienne podłoże, wiele jaskiń, powtarzalne symbole: trzydzieści dwa znaki. Pojedyncze, w zestawach, ich złożoność rosła, z nią komunikat. Pierwsi ludzie uchylili wejście. Przyszłość pokazała słuszność dążeń odległych, zapomnianych przodków. Inne znaki, konkretny przekaz: piktogramy.
  19. Z pewnością wszyscy znamy pomidory. Niektórzy je również uprawiają. Nie każdy jednak zapewne wie, jaka była ich historia na gruncie europejskim. Na początek warto zaznaczyć, że z botanicznego punktu widzenia pomidor jest owocem, a nie warzywem. Rośliny wywodzą się z Ameryki Południowej, prawdopodobnie z obszaru dzisiejszego Peru, gdzie ich potomkowie rosną nawet współcześnie rodząc czerwone i żółte, kwaśne, niewielkie owoce o charakterystycznym gorzkim posmaku. Należy zbierać je zanim dojrzeją, ponieważ dojrzałe dotknięte pękają. Cała roślina jest niezwykle aromatyczna. Mroki dziejów okryły moment, w którym pomidor dotarł w jakiś sposób do Meksyku i tam w pewnym momencie zaczął być uprawiany przez Azteków określających go mianem „duży pulchny owoc” xitomatl. Hiszpanie, kiedy przybyli na azteckie tereny i zapoznali się z tą rośliną, skrócili nazwę do „tomatl”, a później zmienili na „tomate”. Pierwsze pomidory dotarły do Europy około 1519 roku, wraz z powracającym z Ameryki Cortesem, a kolejne napływały wraz z innymi żeglarzami. Najwcześniejsze zapisy dokumentujące ich przywóz, pochodzą z pracy włoskiego zielarza Pietra Mattiolego napisanej w 1544 roku, gdzie wspomina o pomidorach jako o „złotych jabłkach”. Jest to sugestia, że owoce miały wówczas żółtą barwę. Pierwsza czerwona odmiana pojawiła się w Europie około 10 lat później. Pomidory nie zostałyprzyjęte w Europie entuzjastycznie i miały spore problemy z przebiciem się na stoły. Uważano je za rośliny trujące i przez długi czas, około 100 lat uprawiano je wyłącznie jako roślinę ozdobną. Podejrzenie o toksyczność, było po części słuszne. Bez wątpienia liście i łodygi tej rośliny zawierają trujące substancje. Dopiero w 1692 roku Antonio Latini z Neapolu w książce „Lo scala alla Moderna”, zawarł pierwszy znany, wydany drukiem przepis z użyciem omawianego warzywa. Chodziło o sos pomidorowy w stylu hiszpańskim. Tym sposobem, powoli, pomidory zaczęły wkraczać do menu europejskiego. Nie był to jednak koniec rozmaitych perypetii. W pewnym momencie nastąpił prawdziwy boom. Ktoś bowiem rozpuścił plotki, że są potężnym afrodyzjakiem. Na tej fali, szwajcarski przyrodnik Konrad von Gesner, sklasyfikował pomidory razem z mandragorą i nazwał je „poma amoris” czyli „jabłkami miłości”. Nowa nazwa przylgnęła do opisywanego warzywa. We Włoszech nazywano je „pomi d'oro”, a we Francji „pomme d'amour”. To ostatecznie przełamało wszelkie zastrzeżenia wobec owoców. Najdłużej, bo ponad 200 lat krytyczni wobec tych roślin byli Brytyjczycy, którzy nie przekonali się do nich nawet w momencie, kiedy ich koloniści zawędrowali do Ameryki. To tam, dopiero na początku XIX wieku, pomidory zyskały w ich oczach uznanie i zostały określone jako zdrowe pożywienie. Prawdopodobnie wpłynęła na popularyzację takiego poglądu ekonomia i tacy którym przyniosło to zyski. Okazało się bowiem, że dzięki bardzo kwaśnemu odczynowi, pomidory doskonale nadają się do konserwowania w puszkach. Warto zaznaczyć, że okrężną drogą przez Europę, do Ameryki trafiły nie małe, oryginalne pomidorki, ale wynik licznych krzyżówek i łączenia gatunków. Owoce były większe, bardziej soczyste i bardziej czerwone. Kiedy już amerykańskie społeczeństwo zaakceptowało pomidory, przeżyły one prawdziwy renesans także w sferze medycznej. Znowu w tle stała ekonomia, czyli zwiększony popyt na pomidory jako owoce. Na czele promujących, stali przedsiębiorcy, którzy starali się upowszechnić i zachęcić ludzi do używania pigułki pomidorowej. Miała ona być remedium na napady kolki żółciowej, wszelkie problemy z wątrobą, cholerę, biegunki, bóle głowy, zaparcia i ucisk w klatce piersiowej, obniżone libido i dysfunkcje seksualne. Owoce pomidorów natomiast, uznano za doskonałe lekarstwo przyspieszające ruchy jelit, likwidujące bóle głowy i ucisk w klatce piersiowej, a także likwidujące bolesną ociężałość wątroby. Szczególnym propagatorem idei pomidora jako leku, stał się w 1834 roku dr John Cook Bennett, który na ten temat rozpętał istną kampanię reklamową. Zapanowała pomidoromania, która do 1860 roku opanowała również Wielką Brytanię, a stamtąd rozszerzyła się na brytyjskie kolonie. Wszyscy byli zakochani w „jabłkach miłości” i łączyli je z każdym produktem z jakim się dało – mlekiem, octem winnym, musztardą, cukrem, melasą i innymi. Pomidory były jedzone niemal w każdej postaci. W 1860 roku, równolegle z pomidoromanią, wybuchła panika związana z truciznami. Problemem były nie same pomidory, ale „morderczy robak pomidorowy”, długi na 12 do 60 centymetrów, gruby na palec, z groźnym rogiem sterczącym z tyłu i co najbardziej istotne, podobno jadowity jak grzechotnik. Propaganda opierała się o prawdziwą gąsienicę motyla z rodziny zawisaków „Manduca quinquemaculata”, która rzeczywiście żywi się pomidorami i jego liśćmi, ale jest nieszkodliwa dla człowieka. Cała sprawa okazała się być rozdmuchaną reklamą ludzi, którzy za wszelką cenę starali się wypromować gazetę, w której drukowano te rewelacje. Niestety, ich działania zostały „rozdmuchane” kosztem ludzi, sprzedających te owoce. W Polsce pierwsze pomidory pojawiły się w XVI wieku, kiedy to na teren naszego kraju sprowadziła je królowa Bona. Owoc, podobnie jak i w całej Europie, nie przyjął się jeszcze długo. Oczywiście tak jak i gdzie indziej, uważany był za truciznę. Owszem, sadzono tę roślinę w ogrodach przy rezydencjach magnackich, ale wyłącznie jako ozdobną krzewinkę. Dopiero w XIX wieku zaczęto w Polsce ponownie, dość nieśmiało, używać pomidorów do celów kulinarnych. Upowszechniły się jednak dopiero po I wojnie światowej.
  20. @Arsis Niespokojny, choć z wyrazem obrazek. Flotylla poszarpanych obłoków przepływała również tędy. Może ta sama, a może nie... któż to wie :) Pozdrawiam :)
  21. @Henryk_Jakowiec Jak drastyczną dziś metodę obrała szacowna wena, tak wymowna w swej urodzie, myśli kieruje na temat. Zgrabne strofy dziś podpowie, patrząc przez pryzmat butelki, krasnoludek wali w głowie, oskardem dość chyba wielkim. Pozdrawiam :)
  22. @iwonaroma Ooo... bardzo dziękuję, zaraz zmienię blagę... jak ona się przemknęła... Bardzo dziękuję za czytanie i uwagi. Pozdrawiam :)
  23. @[email protected] Słuszna uwaga ;) Dziękuję za wizytę. Pozdrawiam :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...