Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

corival

Użytkownicy
  • Postów

    4 811
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Treść opublikowana przez corival

  1. @Dag "Leśne delikatesy" piękne określenie... ale trafne :) Tam jednak nie ma obsługi, kasy... samemu trzeba schodzić podeszwy, naschylac się, nadźwigać, wózkiem nie pojedziesz. Musi się chcieć. Pozdrawiam :)
  2. @Henryk_Jakowiec Twoja hojność nie zna granic, odwołuję przewodników, powóz w dwa siwki sprzęgany przywiezie Cię bez konfliktów. Pozdrawiam :)
  3. @Henryk_Jakowiec Przewodnika poślę zaraz, dwóch w zasadzie dla pewności. Jednym sokół, ten dwu naraz mógłby nawigować gości. Drugim Pegaz, przestarzały twierdzi wielu, ale chętny. Skrzydła mu się już zastały, kopytami drobił w prędki. Pozdrawiam :)
  4. @Henryk_Jakowiec Droga wpierw szeroka bardzo, prawie prosta, hałaśliwa, potem zawijasów mnóstwo, chociaż znacznie ciszej bywa. Trafisz z wielką już pewnością, stolik będzie zastawiony, jadło, napój nie nowością będzie na nim umieszczony. Pozdrawiam :)
  5. @8fun Dziękuję za wnikliwe czytanie fun :) Może być i tak, jak sugerujesz. Nie psuje rytmu, więc pomyślę, czy podmieniać. Pozdrawiam :)
  6. @Andrzej_Wojnowski Wyraziłeś w puencie, ciut chyba wymagającej jeszcze uwagi, bo jakoś tak brzmi urwanie, wielką nadzieję. Niestety, wielu, którzy tam jeżdżą regularnie, nie zwalnia. Nie mam pojęcia jak to robią, że jakimś cudem natura nie wpływa na nich, przynajmniej nie w znaczącym stopniu, uspokajająco. Ja się tam wychowałam. Co prawda teraz jestem gdzie indziej, ale we mnie tamte regiony zwyczajnie siedzą. Pęd jest u mnie zdecydowanie wolniejszy niż u innych ;) Interesujący w treści wiersz. Pozdrawiam :)
  7. @Tomasz Kucina To jeszcze przypomnij mi, chyba już kiedyś kogoś o to pytałam, ale nie trzymają się mnie podobne informacje, co to jest średniówka? Wtedy zastanowię się, czy te dwa wiersze, o których myślę do tych należą. Wiem, to głupie pytanie, choć podobno nie ma takich ;) Czyli jaki? Wybacz, zapewne jak zasugerujesz, będę wiedziała o co chodzi, ale tak teraz... naprawdę jestem troszkę mało zorientowana w poetyckich szczegółach. Piszę raczej na wyczucie, albo też z obserwacji, niż podpierając się zasadami. Pewnie tym sposobem powiedziałam coś obrazoburczego... Pozdrawiam :) A nie... jednak tylko zamierzałam zadać pytanie o średniówkę, ale jak się wydaje nie zadałam go w końcu... to tak dla jasności.
  8. @Henryk_Jakowiec Wen mój cień polubić musi, krzewy, drzewa, moja nisza, stolik mu postawię w głuszy, ogródeczka. Tam w zaciszu. Ptaki co prawda świergocą, ale po paru kieliszkach, wenowi już nie przeszkodzą, snuć opowieści spod liścia. Pozdrawiam :)
  9. @Tomasz Kucina Przyznam, że mnie troszkę zdziwiłeś i zaraz wytłumaczę dlaczego :) Ogólnie na razie mówiąc, lubię wiersze rytmiczne i jak je sama dla siebie nazywam, klasykujące. Jak zapewne zauważyłeś i inni także, bardziej współczesne formy potrafię odczytać, ale z napisaniem takowej mam dużo większe problemy :) Piszesz, że: Hmmm... i tu moje zdziwienie, bo prawdę mówiąc nie bardzo się nad tym zastanawiam, dlatego czuję się skonfundowana niespodziewaną pochwałą. Jakoś wydawało mi się, że skoro umiecie tak pisać, to ja też powinnam potrafić. Spróbowałam parokrotnie, idzie, więc piszę. A tu... Oczywiście bardzo dziękuję za uświadomienie mi, że najwyraźniej robię to nieźle. To dla mnie ważne. Pozdrawiam :)
  10. @Henryk_Jakowiec (Mój nick wiele osób zdążył tutaj zmylić. Nie jesteś pierwszym i zapewne nie ostatnim wprowadzonym przez niego w błąd ;) ) Pełne kosze masz pomysłów, nie wiem, gdzie je zdążysz zmieścić. Nie jest ważne jednak dziś to, najważniejsze wenę streścić. Wen wybredny nader bardzo, więc karafką go zakuszę i nie pustą oczywista, pełną, jakiejś nalewki podrzucę. Pozdrawiam :)
  11. @Henryk_Jakowiec Pomysł wart zastanowienia, i pewnie modyfikacji. Dziewczyną będąc nie skuszę weny mojej nie bez racji. Jakieś hasło inne zmyślę, bez wątpienia poskutkuje, wena z opaską wnet, myślę, niecny chichot opanuje. Pozdrawiam :)
  12. @Tomasz Kucina Przeczytałam z przyjemnością :) Potknęłam się co jakiś czas o zabawne, skonstruowane na potrzeby wiersza wyrazy typu: ftórnej, fkroku, fbiegu. Pobudzały mnie za każdym razem do uśmiechu :) Generalnie wiersz podkreśla, uwypukla cóż... w zasadzie nietolerancję, powiedzmy sobie tak ogólnie klas społecznych. Określenie może trochę na wyrost, ale przynajmniej przybliża ogólną wymowę. Jak to jedni próbują innych wcisnąć we własne, albo cudze buty, nie zwracając uwagi na miejscowe warunki, kulturowe odmienności itp. Bardzo celne, ostre spojrzenie, zgrabnie zakamuflowane :) Pozdrawiam :)
  13. @Henryk_Jakowiec Cóż, nęcenie na perfumy, jakoś jest mi niepodobne, moja wena psocić umie, wędkarz - pomysł całkiem dobry. Po pytaniu mam oczopląs, propozycji co nie miara, w głowie mam już istny poplon, wena chichra w kwieciu cała. Pozdrawiam :)
  14. @Henryk_Jakowiec Och, podziwiać tylko mogę, takiej weny posiadanie, bo tutejszej nie po drodze, czasem do mnie jest mospanie. Siedzę, męczę kombinuję, wena za węgłem chichocze, wciąż umyka, wiersze psuje, lecz naprawia później jak chce. Pozdrawiam :)
  15. @Tomasz Kucina Utwór jest tak odmienny od tego, co jak dotąd czytałam z twojej twórczości, że nawet nie poraziła, czy też uderzyła mnie pewna frywolność poczynań bohaterów wiersza :) Naprawdę podziwiam pieczołowity dobór esowatych słów :)
  16. Przez tysiące lat akweny i cieki wodne umożliwiały w miarę sprawny, najłatwiejszy sposób transportu. Nikogo jednak nie powinna zwieść pozorna sielanka i komfort takiej drogi. Rzeki miewają zdradliwe wiry, na morzu bywają sztormy, na jeziorach burze, wiele innych niebezpieczeństw czyhało na wodnych podróżników, nie wspominając już o zawsze niepewnym czynniku ludzkim. Dlatego też łodzie i statki czasami nie docierały do miejsca przeznaczenia. Wody oprócz tego, że służyły jako arterie, były także źródłem wody pitnej, miejscem do prania i mycia. Zapewne z tego powodu, to właśnie nad nimi bardzo często powstawały siedziby, osady, a później także i miasta. Już choćby po tym wstępie widać, że archeolodzy mają szerokie pole do popisu nie tylko na lądzie, ale i w wodzie. Badanym obiektem nie są tu tylko zatopione statki i łodzie wraz z zawartością, pogubione rzeczy, ale również zalane wodami osady i miasta. W ciągu tysięcy lat bowiem, zarówno poziom wód, jak i ich zasięg zmieniał się i pozostałości wielu z nich znajdują się w tej chwili pod wodą. Od dawna podejrzewano, że wody mogą ukrywać interesujące znaleziska, ale stanowiły ona barierę nie do pokonania przez długi czas. Dopiero pojawienie się odpowiednich przyrządów, sprzętu i odzieży, a zwłaszcza akwalung, umożliwiły penetrację podwodnego świata. Archeologia podwodna rozwinęła się w pełni na początku lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku, jest więc młodą dziedziną nauki. Za jej „ojca” uznawany jest profesor George F. Bass. Jako pierwszy archeolog na świecie przeprowadził pod wodą metodyczne, całościowe „wykopaliska”. Z czasem obmyślił i zastosował rozmaite rozwiązania, czy to w kwestii poszukiwań, czy też dokumentacji, które po dziś dzień są stosowane przez archeologów nautycznych. W tej nowej przecież gałęzi archeologii, dużą rolę odgrywają najnowsze (pojawiające się z czasem) wynalazki techniczne, dając szansę penetracji nawet głębokich akwenów. Każde podwodne stanowisko wymaga odmiennych technik „wykopaliskowych”, zależnie od jego wielkości, czystości wody i głębokości na jakiej jest położone. Pod wodą dużo trudniej jest coś dostrzec, wyszukać, a jeszcze trudniej udokumentować, a później wydobyć na powierzchnię. Kłopoty pod tym względem sprawiają zwłaszcza duże obiekty. Żeby odkryć ukryte w wodach „skarby” potrzebny jest skomplikowany sprzęt i trochę inaczej wykwalifikowani archeolodzy. Po prostu archeolog musi być w tym wypadku wyszkolonym nurkiem i obok czynności związanych ze swoim zawodem, nie zapominać o zasadach bezpieczeństwa pod wodą. Podstawowym pytaniem jest, skąd wiadomo gdzie zacząć się zanurzać. Przecież powierzchnia wody: jeziora, rzeki, morza, jest jednorodna. Co prawda pełno na niej fal, ale niczym się one od siebie nie różnią, więc nie mogą być wyznacznikiem. Niekiedy pomocne są informacje uzyskane w archiwach, czy starych gazetach. Czasami pozyskuje się je od płetwonurków-turystów, którzy natykają się na różne przedmioty, albo konstrukcje. Kiedy jednak nie posiadamy takich wskazówek, pomagają różnego rodzaju wykrywacze działające pod wodą. Przemierza się więc najpierw statkiem wyposażonym w sonary, sondy i wykrywacze innego rodzaju, rozległe obszary, przeszukując je skrupulatnie. Sprzęty te pokazują obiekty znajdujące się na dnie akwenu i pod nim. Kiedy odkryje się coś, co być może jest interesujące trzeba się zanurzyć, by sprawdzić, czy namierzony przedmiot wart jest zainteresowania. Później należy oznaczyć znalezisko, żeby można było do niego wrócić. W dzisiejszych czasach jest o to dość łatwo, za pomocą GPS funkcjonującego pod wodą. Innym sposobem szukania stanowisk i obiektów archeologicznych pod wodą, jest metoda podobna do opisanych w poprzednim artykule badań powierzchniowych. W ich trakcie, poruszając się tyralierą nurek obok nurka, sprawdza się dno pas po pasie, systematycznie. Na bieżąco ocenia się znaleziska i oznacza je. Po zakończeniu badań poszukiwawczych postępuje się podobnie jak przy wykopaliskach lądowych. Trzeba zebrać i zorganizować odpowiedni sprzęt, wrócić na to miejsce i rozpocząć badania „wykopaliskowe”. Zanim zejdzie się pod wodę, sprzęt trzeba uważnie sprawdzić i przygotować. Pod powierzchnią wody potrzebne jest oczywiście powietrze. Pompuje się je do butli. Sprężone w niej, chętnie by uciekło i wróciło do dawnej postaci, dlatego nie da się nim oddychać bezpośrednio z butli. Duże ciśnienie rozerwałoby płuca. Z tego względu używa się reduktora, który dostosowuje przepływ powietrza do naszego sposobu oddychania. Ilość gazu kontroluje się za pomocą manometru, który pomaga nurkowi przewidzieć, kiedy powinien się już zacząć wynurzać. Butlę z powietrzem umieszcza się na plecach za pomocą kamizelko-plecaka zwanego jacket. Dodatkowo ma on specjalne worki na powietrze, które można napełniać i opróżniać powietrzem, wciskając odpowiednie guziki. Dzięki temu nurek może utrzymać w wodzie odpowiednią pozycję, manewrować i łatwiej się wynurzać. Zanurzanie również nie jest łatwe. Nasze ciało z zasady jest wyporne i ma tendencje do utrzymywania się na powierzchni wody. Żeby pokonać tą naturalną przeszkodę, używa się ołowiu. Nurek zabiera go ze sobą do wody na przykład w formie „kafli” przy pasie. Dlatego właśnie, kiedy już zakończy daną pracę i chce się wynurzyć, potrzebuje trochę pomocy i ułatwienia. Wielką pomocą jest wówczas opisany wyżej jacket. W wodzie człowiek z zasady widzi niezbyt ostro, a archeolog potrzebuje ostrości wzroku, żeby dostrzec szczegóły. Jeśli do tego prowadzi się badania w morzu, sól potrafi drażnić oczy, dlatego potrzebne są maski. Człowiek, który nosi okulary i potrzebuje korekty, może dobrać sobie odpowiednią do swojej wady wzroku. Poruszanie się pod wodą nie jest łatwe, stąd płetwy. Dzięki ich dużej powierzchni, można „odpychać” się od wody, żeby sprawniej się przemieszczać. Pomagają również utrzymać się nad dnem akwenu. Archeolodzy prowadzą swoje badania w różnych rejonach świata i na rozmaitych głębokościach. Natykają się na wodę ciepłą, albo zimną, dlatego bardzo ważne jest, żeby dostosować do istniejących warunków ubranie. Gdzieniegdzie wystarczy kostium kąpielowy, ale dużo częściej w ciepłym klimacie, istnieje potrzeba założenia mokrego skafandra, zwanego „pianką”. Istnieją różne grubości takiego ubioru, to również należy uwzględnić. W chłodnych rejonach globu trzeba założyć ciepłą bieliznę i na nią tzw. suchy skafander, który doskonale izoluje ciało od zimnej wody. Kiedy już archeolog znajdzie się pod wodą, jego praca w zasadzie nie różni się od tego, czym zająłby się na lądzie. Musi znaleźć obiekt, odkopać go i udokumentować. Pod powierzchnią wód można odkryć dokładnie to samo co na suchym lądzie: mury budynków, budowle drewniane, pozostałości mostów, pomostów, statki, łodzie, ceramikę, uzbrojenie, monety, kości i inne. Na wrakach statków z różnych epok, może znajdować się ładunek: amfory z winem, słoje z masłem, bele materii i wiele innych. Przykładem podwodnych odkryć mogą być: starożytne statki, zalany starożytny port w Aleksandrii, odkryte w Szwajcarskich jeziorach pozostałości osad palowych, pozostałości mostów i wiele zagubionych wokół nich przedmiotów, pradziejowe łodzie dłubanki. Znalezisko w mniejszym, albo większym stopniu bywa zakopane w piasku, bądź mule. W warunkach wodnych łopata jest nieprzydatna. Trzeba było zastąpić ją bardziej wydajnym sprzętem, czyli wielką rurą ssącą usuwającą muł i piasek, zwaną eżektorem. Wyczyszczony z piachu i mułu obiekt, należy udokumentować rysunkowo i fotograficznie. Rysunek powstaje na plastikowym, wodoodpornym papierze, a wykonuje się go plastikowym ołówkiem umocowanym na sznurkowej uwięzi, a niekiedy zwykłym ołówkiem, ale podobnie uwiązanym. Dopiero później, na powierzchni, przerysowuje się wszystko na zwykły milimetrowy papier. Do pomiarów używa się metrówki z tworzywa sztucznego. Jeśli jest to możliwe, nad przedmiotami, czy też pozostałościami budowli układa się kratownicę, czyli stalową konstrukcję z „oczkami” o wielkości na przykład 20x20 cm, która ułatwia rysowanie w skali. Później wykonuje się dokumentację fotograficzną. Aparat fotograficzny należy zabezpieczyć przed wodą specjalną obudową, przez którą będziemy w stanie manipulować przyciskami prawie tak samo sprawnie, jak w trakcie zwykłego fotografowania. Warto dodać, że wraz z głębokością pojawia się dodatkowy problem przy robieniu zdjęć. Zanikają kolejne kolory. Dobrze jest o tym pamiętać i je sztucznie dodać za pomocą filtra montowanego na obiektywie. Pierwszą „ofiarą” głębokości staje się czerwień. Kiedy już obszar wykopalisk zostanie odpowiednio udokumentowany, pozostaje podjąć decyzję co z odkrytych rzeczy wydobędziemy na powierzchnię. Z drobnymi przedmiotami nie będzie kłopotu, ale gorzej z dużymi. Tutaj z pomocą idzie znowu technika i balony wypornościowe, które umocowane do obiektu, pomagają go podnieść z dna. Samo wydobycie przedmiotów, to dopiero początek. Dla niektórych z nich środowisko na danym stanowisku archeologicznym były zbawienne i są świetnie zachowane, dla innych niezbyt dobre i są bardzo zniszczone. Jakby nie było, wszystkie wymagają fachowej konserwacji, ponieważ pozbawienie ich dotychczasowych warunków, może skutkować przyspieszonym rozkładem. Dotyczy to zwłaszcza drewna. Dla niego wydobycie z wody jest wprost „zabójcze”. Przedmiot z tego surowca w krótkim czasie skurczy się o około 10% objętości i zacznie pękać. Czasem zabiegi konserwujące trzeba rozpocząć od ostrożnego pozbawienia przedmiotu swoistego „pancerza”. W pewnych warunkach, na leżących w morzach wrakach i przedmiotach odkłada się przez wieki twardy jak cement osad. Jest to nieodmiennie „twardy orzech do zgryzienia” dla konserwatorów zabytków. Po konserwacji artefakty poddaje się rozmaitym badaniom specjalistycznym, podobnie jak znaleziska lądowe, a następnie po otrzymaniu wyników analizuje się i opisuje całość. Podsumowując, archeolodzy poszukujący śladów bytności człowieka żyjącego w głębokiej przeszłości na lądzie i ci szukający ich w wodzie, dostarczają tak samo ważnych, nowych informacji o dawnych dziejach, ludziach, ich sposobie życia. Środowisko wodne o wiele bardziej sprzyja przetrwaniu niektórych kategorii przedmiotów, niż lądowe. Wiąże się to nie tylko z przewagą walorów konserwujących wody nad ziemią i powietrzem. Każde z tych środowisk ma pewną specyfikę, sprzyjającą przetrwaniu jednych grup surowców i prowadzącą do rozpadu innych materiałów. Przede wszystkim, obiekty ukryte w głębinach, zwłaszcza w głębinach mórz, niemal nie podlegały przez wieki niszczycielskiemu działaniu człowieka. Chroniła je bariera technologiczna, która nie pozwalała ludziom do nich dotrzeć. Dzięki temu tak bogaty jest, uzyskany w stosunkowo krótkim czasie, plon badań archeologów nautycznych. Warto zaznaczyć, że inspirator badań prowadzonych pod wodą, profesor Bass, niejednokrotnie podkreślał i taki pogląd jest powszechnie akceptowany, że archeologia podwodna powinna być po prostu nazywana archeologią. Bez jakichkolwiek dodatków i określeń. Jako przykład podaje, że przecież nie nazywamy archeologów pracujących gdzieś w piaskach Egiptu archeologami pustynnymi, albo takich, którzy prowadzą badania w Tilak w Gwatemali archeologami dżungli. Wszyscy jako archeolodzy, usiłujemy odpowiedzieć na pytania dotyczące przeszłości człowieka niezależnie od tego, czy jest to statek i jego ładunek, ruiny dawnego portu, czy też grobowce, albo ruiny miast, wraz z ich zabytkami. Po prostu jeżeli relikty znajdują się pod wodą, należy użyć odpowiednich narzędzi i technik badawczych, żeby je uzyskać.
  17. @Henryk_Jakowiec Tak od serca i od ducha, i od oka, i od ucha pisze wiersze cny poeta, który weny mocno słucha, bo frechowna to kobieta. Lepiej słuchać kiedy przyjdzie, bo z szukaniem jest jak z igłą, szepcze cicho, ale zwinnie może zniknąć. Nakłoń ucho. Pozdrawiam :)
  18. @huzarc Dość przejmująco to wszystko brzmi :) Tutaj zgadzam się z poglądem. Słuszność może różnić się w zależności od okoliczności. Tutaj pobrzmiewa nawet jakiś fatalizm i nuta pogodzenia się z brakiem wpływu na los. Niemniej jak widzę peel nie odpuszcza i zamierza wypić swój kielich istnienia do końca. Bardzo mi się spodobał Twój wiersz i to, jak ubrałeś w słowa myśl przewodnią. Tekst mocno przemawia. Pozdrawiam :)
  19. @Henryk_Jakowiec Bywa, że pomroki dziejów skądś wywlecze z zapomnienia, dawnych bogów, świętych gajów, inne dusze wydrze z cienia. Mija ludzi, widzi mroki, żale i humory, i radości bytów ludzkich, ubrać w słowa, w kwiaty całe przyozdobić żywot krótki. Pozdrawiam :)
  20. @Henryk_Jakowiec Tu poduma, tam pogada, a gdzie indziej coś poskrobie, tu podejrzy, tam pomruczy, poeta w całej osobie. A to sylab w lesie szuka, a to rymów gdzieś tam w chmurach, patrzy wokół, w drewno puka, dźwięki łowi w liści szumach. Pozdrawiam :)
  21. @Tomasz Kucina No proszę Tomaszu... coś bardzo lekkiego i z przymrużeniem oka :) Zakręciłam się w tej esowatej formie, ale przy drugim poczytaniu odkręciłam się i już było dobrze :) Pozdrawiam :)
  22. @Henryk_Jakowiec Czyli wena jest myślowa, co się bardzo mocno chwali, takie "weny" dodatkowe, jakoś na złe często brali. Szukać weny w krajobrazach i w człowieczych zachowaniach, w domkach, płotkach i hałasach, to poecie myśl nagania. Pozdrawiam :)
  23. @Henryk_Jakowiec O, no doprawdy nie pomyślałam, o wenie bardzo poety stęsknionej, w sąsiedztwie która będzie mieszkała i nie chcę widzieć reakcji żony. Fuj, co tam bimber podłej jakości, lepsza jest pomoc zacnej nalewki, pigwa, piołun, cytrynka i inne nowości połechcą smak, moc też nie od przelewki. Pozdrawiam :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...