O, ła!
Smartfon wziął się i przejął.
Zdjęcie od Niej na pamięć przyjął.
Poza swobodna, acz obyczajna,
fota – total, jakże nadzwyczajna.
Ona zaprasza na włości.
Zapalczywie łapczywe spojrzenie.
Dziś żem jest tutaj, aj, aj, aj,
Ty tam, poniekąd gdzie indziej.
Kolekcjonuję Twoje zdjęcia.
I czynię to tak bzdurnym telefonem.
Mam ich już tysiąc pięćset,
tymczasem dziesięć milionów to mało.
Ona wiersz mi przesłała,
nie myląc się, że czuje nadto tyle.
Aparat zbiera wiersze do koszyka,
jak gdyby bylibyśmy na grzybach.
Wiem i widzę więc więcej.
To jest moja draka dla niepoznaki.
Obym nie zgubił telefonicznego
jak kluczy. Zaprzepaściłem je wszystkie.
Napisać „dziękuję” – stanowczo za mało,
ale burknąć coś wtenczas by wypadało.
Padło zatem na wiersz bez zdjęcia.
Wybaczcie… Dziś gałęzie i inne zajęcia.