-
Postów
468 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez BPW
-
A może ametyst?
- 36 odpowiedzi
-
- zabawa
- zgadywanka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
nanometr
-
Antarktyda
-
A muszę wam zdradzić że szykuję III część. ?
-
A rosną tak wysoko, Jak pan leży głęboko. Dzięki. ?
-
Anegdot
-
Saratowie
-
Kochanka swego zadźgała, Bo niby za stara, Dowiedział się prawdy, I sądziła że już niezakochany. Teraz jak leży zadźgany, To jak upiór lizała jego rany, Obrała nowe imię, A na jej cześć wiedźmy zabijały żmije.
-
antropologia
-
Komin
-
Kirgistan
-
@Antosiek Szyszka historia tragiczna, ale to dopiero pierwsza część.
-
Przez las czarny, Idzie w ciemnym cieniu, Śpiewa sobie piosnkę, Wydaje się żałosne, Ale takim być nie może, Śpiewa o kochanku, Który został zabity, Nawiedzał ją co wieczór, I narzekał na swój los, Melodia ucichła, Śpiewać przestała, Zobaczyła kolejnego, I go zadźgała.
-
Moderator
-
Pamiętacie mnie, Ale jaką tą starą! Ja śmierć i się tak zwie! Jestem waszą koszmarną marą! Jednak myślicie że ja konserwatywna, Ha! I tu się mylicie! Ja jestem relatywna, I się cieszcie, bo kończy sie wam życie! Ja kościotrup?! W czarne prześcieradło owinięte?! Nie myśl tak bo zniszczę twój ród! A, jako wieszak użyję twoją rękę. Ja pomimo lat przeżytych, Jestem młoda! Koniec niby mi bliski, Ale to tylko mi szczęścia doda! Mój cel to siebie zabić, A następcą stanie się najlepszy. Zamiast kosy... spluwa! A teraz kombinezon czarny, Prześcieradło dałam Luceferowi. Jahwe na mnie obrażony, I niby przeze mnie, Że za wieloma duszami obarczony. To ten karabin, Wystrzelałam nim za wiele ludzi. Kosa poszła w odstawkę, I teraz on strach budzi! A teraz obietnica, Która chce wam złożyć! Kiedy zniknę lub zabraknie mi życia, To będziecie się o mnie modlić!
-
irracjonalizm
-
lenistwo
-
Ania
-
Aconcagua
-
Zozole
-
To może teraz... Orzeszek ?
-
ńicolla
-
Część II Wysiadła na przed ostatnim piętrze i pewnie szybkim krokiem weszła za drzwi na których widniała pozłacana tabliczka z napisem "Jacob Florence". - Radzę Ci zainwestować w ochronę bo to są słabiaki. - powiedziała podniosłym tonem. Ale gdy weszła zobaczyła coś czego się nie spodziewała. - Ktoś był przede mną. - Po tych słowach ze zdziwieniem podeszła do ciała Jacoba, Założyła rękawiczkę i sprawdziła puls. - Nie żyje. - zaniemówiła, a potem biegiem opuściła gabinet, a wraz z nim budynek. Wsiadła do auta i zadzwoniła do Abie. "Połączenie odrzucone", jeszcze raz "Połączenie odrzucone". - Chryste! - dała gazu i po kilku minutach była przed kamienicą. Prędko wspięła się po schodach, ale w pokoju Abie nie zastała. - Kurwa mać! Abie! Jesteś? - nagle do drzwi ktoś zapukał. Diana otworzyła, ale z nożem w ręku. - Dzień dobry. - powiedziała staruszka zza drzwi. - Dzień dobry. - odpowiedziała Diana. - Co to za wyrażenia? Ja mam wnuczków w mieszkaniu. - Przepraszam bardzo, ale moja młodsza siostra zniknęła bez śladu i się o nią martwię. - starała się wytłumaczyć Diana na spokojnie. - Aaa! Ta miła pulchniutka blondyneczka? To ona z jakimiś mężczyznami wsiadła do samochodu. Wyglądało to dosyć sztucznie, a mężczyźni nie wyglądali na "dobro uczynnych". - Kur...cze. - Wybrnęła Diana. - Jak pani chce to meliski mogę zaparzyć, to od razu pani się rozluźni. - Nie dziękuję. - Dobrze, ja pani nie nakłaniam. - szczupła staruszka odeszła, a potem Diana zamknęła drzwi. - Stara prukwa, zawsze wtrombali mi się do życia. - westchnęła cicho. - Gdzie oni mogli Cię zabrać? Co chciałaś mi powiedzieć? Co to znaczy ten Akleiw alah? Kto zabił Jacoba? Tyle pytań i zero odpowiedzi. Tłoczyły się one dziewczynie przez cały czas. "Co mam robić?" pytała sie wielokrotnie samą siebie. Pytała się dotąd aż wymyśliła. - Muszę zadzwonić do Kate. - powiedziała sama do siebie. - Numer, skąd ja wezmę numer? - po tym pytaniu nasunęła się jej odpowiedź "Facebook". Wyjęła prędko telefon z kieszeni i zaczęła szukać. - Kate... Jak jej było na nazwisko? Miała takie śmieszne nazwisko... Kur... - Przypomniała sobie. - Liu. Szybko kliknęła ikonkę lupy aby jej wyszukać. - Mam! Tego rudego garnka na łbie nie da się zapomnieć! - Nagle do drzwi ktoś zapukał. - Pani Smith... - powiedziała wrednie. "Poczekam to sobie pójdzie" pomyślała. Teraz to nie było grzecznościowe pukanie. Teraz waliła całymi dłońmi. - Zaraz mnie coś... Proszę przestać! - Krzyknęła. Drzwi wręcz wyskoczyły z zawiasów. To nie była pani Smith. Diana szybko odskoczyła za ścianę i wzięła pistolet z szafki. Słychać było kroki kogoś obcego. Diana spoglądnęła na okno i pomyślała "Muszę to zrobić". Rozpędziła się i wyskoczyła przez nie na klatkę ewakuacyjną. Szybko biegła w dół, wręcz przeskakiwała po pięć stopni. Kiedy zeskoczyła z ostatniego stopnia wyjrzała za róg kamienicy i ujżała więcej tych kolesi. "Cholera" pomyślała i stwierdziła że jako jest wieczorna pora to nie będzie widać twarzy gdy poprostu ich minie aby dotrzeć do terenówki. Ruszyła z początku niepewnym krokiem, ale za każdym kolejnym łapała więcej pewności że plan się powiedzie. - Dobry wieczór - powiedziała, gdy mijała tych typów. - Dobry! - powiedział jeden z nich nie przywiązując żadnej wagi jak to powiedział. - Wie pani która jest godzina? - zapytał kolejny. Dla Diany był to strzał w kolano bo gdy się odwróci mogą ją rozpoznać. Ostrożnie wyciągnęła telefon i odwróciła głowę w stronę mężczyzn o niewiele stopni i rzekła. - Dwadzieścia po szóstej. - Dziękujemy. - odpowiedział trzeci. Diane naszedła genialna myśl. Ale jest ona zbyt ryzykowna aby ją spełnić, więc zrezygnowała. Poszła dalej powolnym krokiem aby jak najwięcej wyłapać z rozmów. Po sekundzie wyszedł ten który zapewne miał ją zabić. - Nie ma jej! - stwierdził zdenerwowany kopiąc w koło auta. - Jak to jej nie ma? - zapytał ten który niechlujnie odpowiedział Dianie. - A w szafach sprawdzałeś?! - Tak - powiedział morderca. Reszty rozmowy Diana nie usłyszała bo odeszła za daleko. Podeszła do terenówki i wsiadła łapiąc głęboki oddech. - Analfabeci. - stwierdziła - Nawet nie wiedzą kogo szukają. - Po tym stwierdzeniu włączyła telefon i napisała do Kate: "Musimy się spotkać jak najszybciej". Odłożyła telefon i oczekiwała dźwięku zapalanego silnika i zamykanych drzwi aby śledzić ten gang.