Ślady znikają jak ptaki w czarnej bezdusznej otchłani.
Czasami chwytam za pióra - rysuję ich kształty łzami.
Oddech nieba zagłusza sen, więc wstaję i świecę co dnia.
Słyszę ten sam słowika śpiew, on wraca myślami jak ja.
Inaczej niebo oddycha, ślady teraz mają kształt gwiazd.
Inaczej słowik też śpiewa i słońce cały czas chce spać.
Rozbudzam ziemię poezją, tak drży jeszcze moje Serce.
Unoszę wszystkie promienie i bawię się rosą na wietrze.