przychodzisz
niezapowiedziany
mam poczucie absurdu
jakby nagle
ktoś
wyłączył przyciąganie
zaprawdę powiadam ci
z alfabetu powstałeś
i w alfabet się obrócisz
kiedy ja
w delcie wszechświata
z korowodem
umarłych poetów
rozpocznę adwent
bywa że zdrada
nosi ciemne okulary
i wodzi na pokuszenie
doszliśmy do dna upadku
przy okrągłym stole
jak na karuzeli
w alfabetycznym porządku usiedli
kat
ofiara
i zaczęło się wszystko wokół kręcić
przy akompaniamencie
czerwonego kataryniarza
aż surowość spojrzeń
przeszła metamorfozę
zacierając różnice
w migdałowych oczach
kuglarzy z wokandy
wpatrzonych w bezkres
dziś na cmentarzu
oprawca i pokrzywdzony
leżą
niemalże w jednym grobie
duchy
trudno odprawić
na powrót w zmierzch
ruskie pierogi
topię w ukraińskim barszczu
i rozpoczynam zarybianie
tej osobliwej sadzawki
karpiem po żydosku
dla którego sprowadzę
wurst
z samego Berlina
czeskich knedli
nie jadam
bo nie jest mi do śmiechu
za to gulasz po węgiersku
jem trzy razy dziennie
niech to Perun trzaśnie