mozaiką na wannie
i deską sedesową w pionie
żegnam się
z przystankiem na żądanie
pozbawiony złudzeń
na poziomie chodnika
chamieję i wolno zdycham
patrząc na buty
co kolejno odchodzą
pijany
jestem pijany
tydzień a może odrobinę dłużej
zegary spowalniają chód
chcę złapać mgłę
za którą ukryłem
jesienny pejzaż
ze stadniną koni w tle