Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dekaos Dondi

Użytkownicy
  • Postów

    2 766
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Treść opublikowana przez Dekaos Dondi

  1. Możliwe, że tekst powtórkowy? o motorniczym opowiem bajkę choć zakończenie nie całkiem fajne tramwajem przez lata chętnie kierował aż w końcu biedak się w pętli zakochał jeździł wciąż na niej szynach powabnych lśniących wilgotnych smukłych i ładnych aż usunięto kiedyś tę pętle dla niego straszne wręcz niepojęte wnet wymieniono na inną oną a on z rozpaczy we łzach utonął już nie usłyszał ślicznych odgłosów takiej miłości zastąpić nie sposób pewnego ranka ciało odcięto wisiał na pętli nad nową pętlą w drewnianej trumnie na kształt tramwaju do grobu włożono skromnie pomału gdzie wewnątrz leży przy zimnych zwłokach kawałek szyny z pętli co kochał
  2. Przyznam szczerze, że nigdy nie były moją mocną stroną. Powód był zazwyczaj prozaiczny. Nie lubiłam wilgotnych poduszek, w które łzy często wylewałam. I to przeważnie w samotności. Zawsze jakiś powód się znalazł. Często tylko dla mnie zrozumiały. Zupełnie nieistotny dla innych. W sumie trudno się dziwić. Jestem inną. Po swojemu inną. Rozumiem inaczej świat, w którym przyszło mi żyć. Wiem. Egoistka ze mnie. Jakbym była pępkiem, wokół którego świat ma się kręcić, tak jak chcę. Ale tak wcale nie jest. Po prostu czasami nie wiem, jak odnaleźć siebie, w tym wszystkim, gdzie mnie jest tak mało. Znowu śniłam, o zaczarowanych złudzeniami, konwaliach. Podeptanych przez złych ludzi. A może nie tyle złych, co nie myślących dalej. Poza czubek własnego nosa. Nie zastanawiają się, że kilka słów, może kogoś bardzo zranić. Tak bardzo, że w jakiś skrajnych okolicznościach, człowiek targnie się na swoje życie, a przyczyna nie będzie nawet wiedziała, że przez nią, o jednego człowieka mniej na świecie. A mógłby jeszcze tyle dobra popełnić i być dla kogoś. Ktoś powie, że zła także. Lub być obojętnym. To prawda. Bo życie nieprzewidywalne jest, a człowiek nie ideałem, lecz nieustającym początkiem przyczyn i skutków, o trudnym do przewidzenia, finale. Dla siebie i dla innych. Czasami się czuję, jak ta niepasująca konwalia. Jestem nią. Rosnącą gdzieś z boku, obok ogródka. Na szczęście w nieszczęściu, tym razem obudziłam się w cieniu podeszwy. Wisiała nade mną, na promieniach słońca. Nie pozwalały, by mnie wgniotła w ziemię.
  3. @Alicja_Wysocka–Dzięki–Ano różnie to bywa. "Każdy nowy dzień staje się tylko okruszkiem brzasku" – ładnie napisane:)–Pozdrawiam:)
  4. Dzień dobry. Nazywam się człowiek, który opowiada bajki. Postaram się nie mówić za długo, żeby mieć nadzieję, że do końca wysłuchacie. A było to tak. Za siedmioma górami... ble, ble, ble... leżała odłogiem w zielonej dolinie, mała wioska. Mieszkańców liczyła nie dużo, zwierząt też. Pewnego razu, urodziło się dzieciątko, które szybko wyrosło jak na młodziach, z przerwą między przednimi zębami. Rodzice nie martwili się tym ustawicznie, gdyż po ciężkim dniu, strudzeni jeszcze bardziej wyczerpującą pracą, nie za bardzo orientowali się w sytuacji. Jednak synka kochali jak własnego, bo rzeczywiście ich był. Rodzice też mieli przerwy. Aż pewnego razu, mały chłopczyk pocieszka wszystkich tubylców, wyrósł na młodzieńca ze wszystkich możliwych stron. W tym pamiętnym dniu, spojrzał w lustro i po raz pierwszy zauważył przerwę między przednimi, która mu się świńskim pędem skojarzyła z tunelem, którego ujeżdżają pociągi. W ich wiosce o takim dziwie nie słyszano, ale jemu zaczęła ta wizja zostawać na przyszłe lata i dni. Zauważył też w sobie czarodziejskie moce. Tym bardziej, że po ciągłych serdecznościach kierowanych w jego stronę, zaczęto się z niego wyśmiewać, gdyż przerwa się rozrastała na boki lub nawet niebezpiecznie. On się tym nie przejmował, lecz urazę rozpoczął pielęgnować, gdzie tylko spojrzał, a patrzył wiele. Rodzice zapracowani jak już wspomniałam, nie bardzo wiedzieli co się dzieję, ale go kochali, nawet jak stał i nic nie mówił. Pewnego razu zawładnął starą szopą razem z myszami i przeciągiem między przerwami w deskach. Zaczął budować na wielkiej rozłożystej dykcie, tory. W ten sposób stał się Dykta-torem. Pichcił też z czego złapał: lokomotywy, wagony, szlabany i okoliczne krzaki, by dym nie leciał na ściany, bo schludną duszę miał powiązaną z ekologicznym porządkiem, ale myszy nie lubił, więc zatrudnił kota, co lubił. Ów szopowy projekt, był jego wielką tajemnicą, bo wszystko inne, miał zazwyczaj małe i dlatego nie miał żony, tylko makietę prawie zbudowaną. Brakowało tylko podróżnych. Rozpoczął ich strugać z osikowych kołków na podobieństwo mieszkańców, którzy o niczym nie wiedzieli, aż nagle ich liczebność zaczęła się raptownie zmniejszać, to tu to tam. On nawet o tym nie wiedział. Nie dlatego, że strugał wariata, tylko dlatego, że nie mógł przestać myśleć o przerwie, co mu wychodziła poza twarz nawet, lecz jednocześnie dodawała otuchy, kojarząc się z tunelem, od którego ogarnęła go okropnie zaciekawiona pasja. Dopiero po jakimś czasie się zorientował, gdy wyszedł na zewnatrz, by się wysikać z małego nadal, że mieszkańców w wiosce zabrakło. Zerkał wiele razy i stwierdził, że zostały tylko: kozy, świnie, konie, psy i on. Na makiecie wszyscy stali. Podobni do siebie jak jeden mąż. Całkiem ładne osikane figurki, które wchłonęły mieszkańców, w swoje niewielkie, drewniane ciała. Najpierw się nawet ucieszył całą przerwą, bo pomyślał, że dobrze im tak, za te całe pośmiewisko na jego cześć, ale za chwilę zrobiło mu się smutno, że sam został w wiosce, jako ten kołek osikowy w wampirze, będąc czarodziejem o którym zapomniał, że ma go w sobie na całą długość. Zastanowił się krótko, bo na długo nie miał za bardzo czym i po chwili poupychał wszystkich do wagoników i rozpoczął struganie ostatniego pamperka, a później przyjeżdżały wycieczki ludowe oraz inne i oglądały rozdziawione. Tylko myszy zjadły semafora i była katastrofa, gdyż wszystko jeździło po wszystkim, aż do końca, gdzie nie trzeba. Zwiedzającym to nie przeszkadzało, bo lubiano grozę medialną. I tak oto wioska stała się słynna przez tubylczego Dyktatora. Koniec bajki. Możecie wracać na makietę.
  5. @Annna2–Dzięki–No tak jakoś wyszło–Pozdrawiam:) * @Waldemar_Talar_Talar–Dzięki–Zatem moje odniesienie, takie jak wyżej–Pozdrawiam:)
  6. powiedz czy w oddali widzisz świt w rozkołysanych krwią przedsionkach serca a jeśli bajkę na dobranoc w okładkach z mgły związanych wstążką tajemnicy wiatru jeszcze nie milkną cienie urodzinowych świeczek tylko jakoś policzyć trudniej idzie na burze morda ciemnego cumulusa błyskawicznie pożera kawałek tortu dziecko co tu robisz samo na łące czemu masz zakrwawione dłonie mimo to wzroczysz lśnienie w delikatności białego motyla siadasz na wielkich prześwitujących skrzydłach szumiących wahadłach dobrych i złych chwil nie wzbija się do lotu chodzi tylko w okruszkach z brzasku tam gdzie między kartkami szybuje czytanie w napowietrznych łódkach wyrzeźbionych z tysiąca słów a w świecie przezroczystości przemówiły ryby lecz pająk bezwilgoci owada
  7. dryfują cukrowe szubienice gorzkie chwile miodu drewniana przystań skrzyżowanie doznań zaplątana w otwór na dnie utonąć prawdziwie czy zaufać złudnym falom * przypomnij mi mamo opowiedz co wtedy o małej łódce podwodnej która płynęła w naszych łzach
  8. stary trupek dziś zmartwiony aż piszczele ma spocone bo pan grabarz na dwie łódki dziś przerobił jego domek przy cmentarzu jest jeziorko wody więcej niż w kociołku kopacz pływa tu codziennie gdy nie musi kopać dołków po eksmisji trup wnerwiony on bez wieka biedny został chociaż słońce popierdziela nie nastąpił zemsty rozkład dziś wielbiciel żaglowania na kółeczkach łódki ciągnie już na wodzie wszedł do jednej aż tu ciemno tak potwornie gdyby spojrzał on za siebie zanim w wieko skoczył nogą to by ujrzał za plecami zwłoki groźne coś gaworzą puk puk puk puk słyszy głuche sufit mocno już przybity teraz wiertło bzyk bzyk wierci żeby domek był napity gul gul gul gul dno jeziorka kosą w pas się kłania nisko grabarz członkiem chce oddychać bo ze zgrozy myli wszystko rybka zerka przez otworek w tej konserwie jakieś dziwy myśli sobie rzec nie może to pan grabarz znów nieżywy ~~~ nie ma złego co na dobre by nie wyszło nawet zaraz trupek biedny jest wesoły aż kochankę swą odnalazł leżą smrodkiem przytuleni w lubej domku życie wiodą w oczodoły śmierć nie patrzy przecież umrzeć już nie mogą lecz raz w roku gdy rocznica tam na wodę kładą wianek no bo w końcu dzięki niemu mają szczęki rozkochane
  9. znowu rozmyślam znowu śnię budzę się nie nie to dalszy ciąg snu sen chwila wytchnienia choć nie zawsze choć za oknem szaleje burza sen tak to tylko sen on we mnie tkwi śnię miarowo dostojnie w dobrym tonie bacząc na to nie nie nie chcę się budzić bo znowu zacznę żyć inaczej inaczej tak to jest to znowu sen łany szarych kwiatów budzę się szary sweter wisi na krześle zakładam go nie mam wyboru zimno mi wstawaj obudź się wreszcie słyszę tak albo nie sen sen dobry na wszystko oprócz tego czego? możesz pytać byle nie głośno bo śpię tak to tylko dalszy ciąg ciąg biegu chwil niepowtarzalnych niewracających na zawsze zastygłych w przeszłości szumią drzewa czuję dotyk liści zielone błękitne żółte kolory kolory dobre na wszystko szarość sen życie znowu jestem wróciłem muszę tu być chcę być tutaj inaczej tak samo szaleńczo widzę sufit kontury łóżka czy na pewno? małą lampkę na stoliku jej światło śnię światło jasną ciemność co było co teraz co za chwilę słyszę grudki ziemi stukają przypomnienie leżę jak ten trup mądrzy ludzie chodzą biegają gonią swoje ogony widzę ich uśmiechają się cywilizacyjnie cha cha też potrafię się śmiać spadam z drzewa dupa mnie boli realny świat
  10. @Annna2–Dzięki:)–Faktycznie. Rożnie można do tego podejść, w sensie przekazu:)–Pozdrawiam:)
  11. @Berenika97–Dzięki Ci za komet, bliski temu, co miałem na myśli. Chciałem tak – niejednoznacznie. Raczej – szkic, z możliwością zrozumienia według siebie:)–Pozdrawiam:)
  12. A stało się, że człowiek stoi u podnóża wysokiej góry. Słyszy słowa: – Podejmij trud wejścia na wierzchołek, to zostaniesz Pierwszym Świętym. – O! Pierwszym? – No tak – przytakuje głos. – Tylko pamiętaj. Możesz w każdej chwili zawrócić. Zatem zaczyna wchodzić, lecz pełno durnych łajzów, stanowi przeszkodę. Gardzi takimi. To odmieńcy. Nie godni przynależnej jemu drogi. Podejmuje, jeszcze większy trud. Spycha ich na boki, Wielu w otchłań leci, czerwienią chwili ostatniej, znacząc skały. Jest na wierzchołku. Cały w skowronkach. Lub ściślej… trzymają go dwa szare anioły. Widzi kata, lecz mimo to, pyta pysznie, pewny swego: – No i… będę Pierwszym Świętym? – Tak. Pierwszym do ścięcia.
  13. @Annna2–Dzięki–Zapewne determinuje. Aczkolwiek teraźniejszość, jest nieskończenie krótka. gdyż to – koniec przeszłości i początek przyszłości–Pozdrawiam:) * @Jacek_Suchowicz–Dzięki–Ciekawe nawiązanie wierszowane. W sensie treści, też–Pozdrawiam:)
  14. Na melodię: ''Szła dzieweczka do laseczka"" idzie krasnal leśną dróżką zamyślony tak że słów nawet brak biedak kłopot ma swą rodzinę chciał wyżywić lecz on pecha miał bo wiewiórka mu opróżniła stół gdzie jesteś krasnalku zaraz mi mów po co tyś głuptasku wlazł pod mój but ja ciebie zeskrobię ulepię znów a ty mi zapiszczysz co to za cud *^* idzie krasnal do cna wielki po zlepieniu tym taki duży jest oraz gruby też pod bucikiem coś się wierci lecz przestało już. to kapturek ma naleśnika kształt kapturku czerwony gdzie jesteś gdzie twe ciało zeskrobię usmażę też nałożę na talerz lub nawet dwa niech moja rodzinka wyżerkę ma
  15. oślepione dobrocią nie wiedziało czy tylko być czy ciemność zapraszać dla równowagi bez szybowania do lepkich cząstek czasu tylko jak one wolno śnić dużo lecz za mało by myśli uchronić do jasnego świtu przez cienkie drgania przyszłości cały las ogarnąć przeszłością pokochać go jeszcze bardziej długimi chwilami tęsknoty i lęku kropelkami rosy namalować deszcz
  16. – Powiedz mi, dlaczego Bóg, nie zapobiega złu na tym świecie. Jak on tak może? – Co ty mi znowu pierdzielisz, skoro w kółko nawijasz, że Bóg nie istnieje. A jeśli tak, to masz pretensje do Istoty, której nie ma. A to jest bez sensu.
  17. @MIROSŁAW C.–Dzięki—Całkiem niezły pomysł. Kto chce, niech bierze i wkleja:)—Pozdrawiam:)
  18. @Alicja_Wysocka–Dzięki–Sądzę, że faktycznie ów tekst, zawiera pewne sprzeczności, na tak i nie – równocześnie–Pozdrawiam:) * @Berenika97–Dzięki–No raczej humoru mi nie brakuje. Chociaż czasami, jest – dziwny–Pozdrawiam:) * @Annna2—Dziękusia za komentusia, będąc nieco przewrotnym, rzekłem tak—Pozdrawiam:)
  19. @wierszyki–Dzięki–Nic nie szkodzi, że nie doszłaś, skoro faktycznie według Ciebie zbyt wiele naraz:) Pozdrawiam:) * @Alicja_Wysocka–Dzięki–Chociaż różnie to bywa. Czasami można trafić kulą w płot. Lub nawet kilka:)—Pozdrawiam:)
  20. Być może tekst powtórkowy? °~° gdzieś na świecie żyje dama co nie cierpi wręcz ciećkania chociaż utwór znakomity nawet noblem z lekka trąca ona groźnie cedzi słowa żadne mi tam → t i t i s r i t i dla mnie sprawa jest nagląca °~° ma być pies a nie piesiunio mucha tylko a nie muszka brzuch normalny nie tam brzusiek każdy głupek nie głupeczek wie ze racja moja słuszna °~° żadnych świnek i kaczuszek sraczków kłaczków i pitulek albo zgroza pipciów rypciów piranieczek i trupiątek tak ma być bo nóżką tąpnę °~° mnie aż mierzwi ći ći śanie bo po rączkach wnet przywalę by matołek mi pod noskiem lepiej już nie pisiu wcale chyba nie chce być pobity gdy mi ciućka... t i t i s r i t i °~° oj nieznośne te kobity co nie cierpią... t i t i s r i t i O•˝˝O•
  21. @Wiesław J.K.–Dzięki–To pocieszenie kata przez żonę. O grę słów – nie stracone / ścięcie:)–Pozdrawiam:) * @Annna2–Dzięki–Nie przeczę. I tak może być:)–Pozdrawiam:) * @Berenika97–Dzięki za pochylenie się, nad dolą kata:)–Pozdrawiam:)
  22. @Berenika97–Dzięki za aż taki komet:)–Pozdrawiam:)
  23. @Sylwester_Lasota–Dzięki za świetny komet :)–Pozdrawiam:) * @Jacek_Suchowicz–Dzięki–Miło mi, z uwagi na taką deklarację :)–Pozdrawiam:) * @Kwiatuszek–Dzięki–No bez przesady. Aż jest mi głupio, od tylu pochwał:)–Pozdrawiam:) * @andrew–Dzięki za –super. Też pozdrawiam serdecznie i miłych wieczorów:)
  24. Ależ kochanie. Przestań płakać. Martwią mnie łzy Twoje. Przecież nie wszystko jeszcze stracone. Masz racje skarbie – przyznał kat chętnie. Kilka głów, czeka na ścięcie.
  25. ujrzałem dzisiaj gruszkę na wierzbie która tak do mnie śmiała się pięknie zatem próbuję w życiu posprzątać wszakże to była wierzba płacząca * chodzę wciąż w kółko lecz szansa marna by tym sposobem wydeptać kwadrat * pełen luzik spadam jak kamień przecież spadanie kości nie łamie * schodził z drzewa nie chciał być małpą lecz nagle pomyślał czy w sumie warto? * tak innych osądzał że wnet się zaplątał we własnych błędach aż spuchła mu gęba * był robotem chciał być człowiekiem marzenie spełnił gdy odbił mu dekiel * gdy tyłek ci skopią to boli owszem gorzej gdy w mózgu się coś poplącze * gardził ludźmi myśleli inaczej teraz w zaświatach zgrzyta i płacze * co tam słychać to chyba ściema mieć pretensje do istoty której nie ma * zlecieć na dno i odbić się a nie jak zwłoki cuchnąć na dnie * tak sobie myślę czy było warto wszak po obiedzie jestem musztardą * nie owijał w bawełnę słuchano niechętnie gdy raz owinął jako mędrzec zasłynął * o cudzych przywarach zdanie ma ale o swoich to cicho sza * za pewnie i za wysoko podskoczyłeś kolego że złamałeś kark o niebo * to żaden problem wskazywać dowody ze mną zgodne przeciwnych wcale wygodniej w ramce nie szukać dalej * ma złoty klucz takowe drzwi a poza tym to już nic * czy byłeś normalny czy czubkiem cię zwali to wszystko zależy kto normę ustalił * zrozum to wreszcie przestań być smutnym ty jesteś inny ja jestem słusznym
×
×
  • Dodaj nową pozycję...